Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

wtorek, 31 marca 2015

Praca to ucieczka dla ludzi, którzy nie mają niczego lepszego do roboty czyli leniwe myśli próżniaka;-) znowu o mężczyznach...



Tak naprawdę to najbardziej lubię leżeć i nie robić nic. Ewentualnie poczytać, podyskutować elokwentnie ale bez zbędnego naprężania się. Po co? Świat i tak pójdzie swoją drogą. Tyle, że nawet do niespiesznej dyskusji, potrzeba nam odpowiedniego dyskutanta, a o takiego coraz trudniej.

Poznałam człowieka, który jest eko-wego. Super, nie mam nic przeciwko temu, żeby ratować planetę (szczególnie jeśli nie zniszczy to mojego makijażu i nie połamie moich paznokci z francuskim manikiurem ), jestem w stanie segregować śmieci(znajomych, żeby zobaczyć co jedli, a czym mnie nie poczęstowali), gasić niepotrzebne żarówki (szczególnie w cudzym domu), dbać żeby kran nie kapał, chodzić do sklepu z wielorazową siatą(szczególnie, że to nie ja jestem babą-zakupową ale mój mężczyzna)i odmawiać sobie mięsa bez zbędnych wyrzeczeń. Taka jestem. Fajna,co nie?

Są jednak rzeczy na tej planecie,które wprawiają mnie w zdziwienie i jakoś trudno mi znaleźć do nich dystans. Mój nowy kolega eko - wego nie stosuje dezodorantu, żadnego, ponieważ uważa , że powinniśmy pachnieć naturalnie...Tak. Prawie bym się zgodziła( bo ja się zgadzam z natury, taka durna jestem), gdyby nie to, że zostałam owiana z lewa, prawa i en face. Nie wiem czy podoba mi się życie aż tak blisko przyrody. Kolega eko-wego nie je mięsa, zjadł jednak resztki kurczaka w zielonym  sosie curry z mojego talerza. Właściwie powyciągał je spomiędzy pomiętoszonych serwetek i spałaszował w biegu , mówiąc -Ne znoszę marnowania jedzenia! Tak mnie to spłoszyło, że na następny lunch wolałabym się wybrać z kimś mniej świadomym ekologicznie i pachnącym czymś przyjemniejszym niż naftaliną i zleżałymi skarpetami.

Kolega numer dwa boi się żony. Boi się jej tak bardzo, że mimo iż są po rozwodzie i razem nie mieszkają, ona nadal ma klucze do jego mieszkania i wpada tam bez uprzedzenia, robiąc mu awantury, że ma chlew w kuchni i zakurzone pianino. Biedny chłopak. Jego życie uczuciowe też uległo degradacji, bo jak tu sprowadzić nową flamę do mieszkanka, skoro żonisko może wskoczyć w każdej chwili, podwinąć kołdrę i zrobić mu awanturę w obecności kochanki, że majtek czy prześcieradła nie zmienił. Strasznie frustrujące. Prawda? Można się nabawić nerwicy natręctw nasłuchując zbliżających się kroków na schodach i chrobotu klucza w zamku. Z nim też nie pójdę na lunch, bo gdziekolwiek się znajduje jego głowa kręci się jak wiatrak na odpuście. Lewo - prawo, prawo - lewo...boi się biedaczek, że eksia i tu go dopadnie, bijąc po łapach za nieumiejętne używanie noża i widelca.

Z trzecim kolegą też nigdzie się nie wybiorę, bo trzeba go bawić. Usiądzie, zawiśnie wzrokiem na moich ustach albo oczach i wisi...uśmiecham się, tokuję, kręcę piruety z ostatnich wydarzeń, wspinam się na wyżyny dowcipu, sadzę głupoty jak jaja na patelni...i nic. Wisi jak wisiał, nie mówi nic..

Koledzy, co z wami? Chciałoby się krzyknąć "GDZIE TE CHŁOPY"?

*Na szczęście są i tacy,którzy zaprzeczają tezie, że ród męski psieje. I z nimi chodzę na lunch z przyjemnością. Fajnie chłopaki, że jesteście. Panie Pieprz - tak trzymać!

Dziś oszczędzę Wam dzióbków i ząbków jak perełki,
Wieprzu

19 komentarzy:

  1. Ogólnie trudno o kawałek ciekawego faceta. Fakt. Szczególnie wśród młodszych. Mój,żeby nie taki zużyty, to jeszcze mógłby być całkiem, całkiem;))) A tych wega pachnących to chyba więcej jakoś, albo mydło drogie, czy jak. Dobrze,że się znowu ochłodziło, bo wiesz ja autobusami jeżdżę niestety, uch..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Tez mi sie od razu z autobusami skojarzylo, bo tez codziennie jezdze. Jakie to spoleczenstwo ekologicznie uswiadomione, no no! Kto by pomyslal!

      Usuń
    2. Kaprysiu...a na lunch by nie poszedl?Może być zużyty!! Ważne żeby był ciekawy, ale nie w dziwaczny sposob bo już mi się przepełnia kielich cierpliwości.

      Usuń
    3. diable ---ja myślę, że ono jest zapóźnione...to angielskie społeczeństwo. Ciekawe, że te angielskie chłopia szybko się uczą, że trzeba przede mną otwierać drzwi...to taki szok dla nich...:-)

      Usuń
  2. Kaprysia ma rację, ci młodsi to nie to co dawne, dobre roczniki, nie to :)

    Gdzie Ty takie dziwadła wynajdujesz? Żeby resztki kurczaka po kimś dojadać? Rozumiem wąchanie majtek ;) ale dojadanie? Bleee.
    Nigdy nie miałem byłej żony. Może lepiej się nie rozwodzić? Wtedy strach przed żoną na lunchu z inną kobietą będzie przynajmniej uzasadniony?
    O tym trzecim to nie chce mi się gadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ove - oni się samoi znajdują, na obcej ziemi jednak...chociaż niektórzy mówią, że to bez znaczenia bo każdy facet taki sam:-)
      Wąchanie majtek mnie rozwalilo,...
      Ja też nigdy nie miałam byłej żony, ale z pewnością odebrałabym jej klucze, gdyby mi się taka w życiu trafiła. Ewentualnie wymieniłabym zamki, i wyjechała na Bermudy.

      Usuń
  3. A tak sobie ostatnio myślałam, że w sumie mój mąż to całkiem niezła partia jest. I zaradny życiowo, i gospodarny, ale nie skąpy, i w rozmowie błyśnie. No naprawdę całkiem do rzeczy. Gdyby tylko nie miał żony i (już prawie) trzech dzieciaków na garnuszku, to panny szłyby za nim sznurem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moe - to go pilnuj, bo przyjadą autobusem i go odbiją. Kajdany,kaftany, dużo obowiązków powinno go czynić wystarczająco zmęczonym, żeby nie myślał o przygodach:-)

      Usuń
  4. Pieprzu, żeby Ci się tylko nie wytworzyło połączenie w mózgu: lunch=katastrofa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kalina - chcialabym. Przestałabym żreć:-0

      Usuń
    2. To się nie nazywa lunch, tylko przekąska. A przekąski, jak wiadomo, nie zawierają kalorii ;-)

      Usuń
  5. Kurdi, inne kobity to mają dobrze... Chodzą se na LANCZE z obcymi i swoimi facetami (że tam któryś podśmierduje, a niech tam!), oni wiszą im na wargach i czyszczą ich talerze, targają siaty z zakupami i gaszą im zbędne żarówki.
    A ja furt w tych garach! (dzisiaj fasolowa robotnikom, muszę, bo mi stryku i teściu pierdutną łopatami i co pocznę?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurdi, Marzynia - ja bym tam wolała fasolówkę na Twoim nowym podwórku, niż to zielone curry na zagramanicznych wojażach. Życie ciężkie jest, panie dziejku.

      Usuń
  6. matko Czarna co to za przypadki kosmiczne?? rozwalił mnie ten od byłej żony ..
    i faktycznie Ty NIE używaj lanczu w towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. t. - ale ja lubię pojeść za darmo!!! No, jak widać mam pecha, ale się nie poddaję!!!

      Usuń
  7. Powiem Ci, że jeśli chodzi o tak modny eko nurt to ja z dystansem... Wielkim dystansem. A jesli do tego zapachy natury bylyby mi zapodane to ja jednak wolę chemicznie przetworzone Chanel, nawet no5 ;)
    I tak w ogole to co Ty za kolegów masz??!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani M - tak, dystans jest tu podstawą...tak ze dwa metry wystarczy, oczywiście jeżeli wiatr nie wieje w naszą stronę.
      To są zagranicznie koledzy, nie krajowy wyrób.

      Usuń
  8. Hm...To zagranicznie też się trafiają niewypały? Jak tak słucham czasem tych wszystkich porannych,wieczornych,południowych czy jakich tam jeszcze programów(w zależności na którą godz.aktualnie mam do pracy ),to wydawało mi się,że tylko nasze krajowe chłopiska takie niewydarzone i nie nadążają za całym światem w wyglądzie,zapachu,umiejętnej rozmowie :D Cała światowa reszta,to taka wspaniała podobno.A tu niespodziewanka. .Na obcej ziemi takie rzeczy się dzieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewypały Marzeno funkcjonują wszędzie, nawet się nie spodziewasz:-)

      Usuń