Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Przy świetle łojówki nie należy dobierać sobie diamentów ani kobiet czyli ajajaj!

Jest taka stara, świecka, lotnicza  tradycja, że jeśli przybędę na lotnisko zbyt wcześnie, i będę się po nim snuła 5 godzin, zalewając się kawą, zanudzając różnych ludzi rozmowami przez telefon i whatsappa , jedząc frytki albo trójkątne kanapki, żeby jakoś zamordować czas, to...to z pewnością mój samolot się spóźni. Oczywiście oprócz tego, że będę się musiała włóczyć po lotnisku następną godzinę, urozmaicając sobie czas obserwacją ludzi i starając się zgadnąć ich narodowość zanim otworzą usta, przełoży się to także na mój czas lądowania w Ojczyźnie. Znowu po północy.

Wyjazd z naszego lotniska jest wąskim gardłem, i czasami trzeba spędzić w kolejce do opłat trochę czasu. Ponieważ nie należę do ludzi, którzy potrafią wepchnąć się brutalnie w zmęczony, przepocony ludzki ogonek, a moje łokcie są zbyt słabe na to, żebym torowała sobie nimi drogę...wolę poczekać. Wiecie..."a ja palę faję, dłubię w nosie...palę faję za fają" i czekam aż reszta entuzjastów (czyt. bezlik, mrowie i multum) taniego latania ewakuuje się z lotniska, i nastanie błoga cisza. Wtedy dopiero mój macho rzuca się do maszyny, żeby uregulować płatność, a ja idę sobie spacerkiem do auta, bez strachu, że zostanę zadeptana lub przejechana przez współpodróżnych.

Idę ja sobie przez puste lotnisko,osnute mgłą i skropione drobnym kapuśniaczkiem , palę fajeczkę i marzę o czekającym na mnie w domu gorącym żurku, aż tu nagle moim oczom ukazuje się pochód ludzki o zastanawiających kształtach. Ponieważ jestem fanem horrorów, dobrze wiem czym może kobiecie grozić włóczenie się po nocy na terenie zamglonym i otulonym egipskimi ciemnościami, zatrzymałam się niby koń ściągnięty cuglami i potoczyłam wzrokiem dookoła w poszukiwaniu ewentualnej drogi ucieczki. Wyrzuciłam precz papieroska, wyprostowałam się i zakotwiczyłam w półkroku stawiając przed sobą, niby tarczę, moją podręczną walizeczkę. Energiczny tłumek zawył z zachwytu na mój widok, i rzucił się biegiem w moją stronę, aż mu furgały poły płaszczyków, a dziwaczne czapeczki podskakiwały na głowach.
- Chasydzi - poinformowałam sama siebie.

Chasyd, nie chasyd, nigdy nic nie wiadomo. Mój ulubiony kanał na youtube, odkrywający wszelkie spiski świata (wiedzieliście, że Hilary Clinton jest reptilianką? A wiecie dlaczego należy spać w folii aluminiowej na głowie? A że żyjemy wewnątrz Ziemi? To nic nie wiecie!) podał niedawno, że po Polsce przemieszcza się około 40 tysięcy uzbrojonych i zakamuflowanych agentów Mosadu. Mogli dla niepoznaki przebrać się za Chasydów, żeby gładko się wmieszać w tłum, prawda? 

Chasydzi podbiegli kurcgalopkiem i zasypali mnie gradem niezrozumiałego słownictwa, które uderzało we mnie i odbijało się z łoskotem, niby grad bijący o blaszany daszek ( ten sam daszek o którym śpiewał  Ivan i Delfin)

Z tej dzikiej kotłowaniny, wyłonił się wreszcie młody przystojniak z uroczymi pejsami i zagadnął zaczepnie:
-Mi not gawarit polsku. English nein.
- Super - pomyślałam- Ta informacja z pewnością była mi niezbędna, do przetrwania dzisiejszej nocy.
-Ok, poradzimy sobie - powiedział tymczasem moimi ustami mój wrodzony optymizm na przekór rozumowi.

Zakres mojego słownictwa w jidisz jest nieco ograniczony, i mało użyteczny w trakcie konwersacji  - jedyne słowa jakie przychodzą mi do głowy to: bajzel, rejwach, geszeft, git i cymes. A z hebrajskiego -kabała, koszer, bar micwa, cadyk, szabas i szatan. Trochę kiepsko.

- A więc, co by panowie chcieli ode mnie. - Rzekłam podnosząc brwi pod samą linię włosów, aby łatwo było wyczytać w tych ciemnościach pytanie. Można rzecz, że całą swoją postawą zaczęłam przypominać znak zapytania.

- Jo..safa.
-Hmmm...josafa, czymkolwiek to jest, nie posiadam akurat na stanie, gdyż podróżuję jedynie z bagażem podręcznym - rzekłam rozkładając szeroko ręce i wskazując na lichą walizkę stojącą u moich stóp. A jak to wygląda? - zapytałam umieszczając brwi na potylicy z ogromnym trudem.
Tu nastąpiła konsternacja, i długie naradzanie się w nieznanym mi narzeczu.Aż wreszcie w ciemnościach niby rąbanka na haku w mięsnym, zawisło pytanie:

- Have car?
- Yes. I've got a car, but... - odpowiedziałam z uśmiechem, i zaczęłam się zastanawiać jak upchnę tylu Żydów wraz z ich kapeluszami i anglezami w mojej czerwonej lalce.
Chasydzi podskoczyli z radości, klasnęli w ręce, po czym całkiem niespodziewanie wzięli mnie pod ramiona i powlekli, mnie i bagaż, w głąb parkingu. Próbowałam im wytłumaczyć, że nie jestem tu samotnie, że mój ukochany poszedł właśnie zapłacić za parking i z pewnością będzie mnie szukał. Niestety, ponieważ było ich siedmioro (jak tych krasnoludków, co żyli z jedną królewną, ach marzenia...) nie potrafiłam ich przekrzyczeć.i pozwoliłam sobie być uprowadzona przez żydowskie tsunami....
-Ajajajajaj!

Po krótkim spacerku, przerywanym jedynie moimi próbami uwolnienia się z silnych jak obcęgi dłoni obywateli Izraela, zostałam doprowadzona do eleganckiej fury i wepchnięta delikatnie do środka. Jeden z brodaczy  nacisnął nawet litościwie na moje zarośnięte ciemię, aby moja czaszka nie roztrząsnęła się w drobny mak o ramę czarnego jak czarne oczy BMW.

Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać, po co u licha chasydom baba taka jak ja? Ani na gotowaniu się nie znam, a już tym bardziej na koszernym....a może mogłabym służyć jako żywa bombeczka podrzucona gdzieś w newralgicznym miejscu? Albo jako żona za karę, dla jakiegoś niesubordynowanego i wątpiącego wyznawcy?  Albo samochodowy kamikadze? Bo usadzili mnie na miejscu dla kierowcy. Moje myśli gnały przez zwoje mózgowe, niczym konie w galopie:
-Teraz mi zwiążą ręce, napoją alkoholem i podpalą...a ja jako żywa  pochodnia zniszczę tak pięknie rozwijający się port lotniczy Katowice - Pyrzowice - przemknęło mi przez głowę.

- Jo-szefa Krakau- rzucił przystojniak, który wskoczył na miejsce obok kierowcy. Reszta Żydów stanęła dookoła samochodu i zacierała radośnie ręce.W ich oczach wyczytałam wielkie nadzieje, których nie powinnam zawieść. 

-Absolutnie nie rozumiem o czym mówicie....uśmiechnęłam się radośnie, bo jednak dopóki nie zaczną mnie dźgać czymś ostrym, albo zmuszać do rzeczy niegodnych, postanowiłam zachowywać się elegancko i taktownie. W końcu jest to stara kultura i należy jej się szacunek.

Przystojniak zanurkował ręką głęboko w swoje czarne szaty, i wyciągnął jakiś połyskujący przedmiot.

- Pistolet? Bat?
Był to zwykły notes z wypisanym adresem - Kraków, ul. Józefa...
-Aaaaaa...- tu moja inteligencja osiągnęła Mont Everest.- Chcecie żebym wam to wpisała w GPS ?Zapytałam wspinając się przy okazji na wyżyny języka migowego. (No, mądralo - pokaż GPS za pomocą gestów! ) Żydzi niemal zaśpiewali radośnie, a jeden z nich pokazał mi mały ekran umieszczony na plastikach samochodu. 
Zaczęłam macać ekranik, waląc w niego na oślep. Używanie smartfona i tabletu na co dzień, robi swoje.
Facet siedzący obok złapał mnie zwinnie za paluszek, grożąc mi jednocześnie swoim własnym palcem.

- Nein, niein, nein!
Delikatnie pokręcił kółeczkiem znajdującym się z boku ekranu.Zrozumiałam bez powtórzeń i
przystąpiłam do działania. Już po minucie, na ekranie zaczęły pojawiać się wszystkie krakowskie ulice z imieniem Józefa..Józefa A, Józefa B...i tak po kolei, dotarcie do Józefa bez nazwiska zajęło nam dobrych 15 minut. Osiągnęliśmy zwycięstwo!
Git! - zakrzyknęłam ochoczo!
Git! Git! Git! - zawtórował mi radosny tłumek
- I cymes!- zakończyłam mile.
Ucieszyliśmy się wszyscy, pozacieraliśmy ręce, podziękowaliśmy sobie nawzajem, tak międzynarodowo, w języku migowym.

Tymczasem mój facet, niby samotny wilk na gigancie, przeczesywał lotnisko wszerz i wzdłuż, zaglądając pod samochody i rozglądając się dookoła z trwogą w sercu i duszą na ramieniu. Ukradli mu kobietę! Była i zaginęła. A tu kolacja czeka na stole i stygnie, podłogi umyte, ech...tyle roboty na nic!  Przez głowę przebiegły mu wszystkie ostatnio obejrzane thrillery o zwyrodnialcach  porywających podstarzałe księżniczki. Przez chwilę nawet się ucieszył, bo mógłby oglądać swoje ulubione seriale, cały smalec gęsi byłby dla niego, no i mógłby słuchać trójki od rana do wieczora bez oglądania pantomimy pt "Jak ty możesz tego słuchać, zaraz popełnię harakiri na sam dźwięk głosu Andrusa!' (- tu :szarpanie włosów i odzienia własnego)/

Koło żydowskiego zgromadzenia przebiegł ze cztery razy, nawet nie przypuszczając, że wewnątrz tej kotłującej się kipieli znajduję się ja. Niby ta księżniczka od krasnoludków. Usiadł w końcu w aucie i zaczął knuć, kiedy nagle tuż przed jego szybą pojawiła się jakaś postać z rozwianym włosem, eskortowana przez siedmiu, dziwacznie ubranych ludzi. 


Wskoczyłam zwinnie do auta, machając na pożegnanie, jednocześnie umieszczając walizę na tylnym siedzeniu samochodu.
- Co to  było? - zapytał mój mężczyzna, kiedy już go odblokowało.
- Chasydzi!
- Gdzieś ty była?
- Pomagałam im szukać Józefa!
- Ty piłaś?
Nie, niestety, nie poczęstowali mnie też macą, ani bajglem.
I nie zatańczyli, a tańczą pięknie!

Gdyby ktoś źle odczytał rysunek  - nie, to nie granat w ręku jednego z chasydów, i to nie ręce uniesione w obronnym geście. To telefon komórkowy i efektowny sposób komunikowania się:-/0/
I Hava Nagilla, siostry i bracia!
Pieprzu.



39 komentarzy:

  1. aż ciśnie mi się na usty me przecudne Szalom Ciociu Kabanwo, kiedy patrzę na te densy i pląsy. Aczkolwiek z drugiej strony podziwiam odwagę, albowiem mnie by sparaliżowało na widok "siedmiu wspaniałych" strachem, a dodam że do przesadnie strachliwych nie należę... i tak sobie pomyślałam, że z chęcią poczytałabym książkę autorstwa Cioci, o wszystkich niecodziennych przygodach życia pt. " Pieprzu w podróży" czy cuś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SZa...a może 'Pieprz. Życie na krawędzi koryta":-) Wiesz, bardziej bym się przestraszyła gdyby ukazali mi się w moim własnym ogródku. :-)

      Usuń
    2. o! tytuł genialny! No a ogródka nie posiadam, to chyba bym się nie bała ;)

      Usuń
  2. Jacyś permisywni a może i libertyńscy ci chasydzi, skoro Cię obłapiali. No niech tam, takie czasy.
    Już miałem nadzieję, że pojechałaś z nimi do Krakowa, że będzie ciąg dalszy przygód (w)Pieprza wśród chasydów (ale hardcore). Nie będzie :(
    Na marginesie powiem, że kiedyś, idąc ulicą, wskazałem drogę do grobu cadyka Elimelecha busowi pełnemu, a jakże, chasydów. Zmierzch już zapadał i rudzi Żydzi w czarnych chałatach w białym busie wyglądali zjawiskowo. Gdybym miał Twój talent, mógłbym z tego zrobić konkurencyjną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ove, było ciemno to obłapiali! Byłby hardcore, ale ja jestem otwarta na poznawanie nowych kultur:-) Chasydzi często się pojawiają na moim lotnisku, zwykle z doczepioną do nich armią uzbrojonych i absolutnie nie tajnych funkcjonariuszy. Nie moge oczu oderwać. A jakieś 3 miesiące temu siedziałam w samolocie obok modlących się w czasie lotu chasydów. To był hardcore!

      Usuń
    2. Oni przylatują dżambodżetem i jadą do Oświęcimia, Krakowa i Warszawy. Taka obowiązkowa pielgrzymka, którą należy odbyć. Kilka lat temu, z Katowic właśnie leciałam do Izraela samolotem, którym do Polski przyleciała tamtejsza młodzież. A wracaliśmy samolotem, który po nich leciał.

      Usuń
  3. Zdecydowanie za dużo palisz :) Pewnie nie posiadali się ze szczęścia jak im pomogłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jago, cóż...jakąś złą cechę należy mieć!

      Usuń
    2. Wybierz coś innego, równie złego ale zdrowszego np wprowadzanie w błąd Chasydów ....

      Usuń
    3. Jessu, muszę se zapalić po tym tekście. Po czymś dobrym zawsze chce się palić, no nie?

      Usuń
  4. 1. Ja wiedzialam! Wiedzialam ze Clinton jest reptilianka - jakkolwiek nie z YouTube (ale nie pamietam w sumie skad). A co to za kanal? Bo niezle rewelacje majo!

    2. To Ty umiesz odrózniac jidysz od hebrajskiego??

    3. Przerazilam sie, ze masz ich do tego Krakowa ZAWIESC i ze uleglas imperatywowi siedmiu czarnych peleryn!

    4. Ta gromadka podskakujaca z radosci oczywiscie momentalnie przywiodla mi na mysl zespól skaczacych Zydów z któregos odcinka Czarnej Zmiji :D

    5. Czy Twojego meza, po tych latach spedzonych z Toba, jest cos w stanie zdziwic? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diable - jesteś jedyną osobą o wpisach której nie zostaję poinformowana. Zawsze jesteś dla mnie niespodzianką:-)) Pokłóciłaś się z Googlem albo blogspotem?
      1. Głównie Monitor Polski, ale jeśli wejdziesz w pokrewne znajdziesz resztę.Tu próbka:
      https://www.youtube.com/watch?v=gQsnaEjNHcA
      A tu o tym co dzieje się w Niemczech:
      https://www.youtube.com/watch?v=Cv2lwwihI7w
      2. Podparłam się wiki.
      3. To by było straszne, no i absolutnie nie zmieściliby się do auta. Bagażnik też mam mały!
      4. Aaaa....!
      5. Nie, ale twierdzi, że się przyzwyczaił:-)

      Usuń
    2. Zadnej klótni nie pamietam - ale po kazdym komentarzu na przyklad dostaje mailem zawiadomienie, ze komentarz nie zostal zamieszczony, chociaz zostal.
      Takze ten. Nie wiem. Nie lubi mnie :(((

      Usuń
    3. A te youtubowe rewelacje zostawiam sobie na jutrzejsza przerwe w pracy. Taka nagroda to bedzie :D

      Usuń
    4. Hej, ja też dostaje takie komunikaty, na szczęście przychodzą na mało używaną skrzynkę. Teraz Twoje odpowiedzi też były niespodzianką:-)
      Zobacz koniecznie, szczególnie ten z mieszkancem Niemiec:-)

      Usuń
    5. Obejrzalam......
      .........
      .........
      Otworzylas przede mna bramy takich otchlani, o jakich pojecia nie mialam!!!! :)))
      Znaczy wiedzialam, ze jest wielu wariatów - ale ze az tylu, i z takim poczuciem misji - tego nie wiedzialam. Mikrofale, chipy, spiski, judeosatanisci, o borze sosnowy....

      Usuń
    6. Diable...wiedziałam. ..:-) To robi wrażenie na każdym normalnym zjadaczu chleba.

      Usuń
  5. Super opowieść o super przygodzie!
    Muzyczki też wysłuchałam! Dziękuję.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. takjemnezapiski - dziękuję. A muzykę faktycznie mają interesującą.

      Usuń
  6. Masz ode mnie kciuka za kurcgalopek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, ze tylko siedmiu ich bylo, bo jakze ladnie wygladaloby opowiadanie pt. "Pieprz i 40-tu Chsydow":))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star, ja sie martwie jak siedniu plus Pieprz zmieszcza sie do jednego BMW; kto kogo wezmie na kolana, a kto na dachu ty 40! :P

      Cudownie napisane! :))))

      Usuń
  8. UWIELBIAM Twój styl pisania, a takie przygody smakują świetnie tylko podane tak wspaniale, jak przez Ciebie :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Star - 40 nie dałabym rady, no, chyba że w tańcu:-)
    Lola - mieli dwa auta:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. To oburzające, stać ich było na BMW, a za znalezienie w Krakowie Josefa, nie podziękowali jakimś maleńkim cudeńkiem od jubilera albo przynajmniej nagrodą finansową. Opowiastka jak zawsze przezabawna. Gratulując talentu pisarskiego, dziękuję za chwilę relaksu i uśmiechu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwona - BMW z wypożyczalni:-) No, ale fakt, z pewnością tanio ich to nie wyszło. Tak, mogli mi chociaż zatańczyć na pożegnanie:-)

      Usuń
  11. piekni z tym Jozefa. Na Jozefa w Krakow jest moja ulubiona perfumeria, moglabym robic za gps :P

    Bo przeciez jestem reptilianka :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Przypomniało mi się, jak kiedyś w środku nocy na jednym z rond w centrum miasta pan z silnym francuskim akcentem błagał mnie o pomoc w dotarciu do Śłieko. Po dłuższym czasie okazało się, że chodzi o Świecko.

    Ciekawe, ile dni Twoi panowie koczowali na tym lotnisku, próbując znaleźć jednego/jedną która się ich nie przestraszy! Bóg Izraelitów Ci to wynagrodzi!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm...kiedys sasiad w samolocie zapytal mnie o Czestochowe. W zyciu nie przypuszczalam, ze mozna te nazwę w taki sposob wymowic;-)

      Usuń
  13. Ja znam jeszcze: chucpa i szmonces. Nie sądzę jednak, żeby to pomogło :P Śmiechłem :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Bazylu, a moje miasto kiedys szczycilo sporą diaspora zydowska. Zreszta, polecam Korzenca, czytales?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jakąś powieść Białasa na półce. Przywieziona 2 lata temu z krakowskich TK, leży i czeka. To może się doczeka :)

      Usuń
  15. Masz niespotykanie cierpliwego męża. Doprawdy.Coś tak myślę, że oni jednak podziękowali za Twoją pomoc w swoich modlitwach, wszak to Chasydzi. Tak że tego... teraz poczuj tę moc ;)

    OdpowiedzUsuń