Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

niedziela, 18 marca 2018

Kiedy koszmar mieszka w szafie czyli namiętne wspomnienie o rajtuzach.

Otworzyły się ludziom oczy i poznali, że są nadzy.






Szata nie czyni człowieka, powiadają. Zgodzę się z tym, bo założenie spodni nie uczyni z ciebie mężczyzny. Do tego, żeby nim być, trzeba jeszcze innych atrybutów, zwykle ukrytych w nogawkach tych spodni; w nogawkach, a nie w kieszeniach, drogie siostry. Pamiętajmy , żeby nie mylić węża w nogawce, z wężem w kieszeni, bo to dwa różne gatunki. 

Jak to jest u Was z ubraniem? Ja preferuję proste odziewanie połączone ze sprytnym (w moim własnym, naiwnym mniemaniu) zakrywaniem tego, co tylko zakryć się da (a capite ad calcem). Najchętniej kupiłabym sobie jakąś wygodną szatę w stylu Festera Addamsa, która byłaby w kolorze czarnym, i koniecznie posiadała maskujący kaptur  a'la lord Palpatine.





Ubranie jest nam nieodzowne do codziennego funkcjonowania, i wtapiania się w otoczenie, lub też korzystnego wytapiania się z niego. Tak, nasze ubranie bez wątpienia coś o nas mówi. Nawet to, że nic o nas nie może powiedzieć, bo brak nam stylu. Ale czy brak stylu nie jest sam w sobie stylem? Jeśli istnieje makeup- no makeup, to pewnie istnieje też styl no-style. 

Własny styl wypracowuje się przez lata i  jest raczej ciężki do zmiany, bo jest z nami zszyty i zżyty, a zmiana stylu wymaga odwagi i może być bolesna. Do dzisiaj pamiętam, kiedy moja ukochana przyjaciółka postanowiła na zmianę w wyglądzie, zostając swoim osobistym coachem ubraniowym.  Gdyby wcześniej mnie uprzedziła, że przyjdzie na spotkanie w nowym trendzie, pewnie nie zachowałabym się tak bezdusznie i nie pokładała na ulicy ze śmiechu na jej widok.  Teraz myślę, że wyglądała zjawiskowo, ale wtedy kojarzyła mi się nieodparcie jedynie z Mańką Barcik. Byłam pewna że zaraz cmoknie, klepnie się po biodrze, spojrzy  na mnie i zapyta - No, co? Klasa dziewucha, co? Nie przyglądaj się pani, bo od oskomy zęby się psują!


W każdym razie,  ja nie należę do kobiet, które nadmiernie przejmują się swoją garderobą i stylem. Od czasu do czasu zamawiam z internetu coś bezkształtnego w kolorze czerni, i jestem gotowa na przywitanie kolejnej pory roku. Istniały jednak w moim życiu koszmarne momenty związane z ciuchami....

1. HALECZKA 



-Patrz jaką piękną haleczkę ci kupiłam, wszyscy będą ci zazdrościć. - obwieściła mamusia wracając pewnego dnia z pracy i rzucając na krzesło jakiś atrakcyjnie wyglądający kawałek quasi - muślinu.

Jak zwykle dałam się nabrać własnej matce, chociaż wyczułam jakieś fałszywe nuty, bo podskórnie już wiedziałam, że dorośli są czasem z prawdą na bakier. Łypnęłam na biały strzępek z ukosa i poczułam między nami jakąś rodzącą się niechęć.  Była jak te dziewczyny, które mają nicki - lawendowy anioł, anielska lawenda lub jakaś inna zmutowana  hybryda , a w realu okazują się być  fochem borsuczym , kapibarą lub barrakudą. Już przy pierwszej przymiarce odebrałam niezłą lekcję życia, że uroda absolutnie nie świadczy o dobrym charakterze. Przysięgnę, że halka miała co najmniej jeden ostry pazur, którym złośliwie smyrała mnie pod lewą pachą. 

- Przestań udawać! - krzyknęła zdenerwowana mamusia, zirytowana moimi skargami.- To piękna haleczka i będziesz w niej chodzić. 

Halka była psychicznie niestabilna. Na wieszaku prezentowała się niczym ten zwiewny motyl, a przyłożona do ciała, była niczym koszula Dejaniry, wpijała się w skórę, żarła ją bez skrupułów, i z wyraźnym zadowoleniem. Ponieważ w tej to haleczce mamusia wysłała mnie do komunii, dla obserwatorów wyglądało to pewnie, jakby sam  Lucyfer smagał mnie biczem po plecach, kiedy tak tańcząc diabelskiego twista, podchodziłam bliżej ołtarza. 

Powinnam napomknąć, że z moją rodzicielką trudno było dyskutować, jeśli już przy czymś się uparła, to nie pomagał nawet płacz i krzyki. Pamiętam jak siąpałam nosem skarżąc się, że woda do kąpieli jest zbyt gorąca. Oczywiście nie uwierzyła. Nie uwierzyła dopóki nie zajrzała do łazienki, bo zwabił ją tam zapach gotowanych nóżek. 

- Hmm...faktycznie, wyglądasz jak ździebko ugotowana. Czy to mięso odchodzi ci od kości na kolanach? Wiesław, chodź tu proszę. Zobacz co ona znowu wymyśliła! Zrobiła z siebie rosół w wannie! Czekaj, jak już tam siedzi, to może faktycznie dorzucę włoszczyznę, i po prostu ją zjemy. ...Co za dziecko! Przecież trzeba było powiedzieć, że za gorąca!


2. RAJTUZKI:



Rajtuzki były wyjątkowymi draniami. Działały w tandemie i były przyczyną opóźnienia mojego rozwoju motorycznego.. 
Dlaczego były ich 2 pary?

- Masz takie chude nogi, wstyd pokazać cię na mieście - tłumaczyła mamusia - ludzie pomyślą, że my z ojcem sami jemy, a tobie nie dajemy. Lepiej załóż drugą parę, przynajmniej będziesz chociaż trochę przypominać normalne dzieci sąsiadów, które nie trzeba błagać na kolanach żeby coś zjadły.  

Pierwszy rajtuz zawsze był za mały, wiecznie podskakiwałam żeby go podciągnąć. Dlaczego był za mały? Odpowiedz jest prosta - była to para pocerowanych matuzalemów, które nie dawały się do prezentacji na forum światowym. Drugi rajtuz był elegancką parą, kupioną na zaś. Znaczy pasował na osobę jakieś 20 cm wyższą i 15 kg tęższą ode mnie i sprawiał, że wyglądałam jakbym nosiła spodnie z shar-peia. 

-Czasy są trudne - mówiła mamusia  - trzeba się dostosować,  nie martw się, dorośniesz do tych rajstopek.

Pierwsze rajstopki ściągały drugie rajstopki. Najpierw podskakiwałam żeby naciągnąć na moje kościste cztery litery te pierwsze, a potem żeby naciągnąć na stopy te drugie. Strasznie mnie to męczyło. Przez to przestałam chodzić, i wyglądało na to, ze cofam się w rozwoju . Zamiast bawić się z dziećmi w chodzi lisek...siedziałam w kącie sali i fukałam na wszystkich.


3. BIUSTONOSZ:

Pamiętam, że patrząc na swoje dwie rozwielitki marzyłam, żeby je wreszcie ukryć w jakimś kostiumie kąpielowym koniecznie ze stanikiem, bo chodzenie po plaży w samych majtach było torturą. Rodzice nie mieli jednak współczucia dla mojej rodzącej się purytańskości i skromności, i miałam wrażenie, że w tych majtach będę biegała po plaży do matury. I żeby była jasność, nie prosiłam o piersi, prosiłam o stanik, żeby te dwa placki zakryć. Na szczęście piersi ruszyły, i to tak jakby chciały odrobić zaległości. Mama kupiła mi wreszcie moją pierwszą przepaskę, bo inaczej tego nie można było nazwać.

Oczywiście, teraz też nie wyobrażam sobie życia bez biustonosza.  Głównie dlatego, że mam dużo miłości w stosunku do bliźnich i nie chciałabym ich skrzywdzić. Dlatego palenie staników uważam za wyjątkowo nietrafiony pomysł, chyba że w zamyśle feministek było  używanie piersi jako niebezpiecznej broni przeciwko mizoginom tego świata. 

Biustonosz i buty należą do produktów, których nie kupuję przez internet, bo należy je przymierzyć. Niedobrane potrafią zmienić losy świata. Kto chociaż raz podróżował w zbyt ciasnych butach lub biustonoszu ze złamaną fiszbiną (kiedy kawałek ostrego drutu wbija się w serce), ten wie o czym mówię. 

W ostatnie Święta Mikołaj sprezentował mi kartę podarunkową do sklepu z fikuśnie elegancką bielizną. Wiedząc czym to grozi, zostawiłam wszystko na ostatnią chwilę. W końcu jednak nadszedł ostateczny termin; trafiłam do tego przybytku rozpusty, i poddałam się karze przymierzania. Ukryłam się za przepierzeniem i zdjęłam kurtkę, sweter, t-shirt, a na końcu zzułam biustonosz. 

Piersi wyskoczyły radośnie, śmiejąc się perliście, obijając o siebie i ściany, upojone wolnością, rozchichotane, nieświadome jaki tor przeszkód dla nich szykuję. Kurtyna zafalowała i pojawiła się pani sprzedawczyni uginająca się pod naręczem koronkowych szmatek.

Jak wygląda przymierzanie biustonosza? Oczywiście, wygląda zupełnie inaczej niż na reklamach. Po pierwsze biustonosz musi być bardzo dopasowany pod spodem. Wciągasz więc brzuch, lewą nogą zataczasz koła jak chcący się podrapać po szyi mops, gimnastykujesz ramiona żeby dopiąć się z tyłu na pierwszą haftkę. Następnie zaczynasz zaganiać piersi z boków na przód. Nie myśl, że jest to łatwe! Większość piersi znakomicie czuje się pod pachami i trzeba je stamtąd wygarnąć, wyłuskać, wydziobać do przodu siłą i zdyscyplinować czymś co nazywa się fiszbina, a jest ordynarnym druciskiem wpijającym się w klatkę piersiową. Następnie każdą pierś należy ucapić pełną dłonią , podnieść i ułożyć wygodnie w przeznaczonym dla niej koszyczku. Jeszcze parę niezbędnych poprawek, wężowych ruchów i już. 

Czujesz jak zalewa cię fala potu, piersi wydają się mocno urażone traktowaniem ich jakby były kawałkiem ciasta na pierogi i specjalnie kładą się krzywo i wypuczają , a przed tobą leży następnie 15 fikuśnych cudeniek, które czekają na swoją kolej. Uprzejma sprzedawczyni pyta zza kotary czy przynieść inne - mniejsze, większe, bardziej wycięte, mniej wycięte, czarne, białe, różowe...

Mnie zmęczyło już przymierzenie pierwszego koronkowego cuda. Zdecydowałam się na ten pierwszy przymierzony, plus jego bliźniaka w innym kolorze. Ponieważ pot lał mi się już z uszu, pominęłam założenie swetra i wyskoczyłam zza kotary w samym t-shircie zgadzając się na wszystko, żeby tylko wyjść jak najszybciej na świeże powietrze. Wyciągnęłam z torby voucher uprawniający mnie do "nicniepłacenia" i...okazało się, że mam tam tylko kopertę, reszta została w domu. Ponieważ jak zwykle zostawiłam wszystko na ostatnią chwilę i za kilka godzin czekał mnie lot do krainy puddingu, umówiłam się, że zakupy odbierze w dniu następnym mój ulubiony mężczyzna. 

Muszę przyznać, że bywają ekspedientki z poczuciem humoru. Kiedy następnego dnia MUM pojawił się w sklepie pełnym kobiet mówiąc, że ma tu odłożone dwa biustonosze z wczoraj, uśmiechnięta ekspedientka szybko przyniosła je z zaplecza, i zapytała głośno:

-Chce pan jeszcze raz przymierzyć?

Pieprz.




Widzę, że trzeba będzie zrobić imprezę z okazji nadchodzących 500 000 wyświetleń! 

105 komentarzy:

  1. Jessu, miałam już chyba z 11 lat, kiedy wciąż jeszcze chodziłam nad Wisłok w samych majtach. I większość moich koleżanek też. Obok garowały panie w kombinacjach i panowie w chusteczkach na cztery rogi (na głowach, ma się rozumieć :-D) To były czasy...
    P.S. Animacje wymiatają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) O .... Krajanka znad Wisłoka :) może się razem w strojach topless opalałyśmy

      Usuń
    2. Marzyniu - 11 lat? Noooo...to już pornografia niemal! A ja pamiętam panie opalające się na plaży w różowych biustonoszach bieliźnianych i panów, którym majtasy po wyjściu z wody rozciągały się do kolan:-) To były czasy...

      Jaga - Marzynia mieszka pomiędzy Rzeszowem a Sanokiem.

      Usuń
  2. Jejku, jaki nieznany mi ląd! Mi starczają wytłaczanki po jajkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sprawie ubierania to jakbysmy mialy wspolna mamusie... ja mialam byc dziewczynka, i ciagle mi jakies koszmarki oferowala... Ale w dziecinstwie nie rajstopki, tylko ponczochy bawelniane, mocowane na koszmarnym kaftaniku, gumkami z takimi metalowo-gumowymi zapinkami.. Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, myslalam, ze juz nikt inny nie pamieta tych koszmarnych ponczoch bawelnianych na pasku z gumkami i metalowymi "zabkami" a tu prosze jestes Ty:))

      Usuń
    2. Mam gdzies nawet takie zdjecie, misze poszukac :)

      Usuń
    3. Basiu i Stardust - mnie pończoszki ominęły! Dziękuję losowi!
      Co do mamusi - była nieprzejednana:-)

      Usuń
  4. Jeez, dla mnie kupno nowego biustonosza to koszmar, do ktorego co roku przymierzam sie przez kilka miesiecy. Na szczescie mam juz obcykane te dwa-trzy modele, w ktorych moje obfite wymiona czuja sie I wygladaja przyzwoicie, ale I tak podczas wyprawy do ulubionego sklepu nie przymierzam juz nic innego poza dziesiatkami stanikow, az po jakichs dwoch godzinach trafie na te kilka wlasciwych. Czy musze dopowiadac, ze tego zakupu dokonuje najwyzej raz w roku I wylacznie w lecie, kiedy do ubrania mam tylko stanik I t-shirt? Poza tym, rowniez mam uraz do rajtuzkow, ktore dziwnym trafem zawsze potwornie mnie gryzly, do granatowych gimnastycznych spodenek z gumkami w pasie I w nogawkach, wpijajacymi sie sadystycznie w pulchne me cialo oraz do meskich sandalow, gdyz jako szesciolatka musialam nosic chlopiece sandalki, albowiem latem '77 mojej mamie nie udalo sie upolowac nic innego celem obucia moich odnozy :)) Dorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez - raz w roku i tylko w lecie :)))
      Chociaz wymiona absolutnie nie obfite. Ale i tak koszmar.

      Usuń
    2. Ach, Dorko - 2 godziny? 2 godziny? Jesteś mi bohaterką! Po 2 godzinach to mogłabym już być bardzo agresywna...
      A rajtuzki gryzły okropnie, szczególnie te cerowane. Brrrrr.....

      Usuń
  5. Raju, siostro rajstopko i halko, dzieciństwo wspominam podobnie, mama dzisiaj wypiera się ze swoich praktyck i krzywo na mnie patrzy, kiedy jej przypomina, że to było okropne. Cóż, buty i biustonosz kupiję ostatnio w necie, booo buty od jedynego producenta, co to go na wyspie wysp nie ma, a biustonosz model ten sam, kolor ten sam (czarny), co może nie pasować, no co? Ucałowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margarithes - to całkiem jak moja mama:-) Nic takiego nie pamięta! Ale czy ten producent ma wszystko? Trampki, canvasy. creepersy, szpileczki? Bo jak tak, to biorę!
      Uściski!

      Usuń
  6. Na plazy biegalam w majtach i opasce na piersiach chyba tylko dlatego, zeby Mamie bylo latwiej odroznic mnie od brata, bo ostrzyzeni bylismy przez wiele lat tak samo:)) A serio to biustonosze zaczelam tez nosic dosc wczesnie, bo jakos tak glebokie oddychanie wypychalo mnie do przodu:))
    Nie cierpie biustonoszy gdyby sie dalo to chodzilabym luzem, ale niestety juz sie nie da;)
    Nie tak dawno Wspanialy smarowal mi klatke piersiowa jakas mascia bo bylam przeziebiona i on twierdzi, ze to pomga, ja sie poddaje, bo co sie bede klocic, chce niech smaruje. Ale narzekalam, ze ma to robic delikatnie, ten patrzy na mnie i mowi "przeciez delikatniej sie nie da, masc powinna byc wtarta" ja na to "ale piersi to jak delikatne kwiaty". Popatrzyl i mowi "delikatne i owszem, ale tez jakies przywiedle:)) moze nalezy je czesciej podlewac"
    Nie pytajcie dlaczego go nie zabilam, ja go takiego wlasnie kocham:))) wiem, to sie nazywa zboczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym należy podlewać przywiędłe piersi? Nie powiedział?

      Usuń
    2. Nie powiedzial, a ja na wszelki wypadek znajac go nie dopytywalam:))) wole nie wiedziec:P

      Usuń
    3. Stardust - no właśnie...gdyby się dało! To ty masz brata? Człowiek to się codziennie czegoś nowego dowiaduje:-)A Wspaniały jest wspaniały.

      Usuń
    4. Pieprzu, mam nawet dwoch, ale jeden sie jakby nie liczyl bo jest ode mnie 8 lat mlodszy:)) a drugi sie teraz nie liczy bo sie z PIS-il:)))

      Usuń
  7. po pierwsze Wenus mnie zabiła i już nie mogę nic napisać na razie ... przyjdę potem )))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no dobra pozbierałam się )))ale jak patrzę na te zwapniałą cipę, podrygującą no nieeeeeee nie mogęę
      ...
      też mam wspomnienia z rajstopkami, zwłaszcza pod spodniami - OHYDA. ale ja w przeciwieństwie uwielbiam rajstopki i grube i cienkie i kolorowe, każde. Tylko nie pod spodniami, po spodniami noszę bieliznę termiczną )))))))
      i nie kupuję staników zimą.

      Usuń
    2. Teatralna - jak zwapniała? jaka? Normalna, dojrzała, lekko przechodzona:-)
      Ale mój voucher prezentowy był ważny jedynie 3 miesiące. I tak wytrzymałam do ostatniego dnia z zakupem:-) Rajstopki ok, ale nie z cerami?

      Usuń
  8. Co prawda nie posiadam i pragnienia posiadania nigdy miałem ani własnych, ani cudzych, to jednak Pieprzu opisane przez Ciebie radosne chichoty i psoty Twojego biustu są tak sugestywne, że przez krótką chwilę pożałowałem, że nie mam:D Wyobrażenie sobie siebie z biustem skutecznie ubiło tę myśl, która zeszła była skowycząc smętnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Adamie - cieszę się, że przez chwilę wywołałam ten uśmiech rozmarzenia na Twojej twarzy:-)

      Usuń
  9. No cóż? Ja tez jestem "uprzywilejowana"- cycem zamiast wzrostem obdarowana ;)
    Kiedyś miałam z tym problem, tzn. z doborem dobrego cyckonosza! Problem polegał głównie na tym,że w sklepach nie było w czym wybierać, zatem kupowało się to co było. A to co było, powodowało, że cycki żyły własnym życiem...! Teraz jest inaczej , i dobrze, bo teraz bez dobrego cyckonosza się nie da - można komuś faktycznie niechcący krzywdę zrobić!

    Kiedyś w luźnej babskiej rozmowie z sąsiadką, która ma odwrotnie do mnie, mówię, że lepiej jest mieć małe cycki niż duże, bo na starość te duże wiszą jak dwie gruchy, a ona na to: "a co powiesz na dwie skarpetki wypełnione paskiem"?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama Maminka - lub dwa sadzone jajka jak z obrazu Salvadore D.?
      Ja mam wrażenie, że biustonosz to więzienie. Ale niezbędne w resocjalizacji rozchachanego biustu.

      Usuń
  10. Ten koszmar rajstopkowy brzmi potwornie... haleczka z reszta tez, ja dostaje amoku jak mnie cos pod kurtka swedzi a grubosc zimowej odziezy uniemozliwia podrapanie sie!!!! Nawet czasem zaczynam sie dyskretnie czochrac o rurke w autobusie czy metrze, bo normalnie nie umiem wyrobic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diable, mam to samo ze swedzeniem, a swedzenie moze spowodowac wszystko, nawet jeden wlos co to wypadl radosnie z glowy i zaplatal sie pod bluzke. Wszystkie metki i tagi z bluzek zawsze wypruwalam bo inaczej nie dalo sie w tym chodzic. Jedno ziarenko piasku w bucie powoduje, ze siadam na srodku chodnika i musze go znalezc bo inaczej za godzine bede miala bable na pol stopy:))) A jak siade np. na ksiazce ktorej szukam, bo przeciez "tu byla" to nie czuje:))) No ale ja to mam dupe, ktora sie rzuca w oko:))

      Usuń
    2. Ha! Siostro! Czujesz włosa pod ubraniem? To tak jak ja. Kiedyś czułam jak kleszcz po mnie łazi, praktyczne to było, bo nigdy nie zdążył się wpić. Teraz czucie trochę mi siadło i czuję dopiero kiedy zaczynają się wkręcać.

      Usuń
  11. Ja mam biust obfity i swój ulubiony rodzaj biustonosza od lat. Ale też nie cierpię przymierzać.Twój opis, kochany Pieprzu, rozbawił mnie straszecznie.Wyławianie, lokowanie biustu, by prezentował się własciwie...znam to, znam!
    Mój pierwszy stanik był szyty (był taki zakład krawiecki w moim miasteczku). Nie, że na miarę- mama wybrała z gotowych. Strasznie spiczasty!!!Ja się o biust nie prosiłam, a wyrósł wcześnie, więc nosiłam to białe spiczaste okropieństwo w siódmej klasie, kiedy musiałam.
    Kolejny stanik był koronkowy i w cielistym kolorze. Zmienił mój pogląd na staniki, zanim się rozwłóczył był.Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bila - och, ja pamiętam mój pierwszy...taka przepaska z miękkiej koronki. Obłęd:-)

      Usuń
  12. Zabiły mnie spodnie z shar-peia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bazylu- ale widzę, że żyjesz i biegniesz...w rajtuzach?

      Usuń
    2. Z lajkry. Ale nie potrafię zbyt dużo powiedzieć o tej rasie :P

      Usuń
  13. Rajstopy pamiętam - żeby dobrze się ułożyły trzeba było odtańczyć taniec-połamaniec zadzierając nogi i kręcąc nimi kółka. Nienawidzę rajstop, w ogóle nie noszę od wielu lat, lubię spódnice, ale ubieram tylko latem, bo rajstop nie trzeba. Lubiłam krótkie spódniczki i pamiętam, jakieś sto lat temu, prowadziłam zajęcia z grupą informatyków, a było to w czasach kiedy na 20 informatyków było 20 mężczyzn. Wróciłam do domu i z przerażeniem odkryłam wielką dziurę w rajstopach i pomyślałam sobie:"jasna cholera, a ja półtorej godziny, pisząc na tablicy prezentowałam owym mężczyznom tę dziurę w rajstopach. Nigdy więcej nie ubrałam do pracy cienkich rajstop.
    Przyznam się wam do czegoś - jak ty z haleczką tak ja miałam z ciepłymi majtkami. To była jakaś straszna choroba mojej babci. Kazała mi ubierać ciepłe majtki. Pamiętam, że miałam już 20 lat i na dyskotekę zimą szłam w grubych majtkach wdzięcznie narzuconych na cienkie rajstopy. Zdejmowałam je w ubikacji, żeby założyć ponownie przed powrotem do domu. I wiecie co??? Jak byłam małą dziewczynką babcia wyhaftowała mi na tych gaciach krzyżyki, żebym wiedziała gdzie jest przód. :D :D :D
    Ale wiesz co Pieprzu? Pocieszyłaś mnie, bo ja mimo wieku starczego nie odkryłam jeszcze swojego stylu. A ty uświadomiłaś mi, że mój brak stylu jest stylem właśnie. Wielkie dzięki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Venus -
      ja oczywiście pominęłam parę drobiazgów z czasów dzieciństwa - barchany (były, były - zdejmowałam w piwnicy), berecik, futerko, czapka z barana...

      Usuń
    2. Z całego barana??? Musiałaś mieć dużą główkę.

      Usuń
  14. Haleczki nie posiadałam,za to rajtki elastyczne... oooo... to był hardkor, gdy przy zdejmowaniu naelektryzowane powodowały snopy iskier i unoszenie włosów na głowie.
    Ale wiesz co, fajnie tak powspominać razem ze wszystkimi. Dzięki za świetny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Consek...ja mam wrażenie, że wtedy wszystko się elektryzowało. Przestało jakoś w latach 90tych:-))))

      Usuń
  15. Zastanawiałam się czy w tych latach ludzie projektujący odzienia dla dzieci mieli jakiś cel w dręczeniu niebożąt .... Niektóre szmaty chowałam pod łóżkiem zgrabnie kłamiąc że ukradli mi w szkole . A swoją droga kto by to chciał za darmo nie mówiąc o połakomieniu się na to coś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaga - tak, właściwie to wszyscy przeżywaliśmy podobne katusze...i te kolory...fioletowe garnitury...

      Usuń
  16. Wyłam, ryczałam i usiłowałam nie posikać się w pracy, czytając powyższe :))))))))))))) BOSKIE w całej rozciągłości! Szczęście od Boga, że w kwestii biustu warunków sprzętowych mi brak, więc nie miałam okoliczności ze stanikami w przymierzalni. Jednak reszta przypadków mnie nie ominęła...
    Ponieważ jako dziecię byłam dość pulchna (potem przez chwilę nie, a teraz znowu jestem) rajtuzy wspominam jak koszmar. Nie dość, że plastikowe i po pierwszym praniu sztywne niczym orteza, to jeszcze z oporem rozciągały się, a w zasadzie nie rozciągały się, wszerz i zawsze krok miałam w kolanach, szwy drapały w wewnętrzną stronę ud, na kostkach były rulony i zęby można było stracić, potykając się o palce wiszące z przedniego wycięcia w kapcioszkach. Wam też w przedszkolu wycinano z przodu dziury w kapcioszkach a'la sandałki, żeby na dłużej starczyły, gdy stópka rosła? Bistorkowe sukienusie piły niemiłosiernie pod pachami, za wąskie rękawki krępowały ruchy i powodowały przykurcz rąk do pozycji pingwina, gryzło to niemiłosiernie! Haleczka po paru krokach się wdzięcznie zwijała wokół pasa, a spódnisia szła w jej ślady i podobnie jak w u Venus była jeszcze trauma ciepłych gaci! Wielgachne, majtkowo-różowe barchany, model reforma damska. Z szerokim, patentowym rantem, który się wżynał w połowie uda i wielgachnym worem w miejscu na zad. Tak wielkim, że majciochy można sobie było podciągnąć pod pachy! W miesiącach, które obecnie uznaję za letnie, była wersja przewiewnych trykotów w kwietny rzucik, z koronkową gumeczką u dołu, jednak dalej z możliwością podciągnięcia pod pachy, a nawet wywinięcia golfu!
    Rano, wychodząc do szkoły, próbowałyśmy się z siostrą od majciochów uwolnić - wybiegałyśmy szybko z mieszkania na piątym piętrze i pędem biegłyśmy w dół po schodach. Matka dopadała drzwi i wystawiając głowę na klatkę schodową ryczała za nami: A ciepłe majtki masz? Boszszsz, jaki obciach! Zwłaszcza jak pierwszy był w-f. I nic naszej matki nie przekonywało w kwestii zdrowia naszych nerek (inne narządy były owiane mgiełką niedomówień ;D), nawet to, że nasza szkoła znajdowała się po przekątnej małego, osiedlowego skrzyżowania od bramy naszego bloku!
    Z kolei nasi znajomi, przesympatyczne rodzeństwo, mieli bardzo praktycznego tatusia, który dla oszczędności kupował im ubrania o 3-4 numery za duże. Zwykle zdążyli zedrzeć zanim do nich dorośli ;) Nawet jak było modne wszystko przy ciele oni dzięki rodzicowi prezentowali klasyczny styl raperski. Było to na długo przed tym, jak pierwszy raper pojawił się w naszym kraju :)
    Po tak traumatycznych przeżyciach, żeby nie piło, nie żarło, nie gryzło, nie zwijało się i w ogóle, preferuję powiewne namioty u góry i jeansy albo i sztruksy z dyskretną przyszłością, czyli elastanem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniało mi się, jak moja babcia otwierała szeroko okno i wrzeszczała: WIATR PÓŁNOCNO-WSCHODNI UBIERZ CZAPKĘ. :D
      Miałyście też taki cyrk z czapkami? Ja pamiętam jak byłam w podstawówce i to był straszny obiciach ubrać czapkę. Jak tylko z koleżanką skręcałyśmy za dom od razu czapki z głów i do torby. Ale to były fajne czasy. ;)

      Usuń
    2. A jakże! Ja tam się na czapkę nie obrażam i obciach nie obciach nosiłam, jak mi było zimno. Ale dla mamusi 16 stopni na plusie i jak wiał wiatr to były syberyjskie mrozy i te znienawidzone wełniane, gryzące czapki nasadzała man na łby :(
      Łączę się z Tobą Siostro w bólu i cierpieniu :)

      Usuń
    3. Czapka? Moja mama stojąc w otwartych drzwiach mieszkania, krzyczała na całą klatkę schodową: A ciepłe majtki założyłaś!? Ale obciach dla nastolatki, wrrr...
      Marytka

      Usuń
    4. Jeeeezu, czapka! Ja musiałam wkładać berecik!!!! Piętno hańby!!! Berecik zrobiony na szydełku z kolorwych kawałków włóczek... Jak tylko wychodziłam za następny blok, poza zasięg wzroku, berecik oczywiscie lądował w kieszeni.
      A pewnego razu wylądował w wielkiej dziurze w lasku, pełnej krzaczorów. To była jedna z najpiękniejszych chwil mojego dzieciństwa :)))

      Usuń
    5. Diable cy ten berecik nie był przypadkiem moherowy? ;)

      Usuń
    6. Psie w Swetrze i inni - to dokładnie moje wspomnienia!!! I chciałam być fajną matką i oszczędzić juniorowi wstydu noszenia rajtuz i czapek...Naskarżył na nas do babci, że nie dajemy mu chodzić w czapce przy temperaturze 15 stopni, a kiedy pojechał z nami do znajomych do lasu, zabarykadował się w aucie i powiedział, że nie wyjdzie, bo mu rodzice nie założyli rajtuz pod spodnie...
      Ech, te dzieci. Żadnej wdzięczności...

      Usuń
    7. Ale WSTRĘCIUCH! Babci naskarżył!? Wyrodne dziecko!

      Usuń
  17. Podobne traumy z dzieciństwa z rajtuzkami związane są przyczyną mojej szczerej niechęci do rajstop i pończoszek. Matko kochana, jak ja tego nie cierpię wciągać na cztery litery i nosić. I nie wiem jak to jest, ale do tej pory mam kłopot z dobraniem tej części garderoby:) Nabywam albo za duże, czasami tak, że muszę je podciągać pod pachy, albo za małe, zjeżdżające z tyłka w najmniej dogodnym momencie. A jak cudem trafię pasujące rozmiarowo, to je tak nałożę, że wpijające się w me odnóża szwy zmieniają kierunek obiegu krwi.Trauma. Gołe nogi, bose stopy... czekam na lato jak na wybawienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nika..mnie też z rajtuzami nie po drodze, ale z latem też nie. Trwaj zimo!

      Usuń
  18. Czytam i łzami zalewam się ze śmiechu! Moja mama też kupowała mi ubrania, które wzbudzały już na pierwszy rzut oka mój bunt i totalną odrazę. Trzymała to coś w rękach jak złote runo, z dumą chwaląc, ze takie piękne i ostatnia sztuka, którą wydarła z rąk jakiejś niezdecydowanej baby. Mój jęk rozpaczy brany był za spazmatyczną radość i mama przez klika dni unosiła się na chmurze triumfu i radości. O sobie wolę nie wspomnieć.
    Podobnie miałam z rajstopkami, ale u mnie już jedna para po kilku krokach wisiała smętnie w okolicy kolan.
    Co do jedzenia miałam odworotnie. Nie trzeba było mnie zachęcać bo dostałam w darze, podwójnie zmutowany apetyt, ale mama jeszcze i tak, ku przerażeniu ojca dokarmiała mnie jak mogła.
    To zaowocowało sporymi buforkami, przez co chodzę zgarbiona, bo muszę widzieć gdzie stawiam nogi, a poprzez te pufy to kompletnie ich nie widzę.
    Z kupowniem staników mam ten sam problem. Wstydu najadłam się na rehabilitacji, musiałam zdjąć stanik i odsłonić plecy i bark. Jakoś dyskretnie udało mi się go wyszarpać spod siebie, leżącej na kozetce. Moje piersi uwolnione z kajdanów, radośnie rozjechały się na boki, a stanik-namiot wzbudził takie zdumienie fizjoterapeuty, że mało oczu nie zgubił odkładając go powoli, z namaszczeniem na szafkę. Pewnie próbował doszukać się rozmiaru i nie mógł. Spojrzałam w bok i dojrzałam kilka par męskich oczu namiętnie przyklejonych do tego co próbowało uwolnić się spode mnie.
    Wetknęłam twarz w tą szczelinę w kozetce, taką na umieszczenie twarzy i udawałam, że mnie tam nie ma.
    Po przeczytaniu Twojevo tekstu, poczułam się rozgrzeszona:-)))
    Dziękję Ci za kolejną dawkę świetnej zabawy:-)***
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
  19. Bawełniane i elastyczne rajstopy i pończochy zapinane na gumowo-metalowe sprzączki pamiętam. Barchanowe długie majtki także nosiłam i musiałam znosić. Z halkami i biustonoszami na szczęście kłopotu nie miałam. twoją przygodę z ubraniami przeczytałam jak zawsze z radością i łzami ze śmiechu w oczach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono - no, jak ja się cieszę, że coś mnie ominęło:-) te pończochy na sprzączki to już nie moje czasy, uffff! Jednego kłopotu mniej. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Z okazji Wielkanocy wszystkiego co najprzyjemniejsze, najweselsze i zdrowe życzę.

      Usuń
  20. Jako dziecię lat osiemdziesiątych nie mam jakiś wczesnych traum odzieżowych.
    Traumy te pojawiły się za to w latach dziewięćdziesiątych, gdy weszłam w wiek nastoletni. Do dziś ma skręt kiszek, gdy widzę te zdjęcia całej rodziny odzianej w dresy z kreszu. Jak oni mogli mi to zrobić i czemu ja sobie to zrobiłam, to do dzisiaj nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta- haha...no, zapomniałam o dresach z kreszu! Mmmm...to był szyk! I tureckie swetry...

      Usuń
  21. Pieprzu cudnie to opisałaś. Mam te wszystkie traumy przerobione. Zwłaszcza ciepłe rajstopki - bawełniane, które po pobycie w przedszkolu mocno odstawały na kolanach i wyglądały nieestetycznie. A estetyka nade wszystko.Jako ze Babunia dbała o moje kolorystyczne wybory - na zabawy przedszkolu miałam szyte sukienki do tychże sukienek w komplecie występowała kokarda przypięta dwiema wsuwkami do jakże lichych loków oraz obszyte ręcznie pantofle w tym samym kolorze co suknia i kokarda. Taki szyk!!! Babcia sama szyła rzeczone kreacje. Posiadam dokumentacje zdjęciową. Niestety teraz przytrafił mi się koszmar obciśniętej nogi albowiem po niewinnym wydawałoby się urazie kostki nakazano mi nosić w ramach posiadanej zakrzepicy pończochę uciskową II stopnia. To jest dopiero koszmar. Kolory pończoch rehabilitacyjnych to jakieś nieporozumienie. Z dostępnych kolorów wybrałam czarny i tak codziennie z perspektywa całego lata muszę nosić coś co nie tylko uciska nogę ale MÓZG!!!!! cały dzień pod spodniami mam coś co odbiera chęci do życia. Ale za to repertuar tego co miotam pod nosem codziennie rano jest przebogaty. Zacznę to spisywać!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kotosia -wyobrażam sobie jak Twoje koleżanki gryzły pazury do krwi z zazdrości...
      Zakładałam komuś kiedyś takie pończoszki..prawie przepukliny na dłoniach dostałam!

      Usuń
  22. Podobno jak Cię widzą, tak Cię malują, a żem niefotogenialna z urodzenia, to niespecjalnie robi to na mnie wrażenie... ma mi być czysto, wygodnie,swobodnie, a boginią seksu i precelków jestem zgoła gdzie indziej, niekoniecznie na ulicy czy między stadem ludziów ;) Na gimnastykę bieliźnianą z wrodzonego lenistwa, które jest moją jedyną zaletą, również wymyśliłam patent (ponieważ czerpię przykład z Cioci Kabanowej i w internatach nie nabywam!) mianowicie taki, że ową "konstrukcję" stanikiem zwaną zapinam na brzuchu, w dodatku na wysokości talii ( póki jeszcze ją mam). Oszczędzam w ten sposób jeden hektolitr mego jakże cennego potu! ;) Rajtuzy! O Jeżu kolczasty koszmar dzieciństwa mego, jakieś to takie ciągle za małe było, ani bawełniane w pełni,ani elastanowe w 100%, a co najgorsze - ciągle zwisało w kroku i rolowało się na łydkach... pewnie stąd moja dozgonna miłość do spodni się zrodziła, a zwłaszcza ogrodniczek, że owe pantalony dziecięce zgrabnie potrafiły podtrzymać... A co do odbioru przez umyślnego, zdarzyło się onegdaj i mnie podobne foux pas i bieliznę odbierał przystojny, acz rezolutny młodzieniec (toczka w toczkę skóra z exa mego zdjęta) i na stweirdzenie pani sprzedawczyni, że desusy takie cudne,fikuśne i malowane jak ta lala, pewnie dla dziewczyny odpowiedział "oczywiście,że dla dziewczyny tyle że ojca mego najukochańszego" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sza...ja widzę dziecko, że Ty nic o życiu nie wiesz (znaczy o kupowaniu STANIKÓW)- brafiterkom by biusty opadły gdyby usłyszały te herezje o zapinaniu biustonosza w talii...

      Usuń
    2. a niech im opadają, ważne że patent u mnie się sprawdza :) nigdy mnie nie zawiódł, a niech Ciocia Kabanowa uwierzy, że mam co w owe staniki upychać :) może kiedyś się uda zademonstrować i wszystko stanie się jasne! ;)

      Usuń
    3. w odpowiedzi na pytanie co dalej? odpowiadam, że zasadniczo nic, we wrześniu TK z kontrastem, a póki co "nie ma podstaw do kierowania na leczenie szpitalne"...
      więc robię swoje i staram się nie mysleć kiedy trafi mnie szlag ;)

      Usuń
  23. Wydawało mi się, że się już tu wpisywałem, ale nie widzę, zatem muszę napisać, co mi leży na sercu w kwestii rajtuzków.
    Rajtuzki pamiętam z dzieciństwa. Chłopcom też je zakładano. Niektóre żarły jak jasna cholera. Koszmar. Podobnie jak niektóre sweterki. Za takie rajtuzki matki powinny ponosić karę. Powinno się robić dla dorosłych rajtuzki z wełny mineralnej, takiej jak do ocieplania budynków. I jak mamusia aplikowałaby dziecku gryzące rajtuzki to dziecko mamusi rajtuzki budowlane. No. Wtedy może dorośli rozumieliby dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi hi hi :)))) Chłopakom w tym wieku też się nie oszczędza rajtuzków, nie nie :-)
      Macierz mojego Borsuka przyciągnęła raz nawet skądś "piękne" marynarskie ubranko dla pięciolatka - nie pomógł płacz, ryk, ani gryzienie; mały Borsuk został wciśnięty w biało-granatowe cudo z poliestru i z dumą wypuszczony na podwórko by sąsiadkom oczy z zazdrości wypłynęły.
      Jednak małe Borsuczątko było dzieckiem sprytnym i radzącym sobie w każdej sytuacji, nie zwlekając więc pobiegło wytrzać się w błotnistej kałuży.
      Ubranka nie udało się podobno doprać :)))

      Usuń
    2. Ove i Diable - bo wszystko przez to, że ludzie zapominają jak sami dziećmi byli...a może to zemsta na maluczkich?

      Usuń
  24. Dzień dobry, pozwoliłem sobie odwiedzić... Pozdrowienia 😊

    OdpowiedzUsuń
  25. No tak, nie podzielę się swoimi wrażeniami z przymierzania biustonosza, ale w dawnych czasach rajtuzki były unisex i były straszne, do dzisiaj na samą myśl drętwieją mi nogi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hegemonie...pomyśl o tancerzach w balecie, oni ciągle w rajtuzkach...

      Usuń

  26. Nadchodzi wiosna a wiosną gdy jest cieplej tracę włosy na głowie. Panom a przystoi ale mnie zawiódł do tego zwyczajny zakład o butelkę wody mineralnej gazowanej.Wiosną Panna Kloszard traci włosy a potem one sobie odrastają do kolejnej wiosny bym znów mogła się ich pozbyć. Co ludzie na to ?... Byłam dumna z siebie ,że pierwsze koszenie obyło się bez łez a potem okazało się być bardzo wygodnie i mogłam do tego dołożyć filozofię, protest przeciwko zasadom.Teraz, po latach, banalny rytuał ale okazało się że w dowodzie pojawiła się data utraty jego ważności. 26marzec...i teraz mam problem. Zdjęcie z włosami czy bez....oto jest pytanie.
    Dziękuję za chwilę czytania bez ziewania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kloszardzie...nie ma znaczenia, na zdjęciu do dowodu wszyscy wyglądamy jednakowo koszmarnie i trudno babę od chłopa odróżnić.

      Usuń
  27. Staniki - do dzisiaj ich nienawidzę. Gdyby nie starość i obwisłość, to wolałabym się sznurkiem obwiązać
    Pozdrawiam
    https://zolza73.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZołzaTexa -no, może w przyszłości wymyślą jakieś samołapiące- niewidoczne - nieuciskające staniki...

      Usuń
    2. I co z tego?
      Wymyślili - na rzepy. Po weselu zaczął spadać i musiałam go ręką podtrzymywać razem z cyckami, dobrze, że nie są ciężkie
      :)
      https://londynsrondyn.blogspot.com/

      Usuń
  28. Ach te rajstopki. Nie znoszę. Staników zresztą też hihiii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivon, ale miło mi Cię widzieć:-) Natychmiast zrobiłam rekonesans na Twoim blogu! I wysłałam parę przepisów tam gdzie trzeba. (a ja myślałam, że blog dawno nieczynny). Uściski!

      Usuń
  29. Ja nigdy w dzieciństwie taka chuda nie byłam. Ale rajstopek nienawidziłam szczerze. Co do biustonoszy też nie przepadam za tym przymierzaniem. Akcja z odbiorem biustonoszy przez męża - przednia!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iw - no, widzisz...widocznie Twoi rodzice Cię nie objadali w skrytości kuchennych zakamarków:-))) Miziam kotka:-)

      Usuń
  30. majtki z golfem. różowy barchan : ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wuszka - a ja miałam takie majtki, prawie jak z golfem...tak się rozciągnęły, że sięgały ponad biust...chińska koronka, ja Cię przepraszam...ale jakoś nie mogłam się ich pozbyć, bo je lubiłam. Barchany wspominam ze zgrozą...

      Usuń
  31. No to ja czekam z tym mazurkiem, sosem tatarskim i sałatkami... I mam swoje jajca od grzebiących kur...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzyniu STOP zamrażaj mazurki STOP przyjade latem STOP!

      Usuń
  32. Rajtuzy pamiętam. Co prawda mimo patykowatych nóg nie zakładano mi dwóch par ale to w niczym nie umniejszało cierpienia z powodu wypchanych kolan. Wyglądało to okropnie. Oraz podobnie jak Ty, czekałam z utęsknieniem na pierwszy biustonosz do kompletu z kąpielówkami kiedy to koleżanki śmigały po plaży w pełnym uzbrojeniu podczas gdy ja świeciłam niczym nieosłoniętym miejscem na biust!
    Halek nie cierpiałam chronicznie, tak samo jak elastycznych golfów. Ehhh....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akular...tak, elastyczne golfy...posiadałam dwa - biały i granatowy. aOd tego czasu sabotuję nawet szaliki, nic nie śmie mi leżeć zbyt blisko szyi. Brrrr....
      A Ciebie znaleźć nie sposób:-)

      Usuń
  33. Jak zwykle poprawiłaś mi humor. Stanik rzecz konieczna najlepiej czarny tak jak wszytko :P Chyba mamy podobny no-style :) Przynajmniej mnie rodzice jakoś za bardzo w dzieciństwie z ubraniami nie męczyli. Potem jak podrosłam zaczęli się chyba bać, że nic w życiu nie poderwę bo wciskali mi szpilki, dekolty i czerwone sukienki :P nie dałam się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sady Sana - witaj siostro w czerni:-) Moja mama też ubolewa, że nie ma we mnie nic z eleganckiej kobiety - ani kremplinki, ani falbanek, żadnych błyskotek. Prymitywizm jakiś,...

      Usuń
  34. Uwielbiam wszystkie odcienie czerni. A z bardziej radosnych kolorów preferuję szarości. I w zasadzie przy tym mogłabym pozostać. Co do rajtuzów i halki - o matko, koszmar prawdziwy :D Wciąż ciepło myślę o człowieku, który stworzył pończochy, bo w rajstopy nawet w zimie się nie wbiję. A opis mierzenie biustonasza rozbawił mnie snadnie, chociaż w moim przypadku to nie zła abstrakcja. Jeśli sklep ma cokolwiek w moim rozmiarze, to jestem zadowolona. A 15 sztuk do przymierzenia? Never ever!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 88 kania - pończochy? A to seksi dosyć:-) ale w zimie podwiewa z lekka?

      Usuń
  35. Pieprzu! jakże bliskie są mi obecnie tematy odzienia! albowiem nie schudnąwszy jeszcze po porodzie do rozmiaru przedciążowego, nie mam się w co ubrać! a motywację psuć, kupując ubrania na aktualny rozmiar (no przecież wkrótce shcudnbę, no!), któż postępowałby tak nierozsądnie??? a więc getr, getr twarzowy z półdługą bluzką, spod której łatwo wyłuskać pierś, i takiż półdługi sweter dla zakrycia przyszerokiego tyłka... Biustonosze też noszę przedciążowe, dramat! za małe, ale maja tę zaletę, że widzę, którą piersią karmić - tą, która już całkiem z miseczki wypadnie i legnie swobodnie na brzuchu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kociamantra - ja swetry? jak bluzy? Przecież tam u was to ukrop po ścianach leci? Ja bym sobie kupiła jakąś fajną, zwiewną hinduską szatkę:-)

      Usuń
  36. Jejku, a myślałam, że ze stanikami to tylko ja tak mam. Biust mam obfity,a pod biustem już skromnie. Panie ekspiedienki na moją prośbę o 70 I, podają mi , co tam mają pod ręką, a potem usiłują czasami własnoręcznie to zapełnić.
    Mnie już tylko to bawi :ojej , 80 G też nie pasuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwa, to Ty jesteś jeszcze bardziej pokrzywdzona niż ja. Brzydko z mojej strony, ale czuję się pocieszona!!!

      Usuń
  37. Siostro w udręce, owe przyciasne rajtuzki nadziewała mi matuś na patyki, szczypiąc "nieszczący" po onych. Punkt 3- obdarowanam ponad miarę, to już wszystko wiesz o całej reszcie, i jeszcze pod biustem wąsko.Czarny ponad inne cenię bo ździebko neutralizuje moje różowe czerwoności czy odwrotnie, i też bym się najlepiej cała schowała, żeby mnie nie było;)
    PS. Piękne lato mamy tej wiosny, nieprawdaż? krejzor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krejzor, patrz, zapomniałam całkiem o szczypach! A przecież one powodowały, że ukrywałam się pod stołem, a matuś szczypała ile wlazło. Nie m,owmy o pogodzie bo pęknę ze złości!

      Usuń
  38. Lubie się ubierać, dlatego nie znoszę lata, bo latem ubrać się ciężko, żeby nie iść dychawicznie ulicą pod spiekotą.
    Szmaty lniane zakładam, tzw. szarawary, aby jednak ubrać się nieco bardziej, niż wskazują na to obecne trendy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu! Ja też lubię odziać, bo nie znoszę dotyku słońca na moich alabastrowych ramionach. Nie wiem jak wytrzymam do października, bo jeszcze wiosna, a ja już pluję nienawiścią w spiekotę i duchotę.

      Usuń
    2. Witaj w klubie. Mam taką karnację, że wystarczy mi na moment wyjść z domu i już jestem o ton ciemniejsza. Nie lubię tego efektu, zrazu widać jaki miałam plecak, czy ramiączka, czy rękawek, jakie sandały... No nie znoszę tego!
      Mam dwa ideały piękna i nie lubię półśrodków. Piękne są w moich oczach kobiety o jasnej cerze jak i o afrykańskiej urodzie. To co pomiędzy nie przypada mi do gustu.

      Usuń
  39. O rajstopkach robionych na drutach slyszalyscie ? najpierw zakladalam stare, najczesciej dziurawe a na nie pasiaste stokolorowe rajstopki ,ktore mama z duma robila ,a ja z przerazeniem ta prace obserwowalam....
    Dodam ,ze jezeli bylaby mozliwa opcja zdjecia stanika, rajstop i szpilek w tej samej chwili to do diabla z orgazmem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agni;-)))) fajnie widzieć Cię żywą i w dobrym humorze!Widzę, że kubek żyje! I nawet są tam jakieś przysmaki. Rajstopki na drutach? Cóż to było? Pancerz nogowy? Aż mnie ciarki przeszły!

      Usuń
  40. Animacje wymiatają! Też nie znoszę te rajstopki ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Bardzo fajny wpis. Będę zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  42. Super tekst. Czuję, że będę tu zaglądała.

    OdpowiedzUsuń