Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

niedziela, 21 sierpnia 2011

Kłopot z życiem polega na tym, że nie ma okazji go przećwiczyć i od razu robi się to na poważnie czyli Kiedy się słyszy wybuch, nie ma już czasu na zastanawianie się, jak długo skwierczał lont.


Marlenka nadal siedzi i zastanawia się. Strasznie mnie denerwuje i postanowiłam pozwolić jej na po-siedzenie i po-zastanawianie się nad swoim grzechem. A tymczasem...

Z okazji lata i wakacji postanowiliśmy zrobić coś dla naszego domu. Lista potrzeb okazała się tak długa, że od razu skreśliliśmy większość z nich, tłumacząc sobie, że co się odwlecze...

Na pierwszym miejscu znalazła się wymiana toalety. Kiedy 6 lat temu postanowiliśmy opuścić nasz penthouse na 10 piętrze w blokowisku i wprowadzić się na tutejsze Beverly Hills, z powodów oszczędnościowych zakupiliśmy najtańszą wersję tronu, produkcji czeskiej. Zepsuła się 2 lata od zamontowania. Woda lała się cały czas, nie zważając na porę dnia i nocy. Panowie wyciągnęli plany (tak! do tej toalety mieliśmy plany montażu i przyłączy napisane oczywiście po czesku)i postanowili działać metodycznie. Dziecko, które miało do czynienia z planami urządzeń w samolotach, przy czeskiej toalecie wymiękło i odmówiło współpracy zostawiając ojca na pastwę języka czeskiego. Ojciec poległ.

Dziwię się zresztą, że Pana Pieprza nic nie tknęło przy zakupie, ponieważ wiele lat temu kupiliśmy łóżeczko dziecięce pochodzące z tego samego kraju. Pamiętam, że postanowiliśmy złożyć łóżeczko na próbę, żeby zobaczyć czy nie brakuje żadnej części. Był czerwcowy poranek 1990 roku, nasz przyjaciel zadzwonił z Okęcia, że własnie wylatuje do Kanady i da znać zaraz jak znajdzie się w domu u rodziny. Niestety, z powodu nieznajomości języka wypełnił jakąś prośbę o azyl i został zatrzymany do wyjaśnienia z grupą osób mówiących w nieeuropejskich językach, a rodzina musiała biegać i odkręcać całą kołomyję. Mimo wszystkich niefortunnych zdarzeń i przedłużenia podróży o kilka godzin i tak był szybszy niż Pan Pieprz i cholerne czeskie łóżeczko.

Powiem szczerze, że kiedy patrzyłam (leżąc sobie wygodnie z ciążą i książką na kanapie) na Jacka Nicholsona, który wyskoczył z kadru Lśnienia i biegał wolno po moim mieszkaniu z młotkiem w ręku i pieniącą się śliną na ustach, zaczęłam na poważnie rozważać czy dobrze zrobiłam wychodząc za mąż.

W każdym razie z czeską toaletą prawie 20 lat później też nie poszło mu lekko. Zostawiliśmy cholerstwo na pastwę losu. Co prawda wkładanie ręki do rezerwuaru pełnego wody nie należało do przyjemności, tym bardziej, że z toaletą należało oswajać także gości. Co ja mówię! oswajać?Właściwie to każdy miał przeprowadzane szkolenie z egzaminem końcowym.

Teraz w Panu Pieprzu odezwał się Adam Słodowy i postanowił kupić i zamontować nowy tron, nie sam oczywiście ale z dziedzicem, który na wakacje zjechał do domu. Pojechali wybierać taki bardziej luksusowy, ze specjalną deską i o kształtach kosmicznych.

- I co? Kupiliście? - zapytałam słodko wchodzących
- Taaaaak! - ryknęło stworzenie zwane dawniej mężem, a z ust posypały mu się iskry.

Potrzaskali górę wyciągając nowy stolec monarszy z bagażnika. Ale dali rade montażowi i zostali bohaterami we własnym domu. A Pan Pieprz przez 2 tygodnie samodzielnie pucował toaletę patrząc na nią z dumą, głaskał ją i nawet zaczął spędzać tam więcej czasu niż nakazuje przyzwoitość. Góra została sklejona, a małżonek obiecał, że skontaktuje się z firmą i dokupi to co potrzaskał. Czyli, że wypadnie pokochać tego przeszczepa (tak wygląda), bo jak go znam (męża rzecz jasna bo z ubikacją dopiero się poznałyśmy), to prędzej pomaluje nieszczęsny tronik w pepitkę niż podniesie telefon i zadzwoni gdziekolwiek.


Palącym problemem numer 2 jest malowanie ścian. Oczywiście są ludzie, którzy malują co 2-3 albo nawet 5 lat, z tym, że ci ludzie z pewnością nie mieszkają pod jednym dachem z dwoma bokserami. Nie mogę się skarżyć, bo hodowcy i tak dzielnie pracowali na zmniejszeniem uciążliwości ślinienia się naszych pupilów. Poprzednie nasze mieszkanie bywało zaplute po sam sufit, a wyjście na spacer bez paczki chusteczek, a z czasem reklamówki ze ścierkami było praktycznie niemożliwe. Trzeba było też trenować refleks, bo osoba przebywająca w pobliżu otrzepującego się
boksera narażona była na dostanie śliną po oczach, włosach, ubraniu. No, w każdym razie mieszkanie wymaga częstszego odświeżania niż u tych, którzy mniej kochają boksery.

Jak wygląda rozmowa z artystą o kolorach? Nie wygląda wcale. Kiedyś chciał mnie zabić, ponieważ powiedziałam, że jego ulubione spodnie są granatowe. Dostał takiej histerii, że nie mogłam go opanować, prawie sobie pędzlami wykuł oczy, a włosia o mało nie połknął ze złości. Spodnie były czarne i kropka. Dla mnie mogły być nawet una paloma blanca, bo i tak w nich nie chodziłam. Potem zdarzyła się kłótnia o błękitne skarpetki, które wg Pana Pieprza były śnieżnobiałe, no a później wprowadziliśmy się do własnego (już nie wynajmowanego) mieszkania i trzeba było pomalować ściany.

Liczyłam na inwencję artystyczną partnera, jakieś zabójczo ciekawe i zapierające dech w piersi kolory, może jakiś fresk wielobarwny, orgię kolorów itepe. Pan od Pędzla powiedział:
- Wszystko na biało.

I było biało. Na dodatek nie zgodził się na powieszenie na ścianach czegokolwiek, ani swojego, ani obcego. I tak żyliśmy sobie w szpitalnie białych wnętrzach, na dodatek bez firanek bo tez mu słabo konweniowały i zakłócały harmonię.

Po 17 latach bycia małżonką dostałam własny pokój
(hurraaa, mam swój pokój!!!). W momencie chlasnęłam go na błękit (anielski), i mam nawet błękitne rolety i zasłony. Cierpiał artysta okrutnie i wzdragał się przed wejściem do mojej sypialni, jak diabeł przed wodą święconą. Po następnych 3 latach przemyciłam kolor na kilku ścianach w domu i obwiesiłam mieszkanie obrazami. Fukał i stękał, cierpiał i było mu niedobrze ale w końcu skapitulował. Tyle tylko, że zaburzał mi kompozycję sprzedając dzieła ze ściany czasem zostawiając tylko puste ramy. Teraz doszliśmy do momentu, że na brudnej ścianie wisi parę pustych ram, w tym jedna półtorametrowej szerokości.

Rozpoczęliśmy debatę.
- Zieleń.
- Zieleń? No, przestań.
- Co ci wadzi zieleń?
- A co tu las jest?
- Zieleń! Świeży, ładny kolor.
- Beznadziejny pomysł. Zieleń? Pfi...
(tu się nadął i wydął)
- Ok, to jaki kolor się tobie podoba?
- Biały.
- Na mordę nietoperza! Tylko nie biały, nie biały! - zaczęłam tupać w podłogę
- To jaki?
- Zieleń.
- Zieleń? Bez sensu. Jak w lesie.
- Świeży, soczysty kolor....
- Zieleń do niczego nie pasuje. A jaka zieleń?
- A taka. (demonstracja)
- To nie jest fajna zieleń. Nie pasuje.
- To jaki?
- Biały.
- Biały- osrały!!! - zgrzytałam zębami.
- Nie denerwuj się. Może być inny. Jaki chcesz?
- Żółty.
- Żółty? Taki żółty? Bez sensu. Żółty nie pasuje.
- AAAAAaa....
- ?
- Każdy kolor tylko nie biały, nie biały!!!!!!
- Ale biały tu pasuje. No, dobrze. To jaki chcesz?
- Zielony? Żółty? Czerwony? - krzyczałam malując próbkami po ścianach jak Picasso w twórczym amoku.
- Nie...bez sensu kochanie. To nie pasuje. Sama widzisz. Najlepszy jest biały. Przecież chyba lepiej się na tym znam.



35 komentarzy:

  1. A Ty wiesz, że ja te Twoje opowieści uwielbiam? :D Jak nie wiesz, to już wiesz :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. No...właśnie...biały...to taki bezpieczny kolor...psy mogą obśliniać do woli...i pasuje do wszystkiego...do granatowych spodni-najbardziej;))
    Cudny post, pobuszuję u Ciebie w tę księżycową, ciemną noc:))Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Biały - obleśny - bezpłciowy.
    Jestem za kolorem.
    Mogę nap przyjechać, pomóc ci związać małżonka, szybko z tobą pomalować, a potem już nie będzie miał wyjścia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też najbardziej lubię biały :)) Nie znoszę firanek, dopuszczam obrazek, ale bez przesady.

    A Czesi są świetni w komediach :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Biały to neutralny kolor - pasuje do psychiatryków - na nikogo nie wpływa


    bez urazy Ewa.

    Z facetami o kolorach? Tylko o białym, przecież reszta to abstrakcja


    ech

    OdpowiedzUsuń
  6. białe kwiaty, bluzki na pierwszy września i suknie ślubne dla dziewic w dzień zaprzęgnięcia w kierat!
    ale nie ściany!!!!!
    a ściany muszą mieć kolor!

    natomiast ja należę do tego grona żon, których szanowni na nic nigdy nie mają czasu i na słowo remont dostają wysypki prawie śmiertelnej... że o nowym lokatorze w kieszesssszzzeniiii mężowskiej nie wspomnę ;)

    powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bosz, jakbym słyszała mojego chłopa z tym białym. ma być biały i żadnych firanek. Może to jakiś daleki krewny? Zaś co do czeskiego klopa... ostatnio miałam okazję obserwować jak Luby z własnym moim prywatnym rodzonym bratem, upychają pompę (czeską) do samochodu. Bóg mi świadkiem, że brakowało jeszcze tylko melodyjki z "sąsiadów" i byłby hit na youtube... Czesi już tak mają! Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale Ty chociaz mozesz sie powsciekac, zazgrzytac zebabmi a mojego chlopa jak zapytalam na jakie kolory malujemy to odpowiedzial "na jakie chcesz". No to mam w sypialni goscinnej wyszedl jakis sraczko-tabaczk-kanarkowy, w naszej zielen, ktorej odcien mnie samej sie nie podoba, a w sralonie tak jasna lawende, ze jej nie widac. I co teraz? Ano to wszystko moja wina:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Czeski jest uroczy:) Ja sie wychowywałam na veczerniczkach w czechosłowackiej tv, a mój tata po dzis dzień ogląda i bezbłędnie odpowiada na pytania w czeskich teleturniejach.
    Co prawda żaden Czech mnie do tej pory nie zrozumiał, ale może łóżeczku dałabym radę;)

    Pan Pieprz jest widzę na bieżąco, bo biel jest obecnie na topie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. No przecież On się na tym zna...
    Uwielbiam Twoją pisaninę;-))) Nawet na Marlenkę jestem skłonna zaczekać, skoro w zamian zamieszczasz takie boskie historyjki, które wprawiają mnie w szampański humor u zarania długiego, ciężkiego tygodnia ;-)
    Ściskam czule!
    ps
    chcesz przepis na ogóreczki curry?

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście,że biały jest najlepszy;))) Co do białych skuterów (czytaj: miska klozetowa - jaka paskudna nazwa) to żebyś kupiła nie wiem co , to po kilku latach za nic nie dokupisz deski do tego urządzenia, znaczy siodełka, bo już nie będą produkować. Przerabiałam. Za podobne i prawie pasujące siodełko dałam 300(!!!)zgrzytając zębami, bo oryginał wziął się stłukł po kontakcie z woda kolońską w koszmarnie ciężkiej butelce.
    Jak ja nie lubię remontów, brrr. Dobrze,że Mrautak nie jest bokserem:)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja naiwnie myślałam,że tylko mój ma inną koncepcję ścian od mojej :))

    Pięknie opisane, dzięki za ucztę intelektualno-humorystyczną.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciasne, ale własne... czy jakoś tak - w każdym bądź razie - wspaniale doczekać sie swojego pokoju po tylu latkach małżeństwa (nie mam pojęcia jak to dokładnie jest, ale sobie wyobrażam!)
    Biały... trochę laboratorium, trochę dentysta...
    Zieleń kocham nad czekoladę. Zieleń to królowa barw! :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale wiesz, moi mają ze mną ciężko, bo mnie się teraz rzuciło na złoty i mam już w moim nowym biurze wszystkie dodatki na złoto! :))
    A co tam, przynajmniej na złotą farbę mnie stać!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja się ostatnio umęczyłam w Czechach odwiedzając toaletę publiczną bardzo nowoczesną . Pani mnie poinformowała , że jest bezpłatna , ale na drodze mi staneła bramka blokująca wejście . Wracam zatem do pani z pytaniem ile ma wrzucić , a pani dalej , że bezpłatna . Tłumaczę , że nie mogę wejść , a pani na to , że wszyscy mogą więc dlaczego niby ja mam nie móc ? Wróciłam i zdałam się na obserwację . No i wszystko stało się jasne . Czeszki przechodziły pod bramką ... Sama nie wiem co mnie zgubiło - brak logiki , czy chęć bycia uczciwą :):):):) Ściany lubię w ciemnych kolorach zdecydowanie , a za to uwielbiam Ciebie czytać :):):):)

    OdpowiedzUsuń
  16. biały, niewinny, anielski..biały jak gabinet dentysty-sadysty..biały jak śnieg, zimny i mokry, biały jak pleśń..zdecydowanie nie! prawdziwie w przyrodzie biały nie występuje!;-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ubawiłam się po pachy ... ;) Świetnie pieszesz - humor z życia codziennego - czyta się rewelacyjnie. Odgrażam się, że jeszcze tu wrócę : D

    OdpowiedzUsuń
  18. Skrzyżowanie Adama Słodowego z jackiem Nicholsonem robi wrażenie. Z takim o kolorach nie dyskutuj! ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. jestem 18 lat po ślubie ale własnego pokoju się nie dorobiłem :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz.....no bialy wcale taki najgorszy nie jest...Ladnie sie myje, nawet trze zmywakiem ....mialam kiedys. Mieszkanie wydawalo sie wieksze... Teraz mamy ??? jak go nazwac bialy zlamany fioletowrzosem, ....maz wybieral....Coz mi radzic...Mi sie marzyl jasniutki kolor, taki jak jest w pomieszczeniach gdy slonce swieci. Nie zolty ! Bialo-zolty...

    OdpowiedzUsuń
  21. Kapitalne! Już sam tytuł wystarczałby na wpis, a tu historyjka domowa. Urocze :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wysłałam przepis na maila,
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
  23. I dziękuję bardzo Monice za zwrócenie mi uwagi - świeży, a nie świerzy!!!Ja widzę błędy jedynie u innych, u siebie nigdy. Z drugiej strony - jacy kulturalni czytelnicy mnie odwiedzają:)) nikt nie napisał - ej, wieprzu aleś bombę zasunął. :))) No...ale bomba!

    OdpowiedzUsuń
  24. WC i CV..he he..czasem zaglądasz a w środku to samo;)

    Zrobię jak napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie mam wlasnego pokoju! Niestety! A tak bym chciala! Nawet o wlasny kat, taki, w ktorym nikt nie bedzie szperal, ruszal i wyciagla tez trudno! Jak sie ma trojke dzieci .... ale co do kolorów. Normalnie ci wspolczuje! Biale sciany -o rany, dla mnie nie ma nic bardziej paskudniejszego niz dom pomalowany na bialo! Oj, mam nadzieje, ze cie nie obrazam. Mialam biale sciany, wiele lat temu, bo wprowadzalismy sie szybko i nie bylo czasu myslec wiec pomalowalismy na bialo. Czulam sie jak w szpitalu. Bialy to cudowny kolor -na letnia sukienke! U mnie jest kolorowa i choc co do kolorów mielismy czasem odmienne zdanie, to i tak stanelo na moim, bo skoro to ja jestem kobieta, dmuchajaca w domowe ognisko co by nie zgaslo, wiec przy tym ognisku musze sie czuc wybornie. A dla mnie wybornie- to kolorowo. Salon w tonach roznych pomaranczy, brazow i kremow, kuchnia drewniano- zielona, pokoj dziecka nr 1- zoltawy, pokoj dzieci nr 2 i 3 blekitno zielony (soczysta zielen) i biel(meble), moja sypialnia (sorry- nasza sypialnia) jasne drewno i czerwien! Jest cudnie kolorowo! Swiat jest pelen kolorow! A kolory ozywiaja dusze, pomieszczenia i nadaja zyciu niepowtarzalnego blasku! Zmieniaja je na lepsze! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  26. :)))))) hahahahha, uśmiałam się przednio, ale, ale z tym białym to faktycznie kłopot jest. To znaczy właściwie go nie ma, tylko nam się wydaje, że jest. Słyszałam milion milionów razy, że białe ściany to jak w laboratorium, jak u dentysty, względnie chirurgia. Tylko, że jak na białej ścianie są: książki lub książki w dużych ilościach, zdjęcia, obrazy, półki, półeczki, skrytki, skryteczki, puzderka na nasze bibelotki, nasze korale wiszą na ścianach, lusterka i wszystko to co kochamy to.......no proszę państwa, to już jest zupełnie inna biel i ja jej się nie boję, a nawet polecam:). dobra jest, tak się wymądrzam, bo to robię na co dzień - urządzam:))))....głównie innym oczywiście:D Pzdr.
    P.S. fajny blog;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Trafiłam tu po raz pierwszy. Umarłam ze śmiechu. Zmartwychwstałam. Idę do 2009 roku umierać dalej. :)))

    OdpowiedzUsuń
  28. witam, podczytuje pani blog od jakiegos czasu, swietnie pani pisze, tak lekko i zadziornie, super, co do bialego koloru to mysle ze najlepiej wyglada latem w ogrodzie i ubraniach, sciany niestety w tej wersji nie trawie, juz tzw. kosc sloniowa jest o niebo piekniejsza, a jak maz ma potrzebe bieli to trzeba go wyslac do szwajcarii ,opatrzy sie z biela sniegu i zateskni za paleta barw, serdecznie pozdrawiam i powodzenia zycze w wprowadzaniu kolorow w domu. anna z wlkp

    OdpowiedzUsuń
  29. Dziękuję za wszystkie miłe słowa:))) i cudownie, że udało mi się kogoś rozbawić!

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie cierpię białego!
    Ale mam teraz dobrze - sama se decyduje, jak chcę mieć i gdzie na ścianach! W starym mieszkaniu poziom syfu wzrasta w oczach, nie wiem, czy oni srają za przeproszeniem po tych ścinach (kibel zatkany, ma się rozumieć, fi jest już tak małe, że tylko owsik się przeciśnie), ale już mię to wali (gdy będę chciała rewindykować, to się potem pomaluje). A Tatuś Jedyny wyprowadził się do NARZECZONEJ, niech mu niebo otwarte będzie i jestem teraz KRÓLOWĄ ŻYCIA!
    W kuchni mam na POMARAŃCZOWO!
    A w pokoju dwie ściany na kremowo, a dwie na żywozielono! Ha!!!
    Nie namawiam Cie Pieprzu, abyś poszedł moją drogą, ale może postrasz troszkie pana Pieprzowego?
    A, i dzięki kochana za te miłe słowa o moim pisaniu, ale ja nie potrafię pisać o sobie w necie, nawet na moim supertajnym blogu, gdziem miała zapisywać sceny z podwójnego życia Marzyni praktycznie nic (niestety!) nie jest zapisane. Więc jeśli znajdzie się aparato to jadziem z koksem, a jak nie, to trza zaczekać, aż wyprztykana remontem Marzynia kupi se nowy.
    Całuję Cię, czy już czujesz, że nadal cię ubóstwiam werbalnie?
    Marzynia semper fidelis.

    OdpowiedzUsuń
  31. Hihihi, ale cudnie.
    Jak to dobrze, że ja w domu jestem dyktatorem i chlustam najbardziej dziwacznymi pomysłami, dręcząc biednego pana Doro ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  32. Uśmiałam się,świetnie piszesz! :)))
    Ostatnio z mamą zastanawiałyśmy się (na odległość via skype) na jaki kolor przemalować ściany w jej mieszkanku w Polsce,na co mój tata wtrącił szybko: na biały oczywiście!
    Widocznie faceci tak mają :)

    OdpowiedzUsuń
  33. a dlaczego Książę?

    OdpowiedzUsuń
  34. Biały kolor ? Brrrrrrrr szpitale i całuny widzę od razu ;)))) Wolę ciepłą czerwień , taką malinę . Nie mylić z meliną ;)))) Miałam raz przed sobą instrukcję w języku chińskim , choć napisaną po polsku . Nic nie rozumiałam ;)))

    OdpowiedzUsuń