Oooo, ja dzisiaj do Davunia napisałam w te słowa: "Davi, ja żem dzisiaj była na ranczu u wujka Jaśka (awatar Zyndrama z Maszkowic). Jak se upiekłam kiełbachę na ognisku (GS Strzyżów rulez!!!), popiłam wodom ze studni (nigdzie nie ma takiej wody, jak z górskiego ujęcia), połaziłam po zbyrach i paryjach, od razu mi sie zachciało żyć. I pytam sie wuja: "A gdyby tak przyjechali do mnie komple ze świata, to mogom tu se przenocować?" A wujek: "Dziecko, byle by chołpy nie spolili, to niech se miastowe śpiom!". A może (a chyba przede wszystkim) Ty byś se Pieprzu nie chciał oddychnąć gdzieś, gdzie nie dojdzie cie nikt, gdzie cię będą kochać tylko za to, żeś jest Czarnym Wieprzem?
Haha...Magenta - zupy są z piekła rodem ale mam obiecane chłodniki latem /pewnie będą lodowate i wszystkie zęby mi wypadną/. Parasol jest dobry bo nie widać kataru!
Bo w celu ochrony przed łzami należy się zaskorupić:) A tak w ogóle to ostatnio dopadła mnie taka kupa problemów nie do rozwiązania, że nic, tylko usiąść na środku pokoju i zacząć wyć. No i nawet już miałam jakieś łezki w oczach, już w akcie ostatecznej desperacji zakrzyknęłam (w myślach) z rozpaczą: a do chuja z tym wszystkim, kiedy to wredne żuczkowate w mojej głowie ze złośliwym uśmieszkiem skonstatowało: Musiałby być kuurewsko wielki...
To tyle w kwestii problemów, łez i parasoli. No i przepraszam za wulgaryzmy:)
Bardzo mi się podoba pan Goździkiewicz , ale to chyba nie jest krewny Goździkowej ?:):):):):) Ten obrazek kojrzy mi się bardzo przyjemnie z książkami z mojego dzieciństwa i młodości . Dzisiaj wszystkie są takie ...japońskie to chyba dobre słowo ??:):):):):) Czasami przed deszczem to i dach nie uchroni , tak jak przed smutkiem nie zawsze nas uchroni uśmiech i otwarte serca ludzi :)
Urocze ;D
OdpowiedzUsuńCzasem deszcz jest dobrym "alibi"...
OdpowiedzUsuńSamych ciepłych wiosennych deszczów Pieprzu!
a może deszczy? hm...
No a jakże by inaczej? Przecież nie od parady się mówi; parasol noś i przy pogodzie...;D
OdpowiedzUsuń,,Smutny deszczyk sobie mży....''
OdpowiedzUsuńPAda deszcz w Breście bez przerwy
OdpowiedzUsuńa dalej nie pamiętam
to Prevert ( chyba)
A w Krakowie ... , nie nie będę śpiewać o Brackiej. Na mojej ulicy też czasem pada, niekoniecznie z nieba.
OdpowiedzUsuńA Pan Goździkiewicz...uroczy!
pan Goździkiewicz musi rozkładać parasol nad całym miastem, żeby te piękne akwarele z domów nie spłynęły ;)
OdpowiedzUsuńjak płyną łzy szczęścia, to lepiej nich ich deszcz nie rozcieńcza, bo ich nie zauważymy! :)
ps. a czyjego autorstwa jest pan Goździkiewicz? Bo jest naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńGoździkiewicz jest autorstwa Szanownego Pana Małżonka, to olej na płótnie:)
OdpowiedzUsuńRewelacja! Masz bardzo utalentowanego Pana Małżonka :)
OdpowiedzUsuńParasol Ci nie był potrzebny tego dnia? :)))
OdpowiedzUsuńŻyczę uśmiechu, nie deszczu. Pan Goździkiewicz bardzo sympatyczny:)
Oooo, ja dzisiaj do Davunia napisałam w te słowa:
OdpowiedzUsuń"Davi, ja żem dzisiaj była na ranczu u wujka Jaśka (awatar Zyndrama z Maszkowic).
Jak se upiekłam kiełbachę na ognisku (GS Strzyżów rulez!!!), popiłam wodom ze studni (nigdzie nie ma takiej wody, jak z górskiego ujęcia), połaziłam po zbyrach i paryjach, od razu mi sie zachciało żyć.
I pytam sie wuja: "A gdyby tak przyjechali do mnie komple ze świata, to mogom tu se przenocować?"
A wujek: "Dziecko, byle by chołpy nie spolili, to niech se miastowe śpiom!".
A może (a chyba przede wszystkim) Ty byś se Pieprzu nie chciał oddychnąć gdzieś, gdzie nie dojdzie cie nikt, gdzie cię będą kochać tylko za to, żeś jest Czarnym Wieprzem?
Czasem znajduję wytłumaczenie, dlaczego lubie deszcz :).
OdpowiedzUsuńAch, od łez nas nic nie uchroni...Ale czasem i deszcz potrzebny i łzy. Dla oczyszczenia;)
OdpowiedzUsuńJuż wiem dlaczego nie noszę parasola ;-)))
OdpowiedzUsuńDlatego ja czasami lubię deszcz i chodzę wtedy bez parasola ...;)))
OdpowiedzUsuńA co chroni od łez? :)
OdpowiedzUsuńa parasol to noś i przy pogodzie :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny pan Goździkiewicz :)
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że te zupy takie gorące ;)
Ta hipoteza jest błędna. Powodem padania dyszczu jest NIEMANIE parasola.
OdpowiedzUsuńHaha...Magenta - zupy są z piekła rodem ale mam obiecane chłodniki latem /pewnie będą lodowate i wszystkie zęby mi wypadną/.
OdpowiedzUsuńParasol jest dobry bo nie widać kataru!
Pieprzu, a czyj to obrazek? Uroczy! :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj pan Goździkiewicz idzie po zakupy ;)
OdpowiedzUsuńNie nosze parasola z reguły nigdy...:):):)dlatego dobrze że mam głowę na karku i nic do środka nie pada:):)
OdpowiedzUsuńPan Goździkiewicz absolutnie rewelacyjny:)))Ten wąs ,ten nos, ten kapelutek:)
OdpowiedzUsuńBo w celu ochrony przed łzami należy się zaskorupić:)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to ostatnio dopadła mnie taka kupa problemów nie do rozwiązania, że nic, tylko usiąść na środku pokoju i zacząć wyć. No i nawet już miałam jakieś łezki w oczach, już w akcie ostatecznej desperacji zakrzyknęłam (w myślach) z rozpaczą: a do chuja z tym wszystkim, kiedy to wredne żuczkowate w mojej głowie ze złośliwym uśmieszkiem skonstatowało: Musiałby być kuurewsko wielki...
To tyle w kwestii problemów, łez i parasoli.
No i przepraszam za wulgaryzmy:)
Bardzo mi się podoba pan Goździkiewicz , ale to chyba nie jest krewny Goździkowej ?:):):):):) Ten obrazek kojrzy mi się bardzo przyjemnie z książkami z mojego dzieciństwa i młodości . Dzisiaj wszystkie są takie ...japońskie to chyba dobre słowo ??:):):):):)
OdpowiedzUsuńCzasami przed deszczem to i dach nie uchroni , tak jak przed smutkiem nie zawsze nas uchroni uśmiech i otwarte serca ludzi :)
Faktycznie czasem lepiej nie wiedzieć, czy łzy, czy deszcz. Pan Goździkiewicz jest uroczy! :))
OdpowiedzUsuńŚwietny ten Pan Goździkiewicz;-) a co chroni przed łzami?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
SĄDA: co gorsze - dyszcz czy wiater?
OdpowiedzUsuń