Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

środa, 28 kwietnia 2010

Siała baba mak...



Siała baba mak, nie wiedziała jak.
Wszystkich swoich studentów darzę nieokiełznana miłością. Nie jest ważne - stary czy młody, brzydki czy ładny, mądry czy mniej mądry. Spalam się w tym strasznie ale inaczej nie potrafię. Mam wrażenie, że na każdym spotkaniu dokonuję sekcji na swoim ciele i przewracam go na drugą stronę, z tego powodu po 3 godzinach zajęć bywam kompletnie nieprzytomna i urobiona jak górnik po szychcie. Nagrodą są słowa - Co? Już? Koniec???.
Nie wiedziałam, że to działa w obie strony. Zasiałam i zebrałam. Kiedy już tak całkiem zapadłam się w głąb najczarniejszej czerni otrzymałam: własnoręcznie pieczony chleb /wykonany przez najstarsza kursantkę/, piękne zdjęcie wykonane SPECJALNIE DLA MNIE, kilka ciepłych listów,prawdziwe ruskie pierogi ręcznej roboty i małe złote serdeuszko, a nawet LAURKĘ! - no? i jak tu nie kochać ludzi?
Tym samym postanowiłam wrócić do życia i ustawić się pionowo. Wszystkich serdecznie pozdrawiam i kończę z marudzeniem.

Baba co sieje, jest olejem na płótnie:)

36 komentarzy:

  1. Musisz być świetnym nauczycielem, skoro uczniowie nie wiedza kiedy kończą się zajęcia.
    To miłe, zostać docenionym.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim marzeniem było -mieć takiego wykładowcę. Iskierki boże się nie gasi.
    Zawsze podziwiałam ludzi, którzy ze swadą i wielką lekkością potrafią wyrazić "wszystko co pomyśli głowa".
    Chociaż sobie poczytam- tyle mojego- jesteś solą studenckiego życia.

    P.S. Poprawiałam błąd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli co - prawie jak w filmie? :)
    Pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czarny Pieprzu, kiedy pracowałam w Liceum dla Dorosłych, miałam podobne odczucia (z młodzieżą licealną bywa różnie, to etap zmanierowania, więc nie do wszystkich można dotrzeć, nawet stając na rzęsach). Ale co dojrzalsi odbiorcy potrafią docenić to twórcze zasiewanie ziaren w ich umysłach. Aczkolwiek takie emocjonalne angażowanie się w swoją pracę graniczy wręcz z wypaleniem. Uważam, że jest to jedno z najbardziej odpowiedzialnych zajęć. Wielki szacunek dla twojej pracy z pasją. :) Piękna ilustracja. Czyjego jest autorstwa?

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeeee no ... Marudzenie jest fajne, a zrzędzenie jeszcze bardziej :D
    Niemarudzący na Madagaskar!!! :D

    Tak, to bardzo przyjemne, kiedy ludzie doceniają, że wypruwasz dla nich flaki.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, wyszło jak pean na moją własną cześć! Spieszę donieść, że: gadam za dużo, robię nagminnie małpie miny, gibię się jak gibon, jestem roztargniona, trzymam ręce w kłakach /własnych/, zajmuję najmniej dwa stoły, i takie tam różne. Aaa..i jak sobie ubzduram, że ktoś ma na imię Marysia, to umarł w butach. Chociaż, ostatnio wpadłam na pomysł i udaje mi się wychodzić z twarza..zaczynam
    "A teraz pani Marysia.../widzę mrugnięcie powieką/, która wcale nie jest panią Marysia...tylkoooo paaanią /tu szepty z wszystkich stron/ Ewą....".

    OdpowiedzUsuń
  8. Jolu - :))A ilustracja, podobnie jak poprzednia należy do mojego udomowionego, zakontraktowanego artysty. Niestety, już wyjechała z domu. Na szczęście powstaje bardzo ciekawy, nowy pan Goździkiewicz:)

    Magenta - no, masz! Marudzenie to nasza narodowa cecha, kiedy mieszkałam w UK tego mi najbardziej brakowało. Wspólnego marudzenia we własnym języku. Kiedy wreszcie dorwałam koleżankę - Słowaczkę marudziłyśmy 3 godziny, każda w swoim języku. To było jak ogromny oddech. Bo z koleżanką z Węgier nie mogłam tak fajnie pomarudzić, chociaz miałysmy jedno słowo wspólne w obu językach - zaczynało się na k.....

    OdpowiedzUsuń
  9. Aha...tylko nasze kończyło się na mac, a ich zaczynało jakims niezidentyfikowanym dzwiękiem brzmiącym jak ASZ...

    OdpowiedzUsuń
  10. No. widać że mi lepiej bo znowu mam słowotok.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiedziała, a proszę, jak fajnie zasiała::)))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli nauczasz tak jak piszesz czyli z humorem jajem i ikrą to wcale sie nie dziwię....:):)To miłe byc docenionym, w końcu to co robimy chcemy robić jak najlepiej:):):)
    No i ruskie....
    zgłodniałem:):)

    OdpowiedzUsuń
  13. Opad szczęki jako oznakę podziwu nad tą babą robię:)Co za rodzina utalentowana ,no no :)serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może powinnam napisać więcej, ale powiem jedno.
    WARTO!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. no jakze to tak? trzeba czasem pomarudzic zeby zostać pocieszonym! tak to dziala! gratulacje i zyczenia dalszych sukcesów w zyciu osobistym i zawodowycm ;-) (kocham ta formułkę! )

    OdpowiedzUsuń
  16. A czy Ty wiesz, ze Twoi studenci beda Cie pamietac i mile wspominac do konca zycia? To jest w tym wszystkim najpiekniejsze. Ja mialam jednego takiego profesora, ktory nawet we mnie potrafil wzbudzic szacunek. A straszna bylam swego czasu, przyznaje sie bez bicia.
    Gratuluje Tobie i Twoim studentom, ze maja szczescie miec wyklady z Toba!!

    OdpowiedzUsuń
  17. dal takich chwil warto żyć, gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Niepotrzebna reforma oświaty ,żeby studenci, tudzież uczniowie mieli obopólną satysfakcje na równi z tym , kto naucza.Więcej takich ludzi z pasją.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. ech... gratuluje... A próbowałaś w gimnazjum? :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Ochy na wykładach, ochy tu. Czy Ci się Pieprzu symetrie nie popsują? ;) Marudź, rozśmieszaj i koniecznie wracaj:):)
    Mi tam Madagaskar nie grozi. Cieszyć się czy marudzić? :D
    Swoją drogą jak ktoś z pasją gada to najciekawsze tematy są porywające.
    Podziwiam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Proszę o więcej opowieści o nietrafionych paniach marysieńkach, muszę tego posłuchać, bo sama ciągle do każdej miśki mówię "Pani Natalio"!

    OdpowiedzUsuń
  22. Cały ty, Pieprzu. Napiszesz słowo prawdy i zaraz sie lecisz usprawiedliwiać, że to nie samochwałka.
    Czekam na Ciebie :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. a czego uczysz, tzn. jakiego przedmiotu?

    OdpowiedzUsuń
  24. Muszę Ci powiedzieć , że ja to natychmiast sobie przypomniałam naszego profesora od łaciny . Był to wiekowy , ale tak go wielbiłyśmy , że piekłyśmy mu ciasta i zapraszałysmy do domów na niedzielę :):):):) A ja już myslałam , że nie ma takich ludzi , których się lubi choć próbują nam wbijać wiedzę , a tu niespodzianka :):):):)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nivejko - haHAha! Przestań!
    Marzyzniu nooo...dziecko powiedziało,ze powinnam jeszcze dopisać, ze wyciskam tubkę pasty od środka.
    Basiu + języka angielskiego

    A baba co siała już wyjechała.

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak się ma szacunek do ludzi, traktuje ich nie jako zbiorowość a zbiór rzeczy niepowtarzalnych, to i oni nas też tak traktują:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Napisałam komentarz juz dwa razy, ciagle coś się wykrzacza, nienawidzę blogera, ale lubię Cię czytać, to i kursanci Cię lubią:) Pewnie to tez się nie zapisze, ale starałam się, psia kość... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  28. Kto sieje mak, ten zbiera...?:)

    OdpowiedzUsuń
  29. A dziad wiedział nie powidział .... ;)))) Ustawiaj się pionowo , bo odleżyn paskudnych dostaniesz ;))))

    OdpowiedzUsuń
  30. Taaak to właśnie jest najpiękniejsze jak zbiera się to co było zasiane własnoręcznie, nawet jak to mak jest i można zrobić z niego... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. kiedy mnie uczennica obdarowuje rysunkami, kiedy rzuca się na szyje, mowiąc: niech pani nie odjeżdża, ja już się będę uczyć - czuję chyba to samo. Uwielbiam swoje dzieci, choć czasem wracam od nich jak z pracy w kopalni:)


    pozdrawiam


    www.callmeoutsider.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  32. Masz dar! :)) A to nie każdy posiada i nie każdy umie z taką miłością zasiać. Gratuluję bardzo szczerze, bo ja uczyć niespecjalnie umiem, chociaż mam na to nawet glejt :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Babo!!Weź no Ty zasiej nową notkę!:):):)

    OdpowiedzUsuń
  34. riverman19719 maja 2010 19:13

    i Ciebie też mniej...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Zrzędzę sobie i tęsknię za Twoim humorkiem :)

    OdpowiedzUsuń