Na głowie kwietny ma wianek
W ręku zielony badylek
A przed nią bieży baranek
A nad nią lata motylek
Kazik
Tak, tak...ten w lustrze to niestety ja. Taka chciałam być w Nowym Roku - kwiatuszki, motylki,baranek przodem, sama dobroć i słodycz. Jeśli ktoś by mnie wkurzył, to pogroziłabym tylko palcem mówiąc - A ty niedobry, ty! Aplikacja dodała różowej poświaty moim policzkom i walnęła mi kreski, jakich w życiu nie potrafiłabym sobie narysować - miało być romantycznie, a ja miałam zaniechać kopcenia papierochów i skończyć z ubieraniem się na czarno, przestać kląć i przejmować się rzeczami, na które i tak nie mam wpływu. Ale znowu poległam. Bo czy łatwo być dobrym? No, zapewniam, że jest to sakramencko (jak mawiał wuj Henryk, który był jedynym znanym mi mężczyzną dumnie zakładającym sandały do garnituru) trudne. Głównie ze względu na bliźnich.
Krzywdę robią mojej panience
Opluć chcą ją podli zboczeńcy
Utopić chcą ją w morzu zawiści
Paranoicy, podli sadyści
Do 4 stycznia nawet jakoś mi szło. Unosiłam się na różowych obłokach swojego czaru, jadłam truskawki z bitą śmietaną, piłam sok z marchwi i buraka, pilnowałam, żeby codziennie założyć coś kolorowego, pryskałam się Si Armaniego, używałam różu na policzki, błyszczyka, nosiłam buty na obcasach, codziennie dzwoniłam do mamy i starałam się nie być złośliwa. (bo niestety jestem, jestem złośliwa do kości od wczesnego dzieciństwa - a największą przyjemność czerpię z faktu, że czasem ludzie nie wiedzą, że jestem złośliwa - co czyni mnie makiawelicznie złośliwą i podwójnie winną ). Naprawdę byłam fajna, taka fajna, że mogę przysiąc, że kiedy przechodziłam mimo, to słychać było chóry anielskie i brząkanie na harfie, coś jakby wczesny Vollenweider . A potem wsiadłam do samolotu i poleciałam do pracy.
Znów widzieli ją z jakimś chłopem
Znów pojechała do St. Tropez
Znów męczyła się, Boże drogi
Znów na jachtach myła podłogi
Tylko czemu ręce ma białe
Chciałem zapytać, zapomniałem
Ciało kłoniąc skinęła dłonią wsparła skroń o skroń
I znów zapadłem w nią jak w toń
Już wejście na pokład sprawiło mi pewną przykrość. Odkryłam, że człowiek, którego biodro przylega ściśle do mojego (tanie linie lotnicze sprawiają, że ludzie są bliżej siebie) emituje niezwykle oryginalne miazmaty, coś co przywodziło na myśl określenie - morowe powietrze. Nie, nie był to zwykły, klasyczny fetor. Był to długo leżakowany, mocno wędzony, wielokrotnie moczony w solance smród, który na okoliczność podróży został elegancko odprasowany, wykrochmalony i wielokrotnie złożony pod pachą. Mogłam szybko ocenić jego głęboki, mahoniowy posmak, i wyróżniającą się nutę camemberta, ponieważ właściciel uniósł ramię w górę i zaczął majdrować przy lampce nad siedzeniem. Zacisnęłam z bólu zęby. Powiało grozą i wystraszonym kozłem, który przez ostatnie pół roku brał kąpiele w oborniku i nacierał się martwym skunksem.
Moje biedne Armani rozsypało się na poszczególne składniki, zemdlało i wpadło pod siedzenie, widziałam kątem oka jego marny zewłok desperacko próbujący opuścić pokład. Zazdrościłam mu, bo zdążyło się doczołgać do wyjścia i wziąć głęboki oddech. Ja nie. Siedziałam jak sparaliżowana, i bałam się poruszyć, żeby nie spowodować dodatkowego ruchu powietrza.
Właściciel capów (założę się, że pod jego koszulką mieszkały co najmniej dwa, oba dobrze wypasione) ziewnął i pociągnął nosem. Zabrzmiało to jak oczyszczanie rur kanalizacyjnych i nie wróżyło nic dobrego. Wiercąc się na siedzeniu wyciągnął z kieszeni spodni mizerny kawałek papieru toaletowego, kaszlnął soczyście i dmuchnął w niego z taką siłą, że biedny karteluszek uciekł z piskiem i przykleił się do mojego buta błagając o pomoc. Struchlałam. Tragizm sytuacji podbił fakt, że sąsiad nie zauważył, że to w co chciał smarkać już dawno nie znajduje się w jego rękach. A potem już normalnie, rozłożył dłonie, żeby obejrzeć swoje dzieło...żeby się nie zagłębiać w szczegóły, całą scenę mojej walki o przeżycie, można sobie obejrzeć tutaj:
Jak walczyłam w samolocie
Nie dałam rady i zostałam zainfekowana, wyraźnie czułam, że ksenomorf we mnie zaczął ewoluować! To by wyjaśniało dlaczego miałam problem z dopięciem koszuli. Dlatego też, mój powrót wyjątkowo uległ przyspieszeniu.
No, wreszcie doszliśmy do sedna! Kiedy jestem daleko od domu, mój mężczyzna mocno się stara. Wiecie- słodkie teksty, zdjęcia, rysunki, zapewnienia o tym jak bardzo tęskni, i co to nie będę miała jak już wrócę. Takie tam.. figliki. Kiedy oznajmiłam, że wracam wcześniej, prawie pogryzł słuchawkę telefonu z radości i natychmiast wydał nierozsądną sumę pieniędzy na tzw zaopatrzenie. I naprawdę, nie mogę się skarżyć, bo mieszkanie zostało odpowiednio umajone, wszystko co lubię było w zasięgu mojego ukochanego fotela, a gorące potrawy wjeżdżały kolejno na przyjęcie powitalne śpiewając wesoło "Bo do tanga trzeba dwojga". Tak, ale to jest dzień pierwszy. Dzień drugi ma już całkiem inny scenariusz. Nadciąga bowiem proza życia, a w moim wybranku zasypia Romeo, a budzi się kierownik.
Oto ja, (w skowronkach, bo wróciłam do domu) chodzę i śpiewam z tej nierozsądnie rozsadzającej mnie radości, piję ukochaną kawę, zajadam Bielucha, jaśnieję dobrocią i mizdrzę się słodko, tak jak najlepiej potrafię...a przecież jestem ciężko zainfekowana, do kroćset! W moim organizmie zagnieździł się obcy. Czy łatwo być rusałką, skoro gile ciągną się za mną na długości 3 metrów, jestem prawie przygłucha, a oczy mam całkiem kaprawe? A mimo to staram się być tak radosna i uwodzicielska, jak tylko w tych trudnych warunkach mogę. I co otrzymuję w zamian?
Ach, dziewczyna pięknie się stara
Kosi pieniądz, ma jaguara
Trudno pracę z miłością zgodzić
Rzadziej może do mnie przychodzić
Tylko pyta kryjąc rumieniec
Czemu patrzę jak potępieniec
Czemu zgrzytam, kiedy się pyta czy ma ładny biust
Czemu toczę pianę z ust
- Gabi czy ty musisz śpiewać od 7 rano? 🙊
- Gabi, czy ty musisz tu palić?
- Gabi, czy ty musisz łazić w piżamie do 9 rano? To nie jest zachęcające...
- Gabi, nie znoszę tej bluzki, fatalny kolor...czemu sobie takie rzeczy kupujesz
- Gabi, możesz zmienić fryzurę? Lubię jak masz rozpuszczone włosy...
- Gabi, zgaś tego wyjca, nie znoszę tej muzyki...tej też nie...i tej!
- Gabi, miałaś siedzieć ze mną...wyłaź z tego pokoju...
- Gabi, przestań czytać....popatrz na mnie!👀
I jak ja mogę być dobra? Włożyłam mój maskujący czarny golf, dodałam do tego czarną bieliznę i czarne jak heban spodnie, pstryknęłam zapalniczką i położyłam jęzor na ostrzałce do noży...
Im Westen nichts Neues!
Pieprzu z kłami na wierzchu!
A tu zdjęcie, które jest dowodem mojej chwilowej słodkości:
Jak na nie patrzę to się szczerze wzruszam.
Bo na głowie kwietny masz wianek! :) A co a z resztą obśpiewanych atrybutów?
OdpowiedzUsuńerrato - motylek też tam jest, a baranek zawsze się jakiś znajdzie:-)
UsuńAlbo nawet baran...
UsuńKalino - chciałam słodko:-)
UsuńBarany też bywają słodcy... Nie dyskryminujmy... ;-)
UsuńFajna ta aplikacja (córka mi pokazała). Jak się za bardzo zdołuję, żem stara, pomarszczona i wredna, to sobie przystawiam komórkę przed oczy i już jestem słodka sarenką z długimi rzęsami albo tą w wianku. Gorzej, jak mi się palec omsknie i widzę na ekranie monstrum z wielkim nosem albo czerwoną truskawę...
OdpowiedzUsuńA wolałabym chyba taką aplikację, która by mi dała Twoją lekkość pióra.
Pozdrawiam!
Miro - no, muszę przyznać, że ubawiłam się przy tej aplikacji jak dziecko:-) Reszty niegodnam, niegodnam:-)
UsuńSłodka Ty :) kisses
OdpowiedzUsuńzawsze kiedy wsiadam do samolotu, modlę się, by nie siedzieć obok capa. Niestety Janusze mają problem z higieną.
Margarithes - od prawie 5 lat latam regularnie co 2 tygodnie, i wydawało mi się, że czas Januszów, co to boją się wody, skończył się jakieś 3 lata temu...to widocznie był jakiś taki zagubiony w czasie...
UsuńKup se taką maść co ją stosują członkowie ekipy kryminiologów w filmach o znajdywaniu bardzo starego, rozłożonego trupa - smarujesz pod nosem i nic cię nie rusza ;).
UsuńNo faktycznie, zmieniać muzę oraz strój, kiedy ma się gila z nosa i jest się prawie ociemniałym z bólu głowy to niezbyt przyjemna sprawa. Życzę Ci zdrowia, aha i oczywiście współczuję sąsiedztwa w samolocie. Trzymaj się dziewczyno.
OdpowiedzUsuńp.s. kiedy ja choruję, jestem nie do zniesienia, ciekawe, czy można by w tej konkurencji urządzić zawody :)))
Iw - kiedy ja choruję, to nawet jak odpadnie mi ręka, to będę się upierać, że nic mi nie jest i zawsze tak było...bo ja jestem z tych co im się wydaje, że inni się domyślą, że nie chcę im robić przykrości:-)))
UsuńAh, ah, ah! Ta na zdjeciu to nie Gabi, a anielska Gabrielle, pani jutrzenki i wszelakiego kwiecia!
OdpowiedzUsuńWzruszajace niezmiernie, ale jednak dobrze, ze ubralas zpowrotem czarny golf ;)
Tekst o capie przecudny, normalnie 20 punktów w skali 1-10 :))) jakkolwiek wspólczuje oczywiscie takiego lotu.
Zdrowiej szybko, buziaki :*
Diable - dzięks. Tak naprawdę to gofów nie noszę, nie mam nawet szalika, bo nie znoszę żeby coś mnie przyduszało. Czarny golf brzmi za to bardziej złowrogo!
UsuńPróbuję podnieść się z łoża boleści.
Chodzilo mi ogólnie o styl mniej a la Pani Kwiecia i Jutrzenki, niekoniecznie golf.
UsuńGdyz albowiem ta slodycz z leksza wypala oczy ;) Ale aplikacja jest w pyteczke, tez mialam wiele radosci!
Analiza olfaktoryczna na piątkę z plusem. Szczerze się uchachałem!
OdpowiedzUsuńBlogusławie - Twoje uchachanie jest pięknym komplementem.:-)
UsuńObśmiałam się jak norka! :)))))
OdpowiedzUsuńI jak tu nie wierzyć w horoskopy? Ponoć ten rok ma być kiepski, a jak zaczął się capem, to co będzie dalej? Strach się bać.
A w czym masz łazić o 9.oo rano??? (Zwłaszcza z glutem do pięt) To nieludzkie, wymagać wyskakiwania z piżamki o tak wczesnej porze! :*
Psie w Swetrze - nie zna się chłopak na trendach, wszak Hygge w modzie!Dostałam jednak wczoraj gorącą czekoladę i miękki koc, a to oznacza, że się uczy.:-)
UsuńGościa w samolocie trzeba było puścić wolno...Nie wolno bezkarnie śmierdzieć i rychać na sąsiada. Bez papierosów lepiej się oddycha co w tym wypadku nie jest niczym pocieszającym ale za to infekcje rodzajów wszelakich szybciej mijają.
OdpowiedzUsuńJago - to był mój najdłuższy lot....
UsuńDlatego śmierdziel powinien lecieć obok samolotu - jak się gnojek nie myje to przynajmniej by wywietrzył się - jak ja nie znoszę cuchnących facetów
UsuńJaga A - cóż, nikt nie jest doskonały, a śmierdzący też podróżują:-)
UsuńO Jezusicku, pani Jago, czytałam komentarze bez okularów (kretyńskie magiczne myślenie, że nie nie nie, ja wciąż mam dobry wzrok) i przeczytałam: NIE WOLNO BEZKARNIE ŚMIERDZIEĆ I RUCHAĆ SĄSIADA!!
UsuńI jak tu nie przyznać racji, że nauczyciele to strasznie prymitywne świnie? :-D (dobrze, że chociaż nie śmierdzę...)
CaUski dla obu pań :-)
Obok okienka z odprawą bagażową na lotnisku powinno być okienko z odprawą zapachową!
OdpowiedzUsuńTo ja poprosze taka kontrole przy wejsciu do autobusów miejskich!
UsuńMyślę dziewczyny, że powinni sprawdzać zapachy przed wejściem. To niehumanitarne! Mamy XXI wiek i mydło zostało wynalezione dawno temu, cóż...niektórzy odrzucają nowomodne wymysły.
UsuńKiedyś widziałam w drogerii produkt, który się nazywał "dezodorant", czy jakoś podobnie... Stał na półce z przeterminowanymi towarami ;-)
UsuńKalino - i tu Cię zaskoczę, nie używam dezodorantów. Serio. :-)
UsuńJak żyjesz więc? ;-)
Usuńmam magiczny kamień!
UsuńGdzie go wkładasz? ;-)
Usuńzaklinam go!
UsuńŁe... Spodziewałam się jakiejś prężnej recepty, a nie zaklinania...
UsuńKalino - moja prężna recepta - używam oleju kokosowego. Nierafinowanego. Tłoczonego na zimno. Dla bardziej wymagających - można łączyć z sodą czyszczoną.
UsuńDobrym być jest bardzo trudno. Łatwiej już dupą wołową. To czasem może być wzięte za dobroć, ale rzadko, bo ludzie są okrutni i wolą człowieka łagodnego zajechać. Ostry jęzor bardzo się przydaje.
OdpowiedzUsuńZdjęcie powala. Tak nadobnie jeszcze nie wyglądałaś. Myślę, że właśnie tak prezentowałby się Danuśka Jurandówna, oczywiście przed porwaniem, gdyby na początku XV wieku wytwarzano okulary. Brawo! :)
Ove - jestem dupą wołową. Przeprowadzam za to rozmowy ze wszystkimi w swojej głowie. Ależ ja im mówię, ależ jestem wymowna...
UsuńWiesz, czytam teraz o utopcach, styrzgach i Swarożycach to się dostosowałam wizualnie. Słowianka jam ci!
Nawet całkiem ci do twarzy w tych cwietkach. Aczkolwiek wolę cię w wersji na ostro:D
OdpowiedzUsuńNivejko - na ostro to ja się dopiero muszę konwertnąć:-)
UsuńPosypuj te wianki chilli ;)
UsuńI tak jesteś szczęściarą (patrz swój post z sierpnia 2016), bo masz za co latać (choć czasem śmierdzi), jest ktoś, kto czeka (choć czasem gdera), sama się przebierasz, na dodatek Twoja wada wzroku jest skorygowana!
OdpowiedzUsuńI uwieńczenie też miało miejsce. Urocze.😊
Bo - i masz mnie. To się nazywa - niekonsekwencja i jest wpisane w moj parchaty charakter. Wada wzroku...okulary mi przypominają, że mam już tyle lat, że muszę ich używać do czytania, ale uważam, że prezentuje się w nich inteligentniej:-)Pozdrawiam:-)
UsuńSą bardzo twarzowe, szczególnie w zestawie z wiankiem. Zresztą ładnemu we wszystkim ładnie 😊
UsuńAch mój słodki Wieprzu - Pieprzu, na razie tylko caUski noworoczne, ale jak zwalę z głowy Żydów (Dzień Judaizmu w Kościele katolickim, tak, to jam się nie chwaląc rozkręciła tę imprezę w naszym mieście nie wiedząc po co, bo Naród wali drzwiami i oknami spragniony jakiegoś NOWUM??!! wszak już mieli Żydów) to się odezwę bardziej prywatnie (czy aby namber ten sam?!). Jeszcze raz ściskamy - Marzynia i Wacław w Gotowości Nieustający :-DD
OdpowiedzUsuńP.S. Mieszkam na wsi i ja się jeszcze dopiszę do tego posta o GEHENNIE życia wsiowego!
Marzyniu - numer ten sam, tylko telefon nowocześniejszy od tamtych zamierzchłych czasów. Ja nie mogę znieść, że ty nie piszesz więcej, tak marnować poczucie humoru!!!!
Usuńoj,oj, to zdróweczka Ciociu Kabanowo! cierpliwość to Ty masz anielską, bo przecież bym utłukła obcego razem z właścicielem capów, albo odwrotnie... w temacie kolegi kierownika nic nie rzeknę, albowiem mogłoby to być makiawelicznie złośliwe;) tylko pytanie mam czy aby zaopatrzyła się Ciocia w Siły Imperium żeby zwalczyć tego obcego w sobie... niustająco pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńSza -- dziecko, kochane:-) Ja składam się głównie z kawy i cierpliwości. Niestety nadal walczę, cierpliwie łykam Aspirynę. Bardzo cierpliwie:-) Nieustająco kłaniam się i macham z daleka.
UsuńOch jakaz Ty piekna i kwiecista Pieprzu!!! No sama slodycz, az mi po monitorze sciekala z tego zdjecia:)
OdpowiedzUsuńCapa nie zazdroszcze, bo lot w takim towarzystwie klasyfikuje sie jako jedna z chinskich tortur.
Ale cos mi sie wydaje, ze tym capem dalas mi temat na notke u mnie. Chyba wreszcie powinnam opisac moj ubiegloroczny lot z Sacramento do Chicago, moje najdluzsze 4 godziny w samolocie.
Stardust - to czekam, bo lubię "życiowe' tematy.
UsuńZawsze chciałam być taką femme fatal, ale jednak okazuje się, że przaśnie i w wianuszku mi dużo lepiej:-)
O matko. W przyszłym tygodniu lecę samolotem. Tanimi liniami. Teraz mam stany lękowe :(
OdpowiedzUsuńA z tekstów mężczyzny najbardziej podobało mi się "przestań czytać... popatrz na mnie". Trafił w sedno.
Zdrowia i szybkiej wygranej z infekcją!
88kania - luuuz, normalnie tanie linie dają radę. To był jedynie TEN jeden, wyjątkowy przypadek...
UsuńLeć zdrowo!
no i wiedziałam dlaczego nie lubię latać ...właśnie dlatego.Dlatego nie lubie też wszelkich środków komunikacji miejskiej w kraju tutejszym. bo to rodak był prawda?
OdpowiedzUsuńteatralna - rodak, ale nie jestem przesądna (rech, rech) myślę, że śmierdzenie występuje pod każdą szerokością geograficzną. :-)
Usuńdobra dobra
Usuń(he he he))))
teatralna
W przypadku samolotu śmierdzenie występuje również NAD każdą szerokością geograficzną ;-)
Usuń"Czarny Pieprzu" uwierz w siłę swojego Nicka i wypij kieliszek czystej wódki z czarnym pieprzem, natrzyj się amolem i wleź pod pierzyny. Kuruj się, by zdrową być jak najszybciej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwono - już się wyleżałam, teraz mam czas rekonwalescencji :-)
UsuńNo tak... co prawda nigdy nie dane mi było latać samolotem... a teraz... będę miała wielkie obawy, aby skorzystać z takiego środka transportu... może już lepiej pływać promem, albo Batorym? A wszystko przez to, że piszesz tak obrazowo. Szlag!
OdpowiedzUsuńOch, nie! Samolotem jest suuuuper. Na statkach buja.
UsuńTrudności sprzyjają wenie, bo przecież gdyby on był czysty, to by nie stał się bohaterem wpisu :-) A ja myślałem, że tylko miejska komunikacja przyciąga "chłopców zapachowców"...
OdpowiedzUsuńhegemonie - a może zauważyłabym inne zalety, które mogłabym opisać? A tak, tylko zmieniam paczki chusteczek przy łożu boleści.
UsuńSam po sobie wiem, że sytuacje trudne sprzyjają dobrym wpisom, te łatwe i przyjemne przechodzą bez echa...
UsuńWersja romantyczna widzę :) Do twarzy Ci w niej :)
OdpowiedzUsuńAch, Ivon - jak miło Cię znowu zobaczyć:-) Zajrzałam na Twój blog i natychmiast przybyły mi 2 kilogramy:-/)))
UsuńWiem, pisałaś z przykrością! Czyta się to jednak z przyjemnością, pomimo że opisy smrodu są obrzydliwe, tak sugestywne! Masz talent!
OdpowiedzUsuńBądź sobie dziewczyną w czerni, bądź sobą!!!
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
tajemnezapiski - dobrze, że napisałaś, bo gdzieś zgubiłam linkę do Ciebie. Dziękuję, wiesz co...jak mi jest źle to mówię sobie "Pomyślę o tym jutro" - jednak człowiek wyciąga jakieś wnioski z książek:-)
UsuńPieprzu jestem oniemiany brawurowością powyższego posta:) Brawo! Najgorsza klątwa, jaką zdarzyło mi się wypowiedzieć brzmiała: Obyś latał Ryanerem. I to z nadbagażem!
OdpowiedzUsuńAdamie - kłaniam się nisko, życie pisze takie piękne scenariusze....
UsuńJeżeli jeszcze nie wydałaś książki ze swymi z tego miejsca wpisami, zrób to czym prędzej, będzie książka roku, to gwarantowane! Naród pyta o książki humorem i esencją życia się pieczętujące, a tu posucha na półce, bo prawda to dawno objawiona, że to limitowana seria (takoż filmy), a mistrzów ani na lekarstwo. Wydaj dzieło Mistrzyni, wszak ono tylko czeka na zbindowanie :) W imieniu narodu- krejzor
OdpowiedzUsuńKrejzor - niegodnam, niegodnam....ale napawam się komplementem, do niedzielnej, porannej kawki smakuje lepiej niż czekolada:-)
Usuń