Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
środa, 21 lutego 2018
"To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny" czyli Obłęd salonowy.
Uwielbiam moment powrotu do domu, ten pierwszy poranek kiedy budzę się we własnym łóżku i wiem , że nic nie muszę. Mogę leżeć aż do momentu powstania pierwszych bolesnych odgnieceń, mogę zwisać z łóżka jedną połową ciała do godzin popołudniowych, albo zerwać się o brzasku i uprawiać jogging rozgarniając smog ramionami (z tym, że to akurat jest mało prawdopodobne). Doceniam to niespieszne życie, zanurzenie się w ulubionym fotelu z cudownie miękkim kocem na kolanach i własnym kubkiem parującej kawy w ręce. To jest właśnie moje małe, polskie hygge czyli dobrostan.
I tym razem też tak było. No...prawie.
Wypiłam kawę, leniwie zsunęłam się z fotela i w lekkim po-podrożnym pokurczu (podróżowanie tanimi liniami ma swoje następstwa) potruchtałam starczym galopkiem do schodów, aby powyczyniać tam nieco rozciągających mięśnie mojego ciała wygibasów jęcząc przy tym tak, że sam Paszeko poczułby się zawstydzony.
Podniosłam wzrok w górę, gdzie jeszcze kilka lat temu urzędowało moje dziecko, i dobry stan szlag trafił, a na jego miejsce przyszła fala złości tak wielka, że kwas pienił się na ścianach, a żółć zrywała farbę ze ścian i wypiętrzała krakelury na obrazach w stołowym.
Zawyłam jak wadera w rui:
Aaaa...chodź tu w tej chwili! Aaaaa!!!
I tu przerywam na chwilę ten rodzinny dramat, żeby się nieco wytłumaczyć. Jak wiadomo, tworzy nas genetyka i wychowanie. W mojej rodzinie panowało przekonanie, że mężczyzna panem jest i władcą kosmosu. Rolą kobiety, natomiast, jest być uśmiechniętą, nie wchodzić mu w drogę, i ogólnie się nie czepiać.
Wszystkie kobiety w mojej rodzinie (z obu stron) to potulne kotki, zawsze uśmiechnięte, zgadzające się na wszystko z radością, nie podnoszące głosu i żyjące we własnym świecie - książek, zwierząt, muzyki, ogródków i jedzenia kiełbasy. Na dodatek w momentach trudnych odpalamy silniki rakietowe i bierzemy nadgodziny, ciągniemy pług zamiast konia, służymy za taczkę do wożenia cegieł, budujemy dom własnymi rękoma, hodujemy żywiznę, wymyślamy party na dwanaście dań mając w domu jedynie paczkę połamanych paluszków i tarty ser między zębami .
Zapomniałam dodać, że rodzimy mimochodem, nie odrywając się od roboty. Wiecie...szybki poród pod baobabem, następnie dziecko w chuście przystawione do piersi i w pole, żeby nie było nadmiernych przestojów. Mężczyzna w naszym domu służył jedynie do rządzenia - na ścianach ma być taki kolor, kupiłem takie meble, moje majtki muszą leżeć na stole bo lubię na nie patrzeć, w czwartki ma być rosół, nie obcinaj włosów.
Oczywiście, w mojej rodzinie nie ma rozwodów. Chyba wiadomo dlaczego? Bo żaden facet nie jest na tyle nieroztropny, żeby wypuszczać takie cuda (cudaki) z rąk. Prędzej by zabił, niż pozwolił odejść. To oczywiście wynika z czystej samczej zazdrości, która by go zadusiła, gdyby tylko wyobraził sobie, że jakiś facet poza nim może mieć takie łatwe życie. Inni mężczyźni muszą zdejmować buty, ostrzyć noże, umieć naprawiać różne sprzęty, posługiwać się wiertarką, a może nawet przynosić węgiel z piwnicy i zmieniać koło w samochodzie. Nasze samce mogą leżeć na kanapach i ćwiczyć kciuk, lub też siedzieć w domu w elegancko wyprasowanej koszuli i zadawać szyku czekając na podanie obiadu, taniec brzucha i specjalnie przygotowany program wieczorny. O PMS-ach w życiu nie słyszałyśmy, nie znamy, osobiście nie praktykujemy, bo by nam to zmierzwiło ten różowy puszek, którym jesteśmy naturalnie otoczone.
Wiecie, w normalnych domach kobieta podnosi głos i ma normalne pretensje, ze nie posprzątane, że naświnione w kuchni, że deska w toalecie nie jest opuszczona, że powinien się ogolić, że ma głupie pomysły. W mojej rodzinie to się nie zdarza. U nas codzienne życie wygląda tak:
- Jutro lecę w kosmos!
- Dobrze kochanie, zaraz znajdę termos.
- Kupię sobie czołg!
- Świetny pomysł, możesz go parkować na tych grządkach gdzie mam swoje ulubione kwiatki.
- Będę mial kochankę!
- Tylko proszę cię, wybierz jakąś zdrową, ty tak łatwo łapiesz infekcje.
Wierzcie mi, jeśli by mój zakontraktowany powiedział, że ma zamiar jutro wyłupić sobie oczy lub odgryźć osobiście rodzinne klejnoty i zrobić z nich klik-klaki to pobiegłabym szukać odpowiedniego sznurka w szufladzie.
Ale ponieważ z pokolenia na pokolenie, my kobiety lekko się wyemancypowałyśmy, a w mojej krwi burzy się feminizm, który spał przez jakieś ostatnie 1000 lat, to i ja staję się z roku na rok bardziej wypyszczona i wymowna, i nawet śmiem mieć pretensje:
No, to teraz możemy wrócić do sceny początkowej:
Ja: Aaaa...chodz tu w tej chwili! Aaaaa!!!
On: Ale o co chodzi?
- O co chodzi? O co chodzi?Człowieku! Przybiłeś do ściany mój najlepszy koc! Czy ty masz dobrze w głowie???!!!
- No, i to jest powód żeby się tak wydzierać? Nawet nie wiedziałem, że potrafisz tak głośno krzyczeć!
- Chowałam tę umiejętność na ten specjalny moment!
- Ale co takiego? Nie przesadzasz?
- Przesadzam? Gdybyś miał normalną żonę, to twoje zwłoki już dawno leżałyby na kuchennej podłodze przebite widelcem do mięsa! Powinnam pewnie odtańczyć taniec radości, że koc, który dostałam od mamy na urodziny i hołubiłam w skrytości pokoju, ratując go przed zakusami podstępnie opróżniającego dom rodzinny juniora, został właśnie przyszpilony 12 cm gwoździami...aaaa...muszę się uspokoić bo zwariuję!
- No i co się takiego stało? Gaaabi, daj spokój. To jakaś histeria? Kompletnie cię nie poznaję.
- (cenzura)! Dlaczego ja nie mogę mieć normalnego życia? Dlaczego po powrocie do domu nie mogę znaleźć swoich rzeczy na miejscu? Chcę kłódkę na drzwiach pokoju! I drzwi pod prądem!!!
- Jasne - mruknął obrażając się natychmiast. - Zobacz jak ty się zachowujesz. Wracasz po dwóch tygodniach do domu i zamiast się relaksować to robisz aferę z powodu jakiegoś koca!
- Dlaczego...? Dlaczego koc jest przybity do ściany?
- Aaaa....no, widzisz...to jest kurtyna cieplna. Wiało z gory.
- I musiałeś do tego użyć mojego najlepszego koca? Nie mógł to być jakiś stary łach? Albo twoja kurtka?
- Ale ten tak leżał na boku, to pomyślałem, że niepotrzebny.
- Zejdź mi z oczu na co najmniej godzinę, bo jeszcze chwilę i zginiesz w męczarniach...
Co oznacza, że nie jestem jeszcze gotowa na pełną konfrontację.
W podobny sposob straciłam niektóre meble (nie pasowały tutaj), ubrania(źle w tym wyglądałaś, to nie twój kolor), zastawę stołową (nie mieściła się na półce ), książki (zauważyłem, że nie wracasz do nich to wywiozłem do biblioteki, panie tak się ucieszyły), buty (nie były fajne, następnym razem powinnaś się poradzić zanim coś kupisz), narzuty na łóżka (chciałem zrobić z nich patchwork, ale coś nie wyszło) i wiele, wiele innych rzeczy.
-
Dodatek extra:
Tak, miałam skończyć ale tymczasem...
Wpadłam jak zwykle lekko spóźniona do salonu fryzjerskiego. Byłam tak bardzo podniecona wizją odświeżonych blondów z odrobiną złotego połysku, że z radości wyrwałam klamkę z drzwi.
Nie wiem co ja mam w tych rękach...imadło? 4 lata temu wyrwałam drzwi od lodówki, tak na dobre...tak, że trzeba było zmienić lodówkę, a przecież przybiegłam tylko skubnąć listek sałaty i wypić szklaneczkę rosy zebranej o poranku! A tym razem klamka, wyrwana z mięsem z krwawiących trzewi drzwi, żyły na wierzchu, odrzwia w agonii. Straszny widok.
Popatrzyłam na swoje malutkie rączki, i pomyślałam, że drzemie w nich moc, a potem przyszło mi do głowy, że mój mąż to miał szczęście...i wszystkie żywe istoty, które przeszły przez moje dłonie też. Nie zapomnijmy jednak, że moja prababcia własnymi dłońmi wybudowała kamienicę, i jeszcze w wieku 95 lat sama przynosiła sobie węgiel z piwnicy, babcia pracowała już jako 5 latka, urodziła 6 dzieci, nie odrywając się nawet od łuskania fasoli, moja mama w pewnym momencie oprócz pracy zawodowej doglądała 3 odrębne gospodarstwa domowe, mając do dyspozycji jedynie 24 godzinną dobę, a ja sama urodziłam 4 kg juniora przerywając studiowanie książki do gramatyki jedynie na 10 minut. Czym jest dla mnie taka materia jak chińska podróbka metalu? Hej!
Pieprzu!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 kg?! Przebóg, spory prezent od losu!
OdpowiedzUsuńTo co, gwozdzie juz wyrwane? Kocyk uwolniony?
I nie moge sie powstrzymac: Uwolnic kocyk!!!!
Diable, też jestem w ciągłym zadziwieniu! Na dodatek był tylko 97 cm mniejszy ode mnie:-)Może go zamienili w szpitalu?
UsuńZdecydowanie uwolnić kocyk. Podobno zostanie uwolniony wiosną, teraz jest -15 i nadal jest brutalnie przyszpilony...
A nie daloby sie tak podmienic wieznia?
UsuńDiable, wpadłam na inny pomysł! Zażyczyłam sobie nowy kocyk, w puchaty, w błękitach. Niech mi przypomina ten safety blanket z dzieciństwa. I będzie podłączony do prądu.
Usuńkocyk elektryczny ;) kocham!!
Usuńcałe dziesięć minut? okropnie leniwa jesteś KOBIETO!
OdpowiedzUsuńwyjeżdżasz na całe dwa tygodnie i jeszcze jakieś pretensje... też coś... przecież w domu, to mógł minąć cały okres lodowcowy, albo inny prekambr.
oko - no, 10 minut, ale wzięli mnie z zaskoczenia!
Usuńoch, moje dwa tygodnie to zawsze cała epoka. Na szczęście mamy nowe technologie, dawniej byłoby tylko pisanie listów.
Teraz jak nie "wieje z góry", to swojego cennego "dołu" sobie nie przeziębisz. Koc można kupić nowy lub poprosić na następne urodziny, a przydatki masz tylko jedne i jak mniemam nie tylko dla Ciebie są bezcenne ale i dla Kontraktowego. Dziękując za wspaniałe chwile zdrowego śmiechu, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwono - mnie zawsze jest ciepło, kto mnie zna ten wie, że nie wierzę w czapkę i szalik. Rękawiczki posiadam. Jestem jak słynna generałowa Zajączkowa - jak wiadomo zimno jej wyjątkowo służyło, a mnie też dobrze robi.
UsuńI gdyby to chodziło tylko o kocyk. Kocyk był tylko tą kroplą, która przepełniła mój kubeczek!
No widzę, że jednak musisz się ćwiczyć w asertywności, Pieprzu. Ewentualnie wypróbować siłę swych rączek małych na ślubnym.
OdpowiedzUsuńAgniecha - patrząc na rozwój sytuacji, to umrę mało asertywna:-)
UsuńExcellent article. I will be facing some of these issues
OdpowiedzUsuńas well..
O, bot umie czytać po polsku, ale pisać już nie.
UsuńZagranicznie się zrobiło.. Mmmm..
UsuńHaha...Ove, Kalino - taka pomyłeczka. Dostałam dwa spamy, i ten drugi miał się tutaj znaleźć, bo w tekście było - Wszyscy mamy problem z hemoroidami:-) No, ale kliknęłam na nieodpowiedni kwadracik. Cóż, miło wiedzieć, że boty też mają problem z asertywnością:-)
UsuńJak?! Ja pamiętam, jakbyś te drzwi od lodówki wyrywała wczoraj! Jezu... a może to było wczoraj, tylko byłam zahibernowana? W lodówce?
OdpowiedzUsuńKurtyna... Może cie sobie teraz robić na schodach teatrzyk. Masz jakieś fajne przebrania? Ale już nie kartofla czy pokojówki. Myślę o czymś oryginalnym... Hmm Operatorka schodów ruchomych albo coś. Kasjerka na autostradzie relacji stołowy-sypialnia. Albo z innej mańki - MM platyna blond śpiewa dla putonu! Ale nie egzekucyjnego.
Skorpionie...to było dawno temu. Bardzo dawno:-) Wiesz...ja bywam kreatywna, i zawsze mam przygotowany program na wieczór:-)
UsuńOj za ulubiony koc też bym się darła pod niebiosa i nawet kosmos by usłyszał mój sopran pierwszy. Rany, anielskie ręce czasami coś urwą/ukręcą, życie. :P kisses
OdpowiedzUsuńMargarithes - dziękuję, widać nie jestem szalona. Albo nie jestem w szaleństwie odosobniona:-)
UsuńFakt, że miewam okresowe napady bycia fujarą, trzaskam i łamię wtedy wszystko dookoła. Taka psuja!
Ulubiony koc? Kocyk? Kocyczek? Pledzik mięciutki? ZABIŁABYM!!!
OdpowiedzUsuńPrzekaż to komu trzeba.
Piesie - przekazane! Mięciutki. Wiem już skąd we mnie taka wola walki o kocyk, mama mi powiedziała, że w dzieciństwie miałam swój niebieski safety blanket, który przytulałam w momentach stresowych.
UsuńPieprzu, ja cię kręcę, ale żeby tak drzwi od lodówki? Twój mąż to ma szczęście, że łagodna jesteś:) Widziałem już kiedyś drobną rękę kobicecą wyrywającą klamkę z drzwi. Bibi tego dokonała jeszcze za czasów studenckich. Jednym ruchem wykastrowała drzwi do mojego pokoju w akademiku. Nabrałem wtedy respektu do słabości jej rączki kobiecej, którą, jak mniemem, mogłaby kruszyć skały... Pieprzu, dziękuję za radosny poranek:)
OdpowiedzUsuńAdamie, zaraz mi tu poezją zaleciało " Ciągle odór krwi; namaścić tę drobną dłoń wszystkimi wonnościami Arabii, a wciąż będzie ją czuć."
UsuńWiesz, a ja kiedyś wygryzłam dziurę w ścianie...w dzieciństwie, co prawda, ale jednak! Na swoją obronę powiem tylko, że gryzłam razem z psem.
Po przeciwnych stronach i meta w gniazdku?
Usuńnie....wespół w zespół! Chcieliśmy wyjść z pokoju inną drogą niż zwykle.
UsuńNo to oczywistę i nic w tym dziwnego. Jak się chce ominąc standardowe drogi ewakuacji z pokoju przez drzwi bądź okno, wygryza się dziurę w ścianie:) Wszytskiego dobrego pIeprzu z okazji minionego dnia pisarza:)
UsuńDobrze, że rączkę od lodówki, a nie od Ślubnego:-)
OdpowiedzUsuńZa ulubiony kocyk, rozpięty na mękach urwałabym Mojemu wszystkie odnóża. On na szczęście o tym wie i potrafi kilka razy zapytać czy może ruszyć coś mojego, ulubionego. Inna sprawa, że takie pytania też doprowadzają mnie czasem do żądzy mordu, szczególnie kiedy się powtarzają w przypadku gdy raz odpowiedziałam - Tak, możesz. Tak, nie pogniewam się itp.
Dziękuję za radosne otwarcie dnia!:-)
Marytka
Marytko - nie mogę pozbawiać faceta członków, bo z powodu różnych chorób jest już troszkę nadgryziony zębem losu. Ale zazdroszczę, że Twój pyta. Niechby i 1000 razy pytał, ja mam dużo cierpliwości. Ściskam:-)
UsuńZnając życie obawiam się, że te tysięczne pytanie Twojego Ślubnego brzmiałoby: Gabi, dlaczego gryziesz...i tu umieść przedmiot, który przy tysięcznym pytaniu byłby akurat w Twoim użyciu: kij od mopa, szczotkę do włosów, telefon?
UsuńMarytka
Haha, Marytko, pewnie tak właśnie by było! zĘBY JUŻ MAM lekko spiłowane z tych nerw!
Usuńno chyba bym utłukła ;) rozumiem w całej rozciągłości!
OdpowiedzUsuńsza...tyle energii wydatkować,..chyba jestem na to za leniwa. No, i ta przemoc w rodzinie...feee
Usuńno tak, chociaż z drugiej flanki zawsze można wynająć zawodowca ;)
UsuńPs. A Ciocia się może nie orientować,bo to druga część elaboratu o lądowaniu telemarkiem we klubie muzycznym...
sza...już zajarzyłam! Nie zauważyłam, że to było cd!
UsuńA z tym zawodowcem to pomyślę:-)
Ja nie rozumiem z tym kocykiem, ale może dlatego, że nie przywiązuję się do rzeczy.
OdpowiedzUsuńA klamki też wyrywam - ostatnio od samochodu :(
Hegemonie, ja nawet nie mam czasu zeby się przywiązać:-)
UsuńA gdybym tak zakosiła Ci rower i zrobiła z niego wieszak do przedpokoju?
Musze szybko zloklalizowac moje kocyki i insze dobra bo jak widac licho nie spi i nigdy nie wiadomo czym zaatakuje.
OdpowiedzUsuńStardust, Wspaniały to chyba nie z okazji walorów fizycznych jeno ma tę ksywkę, co?Założę się, że Twoje kocyki mogą spać spokojnie.
UsuńMasz racje Pieprzu on se na te ksywke rece do lokci urobil:)))
Usuńach, jak pięknie zwizualizowałaś nas kobiety :)))
OdpowiedzUsuńnormalnie Rydzykendpisompany mogą się inspirować, co by kodeks prawdziwej matki Polki napisać na podstawie tegoż :)
ja swoimi małymi rączkami i drobnymi ramionami swego czasu przeniosłam z nerw kredens kuchenny z punktu A do punktu B, bo mnie wkurw wziął na byłego. Nie żeby zrobić przemeblowanie, ino żeby się wyładować. W sumie pomogło mi, ale kredens przestawiłam, zawadzał przy przechodzeniu przez drzwi i bym w tej kuchni na amen sczezła :)))
Pozdrawiam siłaczkę !
sonic - podziwiam siostro w płci! I kłaniam się nisko, myślę, że 3 razy się zastanowi, zanim Ci cokolwiek sam, bez pytania przestawi:-)))
UsuńAleż to jest piękne! Czytam i nazachwycać się nie mogę. O, choćby to "potruchtałam starczym galopkiem " hihihi, cudowne! Kocham Cię przeogromnie miłością polonistyczną! :-)
OdpowiedzUsuńEdyto, jak Ty pięknie muskasz pawim piórkiem moją próżność:-))) Dziękuję.
UsuńAle jak to tak? Wyjechać i nie schować kocyka? Tym bardziej, że mąż już wcześniej przejawiał zapędy wiadome. Przyznaj Pieprzu i posyp głowę popiołem, sama jesteś sobie winna. Jednak! Pokrzyczeć nigdy nie zaszkodzi... niech czuje respekt.
OdpowiedzUsuńConsek - a bo ja taka naiwna jestem, "jak dziecko we mgle, jak Goliat na pchle, mól w otchłani wód, który liczy wciąż na cud...."
Usuńooo pani ja bym łapy przy samym tyłku up...a gdyby pod moją nieobecność ktoś śmiał wynieść cokolwiek z domu. Poza tym czytam czytam i nie wierze, że meble, ciuchy ???? ja bym już rodziny nie miała, no chyba, że jeden trup by wystarczył.
OdpowiedzUsuńV - widzę, że dotarł do Ciebie tragizm sytuacji. Zabić - nie zabić, oto jest pytanie!
UsuńDołączam się do oburzenia V. Nie darowałabym, gdyby ktoś moje rzeczy porozdawał czy coś!
UsuńHmmmm.... Moich domowych facetów chyba sobie nieźle wychowałam bo zanim cokolwiek wyrzucą przestawią oddadzą czy wywiozą do kontenera ( i nie istotne czy to puszka po kukurydzy czy znoszone dresy) pytają po trzykroć Przyda Ci Sieee tooo ?? Potrzebneeeee ??
OdpowiedzUsuńJaga -tak jest w normalnych domach:-) widziałam to na filmach...
UsuńTo wszystko u Ciebie przepojone humorem!!! Czytało się te żartobliwie teksty z radością, ale wiem, że Tobie nie było do śmiechu!!!
OdpowiedzUsuńWalka o pozycję kobiety - wre! I to pewnie w niejednym domu!
Pozdrawiam serdecznie.
tajemnezapiski - trafiłaś w sedno!Na szczęście szybko mi przechodzi...Pozdrawiam:-)
Usuńzabiłabym. z lodowatą satysfakcją! i patrzyła czy równo sztywnieje. jedząc bułe z biedry. tę z czosnkiem bagietę : ]
OdpowiedzUsuńWuszko - pomału do tego dojrzewam....
UsuńTe kobiety w Waszej rodzinie to faktycznie niezwykle wypracowane plemię, posiadające masę zalet, szkoda, że wykorzystywane przez panów i władców.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam, że dużym nadużyciem jest zużycie mojego ulubionego szamponu do włosów farbowanych ("a bo innego pod ręką nie było"), kremu ("mój się zużył") i regularne zabieranie mi podczas każdego wyjazdu rzeczy, których potem nie mogę odnaleźć na miejscu typu zmiotka i podkładka pod kolana do sprzątania zaparkowane przeze mnie dla wygodny obok kuwety. Parę awantur i teraz już tam znowu są.
Ale gdyby to mój ulubiony koc został użyty do takiego celu i w dodatku poharatany 12cm gwoździami, to chyba bym zadźgała na miejscu a mój krzyk usłyszałaby połowa miasta!
Niech zdejmuje, zakładaj zamek na drzwi, niech odkupi albo zaceruje, jeśli w kocu jest chociaż jedna nadszarpnięta dziurka!!! Amazonka we mnie wstąpiła, mówię Ci!
Iw - nie ma nas co załować. Wiązanie się z mężczyznami o anielskim sercu i przyjemnym charakterze zawsze skutkowało zagryzieniem takiego samca LUB używanie go w charakterze konia pociągowego, aż do zajeżdżenia. Taka karma. Wspominam byłych narzeczonych - wszyscy mili i fajni zostali przerobieni na kiszonkę albo konfetti.
UsuńWe mnie też czasem budzi się zew krwi, ale na szczęście szybko zasypia. Uściski.
Znowu wspaniała dawka humoru! Bardzo dziękuję za ten twój nietuzinkowy humor. Twoje teksty zawsze mnie wprawiają w dobry nastrój. :) Przypomniałaś mi o "kliklakach" nie wiem jak to napisać, to papuguję po tobie. Miałam takie, czerwone i teraz się zastanawiam: do czego to służyło? Do klikania, dobra, ale po jakiego diabła było tym klikać? To było chyba w podstawówce. Ciekawe gdzie one są?
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się jak kiedyś mój ówczesny mąż podebrał mi nóż, g woli ścisłości jedyny nóż, którym można było coś ukroić. Chciał nim oporządzić choinkę. Zapieniłam się straszliwie, gul wyrósł mi na szyi, olbrzymi i czerwony. Wyrwałam dziadowi drogocenny nóż i zbeształam jak psa. Nota bene, psa nigdy nie besztam. ;) Język polski nie lubi zwierząt.
Venus - Twoje słowa są jak plaster miodu:-)
UsuńMiałam błękitne klik klaki na czerwonym sznurku. Głównie to obtłukiwałam sobie nimi palce w dzieciństwie. Służyły pewnie do tego, żeby zostać mistrzem podworka w klikaniu.
Wikipedia podaje także inne nazwy: Riki Tiki, Klakery, Wakery, Kerknoki, Łoty, Bandżery, Popery, Knokery, Bonkery, Klak-Klaki, Krakersy, Rokery, Uderzaki, Kulki-na-sznurku, Tiki-Taka, i inne, często z dodatkiem takich słów jak Super czy Hiper (np. Super Krakersy).
No, o nóż to bym się bała walczyć. Jednak to potężne narzędzie i w nerwach można dziabnąć. A jak już się dziabnie raz i się człowiekowi spodoba to ho ho ho!
Dobraliście się perfekcyjnie :P Moich rzeczy nikt nie rusza, chłopak ma swoje zabawki i się od nich nie odrywa xP ale dialogi codziennego życia w sumie mamy podobne :P
OdpowiedzUsuńSady Sana - ja bym raczej powiedziała, że nieco się upodobniliśmy do siebie przez to, że tak długo dzielimy kuchnię i łazienkę:-) Ach, te kompromisy!
Usuńboskie w każdym wersie ;)
OdpowiedzUsuńMagda - senkju:-)
UsuńNo... przegiął malżon z tą profanacją koca:) jako, że natenczas i w naszym domostwie wieje chłodem z dwóch dziur w suficie to w mig sobie wyobraziłam jak Mój je zatyka moim ulubionym futrzastym przytulaczem. Krew by się polała gdyby takie coś uczynił:)
OdpowiedzUsuńNika! Jak fajnie Cię znowu widzieć! To chyba już dwa lata?
UsuńTak...jestem stanowczo zbyt łagodna.
:) Pieprz mnie pamięta:)Witaj...powróciłam z pisaniem po latach...dwóch, ale podczytywałam po cichaczu. Uzależniona jestem od Twego poczucia humoru:)
UsuńPieprzku, Kobieto godna tego miana, zapytuję Ciebie w odmiennym temacie. Tak się zdziwiłam ale i ucieszyłam mocno, albowiem- to nie do wiary, napisałaś, że nie adorujesz lata, jako i ja nie adoruję, za co obrywam z każdej strony z dokładką pukania w czerep i tym podobne. To niemożliwe jak te ludzie są bez tolerancji co do tej trudnej pory roku i nie rozumiom, że chcemy ją przeskoczyć- współcierpiący krejzor
OdpowiedzUsuńKrejzor - kiedy temperatura przekracza 20 stopni zaczynam cierpieć. Dzieje się tak dlatego, że sama wydzielam jakieś niesamowite ilości energii...wchodzę do auta i wszystkie okna natychmiast są zaparowane. Myślę, że podnoszę temperaturę dookoła o około 3 stopnie. Lato jawi mi się jako żywe piekło. I dla mnie lato trwa od kwietnia do listopada:9 Łączę się z Tobą w bólu...
UsuńTeż dla mnie tyle trwa. Pieprzyku, pamiętasz to latko anno 2015, omal zeszłam i nakazałam mojemu budowę ziemianki, co rzecz jasna zignorował, ale jeszcze jeden taki horror to pazurami ją wydrapię.Na razie powróciła błoga zimka (znowuż dla odmiany biadam nad przyrodą, no anomalia to teraz normalia). Ostatecznie gdy nam przygrzeje skoczymy na fiordy ;) kr.
UsuńKrejzor - pamiętam!!! Na tym to blogu istnieje post poświęcony mojej wyprawie do Rzeszowa i Sanoka w temperaturze 36 stopni(w cieniu). mARZĘ O iSLANDII...
UsuńCo za balsam przed snem! Paszeko, zaklinam cię! - pisz!!!
OdpowiedzUsuńMarzyniu - auaaa, auuuuaaaa, auuuuuaaaaaa....
OdpowiedzUsuńHahaha, jak to dobrze, że nie urodziłam się w Twojej rodzinie, bo byłabym chyba jakąś czarną owcą (w swojej w sumie i tak jestem ale co tam). A z tym kocem to już przegięcie, miał chłopina szczęście, że umierz trzymać nerwy na wodzy :)
OdpowiedzUsuń88KANIA - POZAZDROŚCIĆ! :-) Trening czyni mistrza. W tym roku mamy 30 rocznicę ślubu.
UsuńWszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail.com ) możesz również Whatsapp na ten numer +2348104102662
OdpowiedzUsuńSuper wpis.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Urmila