Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

czwartek, 2 czerwca 2016

Bądź sobą, no chyba, że możesz zostać księżniczką. Wtedy zostań księżniczką.



"


Na świecie panuje moda na poradniki.Jak żyć? Jak ugotować kraba? Jak poskromić teściową? Google stało się wyrocznią w sprawach życia i śmierci. Zadaj jakiekolwiek pytanie, a dostaniesz odpowiedz. Wreszcie! Nie trzeba już myśleć samodzielnie, tracić czas w bibliotekach, szukać odpowiedzi nudząc wszystkich dookoła, wystarczy umiejętnie zadane pytanie, a sezam otworzy przed tobą swoje podwoje. 

A jakie jest najczęstsze pytanie ludzkości? Oczywiście.....

Jak być szczęśliwym?

A najczęstsza odpowiedz?

Bądź sobą! Bądź naturalna!

No, też mi odpowiedź! Czkawki ze śmiechu można dostać. Sobą? Czyli kim?

Gdybym faktycznie chciała być sobą, byłabym złośliwym, rechoczącym gnomem, podkładającym nogi gderającym staruszkom, strzelającym z procy do płaczliwych dzieci, wykorzystującym wszystkich dookoła i manipulującym każdym facetem, który znajdzie się w polu rażenia bez względu na to, czy to mój własny syn, ojciec, dziadek czy listonosz. (listonosz cudzy)

No, to pomyślmy. Odsiejmy Gabrysię, Isię i Bisię, a także słodką Gabi od Gabrieli, bo Gabriela jest naturalna. I popatrzmy co otrzymamy:



DZIECI:

Słodka ciocia Gabi:
Pochyla się nad wózeczkiem, wpatruje w pomarszczonego, czerwonego wrzaskuna, mamrocze jakieś puszki-okruszki, fiki-miki i koci łapcie, wstrzymuje oddech i produkuje uśmiech, starając się nie pokazywać kłów. Jest troszkę sztywna, ale mało kto to zauważy, bo i tak osesek jest królem sytuacji. Przyniosła grzechotkę. Grzecznie pyta o kolki, ząbki, spanie i ulewanie. Dzielnie wysłuchuje całej historii poczęcia i porodu, bez zmarszczenia ust czy czoła. 
Do dzieci starszych niż lat 3 ciocia Gabi mało mówi, ale ładnie się uśmiecha ( przełykając to co jej się ciśnie na usta), tylko czasem odwraca się w drugą stronę i wkłada sobie pięść do ust. 

Miła ta ciocia Gabrysia. Nie żeby dzieci za nią przepadały, ale nie spluwają na jej widok pogardliwie, i nie rzucają w nią klockami. 


Ciocia Gabriela nie znosi dzieci. Szczególnie obcych. Człowiek zaczyna się dla niej po osiągnięciu wieku dwucyfrowego, wcześniej jej nie interesuje, a nawet troszkę brzydzi. Zmuszona przez rodziców niemowlęcia, rzuca okiem z bezpiecznej odległości dwóch ulań i cedzi przez zęby:
-Wygląda jak mój pradziadek Stefan, tylko tamten miał więcej zębów. Mam nadzieję, że czas będzie dla niej łaskawy.
Dzieci które biegają, wrzeszczą, kopią, odmawiają jedzenia zupy, nie potrafią powiedzieć "dzień dobry" i "dziękuję"ciocia Gabriela pakuje do ciemnej celi, w celu szybkiej resocjalizacji i straszy bobokami, buką, golonką i szpinakiem trzy razy dziennie śpiewając na dwa głosy:

"kto nie je zupy ten umrzeć musi"

Ciocia Gabriela budzi powszechną odrazę, nikt jej nie zaprasza na kolacje i chrzciny. A ona tak lubi jeść...tak lubi jeść...

SĄSIEDZI:

Miła pani Gabi - grzecznie wita się z sąsiadem, pytając czy mógłby przestać szlifować płot o 23.00? Albo ewentualnie szlifować go w tonacji na dwa, bo gubi jej się rytm. Zagaduje słodkim głosem sąsiadkę, pytając przy okazji czy wnusio mógłby zdjąć na chwilę ręce z klaksonu w samochodzie, bo chciałaby odbyć rozmowę telefoniczną, a przeciągłe buuuu, które dobiega z ich ogródka przez ostatnie dwie godziny, uniemożliwia jej komunikowanie się nawet z małżonkiem, który siedzi metr od niej i jest na tyle zdenerwowany, że zgryzł jej najnowsze pantofle na klapki japonki.

Sąsiedzi nie wiedzą, że ostatnie dwie godziny spędziła na pacyfikowaniu zwierza, jest zmęczona, musiała robić takie rzeczy, o których sąsiedzi pewnie w życiu nie słyszeli, bo można je obejrzeć jedynie na japońskich, płatnych kanałach pornograficznych. Sąsiedzi obiecują poprawę, która nigdy nie następuje.

Miła ta pani Gabi, tylko ciągle jej kolana drżą. Zaniesiemy jej wisienek z naszego ogródka...



Gabriela jest zen, wyłapuje odgłosy z zewnątrz ale ich nie komentuje. Czeka. Specjalnie głodzi zwierza przez dwie godziny, spokojnie wmasowuje w ciało balsam o zapachu wanilii z czekoladą, przebiega przez duży pokój całkiem naga śmiejąc się perliście, opiera się nagim ciałem o ścianę i czochra jak łosza o korę dębu, wkłada szpilki i pasek do pończoch, (o majtkach zapomina) a później robi minę zmęczonej anakondy osuwającej się na podłogę i szepcze...Wiesz, ja w tych warunkach jednak nie mogę, ci sąsiedzi....już mnie boli głowa., a chciałam dzisiaj....(tu spuszcza nieśmiało mocno pomalowane oczy)


Okropna jest ta pani Gabriela, sąsiedzi wolą nie wchodzić jej w drogę bo szczuje zwierzem. A zwierz raz puszczony ma tendencje samo-nakręcające się, jest jak ninja - perpetum mobile. Pani Gabriela atakuje zza węgła i nigdy sama rączek nie brudzi. Sąsiedzi pierzchają kiedy nadchodzi. A ona tak lubi pogawędzić z sąsiadami....


MĘŻCZYŹNI:

Gabi jest taka sympatyczna i kumpelska, można z nią konie kraść. Wpatruje się w każdego mężczyznę ogromnymi niebieskimi oczami, wyrażając tym spojrzeniem podziw i całkowitą uległość.
Choćby ją przypiekano na ogniu, nie da poznać, że męski interlokutor budzi w niej chęć mordu. Lekko porusza anielskimi skrzydłami, a jej aureola  błyszczy jak złote zęby.
Lubimy Gabi, jest taka zabawna. Czasami coś tam krochmali o feminizmie, ale w zasadzie jest niegroźna. Angelina Joli to to nie jest, ale z łóżka bym nie wykopał.


Gabriela dobrze wie, że życie łatwe nie jest. Ma obrzydliwą cechę -
że jeśli już jakikolwiek osobnik męski wpadnie w jej sieć to zostanie pożarty żywcem i trzykrotnie strawiony. Oczywiście, doszła już do poziomu mistrzowskiego, w którym  trawiony mimo bólu będzie nadal całował koniuszki jej palców i prosił o więcej. I w celu osiągnięcia dobrego rezultatu nie cofnie się przed użyciem żadnego ze swoich, lub cudzych atutów. Gra zabiedzone maleństwo, które nieustannie potrzebuje męskiej ręki (czytaj:służącego, kucharza, kierowcy i dostawcy rozrywek ), większość mężczyzn da się na to złapać, bo każdy chce być bohaterem. Wtedy wczepia się i pasożytuje wieloletnio.

Gdyby nie trafiła na pacyfikującego ją zwierza, z pewnością trafiłaby na swoją męską wersję i miała złamane życie, była zgorzkniała i nienawidziła całego rodu męskiego plując żrącym jadem po oczach. Gabriela wie, że płeć damska jest na gorszej pozycji i ma ochotę krzyczeć - Obudźcie się! (ale podobno to hasło już zostało wykorzystane przez inną formację)

Kiedyś chciała powołać do życia Damską Drużynę Obsikującą Trawniki i Kioski oraz Damską Drużynę Ekshibicjonistek Parkowych, jako przeciwwagę dla obsikujących ulice i obnażających się gdzie popadnie facetów - nie wyszło w praktyce, bo w szpilkach i z majtkami w kolanach przewróciła się boleśnie i okrutnie stłukła kolana, a kolana są jej niezbędne do pacyfikacji zwierza. 

Matko, co za obrzydliwa pchła szachrajka z tej Gabrieli! Nie powinno się jej dopuszczać do chłopa bliżej, niż odległość zaostrzonych, pokrytych currarą wideł. Pewnie nie goli nóg! I w ogóle wstrętny babszczak o urodzie kartofla.


WNIOSEK:
Gdybym chciała być sobą, powinnam znaleźć sobie jakieś fajne miejsce na mokradłach i tam starać się być tak naturalna, jak tylko mogę. Do woli!

Wyłożyłam zwierzowi moją rację na temat bycia sobą. Pokiwał głową i powiedział:

Wisz ty co, Piszkitle, bzdury gadasz. Właśnie dlatego nie robisz tych wszystkich obrzydliwych rzeczy, bo jesteś sobą. Bo prawdziwa ty, nie chce nikogo zdenerwować, zasmucić, krępować. I mimo, że czasem chciałabyś zdetonować świat, prawdziwa ty trzyma w ryzach tego wewnętrznego wariata.

No? I jak tu być sobą?

Wieprzu, wmasowujący maść na otarcia w kolana i łokcie. 

Dodatek dla ciekawych: Takie rzeczy między innymi muszą wyczyniać na blacie w kuchni kobiety, które chcą powstrzymać własnych zwierzów przed zabiciem sąsiadów. I robią to tuż nad kipiącym krupnikiem, trąc jednocześnie marchewkę palcami u nóg!



55 komentarzy:

  1. Z dziecmi to mam na odwrót - do trzeciego roku zycia, jak sie jeszcze za bardzo nie potrafia komunikowac, to je lubie. Ale potem zaczynam sie ich bac tak, jak wszystkich ludzi.

    Ale ogólnie to myslalam tak, jak czytalam: TAK, TAK! Racja i prawda to wszystko, ja tez bym kopala i gryzla tylko! A potem przeczytalam, co powiedzial Zwierz i .... jeju, on to dopiero ma racje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diable - i masz rację z tym strachem. Przypomnij sobie wszystkie horrory z dziećmi, brrrrr...
      Ja tak naprawdę nie wiem kto ma rację:-)

      Usuń
  2. Dobre, dobre ;-)))
    W zasadzie nie kopię i nie gryzę... no chyba, że się trafi pieroński powód. Już tego nie robię. Z wiekiem zmniejszyło mi się zapotrzebowanie na adrenalinę, a zwiększyło na święty spokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zante = ale ja też lubię święty spokoj, marzę o ziemiance na Islandii w bliskości jakiegoś spokojnego wulkanu.:-)

      Usuń
  3. Wywód zwierza, że prawdziwa jesteś ta, która nie ujawnia prawdziwych uczuć przywodzi mi na myśl takie historie jak wielokrotne oblężenie zamku (w środku nasi, oblega wróg, my wroga, potem znowu kolejny pierścień wojsk wrogich, itd.), które rodzi pytanie, kto kogo za łeb trzyma. Albo sytuacja agenta, który przeszedł na stronę wroga, ale tylko pozornie, albowiem dalej jest lojalny, ale udaje że nie jest, chociaż jednak jest... Albo mówię, że wiem, chociaż nie wiem, żeby on pomyślał, że wiem, ale on mnie przejrzał i wie, że nie wiem, ale nie naprawdę, bo naprawdę to specjalnie udaję, że wiem, żeby wyglądało, że nie wiem żeby on pomyślał...
    Z tego wniosek, że obieramy człowieka z kolejnych skorupek, aż znajdziemy taką, która nam najbardziej odpowiada. Albo przeciwnie. To zależy, czy się kocha, czy nienawidzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ove - tak naprawdę sami siebie nie znamy, albo znamy tyle na ile się sami sprawdziliśmy. Z tym, że jeszcze musimy być wobec siebie szczerzy. :-)

      Usuń
    2. Twój komentarz zaprowadził mnie do Twojego bloga, tak jak komentarz tak blog świetny.

      Usuń
  4. Mam gleboko w odwloku kim jestem, a jeszcze glebiej jak mnie odbieraja inni. Nie mam czasu na myslenie o tym, zycie emerytki z wyboru jest tak wypelnione wydarzeniami roznymi, ze czas na myslenie juz sie chyba zatracil :) Po prostu jestem i to powinno wszystkim wystarczyc :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stardust - ja się nie złoszczę, albo inaczej - na zewnątrz tego nie widać (taka mimika jak u Pawlaka), ale jeśli z tego Pawlaka nagle wyskoczy kosmaty diabeł z widłami, to wszyscy mają mi za złe.:-) A ja lubię żeby się wszyscy dookoła kochali (hahaha). Bardzo chciałabym mieć wszystko głęboko, ale jestem zbyt płytko unaczyniona-)

      Usuń
  5. Pieprzu - podoba mi się i znowu chce mi się odpisać :)
    Z dziećmi mam tak samo, zawsze bardziej się rozpływałam (i tak mi zostało do dzisiaj, Anglicy nie musieliby dodawać tego nawiasu, użyliby po prostu czasu Present Perfect, albo bardziej wyszukanie: Present Perfect Continuous)nad malutkim kotkiem, chomiczkiem, świnką morską, pajączkiem a kiedy w zasięgu wzroku mam małego szczeniaczka moim ochom i achom nie ma końca. Młode gatunku homo sapiens jakoś mnie nie rozczulają chyba, że moje własne. No i może jak się doczekam wnuków to mam nadzieję rozczulać się nad nimi absolutnie szczerze.
    Sąsiedzi - jestem chłodno uprzejma, bez zażyłości. A w zaciszu własnego domu mam Pieprzu podobnie, wściekam się, złorzeczę, klnę nawet na tego samego sąsiada, któremu rano powiedziałam uprzejme dzień dobry, bo dziad jeden zakichany wierci dziury, albo tłucze cholerne kotlety przez godzinę, jak by na rok zapasy "kotletowe" robił, albo piłuje krzaczyska.
    Nie wiem czy zwierz ma rację, poniekąd tak. Bo w końcu, co mnie powstrzymuje od zbesztania sąsiada jak psa (g woli ścisłości: psa nigdy nie besztam)chyba to moje prawdziwe ja. Szepcze mi do ucha, daj spokój, niech się facet wyżyje, niech tłucze, niech wierci.
    Czasami jednak trochę się męczę, cierpię troszeczkę, chcę uciekać. A jednak tkwię.
    Skłaniam się ku bardzo banalnej odpowiedzi - to po prostu dobre wychowanie i kultura osobista nie pozwala krzyczeć tam gdzie krzyczeć nie powinniśmy. Tylko kto lub co decyduje o tym gdzie wolno nam krzyczeć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Venus - no, to ja mam tak samo. Byłam tą dziewczynką, ktora nigdy się nie rwała do popychania wózeczków z sąsiedzkim bobaskiem. Ale, o dziwo, uważam, że byłam/jestem dobrą matką. Zrównoważoną i dającą oparcie, a także uczącą prawidłowego wędkowania. Wnuczostwo chętnie przyjmę, i myślę, że postaram się być dobrą babcią Gabi. :-)
      Od zbesztania sąsiada powstrzymuje mnie irracjonalny strach, że sąsiad przestanie mnie lubić, zapłonie do mnie ziejącą nienawiścią, będzie czekał na moje potknięcie. Czasem dlatego, że jest mi go żal - wyobrażam sobie, że to cięcie, siekanie i rżnięcie to jedyne co mu w życiu wesołego zostało. Wiem, że powinnam się nie przejmować cudzą opinią. Teorię mam w małym palcu. W praktyce oblewam raz za razem. (u nas też tłuką kotlety na ganku)
      Czasami mam ochotę wyjść na środek ulicy i krzyczeć...

      Usuń
    2. Tak, ja też niby nie przejmuję się, co ludzie powiedzą. W praktyce to chyba jednak niewykonalne, chcemy czy nie chcemy jesteśmy częścią społeczności, żyjemy, mówiąc nieładnie: na kupie. I dlatego czasami trzeba, bądź powinno się dostosować. Ja sobie myślę, że wolność prawdziwa i bycie sobą są możliwe tylko wtedy kiedy z niczym i z nikim nie jesteśmy związani emocjonalnie. I teraz pytanie do ciebie Pieprzu - czy to jest możliwe? Jeśli nic mnie nie emocjonuje to chyba mnie nie ma?

      Usuń
    3. Pieprzu to ty wędkujesz? Ja jestem córką zapalonego wędkarza, nie wędkuję, ale potrafię.
      Ja też niby się nie przejmuję opinią innych, ale przecież żyjemy w jakiejś społeczności i dlatego powinniśmy się dostosować, przynajmniej czasami ;)
      Wolność i bycie sobą jest możliwa tylko wtedy kiedy z niczym i z nikim nie jesteśmy związani emocjonalnie. Ale powiedz mi Pieprzu czy to jest możliwe? Niczym się nie emocjonujemy tzn., że nas nie ma. Dobrze mówię?

      Usuń
    4. Venus - wierzę, że istnieją ludzie emocjonalnie z niczym i nikim nie związani, żyjący dla siebie, dbający jedynie o siebie. O, jakże im łatwo żyć! Ale, czy t prawdziwe życie jeśli człowiek się nie wzruszy, nie zapłacze, nie zatęskni? Co taki ktoś wie o życiu?:-)))

      Usuń
  6. Zaciekawiło mnie w jaki sposób straszy się dzieci golonką? Co prawda nie jestem dzieckiem od bardzo dawna, ale zastraszyć golonką chyba bym się dał. Coś zrobiłem się głodny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi hegemonie - straszenie golonką zależy od straszonego. Mojemu synowi wystarczyło powiedzieć, że kupię coś takiego i będzie leżało w lodówce. Gdybym miała przerazić Ciebie, zapewne wybrałabym bardziej intrygujący sposób. Internet to miejsce publiczne, a więc spuśćmy zasłonę milczenia.

      Usuń
  7. strasznie znajoma ta Gabryśka... czasami się zastanawiam, czy nie mam siostry stereo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z jaknajbardziej nieprawego łoża...

      Usuń
    2. sza... - fajnie wiedzieć, że nie tylko u mnie pojawia się chęć mordu:-))

      Usuń
    3. u mnie w ostatnich dniach to się ona wzmaga do granic ludzkiej wytrzymałości;) powinno mnie tam nie być ,ale jestem, od taki paradoksik... już się nawet niczemu nie dziwię, bo jak przy duszącej się, sinej babce usłyszałam, że mam poczekać do rana to rozumiesz, wiesz... ;)

      Usuń
  8. Podpisuję się pod komentarzem Venus, :) ale bywa że sąsiadki dwie w wieku ponad dziewięćdziesiątkę, zlatują się gdy mężowski wychodzi z psem, z awanturą "pies szczekał całe pięć minut, pani K musiałam podać walerianę." :) Psa zabieramy ze sobą, prawie zawsze ale czasem zostanie w domu i gdy się żywy ktoś na klatce poruszy, szczeka basem prawie. Więc się powstrzymuję od ataku na wiercącego sąsiada, mówiąc mu z ćwierćuśmiechem grzeczne "dzień dobry", bo stara się chłopina szybko wiercenie skończyć.
    Za małymi dziećmi nie przepadałam nigdy, tylko za swoim :), za przemądrzałymi znajomych nastolatkami takoż nie przepadam. :) Wpis jak zwykle :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. elkiblog - mnie też nie przeszkadzają jednorazowe wybryki, ale to wszystko jest chorobą przewlekłą moich sąsiadów. Kończą jedną głośną robotę i zaczynają drugą. Nie miałam pretensji kiedy sąsiad saperką wykopał basen olimpijski, ale kiedy ręcznie przycinał do niego kafelki nocą to jednak troszkę zaczęło mi to przeszkadzać.
      Psy mi nie przeszkadzają, o ile to nie jest pies sąsiada, który dostaje o 6.00 rano butelkę PET do zabawy...a bawi się pod moim oknem...

      Usuń
  9. No może dobrze ,ze mama mnie tak wychowała, że nie zawsze pozwalam sobie na bycie sobą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jAGA:-) no właśnie, zasady -śmady:-)

      Usuń
    2. Ale dobrze, że istnieją bo była bym gotowa zastrzelić niejednego oszołoma swoimi zjadliwymi tekstami - więc może to niech oni dziękują że zasady istnieją

      Usuń
  10. Ja tam uważam, że zawsze jestem sobą, tylko po prostu mam złożoną osobowość. Czy ja muszę ją ujawniać W CAŁOŚCI? Jest we mnie i ta milutka i jędza, i jeszcze kilka innych. W końcu schizofrenicy nie muszą mieć licencję na bycie różnymi osobowościami. Moja jest jedna, za to wieloraka. Jak diament o ciekawym szlifie, hahaha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bila - coś w tym jest, tacy jesteśmy skomplikowani:-)

      Usuń
  11. Powiedzieć, że jestem mizantropem, to nic nie powiedzieć. Ale sza! Udajmy dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  12. No ja zawsze jestem sobą ;) A potem społeczeństwo mnie okłada maczetami, że ja taka, siaka i owaka ;) Wobec czego doszłam właśnie do wniosku wiekopomnego, iż nie można być sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Eve do takiego wniosku doszłam. Maski, tylko maski!

      Usuń
    2. I ja Eve do takiego wniosku doszłam. Maski, tylko maski!

      Usuń
  13. Też dość często muszę się hamować, żeby nie być sobą, bo to dla niektórych za dużo na raz! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. a ja się tylko trochę hamuję, to znaczy na tyle, żeby mnie na krześle elektrycznym nie posadzili ...i dlatego jestem UWIELBIANA przez dzieci, rodziców, koleżanki z pracy, rodzinę ))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teatralna - aż strach pomyśleć gdzie wylądujesz jeśli się całkiem powstrzymasz !

      Usuń
  15. Pieprzu, nie przechodź na czarną stronę mocy, bo podobno z niej nie ma już powrotu... no chyba, że na łożu śmierci. Lepiej zakładaj tę maskę, wszak ona jest taka mrrraaaauuu. Tekst świetny, choć czytałam dwa razy, aby wyłapać wszystkie niuanse... he he... lubię, jak nic mi nie umyka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. consek - wiesz, ja też coraz częściej czytam dwa razy, szczegolnie, że jak dobrnę do końca to zapominam co było na początku. Masek mam kilka, w zależności od okoliczności i publiczności:-)

      Usuń
  16. jakże wiele jest Gabrieli w Gryzmolińdzie że cho ho cho. Dodając fakt że jestem dwulicową zodiakalną WAGĄ to hamulce bycia sobą mam we krwi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie gryzmolisz Gryzmolindo, podejrzałam w biegu i bardzo mi się spodobało. Szczególnie, żeś taka two-faced.
      A ja jestem rakiem, szczypię po cichu zza winkla, ale wmawiam wszystkim, że to szczepionka szczęścia, li i jedynie:-)

      Usuń
  17. No i jak tu być sobą? Ciągle trzeba udawać!!!Najpierw grzeczna, dobrze ułożona; potem mądra, wzorowa, zawsze miła, uprzejma, uśmiechnięta, tolerancyjna, cierpliwa i... I jak tu żyć Czarny(w)pieprzu?
    Pozdrawiam, dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tajemnezapiski - maski, maski, maski...bo, życie to teatr:-)

      Usuń
  18. Na mokradłach to zdaje się ogry bytują, a jak wiadomo, ogry mają prawo być sobą i nawet mieć warstwy :P Największą sztuką to dowiedzieć się jacy jesteśmy. Bo wydawać się człowiekowi różne różniste wydają, a potem się okazuje, że w oczach ludzi jest jeszcze kimś innym. A jak jeszcze sam hoduje kilka twarzy, z których wszystkie są prawdziwe, to już w ogóle się zaczyna jazda :P choć w sumie...to to się chyba nazywa schizofrenia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BriaAnna - to prawda. Ja się czuję jak najbardziej neiepewny siebie człowiek, taki listek co go zaraz wiatr z drzewa zerwie. Tymczasem wielokrotnie usłyszałam, że jestem bardzo pewna siebie. Teraz jeszcze tylko muszę siebie o tym przekonać:-)))))

      Usuń
  19. Chciałam napisać odpowiedź, ale nie działa :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Venus - bo po dwóch tygodniach od opublikowania tekstu, każdy komentarz musi być przeze mnie zatwierdzony. Blogspot kiedyś został zasypany spamem i to ułatwiało czyszczenie bloga, teraz już chyba powinnam to zmienić. Uściski i fajnych wakacji. Jakieś ciepłe kraje czy wybrałaś naszą rodzimą Tajlandię za oknem?

      Usuń
    2. No Pieprzu, żartownisia z ciebie. ;) Najpierw nic nie mogłam napisać, teraz wstawiłaś wszystkie moje posty :/ czyli: powtarzam się.
      Do Tajlandii nie pojechałabym nawet gdybym miała taką możliwość, źle mi się ten kraj kojarzy, ale zostawmy przykre rzeczy, mamy lato. Ja jeszcze trochę muszę poczekać na wakacje, jeszcze trochę...

      Usuń
  20. Dawno się tak nie uśmiałam :D
    Każdy ma swoje ID, które chciałoby powybijać wszystkich w koło i zaspokajać najczarniejsze żądze, ale nasze inne składniki osobowości, tego Potwora ID karcą, kneblują i krępują. I dobrze, człowiek chociaż w minimalnym stopniu musi być przystosowany do współżycia z drugim człowiekiem, nawet jeśli codziennie ma ochotę opluć go radioaktywną, gorzką i cierpką nienawiścią. Musi jednak jakoś przetrwać, przebrnąć i zacząć ludzi lubić. No, akceptować co najmniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawa - ja sobie nawet kupiłam kaganiec i kawałek drewienka do zagryzania. Pomaga:-)

      Usuń
  21. Najlepiej i "najszczerzej" być sobą, bez sensu udawać kogoś innego. Ale niektórzy bycie sobą równoważą z olewaniem swoich wad i lenistwem, przez które nie pracują nad sobą. Może to nie odnosi się w stu procentach do Twojego wpisu, ale naszła mnie taka refleksja.
    A jeszcze co do bycia sobą, to czasami mam wrażenie, że będąc sobą, wiele na tym tracę (inni też tak mówią, twierdząc, że czasami mam zbyt dobre serce, że się przejmuję wszystkim i łatwo odpuszczam). Nawet jak uważam, że to niestety racja i chciałabym być "inną sobą", to nie raz się przekonałam, że chyba nie umiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozliczanko - ja też mam wrażenie, że nie pracuję nad sobą. Jak tylko próbuję, to strasznie się męczę:-) No właśnie, pewnych rzeczy nie da się zmienić...niestety.

      Usuń
  22. (Ja jak zwykle w niedoczasie, więc po czasie.) Gdybym była sobą, świat byłby pięknym choć nieco pustawym miejscem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha...Pies w Swtrze - masz kochana mordercze instynkty. :-0

      Usuń