Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

piątek, 22 października 2010

Patrzę na ciebie Krysiu, Zbysiu i Marysiu....




Nauczyciele mnie nie znosili (nie dlatego, że byłam opryskliwa, niegrzeczna czy też wyjątkowo mądra/głupia). Zaczęło się we wczesnym stadium podstawówkowym i zaważyło na mojej miłości do matematyki. Nauczycielka znęcała się nade mną przy tablicy kropiąc mi dwóję za dwóją, dodatkowo wyrywając mnie co rusz do odpowiedzi z ławki. Matematyka stała się dla mnie areną gladiatora – walczyłam zaciekle i poległam. Czułam, że właśnie dzieje się jakaś wielka niesprawiedliwość dziejowa ale nie potrafiłam jej w żaden sposób zapobiec. Od tego czasu ja i matematyka z kochanków stałyśmy się zaciętymi wrogami, aby w końcu przejść do chłodnych relacji i prób wzajemnego nie zauważania się i nie wchodzenia sobie w drogę. I tak trwamy do dziś.

Zmiana szkoły zaowocowała próbą skłócenia mnie z językiem ojczystym.
„ Dziecko! Co się stało? Masz jakieś kłopoty?”- spytał tatuś po powrocie z wywiadówki.
„Nie….” – odpowiedziałam niepewnie bo jak wiadomo - ze szkołą nic nie wiadomo.
„ Możesz nie zdać do następnej klasy” – rzucił tatuś, wyraźnie zaszokowany sytuacją.
„Jaaaa?” – rozszerzyłam oczy do granic możliwości.
„No…ty! Jak mogłaś nie powiedziec, że masz 12 dwójek z polskiego. Co się stało?”
Sęk w tym, że sama chciałabym wiedzieć bo był dopiero początek października i okres gorączkowego zbierania plonów był jeszcze przed nami. Oczywiście rodzice nie uwierzyli w moje zapewnienia, że jestem niewinna jak łzy dziecka ale za to klasa odkryła cos ważnego.

„Ona cię nie znosi” – powiedziała Agnieszka. „ To widać. Coś ty jej zrobiła? Powiedziałaś jej coś? „ . Biłam się w pierś chudą i płaską jak deska i przyrzekałam, że nie zaszło nic na boku i nasze kontakty ograniczają się jedynie do lekcji. Z opresji jakoś się wykaraskałam na słabowitą trójkę, a nauczycielka rozchorowała się na tyle poważnie, że otrzymaliśmy absolwenta polonistyki w bonusie. Problemy się skończyły jak siekierą ciachnął.

W liceum przydarzyła mi się historia podobna do tej ze Słoneczników Snopkiewiczowej, różnice były dwie – nie chodziło o angielski a o fizykę, i moja nauczycielka z pewnością nie straciła syna w czasie wojny. Klasa była zszokowana, a ja przez 2 lata podchodziłam do egzaminu komisyjnego z przedmiotu, którego szczerze nie cierpiałam, a który kiedyś wydawał mi się pasjonujący. W ostatnim roku nauczania pani od fizyki mocno zaniemogła i dostaliśmy młodego i dziarskiego fizyka, a moja ostania ocena z przedmiotu to 4!

W tym samym czasie poznałam Pana Pieprza, którego towarzystwo bało się mnie jak diabeł wody święconej. Podobną niechęć żywiła do mnie siostra mojej przyjaciółki, czułam się nieco trędowata i wyrzucona po za nawias. Później kiedy zostałyśmy już przyjaciółkami od serca wyjawiła mi wielki sekret.
- Bałam się ciebie bo patrzysz.
- Patrzę?
- No…nie patrzysz normalnie jak człowiek, ale przewiercasz człowieka na wylot i zadajesz mu tortury. W 10 sekund wiadomo co o nim myślisz, widać to jak na dłoni. Wiesz…jak Bazyliszek .

Postanowiłam popracowac nad sobą, a raczej nad tym jak patrzę. I myślałam, że zły czar minął. A tu…

- Zauważyłaś, że za każdym razem kiedy Grzesiek tu przychodzi przynosi jakies podarunki dla ciebie? – zagaił małżonek.
- To miłe, prawda? – uśmiechnęłam się uroczo, typowo czarno-wieprzowo.
- Nie. Ten człowiek jest u kresu wytrzymałości. Przestań się na niego tak patrzec, bo widac jak bardzo go nie lubisz. Ta biedna chłopina przynosi ci dary błagalne, ma nadzieję, że wreszcie wyjmiesz mu z mózgu te wiertła, które w niego wkręcasz.
Dziecko potwierdziło obserwację męża.
- Fakt. Mader patrzysz na niego jak na zbiega z Białołęki.

Puściłabym te oszczerstwa mimo uszu, gdyby nie małe zdarzenie.
Męczymy róznice pomiędzy czasownikami – remind i remember – kończa mi się pomysły i rzucam ostatnie pytanie:
„Czy ktos w tej klasie przypomina ci jakiegos aktora albo inna znana osobę?”
Człowiek z brodą zaczyna się pocić. Rzucam mu linkę i pomału ciągnę odpowiedz.
- Tak…ktos w tej klasie przypomina mi kogos sławnego. Mój nauczyciel przypomina mi znaną aktorkę.
- O! – podnoszę w górę nieskubane brwi.
- Wie pani, ja to już powiem po polsku. Pani mi przypomina taką aktorkę, która grała w filmie Misery, tą która połamała głównemu bohaterowi stopy. Nie z wyglądu ale …patrzy pani na mnie tak samo jak ona na niego, kiedy stała obok łóżka i waliła go siekierą po tych chorych nogach.

23 komentarze:

  1. Uuu wiem co czujesz, chociaż u mnie to delikatnie inaczej. Ludzie nie znosili mnie od wczesnego dzieciństwa, wszyscy bez wyjątku, "koledzy", nauczyciele, przypadkowi jacyś spotykacze, pani z podstawówki nawet prosiła rodziców, żeby mnie przenieśli do innej szkoły, bo jej integralność klasy psuję. No to się wyalienowałam totalnie. I dopiero jak stuknęło mi ćwierćwiecze, dowiedziałam się dlaczego. Ponoć patrzę na człowieka i moje spojrzenie mówi tak - cytuję za osobą, która mnie oświeciła. "Jesteś albo głupi, albo wredny, albo jedno i drugie i dlatego nie chcę cię poznać, ani tym bardziej zrozumieć..." No to zaczęłam pracować nad tym moim wiedźmim spojrzeniem. I wiesz co się stało? Nic! Nadal ponoć zabijam wzrokiem. Ostatnio koleżanka w pracy do mnie: "jej, ale jak ty na mnie spojrzysz, to mam ochotę wleźć pod biurko albo skoczyć oknem" - jak widać fatalny charakter bije ze mnie przez oczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sądząc po ilości ofiar wśród ciała pedagogicznego, które nagle i cudownie zaniemagały, rzucasz Pieprzu tzw żabim okiem :D
    Na pewno chowasz zapasowe oka do rzucania w torebce i dlatego Pan Pieprz brzydzi się zaglądać do środka :))
    Uważam, że powinnaś wykorzystywać wiertlane spojrzenie dla zdobycia jak największej ilości darów błagalnych. Pamiętaj, że emerytury będą mizerne :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twoje historie! ale....Nie patrz na mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spójrz (hłe, hłe...) na to z innej strony: przynajmniej wiesz, "o co kaman". ;) I możesz z tego zrobić użytek! Magenta dobrze pisze. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecieram oczy ze zdziwienia. tatuś nie wojażował gdzieś po wschodnich rubieżach? Bo dziwnie znajomo brzmi historia twojej szkolnej kariery...;)

    OdpowiedzUsuń
  6. super. fajnie sie czyta. lepszy taki wzrok .... że tak powiem, pieprzowy, niż mdłe cielece spojrzenie, prawda? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Łorety!!!! Toż to normalnie ja w tym opisie! ;))) Mnie też się boją, że świdruje. Albo, że jak minę zrobię to aż w pięty idzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym kiedyś przeżyć Twój wzrok w realu.(podkreślam to zdanie!) Bardzo mnie intryguje to "wiercenie".
    Widzę jednak, że często zdarza się tak, że fizjonomia nie jest zwierciadłem naszej duszy.
    Ja natomiast często słyszałam od innych, że patrzę się na wszystkich z wyższością godną Królowej Angielskiej.
    Przecież to nie prawda. Co mam zrobić, jak usta mam jak Sylwester Stallone?

    OdpowiedzUsuń
  9. Eeeeeeee, aż tak? Pamiętam tę scenę bardzo dobrze (nie miałam zamiaru jej tu u Ciebie odtwarzać, bo jest straszna, brrrrrr), ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że Twoje spojrzenie może być aż tak dojmujące, skoro dusza w Tobie dobrotliwa :) A oczy - wiadomo - zwierciadłem duszy wszak są!

    OdpowiedzUsuń
  10. zazwyczaj to ludzie unikają wzroku innych, gdy rozmawiają patrzą się za rozmówcę albo na czubki swoich butów, często słychać 'spójrz mi w oczy', 'nie unikaj mojego wzroku', 'nie patrzysz na mnie, to masz coś do ukrycia' etc. A Twój przypadek jest zaprzeczeniem powyższych. Trudno ludziom dogodzić. Pocieszam się, że np. u mojej córki w klasie stawianie uczniowi ocen ot tak nie mogłoby mieć miejsca, bo dzieci i ich rodzice natychmiast ostro zareagowaliby. Takie to czasy, że dziś bezgranicznie własnym dzieciom się wierzy, czy trzeba, czy nie, przynajmniej ja z tym spotykam się. Nauczyciel z ustawy jest zazwyczaj ten gorszy. Oczywiście z całym szacunkiem do wszystkich rodziców naszych i nas:)
    Współczuję, ciężkie życie miałaś, ale dziwisz się? świdrowania nikt nie lubi;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja myślę, że ludzie źle odczytują mój wzrok. Kiedy jestem czymś mocno zainteresowana to po prostu się przyglądam, i tyle. A jak ktoś ma coś na sumieniu, to już nie moja wina:)
    Moja teściowa twierdzi, że patrzę na nią kpiarsko i nieco z wyższością.
    Z drugiej strony - większość ludzi twierdzi, że nastrajam ich optymistycznie. No, to jak jest naprawdę?
    A może sami się w tych oczach przeglądają, jak w lustrze i to co zobaczą ich przeraża? Buuuu.....

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałabym ten wzrok zobaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. UUUUaaaahahahahahahahahaha.......Az mi lzy leca ha hahahahaha. Kochana kobieto nie starczylo Ci opisu, musialas i film dolaczyc hahahahahah. Nigy sie nie spodziewalam ,ze moge obejrzec ta scene ryczac ze smiechu.
    Teraz sie wyjasnia oczywiscie dlaczego nie zamiescilas zdjecia na swojej stronie, no nie szkodzi! he,he - piszesz cudownie i uwielbiam Cie czytac. Dziekuje Ci za prezent !!!!Jaki??? Za ten smiech, bo o niego wcale nie tak latwo!!! Buziaki- Ag

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja mam tak jak Mota, ponoć jestem wyniosła i niedostępna, tudziez zapewne zarozumiała, a ja nawet fajny świr jestem :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też należałam do świdrów, ale w liceum. Dla mnie to była reakcja obronna, ciekawe czy matmę zdawałam komisyjnie tez z tego powodu. Gdyby nie pozytywnie świdrujacy wzrok dyrektora szkoły, który zasiadł w komisji i przejrzał moje zakompleksienie ostatecznie wyrokując -"przeciez ona TO potrafi", pewnie "scisła' suka by mnie uwaliła.
    Nie cierpię nauczycieli krótkowzrocznych, którzy mój wzrok mieli za cyt. buńczuczny (daremne słowo, brzmi jak bułka z zakalcem)a moje milczenie brali za zmowę przeciw pedagogicznemu ciału.

    OdpowiedzUsuń
  16. Prawdziwe przenikliwe spojrzenie.
    :)
    Normalnie jak bazyliszek.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  17. Jesteś czarownicą? To cudownie:) Witam w klubie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurcze Pieprzu, czyżbyśmy mieli ten sam model oka :)? Ja staram się swoje oblekać w ździebko radosny wyraz bo faktycznie potem tylko kłopoty :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ha! Pieprzu! Toś ty zazionął tymi ślipiami połowę szkoły!
    Ja już około piątej klasy skapczyłam się, jak trzeba patrzeć na nauczycieli, potem trenowałam na chłopakach, a teraz na uczniach. Zasadniczo i pobieżnie nie mam żadnych kłopotów.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mój TŻ twierdzi, że na chłopów patrzyłam zachęcająco, a ja uważam, że z lękiem w skromnym oku. Z drugiej strony - ciekawe jak ludziska różnie nas odbierają:) Jedni twierdzą, że jestem przytulanką a drudzy, że szaleńcem z siekierą. Hmm...Doctor Jekyll and Mr Hyde?

    OdpowiedzUsuń
  21. O ła... ta siekiera i nogi rozwaliły mnie całkiem... Bardzo mi się podoba jak piszesz, z miłą chęcią zostanę stałą czytelniczką.
    Zazdroszczę spojrzenia, ja ponoć za każdym razem, gdy spotykam nowych ludzi zachowuję się jak zaszczuty zwierzak, choć mi się wydaje, że nie robię nic specjalnego. W każdym razie... ludzie mnie co najmniej ignorują.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kłaniam się nisko na powitanie - a przy okazji zajrzałam do Ciebie. Piękne rzeczy robisz, oj piękne!

    OdpowiedzUsuń