Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

czwartek, 29 marca 2012

Skóra: nieco blada, ale obecna. Obie piersi są równe i reagują na światło.Badanie rektalne ujawniło powiększoną tarczycę.Pacjent odmówił sekcji.



Poniedziałek

Piękna pogoda, taka w sam raz żeby wyciągnąć przyduszone w szopie grabie i pomachać nimi nieco dla zdrowia. Zresztą nie da się inaczej, ponieważ moje osiedle z czasem stało się osiedlem emerytów, których głównym zajęciem jest cięcie, grabienie, rąbanie, palenie, ciągnięcie wiader w tą i z powrotem, zabawy z wężem gumowym, napełnianie wodnych oczek, karmienie ptaszków, kotków, i trzepanie, dużo trzepania. Wyrzuty sumienia rosły mi w oczach, wprost proporcjonalnie do ilości emerytów pocących się za oknem. Nie wytrzymałam. Poszłam grabić. A kiedy już grabię, to grabię, oddaję się temu zajęciu całkowicie, nie zważając na strumienie potu zalewające mi oczy, owiewający mnie podstępnie wiosenny wietrzyk i takie tam.
Wieczorem poczułam łaskotanie w nosie i gardle. Najważniejszą sprawą w chorobie jest - zapobiegac. A więc, zapobiegałam gotując sobie na noc chudą wodzionkę, dla tych co nie znają:
http://www.youtube.com/watch?v=ZGhB3-nANBI
Ziałam czosnkiem straszliwie, nawet psy nie chciały spać ze mną w jednym pokoju.

Wtorek

Z powodu bólu nadgarstków porzuciłam grabienie na rzecz prania. Prałam, wynosiłam, wieszałam, zdejmowałam, składałam, zanosiłam i tak na okrągło. Mogłabym dłużej ale nie pozwoliła mi na to praca zarobkowa. Wzięłam jak zwykle prysznic, przy okazji myjąc moje długie kłosy nowym szamponem. Rozkoszny zapach niemal pozbawił mnie zmysłów, i spowodował całkowite oderwanie się od rzeczywistości, patrz - straciłam poczucie czasu. Rzeczywistość ukąsiła mnie boleśnie, sprawiając, że reszta zaplanowanych czynności rolniczych na ugorze zwanym moim ciałem postanowiłam odłożyć na inny, bliżej mi nie znany termin. Teraz najważniejszym stało się szybkie wysuszenie kłączy i nałożenie codziennej maski zwanej makijażem. Schyliłam głowę i z energią zaczęłam suszyć, oddając się jednocześnie czytaniu. Niestety, pełne werwy szszszszsz... urwało się gdzieś w połowie, i zakończyło lekkim kaszlnięciem, z odrobiną swądku. Wybiegłam więc w świat z połową mokrej głowy, stwierdzając, że gdzies tam wyschnę po drodze.
Wieczorem intensywność łaskotania znacznie wzrosła, a jako bonus otrzymałam pociąganie nosem.
Zjadłam wodzionkę z potrójną ilością czosnku i popiłam herbatą z sokiem malinowym. Psy nawet nie podeszły żeby powiedzieć zwyczajowe dobranoc.

Środa

Postanowiłam wziąć urlop od czynności domowych i zająć się lekturą, pozwalając odsapnąć wszystkim moim nadszarpniętym ciężką robotą członkom. Leżeliśmy sobie tak we trójkę, ja, członki i książka, popijając sok malinowy i pociągając nosem od czasu do czasu.
Kiedy weszłam do sali, zaopatrzona w batalię chusteczek do nosa, mój wzrok przykuła najbliżej siedząca panna na wydaniu.Czerwień jej policzków, i zamglenie oczu świadczyło wymownie, że nie należy do najzdrowszych. Po krótkim maglowaniu przyznała, że ma co prawda zapalenie krtani i gardła, ale mama kazała jej przyjść. Skargę na swoją rodzicielkę zakończyła kaszlnięciem mi w twarz. Prawie zobaczyłam te 100000 bakterii, które w jednej sekundzie zaczęły zakładać kolonie w moim układzie oddechowym, nie zważając na resztki bytującej tam wodzianki i soku malinowego. Szturmowały. Czułam to.
Wieczorem wodzionka, sok malinowy, krople do nosa i aspiryna. Postanawiam zrobić coś dla swojej odwodnionej chorobą skóry. Nakładam maseczkę. Szkoda, że na makijaż.


Czwartek

Podniosłam się bo musiałam. Dowlokłam się do kuchni i wychlipałam z garnka resztkę wodzionki. Trudno, będę śmierdzieć ale przynajmniej przeżyję! Wypłukałam gardło, zamiast kawy napiłam się soku z malinami i poszłam wlewać wiedzę do menadzerskich głów. Mój menadzer już na mnie czekał w naszej małej salce, bez okien ale za to z klimatyzacją włączoną na pełny etat. Na powitanie kaszlnął, smarknął, a następnie pochwalił się, że co prawda jest chory, ma temperaturę, boli go gardło, płuca, nogi ale na zajęcia przybył. Milczałam wrogo. Zajęcia były trudne ponieważ pacjent, a... przepraszam student często tracił głos, a na dodatek rolka papieru nie wystarczyła mu do usunięcia z czeluści nosa tego, co tam zamieszkało. Czułam, że moje własne zarazki świetnie się rozwijają i prawdopodobnie urządziły bankiet dla nowo przybyłych - "czym chata bogata, częstujcie się, no to łykniem bo odwykniem!"
Wieczorem wodzionka, herbata z sokiem, aspiryna, krople, śmierdziuch tłusty do smarowania niektórych części ciała w celu tzw. rozgrzania. Psy piszą petycję w sprawie niehumanitarnego traktowania zwierzyny domowej i rozważają opcję przeniesienia się do schroniska dla zwierzat.

Piątek

Wolne! Nie ruszam ręką, nie ruszam nogą, katar leje się ze mnie strumieniem, nie mam apetytu (co??? ja nie mam apetytu???czy ja w ogóle jeszcze żyję?), nie mam siły. Termometr pokazuje 35 i 4 kreski. Mąż twierdzi, że stałam się oziębła. Umieram, słyszę że zarazki zaintonowały marche funèbre, zaczynam mieć wizje własnej stypy i przypominam sobie, że nie zniszczyłam wszystkich kompromitujących mnie materiałów. Psy wdrapują się na łóżko, nie mam siły im tego zakazać. Leżę z 70 paro kilogramowym ciężarem na nogach i tułowiu i wspominam jak cudownie czułam się w poniedziałek. Kosta kradnie mi ostatniego banana, który upadł mi na podłogę, mimo, że trzymałam go dwoma rękami, niczym miecz świetlny. Tala zrzuca kołdrę, marznę ale nie mam siły podnieść jej z podłogi. Podążam w stronę światła delikatnie popychana przez psie pyski...

57 komentarzy:

  1. jednym słowem HORROR!
    Nie pozostanie mi nic innego, jak życzyć Ci szybkiego powrotu do zdrowia:) A jak już wyzdrowiejesz znów pograb sobie. To się nazywa hartowanie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iva - jestes bez serca!Na szczęście leje i przechodza burze. Grabie i emeryci poszli spać.

      Usuń
  2. NIE IDZ W STRONE SWIATLA !!! Zawsze kiedys zdazysz !!!
    No i koniec przygladania sie emerytom!! Kto by pomyslal , ze moga byc tak szkodliwi dla zdrowia. Ale oni sa tak nafaszerowani prochami i zastrzykami przeciwgrypowymi, ze sa zdrowsi od nas-kobiet w najpiekniejszym wieku !!!
    Kochana Gabrielko, dojdz szybko do siebie ! Ostatnio prawie co dzien o Tobie myslalam...a dlaczego, a no jakos tak co dzien kawa mi kipiala, a tylko Ty sie przyznalas , ze i Tobie sie zdaza...
    No i nie rezygnuj z codziennego nacierania kamfora, jak nie uczyni cudow, to i tak z ozieblej zrobi wulkan przed wybuchem! Sciskam bardzo mocno- Ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och...emeryci droga Agni, sa straszni. Zimą siedza w domu i nie epatują pracowitością, z wiosną wylegają na zewnątrz grzać zmarznięte członki i wzbudzają wyrzuty sumienia.
      Za każdą myśl serdecznie dziękuję, a kawę z tygielka własnie popijam (udało mi się na czas złapać psiajuchę)

      Usuń
  3. Niebo sprzysięgło się by powalić wPieprza biednego.:) Na nic Twe zabiegi uzdrawiające prababkom i babkom naszym znane.Cóż pora się poddać i przechorować swoje...ale w stronę światła nie podążaj..jednakowoż. Miej litościwie na uwadze wszystkie blogosferowe potencjalne sierotki i nie odchodź w stronę światła:)Plisam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nika - okazało się, że to tylko mrugający neon:)

      Usuń
  4. Szybkiego powrotu do pełni mocy. Zaraza z tymi zarazkami. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również preferuję inną formę "zawiania", niż to ogródkowe:)
    Miałam kiedyś magnez na lodówke z napisem:" I saw the light at the end of the tunnel but it was only some bastard bringing me more work"- ZDECYDOWANIE nie idż w stronę światła:)
    Pozdrawiam, lecz się skutecznie i szybko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe...Casablanka - cos wyczułam i zrezygnowałam z tej ściezki.

      Usuń
  6. No prosze, a polskie wladze debatuja czy przedluzyc wiek emerytalny do 67lat. Ja tam proponuje do 80ciu. Wygodnic to talatajswto do roboty, a nie beda mi to Pieprza wodzic na pokuszenie grabiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Ci emeryci sa tak nabuzowani, Stardust, że przyprawiaja mnie o paroksyzmy zazdrości.

      Usuń
  7. Hehe... jestem wredna, wredna! Bo się tak obśmiałam, że aż obsmarkałam... zamiast Ci głęboko współczuć ;-)))
    Jakbym Ci powiedziała, jak Padre śmiesznie choruje... hihi;-)
    A te Twoje psiska niedobre, jeszcze pożałują...
    Zdrowiej nam, (W)Pieprzowinko złota! Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inkwizycjo, jeśli Padre choruje chociaz w połowie tak smiesznie jak mężczyźni w mojej rodzinie, to mogę sobie wyobrazić:)))

      Usuń
  8. Drogi Pieprzu,
    widzę, że choroba na głowę z poczuciem humoru Ci się nie rzuciła!
    Swoją droga zauważ Pieprzu, raz się zachciało z emerytami w szranki stanąć i co? Na łopatki! A ci dalej trzepią!;)
    Jak już wydobrzejesz, zapraszam Cię do się na www.bezmeldunku.blogspot.com.
    Tylko nie czytaj moich tekstów i nie oglądaj zdjęć!;)
    Przed wieprze to się raczej perły rzuca, także się krępuję...
    Serdecznie Cię pozdrawiam,
    dzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Dziki lokatorze - lokatorko. Zajrzałam juz wczesniej i poczytałam, ale nie zdążyłam zostawić świńskiej stopy jako dowodu, że byłam, widziałam i zdobyłam:))Bardzo mi sie podobało, zamierzać zostawić ślady buszowania dzisiaj:)

      Usuń
  9. Lepsze od 35 stopni jest stopni 40. Kolory są wtedy taaaaaaaaaaakie intensywne. Dużo zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, własnie drogi Bazylu. U mnie było blado i mglisto, mglisto i blado...:)

      Usuń
  10. PS Uwielbiam teksty po tytułem :"Taki chory jestem,ale przyszłem,żeby pani nie było przykro" lub:"Wie pani, mam 40 stopni gorączki,ale nie chcę żeby pani pomyślala, że se olewam". "Matka mi kazali" statystycznie również w czołówce!
    dzik(i lokator)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ty się leczysz nie czosnkiem, a cudownym środkiem zapobiegawczym wszelkim chorobom świata tego, czyli dystansem i poczuciem humoru :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie, no nie jest źle. Robert Falcon Scott zakończył swój dziennik z wyprawy na biegun słowami: "nie sądzę, bym mógł jeszcze pisać". Więc spokojnie ;)

    Życzę powrotu turgoru w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
  13. zAWRACAJ, ZAWRACAJ I NIE IDŹ TĄ DROGĄ!!!!!Jesteś moją ulubioną przyprawą!Kuruj się!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Boszszszszszszs, a kto to się leczy wodzionką?????? Trzeba było od razu jednego pośpiesznego strzelić i poprawić drugim, a potem pod pierzynę. Na drugi dzień psy nie musiałyby mijać Cię wielkim kołem. Zdrowiej szybko :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę pieczone Jaskółko - mnie zabija nawet zapach alkoholu, a co dopiero jeden pospieszny! A rozbieram się i tańczę na stole już po powąchaniu korka.

      Usuń
    2. uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu.. to kiepsko. Jeden z podstawowych środków leczniczych zatem odpada :(

      Usuń
  15. hahaha, uwielbiam czytać takie rzeczy :)) Nie, żeby mnie cieszyła myśl o Twoim odejściu w stronę światła, ale po prostu sobie kwiczę.
    Ten szampon, to był taki, co to w reklamach panie lubieżnie stękały i porykiwały pod prysznicem?
    To już jesteś uodporniona na resztę roku :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że to jest naprawdę fajny szampon Magento? Robi mi z włosami takie fajne mmmmm, a jak jeszcze nałożę odżywkę to juz mam mmmmmmmm!

      Usuń
  16. Pieprzu, kurde, chyba do Ciebie zadzwonię, mam ŻEBERKA DUSZONE W KISZONEJ KAPUŚCIE, nie sądzisz, że TO by Cie postawiło na nogi??? (jak pomnisz, przy ostatniej Twej chorobie miałam łazanki z kiszoną kapustą, Ty, a może? czyżby jakieś sprzężenia??!, a może ja już nie będę z TĄ kapuchą gotować?!!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha! I wszystko jasne:) Z tą kapustą może być coś na rzeczy, bo ja kapustę tylko w święta jadam, a tak to tylko surową. Kapusta mój wróg! Może powinnam sobie przepowiadac z kapusty, czy coś?

      Usuń
  17. Drogi Pieprzu, uprzejmie donoszę, że utrzymałaś One Lovely Blog Award. Co z tym zrobić, dowiesz się na moim blogu. Bebe macha łapką! Kuruj tymczasem Wieprza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wypinam pierś do orderu i bardzo dziękuję, czuję się Bebe najdumniejsza z dumnych:)

      Usuń
  18. Och te środki typu wodzionka Cię wykończą ;) przy takiej intensywności ich stosowania :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja się od Ciebie epikryzy pacjentów pisać będę uczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. nie idź w stronę światła, nie idź w stronę światła.. nie patrz w dół, nie patrz w dół..;-) wszystkie zarazki zabijesz stężeniem 76%;-) z malinami też może to stężenie być;-) Ps. i dlatego ja na razie na mój ogród patrzę przez okno, i teoretyczno-logistycznie opracowuje plan pracy;-) Zdrówka:*

    OdpowiedzUsuń
  21. A emeryci grabią i są zdrowi? Może oni sobie strzelają przed pracą na jedną nóżkę, na drugą nóżkę, a Ty tak wodzionką chcesz się leczyć! Zdrowiej nam szybciutko i skutecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Emeryci zaprawieni w boju. Im wczesno_zdradliwa wiosna jest niestraszna.
    Hm...Jesteś tu jeszcze, czy światło Cię_wciągło ? :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Niniejszym informuję, że doszłam do siebie i....zaczęłam wiosenne porządki. Rachu ciachu - rachu ciachu!

    OdpowiedzUsuń
  24. Zdrowia życzę , choć już pewnie po wszystkim , ale tak profilaktycznie się przyda ;)))) Nie wiedziałam , że jest taka zupa w Polsce , a jadłam ją w Niemczech i wtedy się dowiedziałam , że Ślązacy ją też robią ;))) Tam się nazywa ją trochę inaczej , ale nie pamiętam już jak . Pracę w ogródku najlepiej zreferuje mój kręgosłup jak biedaczysko dojdzie do siebie ;))))

    OdpowiedzUsuń
  25. W zasadzie powinienem grobowo milczeć zdjęty Twoim nieszczęściem..albo inaczej, łańcuszkiem nieszczęść:):):)ale wybacz, nie potrafię..Rozum podpowiada swoje,przepona swoje:):):)
    a to-"piersi reagują na światło"..toż to już klasyka!!:):):):)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zapomniałaś o dobroczynnej sile kisielu... pij i zdrowiej... ulegaj członkom, odpoczywaj więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziś na spacerze z psem liczyła. Nie psie kupy i nie psy wyjące pod oknem tylko godziny które będę musiała spędzić na pracach ogrodowych. Wyszło więcej niż 40! Pełny tydzień pracy na etacie i jeszcze kilka nadgodzin. Do maja się wyrobie;D

    OdpowiedzUsuń
  28. Wstrętne choróbska, biedna psiarnia...czosnek to dobry by przeganiać wampiry a nie... ;P
    U mnie rutinoscorbin na podorędziu, bo jeżdżę w dziwną pogodę na rowerze to się jakoś zabezpieczać trzeba :P I herbata z malinami, w razie większego przewiania - pół cytryny na kubek herbaty :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam nadzieję, że zdążyłaś zażyć coś porządniejszego niż tę wiodzionkę i czujesz się już lepiej?
    Ja mam takie dwa tygodnie za sobą, ale w drugim już porzuciłam metody naturalne i łyknęłam antybiotyk.
    Pozdrowienia - ostrożne, bo nie chcę się zarazić :)

    OdpowiedzUsuń
  30. A mnie tak ten gogel przestraszył, że nawet nie wspomniałam o doskonałych elementach komicznych, ech, chyba naprawdę powinnam się iść zająć czymś innym zamiast pisania.
    Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak...Polegiwania z członkami to Ci zazdroszczę szczerze! Bo książki, książkami, zawsze człowiek może puścić wodze wyobraźni, ale te członki to dopiero atrakcja!Lepsza niż wiadro za firanką;):D
      Pieprzu- zdrówka życzę, bakteriom proszę powiedzieć zdecydowane VETO, ale tego polegiwania to sobie nie żałuj, na emeryturze będziesz musiała w ogródku dłubać, więc poleżcie ( i Ty i Twoje członki) póki możecie tak całkiem legalnie:))Pozdrowienia

      Usuń
  31. Mąż niech lepiej relaksujący masaż ci zrobi, rosołek ugotuje zamiast wyzywać od oziębłych;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Grabienie powoduje raka i choroby serca, a przynajmniej jakies tam choroby. Czy Twoje grabie nie uprzedzaly???
    Zdrowiej predko i...do roboty! Wiosna czeka ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Zdrówka, zdrówka ...
    Jak ci emeryci - sąsiedzi tacy żywotni, to może trzeba im zaproponować dobry uczynek - zagrabienie na twoim podwórku. I punky w niebie zyskają ...

    OdpowiedzUsuń
  34. To nie tylko ja miałam ciężki tydzień widzę :):):) Grabić jeszcze mogę , ale gorzej jak trzeba kopać :):) Wodzianka z czosnkiem to mnie kusi bardzo , choć i rosołku dawno nie jadłam ... mam teraz nad czym pokaprysić :):):)

    OdpowiedzUsuń
  35. a ja całe dnie na ogrodzie i trzymam się nieźle...

    OdpowiedzUsuń
  36. A zniknęłam na moment, poniewaz piszę fafdziesiątą, nikomu niepotrzebną prace dyplomową, która jest dla mnie męką i makabrą. Obecnie przedzieram się przez niesamowicie pasjonująca lekturę zatytułowaną - Nauczanie gramatyki języka obcego a interferencja - wprost nie mogę się oderwać:))) Ale zaraz wrócę, i rzucę sie wygłodniała na WASZE BLOGI!!

    OdpowiedzUsuń
  37. "Dziennik Zadżumionej"? Ale za to Bardzo Przytomnej :)

    A w sprawie interferencji językowej współczuję, choć to dość ciekawa dziedzina, tylko bardzo drobiazgowa i pochłania wiele czasu. Ale może przynieść ciekawe wnioski - już po przedarciu się przez nią :)

    OdpowiedzUsuń
  38. A ja myślałam , że zastanę tu wypoczętego Pieprza ;))))) Nic to ...czekam sobie cierpliwie ;))))

    OdpowiedzUsuń
  39. Wpadłam pozdrowić :):):)

    OdpowiedzUsuń
  40. ;) dobra wodzionka nie jest zła :) postawiła na nogi? :)

    Pozdrawiam majowo jeszcze w kwietniu!! :)

    OdpowiedzUsuń