Budzik, jak wszyscy wiemy, wymyślił nieczuły, bezduszny, zawzięty barbarzyńca. Budzik zachowuje się nietaktownie i bezkompromisowo.
Pierwszego zwyrodnialca jakiego pamiętam, ojciec przywiózł z kraju bratniego. Była absolutnie bezlitosny i niesamowicie agresywny. Miał taką moc, że zdrapywał farbę ze ścian razem z tynkiem.
Sąsiedzi nas nienawidzili, bo razem z ojcem wstawała o 5.00 cała kamienica. Zresztą, przez ten właśnie budzik mój szanowny rodzic stracił przednie zęby. Uderzony obuchem dźwięku wyprodukowanym przez plastikowego oprawcę zwanego budzikiem, wyskoczył nagle z łóżka, zapominając, że od kilku dni przy tapczanie stoi łóżeczko, gdzie chrapie całkowicie nowy człowiek. I żegnajcie jedynki!
Mój własny, pierwszy budzik grał piękną melodię, która jeszcze dzisiaj, czasem mi się śni i porusza mi trzewia do żywego. Z tego powodu, zdarzyło mi się wyłączać go już wieczorem, żeby rankiem się nie stresować przed pójściem do szkoły.
Mój syn dostał swój pierwszy budzik w wieku lat pięciu. Był to budzik przywieziony z Dubaju. Co ciekawe, napisy na cyferblacie i instrukcja do niego była w języku rosyjskim. Po latach dochodzę do wniosku, że była to bomba dźwiękowa, która miała rozsadzić bratni kraj od środka. Możliwe, że te budziki były w jakiś sposób zaprogramowane, żeby włączyć się pewnego dnia,o jednej porze. Za tą teorią przemawia jeszcze jeden fakt, że pomimo wielogodzinnych tortur, budzik ten nigdy nie zaczął sypać, i nie odpowiedział nam na dwa pytania:
1. Jak się to świństwo dezaktywuje?
2. Gdzie są ukryte baterie?
Zegarek ten był na dodatek poliglotą, i wydawał z siebie następujące odgłosy, do wyboru: zarzynanego koguta, obdzieranej ze skóry owcy, wkręcanego w szprychy kota, bitej na odlew po dziobie kukułki, i smażonego na wolnym ogniu psa rasy niedużej.
Dziecko biegało cały dzień po mieszkaniu rozkoszując się wrzaskiem kota albo meczeniem owcy. Zdecydowanie budzik usunął w cień huśtawkę, która grała "Ojca Chrzestnego" i sama się bujała kiedy młody na niej siadał. (prezent od rodziny) Zresztą od kiedy udało nam się zlokalizować baterie, huśtawka trwała w kącie smutna i nieruchoma łypiąc od czasu do czasu złowrogo kiedy ją odkurzałam nucąc sobie beztrosko.
Niestety, wyrwanie dziecku budzika z ręki nie wchodziło w grę, postanowiliśmy poczekać aż się trochę nim znudzi i porzuci go gdzieś w kącie, a my spokojnie skręcimy mu budzikowy kark, posiłkując się później prawami fizyki i tłumacząc, że tak się dzieje kiedy budzik upadnie na kafelki nieroztropnie pozostawiony w kuchni na brzegu stołu.
W zawierusze wieczornych kąpieli, przebieranek, czytanek i tym podobnych, budzik zupełnie dał nam o sobie zapomnieć. Nie na długo jednak. O trzeciej w nocy wyrwało nas z głębokiego snu rzężenie skubanego na żywo koguta, błagającego o skrócenie mu cierpień. Patrzyliśmy na siebie przerażeni, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi, i które z nas upadło na głowę i wydziera się po nocy udając koguta na tarle.
Po jakiś 10 minutach wpatrywania się w siebie nawzajem rzuciliśmy się do poszukiwań farmerskiego budzika. Przewracaliśmy się, wywalaliśmy wszystko z szuflad i szafek...aż w końcu znaleźliśmy dziada za naszym łóżkiem i załatwiliśmy na amen młotkiem w kuchni, bo odnalezienie wyłącznika lub baterii nadal przerastało nasze możliwości. Co ciekawe, okazało się, że jednak był baranem, bo ostatnie co z siebie wydał zanim przeniósł się do lepszego świata dla budzików, to zawodzące beczenie.
Oczywiście, jeśli się ma dziecko, to wiadomo że budzik nie jest potrzebny. Nasza własna progenitura uwielbiała wstawać o 6.00 rano i siłą swoich własnych paluszków vel imadeł otwierać nam powieki, wrzeszcząc "Mamulu, Tatulu zobaczcie, słoneczko już wstało". (przysięgliśmy sobie wtedy, że zemścimy się na nim, kiedy dojdzie do wieku szkolnego. I dotrzymaliśmy obietnicy)
Poduszki z naszego łóżka musieliśmy wysłać na resocjalizację, ponieważ nasłuchały się takiej ilości niecenzuralnych słów, kiedy gryźliśmy je z nerwów szepcząc w ich uszy co mielibyśmy ochotę zrobić błękitnookiemu, szczerbatemu aniołkowi (i przysięgając sobie, że nigdy więcej radosnego, beztroskiego seksu), że normalnie pranie im nie pomagało, ociekały jadem produkowanym przez wszystkich rodziców w tak przykrych okolicznościach przyrody. Do aniołka oczywiście uśmiechaliśmy się wyrozumiale, grając pod kołdrą w szybkie kamień, nożyczki, papier. Przegrany zaczynał wcześnie dzień.
W czasach smartfonów zaczęłam ustawiać sobie utwory muzyczne w telefonie jako budziki. I tym sposobem taki oto utwór, działa na mnie jak płachta na byka:
Nie idźcie tą drogą. Proponuję raczej coś bardziej ekstrawaganckiego. Może coś z Zenka Martyniuka?
P.
Nie wierzę własnemu szczęściu, chyba będę pierwszą komentatorką powyższego tekstu. :)
OdpowiedzUsuńJest fajna piosenka "Budzikom śmierć" tytuł mówi sam za siebie. Nie lubimy budzików. To fakt znany wszystkim. Ja mam solidny, rosyjski budzik, marki MIR, po mojej babci. Lubię go, lubię jak tyka. Moja córka mówi, że umarłego by obudził (śpi piętro nade mną) - przyznaję dzwoni nieludzko głośno i wibruje przy tym cały stolik.
A z tymi nowoczesnymi budzikami to zgadzam się z tobą całkowicie. Trzeba bardzo ostrożnie wybierać melodię, dobrze to przemyśleć. Ustawiłam sobie Still alive Pearl Jam - i musiałam zrezygnować po niedługim czasie. Najpierw bardzo było mi przyjemnie jak śpiewał do mojego ucha Eddie Veder. Nie wyłączałam, słuchałam. Z czasem wyłączałam przed końcem aż w końcu z przerażeniem odkryłam, że Eddie zaczyna mi działać na nerwy. W obawie, że znienawidzę kochanego przeze mnie (niestety bez wzajemności) wokalistę przełączyłam sygnał na tradycyjny, bezpłciowy i obojętny dzwonek. Uff! W samą porę. Nie przegapcie tego momentu.
Ale jestem święcie przekonana, że przynajmniej parę razy w naszym życiu zdarza się poranek kiedy jesteśmy szczęśliwi słysząc budzik. Takich poranków życzę tobie i sobie jak najwięcej.
Witaj Venus, gdzie byłaś kiedy Cię nie było? Sprawdziłam ten MIR, niestety to nie ta sama marka, która budziła mnie do przedszkola. :-)
UsuńMnie rzadko budzi budzik, a to z tego powodu, ze od dłuższego czasu budzę się przed nim. Czary? :-) Obecnie mam ustawiony jakiś pipczący dźwięk bez żadnych skojarzeń:-)
Dziękuję , dla mnie najbardziej wyczekiwanym jest dźwięk budzika w dniu w którym wracam do domu...:-)
Też lubię Pearl Jam!
No cóż - szczęściara ze mnie. Nie słyszę budzików. Jedyny budzący mnie dźwięk to był ryk mojego dziecka. Od pierwszych godzin swojego jestestwa. W wieku przedszkolnym to on przychodził szarpiąc mnie za nos wrzeszczał WSTAWAJ MAMA BO SIĘ SPÓŹNIĘ DO PSECKOLA!! Jak kupiłam sobie budzik-pociąg ten dojeżdżał z Rzeszowa do Gdyni robiąc radosne ciuf ciuf--łuuuuu, pół osiedla wstało a ja nadal spałam. W szkole regularnie się spóźniałam ale to już nie robiło wrażenia na nauczycielach :)
OdpowiedzUsuńJago, mnie mało co obudzi, ponieważ padam i zasypiam w 3 minuty martwym wieprzem. Twierdzi się, że kiedy już padnę to można mnie przebrać, wynieść, może przejść orkiestra wojskowa w pełnym rynsztunku, może wybuchnąć w pobliżu wulkan, zawalić się dach, a ja i tak będę spała. A jednak delikatny dzwięk mandoliny, który płynie z mojego budzika potrafi mnie skutecznie obudzić.:-) Ale 2 tygodnie w miesiącu budziki u mnie nie istnieją...i to jest szczęście!
Usuńwolnosc nie zna budzikow, a ja nie znam wolnosci ;))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKatarzyno, posiadaczko godzin pastelowych - trzeba dążyć do wolności, to najpiękniejszy stan (ale raczej niemożliwy do uzyskania za życia). Pozdrawiam:-)
Usuńale mnie pocieszylas ;)))))
Usuńwiesz, moim szczęściem dodatkowym jest brzydka pogoda. Najlepiej kiedy leje. Sąsiedzi siedzą wtedy w domu, bo elektronarzędzia nie lubią wilgoci.
Usuń:))))
UsuńMoja osobista Babcia po kadzieli przywiozla z Niemiec budzik, ktory mial wdzieczne imie Helmut. Budzik byl z czasow miedzywojennych i mial na gorze takie dwie duze pokrywy w ksztalcie dzwonow, o ktore walil mosiezny mlotek. Helmut robil tyle halasu, ze razem z Babcia wstawala cala okolica. Ale przyszedl czas, ze Babcia ze wzgledu na wiek przeprowadzila sie do rodzicow i oczywiscie razem z nia Helmut. Babcia pilnowala Helmuta jak oczko w glowie i pielegnowala z miloscia. Co wieczor bylo uroczyste nakrecanie, co by Helmut nie stanal w rozkroku, bo taka mial przypadlosc, ze jak stawal to nie mogl ruszyc i trzeba go bylo zaniesc do zegarmistrza. W latach 70tych ubieglego stulecia byl w Kielcach tylko jeden zegarmistrz, ktoremu Babcia ufala w sprawie Helmuta. Zegarmistrz podobnie jak budzik byl w sedziwym wieku i biedna Babcia bardzo sie marwila co to bedzie jak zegarmistrz zejdzie przed budzikiem.
OdpowiedzUsuńTu musze dodac, ze nawet jak nikt nie uzywal tego diabelskiego ustrojstwa w celu budzenia to Helmut chodzil tak glosno, ze slychac go bylo w sasiednim pokoju. Pewnego wieczora Babcia po uroczystym nakreceniu Helmuta zapomniala go zabrac do swojego pokoju, ktory na szczecie byl odlegly o kuchnie i lazienke od pozostalych dwoch pokojow. Pokoj ten jak sie domyslacie przypadl Babci w udziale wlasnie ze wzgledu na halasliwego Helmuta. Mama nie chciala budzic Babci wiec postanowila wlozyc Helmuta do skrzyni na posciel wersalki na ktorej spali z Ojcem. Po godzinie meczarni Ojciec wyskoczyl jak z procy wyrwal Mame z lozka i odniosl Helmuta do Babci. To diabelstwo w pustej skrzyni na posciel robilo halas o podwojnej sile decybeli:))) Nie dalo sie ponoc przy tym zasnac.
Ja na szczescie od dwoch lat bedac utrzymanka meza nie musze uzywac budzika. Ba mam nawet ten komfort zyciowy, ze nie pamietam jaki jest dzien tygodnia.
Starosc ma swoje dobre strony, niewiele ale ma:)))
Stardust, co za piękna historia! Dziękuję:-) I sama powiedz, czy to nie jest piękny stan, kiedy czas staje się mało istotną sprawą:-) ? Uwielbiam to!
UsuńMusze niestety miec budzik i nastawiam go na nieludzka godzine druga w nocy :) Wylacznik ma diabelski, ale zmusza mnie do obudzenia sie - trzeba przesunac dosc szeroka plytke i udaje sie to tylko przy pomocy paznokci, a sygnal jest coraz glosniejszy i glosniejszy...
OdpowiedzUsuńBasiu, czemu robisz sobie taką krzywdę? 2 w nocy? Brrr...ja muszę raz w miesiącu wstać o 3.00 i jest to dla mnie koszmarem, ponieważ zwykle o tej porze się kładę.Słyszałam też o budzikach, które "dostają kółek" i odjeżdżają w siną dal drąc się przy tym niemiłosiernie. Takiego delikwenta należy najpierw złapać, a później wyłączyć - to dla hardcorów:-)
UsuńKocham moje łóżko,a ono kocha mnie.....Niestety mój budzik nigdy nie potrafił zaakceptować naszego związku Marta
OdpowiedzUsuńMarto, to z zazdrości, z zazdrości. Już wiemy, że każdy budzik to samo zuuuuoooo.
UsuńNo i teraz nie wiem, współczuć czy zazdrościć doświadczenia życiowego, dzięki któremu bezbłędnie rozpoznajesz odgłos kota wkręcanego we szprychy tudzież psa smażonego na wolnym ogniu (o kukułce bitej w dziób nie wspominając). W każdym razie jest ono zdecydowanie bogatsze od mojego. Kiedyś wprawdzie przypalałem lupą takie małe, czerwone pajączki latem, ale one tylko robiły "pop!" i nic więcej, nikt by się od tego raczej nie obudził...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zza blogowej miedzy ;)
xpil - zauważ, że potrafię też odróżnić dużego pieczonego psa od małego.:-)Dziękuję, już zajrzałam, cycat dzisiejszy mnie zauroczył:-)))))))
UsuńUstawianie jakiejkolwiek melodii w budziku zawsze prowadzi do tego, że melodia będzie spalona. Najlepsze jest dryń-dryń albo pip-pip. Najbardziej wkurzające są melodyjki wygrywane przez lampki choinkowe. Gdybym miał coś takiego w domu, nie wytrzymałbym nawet jednego dnia.
OdpowiedzUsuńNa budziki jest tylko jeden sposób. Trzeba zostać Murzynem i zamieszkać w chatce z łajna i gliny w Afryce. Tam budzików nie ma.
Ove - zgodzę się z Tobą w całej rozciągłości! Żadnej fajnej muzyki jako melodii w budziku. Teraz to wiem, ale Butch Cassidy i Sundance Kid są u mnie spaleni. Na budziki jest jeszcze jeden sposób - zostać emerytem:-)
UsuńMiałam taki jeden wielki olbrzymi budzik, który dostała kiedyś moja córka. Został chyba w domu. Nie zabrałam go przy przeprowadzce, o ile dobrze pamiętam.
OdpowiedzUsuńW większości korzystam od lat z budzika w telefonie, ale to potrafi mi obrzydzić każdy utwór, więc wybieram te najprostsze, wgrane fabrycznie.
Milsze melodie służą jako dźwięk dzwoniącego telefonu. :)
Dzieci faktycznie są najgorszymi budzikami, bo się ich nie da wyłączyć. Chociaż niemowlakowi chociaż usta można zatkać cyckiem.
Ostatnio tak się przestawiłam, że budzę się 6.30 bez budzika. I chyba nie ma na to rady...
Czyżby to już starość?
Iw - wiesz co? Ponieważ jesteśmy równolatkami, a ja od dłuższego czasu też się samoistnie budzę przed 7.00 ...to chyba tak. Ale ciiii....
UsuńBudziki to zło wcielone w dźwięk podstępnie wdzierający się w nasze sny, nie uznaję takiego pogwałcenia mojego poranka i nie stosuję budzików. Jestem szczęśliwa, że nie muszę.
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, to próbowałam raz ale potem byłam niebezpieczna przez cały dzień.
kapeluszniku - kłaniam się nisko beretem ku ziemi, wiem, wiem..,mam to dwa tygodnie w miesiącu i to jest dla mnie pełne szczęście - poranek bez budzika, niespieszna kawa i leniwy dobrostan. Ach...moje dwa tygodnie właśnie się kończą, na następny okres szczęścia muszę poczekać. Już tęsknię.
UsuńChylę kapelusza!
UsuńDlatego uważam, że jestem szczęściarą. Prawie pół wieku nie potrzebuję budzika. Mam w środku swój własny. I szczerze nienawidzę pobudek wymuszonych. Muszę się obudzić sama i tak robię inaczej cały dzień mam w plecy.
Calkowicie się z Toba zgadzam. Budzikom śmierć!
UsuńZenek martyniuk dobił pointę deską o buchachacha
OdpowiedzUsuńnienawidze wszelkich budzików, budzenia etcetera po latach stresów związanych z tym, że sie nie obudzę, że nie usłyszę(i zdarzało się nader często) nastały lata (tfu jeszcze gorsze) że się budzę przed budzikiem piero.....starość
ale czasem jeszcze ... zaśpię )))))))i to mnie pociesza jednak.
Historie budzikowe palce lizać Czarna ))
Widzę, ze ty ciagle pod pseudonimem v;-) Nazwijmy to raczej dojrzałością. Brzmi lepiej. Też to przechodze;-)
UsuńBudzik, ech... codziennie obiecuję sobie, że pójdę wcześniej spać, serio, aby obyło się bez budzika, ale to tak nie działa, niestety. 5:55 a drugi 6:10 i do tego telefon kładę z dala od łóżka, by wstać. sama to sobie robię :(
OdpowiedzUsuńMargarithes..5.55? Jak możesz? To nieludzkie!
UsuńA ktoś pamięta bibliotekarza Pućka, taki niebieski stworek u Wojtyszki?
UsuńTen wieczorem chował budzik zawsze w innym miejscu i rano musiał wstać i szukać. To dopiero jest nieludzkie.
Kapeluszniku, dziękuję! Przypomniałam sobie Brombe;-) Puciek mi calkiem z pamieci wyleciał! !
UsuńTo jakieś prorocze, ja też wstaję do bibliteki, tyle że akademickiej i w czasie egzaminów o bladym świcie, bo nagle wszyscy się uczą. Na szczęście wracamy już do normalności. Będę wstawała od poniedziałku o 7:00 :) hehe
UsuńA chowasz budzik wieczorem i rano go szukasz? Bo nie sądzę, że jesteś niebieska.
UsuńPieprzu, bo Puciek to taki pominięty jest. Jak zagooglasz to wyskoczą wszyscy bohaterowie na obrazkach a Puciek to może na jednym.
Nie chowam
Usuńo dżizas!!!!!!!!! budzika zapomniałam nastawić a już w arbajcie jestem!!!! :( na szczęście nie wstaję "skoroświt" 5 ;)
OdpowiedzUsuńSza...a ja właśnie zaczęłam workać, co znaczy, że rozpoczęłam wojnę z budzikiem. Wspieram:-)
Usuńsytuacja uległa zmianie, nie wiem jeszcze jakiej, ale coś tam drgnęło w "gaciach", co obazgrałam...
UsuńMój ex miał budzik, który wydawał z siebie odgłosy zarzynanej bestialsko świni. Moje pierwsze z nim spotkanie zaowocowało traumą na całe życie. Z budzikiem znaczy. Rozdarł mordę tak, że wyskoczyłem z łóżka trzęsąc się jak osika i jąkając "co się dzieję?! co to jest?!", a exa to w ogóle nie ruszyło - spał dalej. Nie wiedząc jak to ustrojstwo wyłączyć, skoczyłem go budzić, a z tym to u niego ciężko było, bo budził się niechętnie. Mord na świni tymczasem przeszedł w fazę finałową, po czym z charkotem się wyłączył. I wtedy ex jakby włączony czarodziejskim guziczkiem otworzył swoje oczęta i nieśpiesznie wstał. Szczęśliwie nie nastawiał go więcej, kiedy u niego nocowałem, więc ponowne spotkanie zostało mi oszczędzone. A podkreślić muszę, że ja budzę się wraz z dugim dźwiękiem nieinwazyjnej melodyjki nastawionej w telefonie na budzenie.
OdpowiedzUsuńHihi...Adamie, już myślałam, że ex stał się exem z powodu budzika;-) nieinwazyjna melodyjka to najlepsza opcja. Teraz to wiem;-)
UsuńŻeby wyłączyć budzik w telefonie muszę trafić palcem w ekranowe przesuwadełko o niedużych rozmiarach. Trafić palcem! Podczas gdy mam problemy z rozpoznaniem, na której stronie telefonu jest ekran! ;-)
OdpowiedzUsuńOj, Kalina, musi być trudno. Gdyby było łatwo to wszyscy by zasypiali:-)
UsuńMieszkałem kiedyś po sąsiedzku z gościem, który dość często wyjeżdżał z domu na parę dni. Blok, ściany z kartongipsu... No, taki budowlany Trabant można powiedzieć. Przy odrobinie wysiłku można było usłyszeć nie tylko perystaltykę jelit sąsiada, ale też co konkretnie zjadł, i to z dokładnością do przypraw.
OdpowiedzUsuńW takich oto okolicznościach przyrody zdarzyło się raz sąsiadowi wyjechać na parę dni i zapomnieć wyłączyć budzika. A budzik miał taki elektryczny, podłączany do gniazdka 220V, co to dopóki się go nie wyłączy, to nap*dala coraz głośniej i głośniej, przez dobrą godzinę.
Przez kilka dni miałem więc darmową pobudkę o czwartej trzydzieści nad ranem, podobnie jak reszta bloku / osiedla / dzielnicy. Bo głośny był, skurwesyn.
Sąsiad jak już wrócił, odbył kilka rozmów z innymi mieszkańcami bloku. Nie wiem o czym tam sobie gawędzili, ale od tamtej pory już budzika nie usłyszałem...
Przyśni mi się ta historia.
UsuńXpil- to jest horror, prawdziwy. Wygrałeś:-)
UsuńNie mam budzika. Kiedyś próbowałem, ale ze strachu, że zaśpię budziłem się godzinę przed nim :)
OdpowiedzUsuńBazyl, znaczy, że jesteś szczesciarzem! Pozazdrościć!
UsuńMiałyśmy w dzieciństwie taki wielki, toporny, radziecki, nakręcany budzik. Nazywałyśmy go z siostrą "bydlęciem" i marzyłyśmy, by któregoś pięknego dnia dożyć tej szczęśliwej chwili, by go z dachu najwyższego budynku na dzielni zzrzucić. Zrzucił się był swego czasu sam. A dobrzu mu, bydlakowi tak!:))
OdpowiedzUsuńErrata, nie strzelajcie do orkiestry, kiedy oni zginą przyjdą lepsi...
UsuńA mnie budziki służą do wstawania tuż przed nimi :-)
OdpowiedzUsuńHegemonie, każdy budzik zasługuje na jedno, na pokrajanie na plasterki. ;)
UsuńHegemonie, to podobno ten wiek....;-) Kapeluszniku, i posolenie ran!
UsuńKapeluszniku - ja się zaprzyjaźniłem z budzikami, już mi nie wadzą :-)
UsuńPieprzu, mówisz ten wiek? To znaczy, że miejsce na cmentarzu czas wykupić? :-)
Hegemonie, są ludzie dobrzy dla wszystkiego na tym świecie. Ale przyjaźń z budzikiem...Jesteś świętym człowiekiem zupełnym przeciwieństwem Twojego nicka.
UsuńNie podejrzewałabym, że tak fajny tekst można napisać o znienawidzonych budzikach :D Ja używam jakiegoś standardowego telefonicznego sygnału. Na dodatek, żyję w ciągłej paranoi, że budzik mnie nie obudzi, więc nastawiam go potrójnie. No ale cóż, każde ma jakieś swoje dziwne... Przyzwyczajenia.
OdpowiedzUsuń88kania- mam tak przed wylotem do UK. Muszę wstać o 3.00 rano . Brrrrr
UsuńJa tez tak mam! Jak mam gdzies leciec, to budze sie co 15 minut i sprawdzam czy budzenie na pewno nastawilam.
UsuńCzyli nie tylko ja tak świruję? No cóż, pocieszające :)
UsuńMoi rodzice używali budzika zainstalowanego w radiu, działał bezbłędnie. Ja kiedy wiem, że muszę wstać o określonej porze, to zazwyczaj nie śpię wcale. Mój syn może nastawić kilka budzików, a i tak zawsze przyjdzie spóźniony,twierdząc że budzik nie zadzwonił albo on go nie słyszał. Kolejny raz "gadanie o niczym" wyszło Ci perfekcyjnie i ten dowcip. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwona, a ten budzik nie byl czasem uzalezniony od dostaw pradu? Buźka.
UsuńCałkiem niechcący i przez przypadek poprzestawiałam w telefonie stacjonarnym ustawienia. Doszło do tego, że noc w noc dokładnie o północy zrywał mnie na równe nogi sygnał telefonu...
OdpowiedzUsuńZanim znalazłam źródło to se powstawałam...
Mój dzwonek to
https://www.youtube.com/watch?v=paeNnR33i5Q&list=RDOv8uT8DTvlw&index=8
POZDRAWIAM
goodmorning73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Joanno - ten utwór nie pomaga wstawać:-) on zachęca do zagrzebania się w pościeli...
UsuńParę razy udało mi się bezwiednie ustawić budzik na godzinę 0:00 w kuchennym radio-czasomierzu. I nagle wśród nocnej ciszy jak się to wydarło to chyba nie tylko ja byłam bliska zawału, lecz prawdopodobnie moi sąsiedzi też.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to god bless srajfony z dowolną ścieżką dźwiękową w ustawieniach budzika, bo aktualnie budzi mnie codziennie Król Julian :D
Co bardziej zaawansowane smartfonowe budziki mają opcję wyboru artysty z lokalnej biblioteki muzycznej. Dzięki temu co rano możemy być budzeni przez inny utwór danego barda. Nigdy tego nie próbowałem, ale brzmi zachęcająco...
Usuńxpil - a to ciekawe!Poszperam w ustawieniach.
UsuńAntares...znam, znam ten stan...na wyjeżdzie bawiłam się kiedyś zegarem do high tech piekarnika...
Będąc jeszcze w wieku szkolnym, moi Rodziciele nabyli radio, które praktycznie jednym feralnym naciśnięciem programowało sobie budzik na godzinę 0:00 poprzez samoistne włączenie się. I któregoś razu śpiąc sobie beztrosko, do mych uszu zaczęła płynąć cichutko muzyka, ja zaspana nie od razu zczaiłam z czym mam do czynienia. Muzyka narastała, robiła się coraz głośniejsza, aż ściany zaczęły drżeć od "Mazurka Dąbrowskiego". Niemcy i wojna - pomyślałam od razu.
OdpowiedzUsuńlinka - koszmar, ale jaki patriotyczny! A stawałaś na baczność?
UsuńNa wystawie widziałam Uciekający Budzik... już miałam zasięgnąć języka, czy aby ów budzik wywiązuje się z powierzonego zadania, lecz Małż pociągnął mnie do wyjścia. Dlatego ciągle żyję w nieświadomości w powyższej kwestii.
OdpowiedzUsuńconsek - jest taki, widziałam reklamy w internecie:-) podobno jest strrrrrrasznie szybki...
UsuńMoja młoda sąsiadka właśnie biegnie i krzyczy Maja! Maja! Zaglądam tu, a ostatni post był 21 Maja. Ciekawe skąd wiedziała
OdpowiedzUsuńMargarithes - no, wiem...shame on me! Policzki mi ze wstydu płoną.
UsuńBudzikowe historie! Super opowiedziane, pełne humoru i realiów życia! Nie ma wolności z budzikiem na stoliku! On się przeistacza, ale zawsze jest okrutny! Budzi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
tajemnezapiski - to prawda:-) łobuz...nie znoszę go szczególnie o 3.00 nad ranem...brrrr...
UsuńZ prawdziwymi kogutami jest prościej... Się wstaje, bierze siekierę i idzie gada poszukać... Kiedyś się w końcu te weredy skończą...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu! Mamy takie samo zdanie na temat kogutów:-)) I ja czapką zamiatam!
UsuńKiedy jest weekend albo w wakacje, gdy mogę (teoretycznie) gnić do obiadu, NIGDY nie chce mi się rano spać. I leżę, "trzyszczatymi i świcącymi" ślipiami (BB) czytając aktorom z ruchu warg w telewizorze z wyłączoną fonią (bo wszyscy inni, ma się rozumieć, śpią jak betony).
OdpowiedzUsuńGdy muszę iść do pracy jest oczywiście odwrotnie. Wot żyźń...
Qrcze, Marzyniu....a ja śpie tylko 4 godziny. I nie umiem więcej. A tu w gazecie przeczytałam, że żeby być pięknym i młodym, należy gnić w łóżku co najmniej 6, a już najlepiej 8. 8 godzin????? Wot żyzń..
Usuń