Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

czwartek, 11 lutego 2010

Rzecz o zwierząt posiadaniu czyli Jakże wiele ludzkiego w każdym zwierzęciu


Czy miłość do zwierząt ma jakieś granice? Po ostatnich wydarzeniach jakich byłam świadkiem, z ręką na sercu klnę się - mieć POWINNA.
Dom Lilki zawsze był pełen. Pełen dzieci, niezmytych naczyń, niewypranych ciuchów, stert starych gazet i zwierząt. Sterty trwały, dzieci rosły a wśród zwierząt rotacja była większa niż w niejednym supermarkecie wśród pracowników. Zaczęło się całkiem niewinnie. Dzieci chcą mieć psa, dzieci powinny mieć psa, dzieci muszą mieć psa! Ponieważ Lila miała duże serce, postanowiła oddać kąt w swoim domu ( a dokładnie na podwórzu) jednej z miejscowych bied, mieszkającej w pobliskim schronisku dla zwierząt.

Zwierzak otrzymał imię Smród i kojec z budą w kącie posesji. Niestety wszelkie luksusy, jakie tak hojnie rozdawała mu rodzina Lilki, miał głęboko pod kikutem swojego ogona. Pięć razy przeskakiwał ogrodzenie, przebiegał dzielnie ruchliwe ulice i za pomocą podkopu wracał do miejsca, które podobno każdy przyzwoity pies uważa za więzienie – ochronki. Postawili na nim krzyżyk i postanowili kupić malucha, którego mogą wychować od szczeniaka.

Nowy mieszkaniec dostał w spadku imię i miejsce po poprzedniku. Widocznie jednak miejsce albo imię nie były szczęśliwe, bo już w wieku siedmiu miesięcy znalazł się po raz pierwszy na psim „gigancie”. Szukano go długo, ogłoszenia wisiały na wszystkich słupach w okolicy. Żeby osłodzić dzieciom brak zwierzątka Wojtek przywiózł im nawet kucyka, który dożywał u kogoś swoich dni. Niestety kucyk wybitnie nie lubił dzieci, i kiedy wszystkie kończyny milusińskich zostały doszczętnie pokąsane kucyk został bez żalu odesłany tam skąd przybył. A tymczasem minął miesiąc i mąż Lilki wybrał się na pobliskie wysypisko śmieci załatwić sprawę związaną z wywózką gruzu. Jakież było jego zdziwienie kiedy z rozsypującego się baraku wybiegł za mężczyzną w kufajce jego własny, brudy i zapchlony do nieprzytomności Smród, jak żywy. Smród łypnął na niego… i na łypnięciu się skończyło. Mężowi Lilki trudno było wytłumaczyć, że pies naprawdę należy do niego, kundel złośliwie zachowywał się tak, jakby go wcale nie znał. Kufajkowaty zgodził się na oddanie wilczka za drobną opłatą i pies z miną wielokrotnego recydywisty został przetransportowany do domu. Niestety wystarczył tydzień i niewdzięcznik znowu znalazł się na gruzowisku. Ile razy można płacić za tego samego psa? Wytrzymali siedmiokrotność „na wódeczki”. Odpuścili. Myślę, że z pozycji psa ta sprawa wyglądała dużo tragiczniej – zmienił miejsce pobytu, nazwisko a i tak go dopadli.

Dwa następne wytrzymały po roku każdy i zniknęły nikt nie wie gdzie, piaty z kolei został w wieku 10 miesięcy pozbawiony klejnotów rodzinnych, ponieważ Lila przeczytała gdzieś, że to może zapobiec ucieczkom. Niestety nawet nie całkiem wygojone jajka nie przeszkodziły mu w przesadzeniu 2 metrowego płotu i porzuceniu domu na zawsze. Zresztą, temu akurat dziwię się najmniej.
-Z psami koniec!- Lila podjęła decyzję.
-Ale przecież twierdziłaś, że zwierzak jest niezbędny do prawidłowego rozwoju dzieci – przypomniałam jej grzecznie.
-Ale kto powiedział, że to musi być pies? Kupiliśmy dzieciakom węża. To boa tęczowy – Lilka promieniała szczęściem i uważnie patrzyła jakie to wywrze na mnie wrażenie.
- Boa???? A mogę zobaczyć? - zapytałam ostrożnie.
- No…właściwie to Jareczek wypuścił go gdzieś w domu i od trzech dni nie możemy go znaleźć. Na dodatek i piwnica i drzwi na zewnątrz do ogrodu były otwarte, i właściwie to może być wszędzie.
Porwałam torebkę i kluczyki od auta i tez uciekłam. Na wszelki wypadek nie odwiedzam ich dopóki zwierz się nie odnajdzie.

26 komentarzy:

  1. Niech se weląkę kupią, nie ma siły żeby uciekła ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy oni gryzą, że zwierzaki tak uciekają? Jak by mnie nazwali smród, to bym się pewnie obraziła i poważnie zastanowił nad pozostaniem tam ;). Jakie to okolice ? Nie chciałabym się przypadkiem natknąć na wężyka.

    OdpowiedzUsuń
  3. zwierzęta jak ludzie - nie dogodzisz ;) U mojej siostry zwierzaki też się nie trzymały, ale dlatego, że notorycznie wpadały pod samochód, albo zachorowywały. aż ktoś im wywalił pod furtką jamnika. potem przywędrowała skądś "lwica" - też podrzutek. potem przygarnęła na wpół zagłodzonego kota... który teraz jest prawie tak wielki jak "lwica";) no i mieszkają wszyscy razem w zgodzie i harmonii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Davi ma rację: weląka nie zwieje :D
    Ale, ale ... czy to pasiaste to Wasz zwierz rozwalony na welurowej kanapie? Na moje oko podusię ma trochę za wysoko, kręgosłup nie leży na prostym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mu klejnoty ucięli to się nie dziwię że zwiał...
    PeeS. Swoją drogą to ten osobnik na zdjęciu przypomina mi mojego Lubego jak TV ogląda. na początku byłam prawie pewna że to on. :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie jakby obcięli jajka to też bym spierniczył. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pyszna historyjka. Co nie zmienia faktu, że zwierze to jednak odpowiedzialność wielka...

    Może trochę nie na temat, ale mi się skojarzyło...
    Widziałam niedawno taki program, ze schroniska dla zwierząt, które pękało w szwach...
    Pan opiekun powiedział, ze cześć to po wakacyjne "zbiory" a reszta to poświąteczne ... prezenty :/

    OdpowiedzUsuń
  8. mi kiedyś uciekł nawet żółw.... naprawdę... w ciągu lata wynosiłem go do ogrodu na trawę i przykrywałem taką skrzynią, co to owoce np się przewozi - światło, powietrze przez nią ładnie przechodzą, bo są w niej dziury i zwierzę mogło normalnie sobie funkcjonować w ciągu dnia i cieszyć się naturą... Tylko, że razu pewnego się przekopał cwaniak i zniknął... To jest dla mnie najdziwniejsze, bo ogród jest otoczony z każdej strony murem a żadnych innych podkopów nie było!

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahahahahahahahahaha końcówka mnie powaliła na klawiaturę ;)))) Ja tam lubię zwierzątka , ale węże to jednak wolałabym ogrodowe mieć w domu ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Sama nie mam zadnych zwierzakow, bo to za duza odpowiedzialnosc to raz, a dwa to boje sie panicznie kotow.
    No juz posmiali sie?? Ladnie to tak? ze starszej pani?
    Ta Lilka i jej rodzina to musza byc niezle egzemplarze i cale szczescie dla tych zwierzakow, ze uciekaja.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mi napiszesz że jeszcze chrapie jak śpi to będę się musiała Lubemu bliżej przyjrzeć ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie no ... ludzie są zabawni , ale zwierzakom to pewnie do śmiechu u nich nie jest . Sama wiem ile pracy kosztują takie zwierzaki , a mam ich sporo . To jednak odpowiedzialność , a tu jeszcze wąż ... Co to będzie jak oni sobie krokodyla sprawią ???:):):):):):)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdjęcie obłędne :):):):)Cudna psina :):):)

    OdpowiedzUsuń
  14. Psina wspaniała:):)a i pozycja mi niezwykle znajoma!!:):):)Faceci tez tak poleżeć lubią...:):):)albo "lubieją" jak mawia mój znajomy:):)Co do węża..Piekne zwierzę nierzadko, ale jednak pozostanę przy wpatrywaniu się w niego na jakimś National Geographic czy Planete..:):)Nie to żebym się bał, co to to nie!!! ale jeszcze go niechcący nadepnę i skrzywdzę....:):)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam takie opowieści, ubawiłaś mnie do łez! Zwierzęta jednak swój rozum mają, coś tam im nie pasowało, może żyły wodne??? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawet w zoo omijam terrarium....brrrrrr....

    OdpowiedzUsuń
  17. Węże są podobno bardzo smaczne, czyste mięsko, a ja jeszcze nie próbowałam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. hehe, ja tam się nie znam na węzach, smakować też nie chcę, one się padliną chyba żywią?!

    OdpowiedzUsuń
  19. Twierdzisz Margo, że dopóki nie zostanę padliną to nic mi nie grozi? :))

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam dwa psy i kota i istny z nimi cyrk...kot o mały włos nie został ostatnio wyprany w automacie...a i nauczył się otwierać każdę drzwi,tylko nie wiem jak...zawsze jestem po drugiej stronie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. My mamy kota, kawał cholery. Gryzie jak mu się coś nie spodoba. A syn mówi, że jest torbaczem... bo we wszystkie torby włazi:))))

    OdpowiedzUsuń
  22. Ano, przy okazji taki wąż zrobi czystkę w okolicy? Masz jakiś wrogów?

    OdpowiedzUsuń
  23. Karaczany tylko smażone na głębokim oleju: baignee :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kochany Pieprzu, dzięki za dobre słowo, bedzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  25. dlatego ubóstwiam moją świnkę morską - już 4 miesiące jest u mnie, nie ucieka, bo jeszcze nie potrafi sobie otworzyć klatki ;) i przede wszystkim nie muszę jej wyprowadzać o pogańskich godzinach na "spacer fizjologiczny" :)

    OdpowiedzUsuń
  26. hahahaha, mam prawie identycznego boksia, łobuz jak ich mało, ale kochany jest :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń