Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
czwartek, 19 maja 2016
Morderco! Tak na mnie wołali czyli jak być nieczułym żeby innych uszczęśliwić.
Spanie, obok czytania, jedzenia, i różnych fajnych, figlarnych przyjemności, to moja ulubiona czynność. Może dlatego, że jest to ta czynność, której z nikim dzielić się nie da. Spanie jest tylko nasze, naszeńkie, naszutkie! Jeśli ktoś złoży wam propozycję wspólnego spania, to ma na myśli coś więcej, niż upojne chrapanie na dwa głosy.
Lubię przyglądać się, jak mój mężczyzna przygotowuje się do snu. Przypomina mi w tym mojego dziadka, i dzięki temu, mogę znowu poczuć się małą dziewczynką, która dopiero poznaje męski świat lepkich niedomówień, mętnych półprawd i śliskich aluzji. Uwielbiałam patrzeć, jak dziadek szykuje się do snu. Te wszystkie mikstury, które wypijał, i smarowidła które na siebie nakładał były fascynujące. Ciągnęło od niego lekko naftaliną, trochę benzyną, i ździebko towotem. No, i senne niezbędniki, to całe męskie oprzyrządowanie, dzięki któremu mężczyzna jest ciągle mężczyzną, mimo, że jest w piżamie.
- Dziadziu, dlaczego wkładasz siekierę pod poduszkę?
Na niektóre pytanie nigdy nie dostaje się odpowiedzi.
Wróćmy jednak do teraźniejszości. Dzisiejszy seans zaczyna się od rolowania kocyka. Zrolowany kocyk nie służy jako wałek pod strudzoną dniem szyję, ale jako wypełniacz przestrzeni pomiędzy łóżkiem a ścianą. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że mój kochanek mógłby włożyć , choćby przez nieuwagę, choćby w szale nieludzkiego podniecenia, cokolwiek w tą ziejącą czeluść o szerokości pół centymetra. A jednak barykaduje się przed nią, bardzo dokładnie upychając tam pomarańczowy pledzik. Może to nieuświadomiony lęk przestrzeni?
Następnie mamy wieczorną gimnastykę, połączoną z wyszalnią - trzepanie poduch. Najpierw oklep z obu stron dostaje największa poduszka. Słyszę jak trzeszczy w niej pierze, a roztocza aż piszczą z bólu, rozmasowując swoje maleńkie, kościste, potłuczone zadki. Poducha średnia jest bardziej napakowana, i przypomina wyglądem i charakterem Tomasza Oświecińskiego. Stawia się, czupurzy i fika. Widać, że gdyby tylko dostała rąk, z chęcią by oddała. Najbardziej żal mi jednak jasieczka. To maleństwo, z niewiadomych przyczyn jest bite razy sześć. Widać, że z bólu aż się wywija na lewą stromę, a hello Kitty namalowana na powłoczce wreszcie przestaje się głupio uśmiechać.... I kiedy leżą już sobie upakowane jedna na drugiej, i liżą swoje podusine rany, nadchodzi nieoczekiwany cios poniżej pasa, który powoduje, że wciągają z piskiem swoje grube brzuszki i ze strachu pozostają na bezdechu - w leju powstałym po lewym sierpowym będzie leżeć szanowna głowa. A to jest taka głowa, że żadna czapka ze sklepu na nią nie wejdzie, a zęby ma takie, że trzeba było kilofem wyrąbywać, bo choć przyszło 3 dentystycznych atletów i ciągnęli, ciągnęli, to i tak nie wyciągnęli. Ale za to w paszczy zmieściły się trzy dłonie lekarzy wraz z zegarkami i kleszczami, plus asystentka.
Trzy minuty po sypialnianej kaźni słyszę jak otwierają się drzwi do lodówki. Nie da się tego nie usłyszeć, ponieważ trafiła nam się gadająca lodówka - jęczy, błaga, śpiewa, odbija jej się, lub kwili jak niemowlę. Przy otwieraniu jęczy rozżalona tak, że człowiekowi głupio, że naraził sprzęt na takie tortury tylko po to, żeby obeżreć się jakąś banalną kiełbasą podwawelską.
Teraz następuje przygotowanie niezbędnego prowiantu, pomagającego przetrwać noc na odludziu, nad urwiskiem czyli na łóżku delikwenta. Na talerzyku ląduje ślimaty plaster Brie, jeden chudy, suchy, przerażony swoim losem kabanos, a dla zdrowotności otyły pomidor i szklanka czerwonego wina.
Jedzenie od łóżka nie powinno być oddalone o więcej niż trzy długości pędzla z bobrowego włosia. Musi być na tyle blisko, żeby nie trzeba było prostować ręki w łokciu, ale nie tak blisko żeby trzeba było skręcać sobie nadgarstek kiedy się po nie sięga. Ustawienie wszystkiego w dogodnej odległości zajmuje lwią część czasu "przed podrożą". W następnej kolejności mamy pozycjonowanie laptopa na stoliku za nogami łóżka i wybór odpowiedniego filmu dokumentalnego, jednego z trzech ulubionych, działających nasennie i uspokajająco. I już możemy wsiadać do naszego pojazdu, i już wypływa na senne morze nasz pościelowy parowiec....prrrrrr....trzeba się ruszyć po dokładkę. Po godzinie następuje automatyczne wygaszenie komputera i szukanie najwygodniejszej pozycji do snu- prawo, lewo, nogi na kołdrze, nogi pod kołdrą, w podkoszulku, i bez, z ręką pod poduszką, i z ręką nad głową, na wznak i na ślimaka. I wreszcie dom zaczyna roznosić chrapanie. Bestia zasnęła na całe 12 godzin.
Moja wersja zasypiania jest dużo skromniejsza - o 2.30 dobiegam do najbliższego miękkiego posłania, choćby psiego, i zwalam się na nie z impetem, gniotąc sobie piersi na piasek. Zasypiam w trzy minuty snem sprawiedliwego. I tak do 6.30
Tak. Niestety. I dlatego nic mnie tak nie denerwuje w ludziach jak to, że ciągle śpią. O północy już śpią, a o siódmej rano nadal chrapią. Że się nie boją odleżyn nabawić? Nawet Mizia, która wieczorem jest dobrym kompanem i potrafi dotrzymać mi towarzystwa nawet do 4 nad ranem, o 7 brzęczy jedynie coś pod nosem, zakryta po lokatą głowę, wystawiając na zewnątrz jedynie kościste pięty.
I to marudzenie. Przecież wstawanie jest fajne. Otwieram oczy i najpierw sprawdzam językiem czy mam wszystkie zęby (taka trauma z dzieciństwa, kiedy je gubiłam), potem upewniam się, że nadal poruszam wszystkimi członkami ciała i nic mi w nocy nie odpadło . I już. Wstaję.
A ludzie leżą, ślimaczą się w łóżku, denerwują, że co pięć minut pytam czy się wyspali. Nie ma głupich pytań, chcę uzyskać jasną informację, więc pytam! Przecież mogą tak długo spać przez przypadek, a ja z dobrego serca chcę im uświadomić, że oto nastał nowy, piękny dzień. Niektórzy bywają nawet agresywni i próbują czymś we mnie rzucić. Po co zaczynać dzień tak nerwowo? Przecież można zatańczyć, taniec ułatwia uchylanie się przed lecącymi w naszą stronę przedmiotami.
Wstawaj! Szkoda dnia!
Prosie, tańczące od rana.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kładź się do łóżka. I zadzwoń do mnie półtorej godziny później jak już sobie wszystkie poduszeczki poukładasz. Zdążę wypić piwo w barze. Wyobrażę sobie jak będzie. I przyjdę zrzucając ubranie jak zadzwonią "po mszy" :)
OdpowiedzUsuńJa mogę bez poduszek. I lepiej zacząć w ubraniu, a potem żeby mi pan zdjął.
Usuńnie mogę wstać, albowiem jeszcze się nie położyłam Ciociu Kabanowo :) ;) ale jestem na tyle nieprzytomna, że nic sensownego, a tym bardziej bezsensownego nie wymyślę po pasjonującej jak zawszeć lekturze... jedyne co przychodzi mi na myśl, to fakt, że spotkała mnie kara za lenistwo i nadmiar snu... tzw. "kuszenie po nocach"
OdpowiedzUsuńdoskrobię, że specjalnych zabiegów poduszkowych nie wykonuję, aleee mogę jeść w łóżku wszystko, śniadanie obiad i kolację! ;)
UsuńJa w łóżku nie jadam, droga Sza...bo nie lubię sobie wydłubywać okruszków z ...różnych zakamarków ciała. A śpię bez piżamki, więc we wszystkie szpary się wciskają.
UsuńZnam osoby, które jedzą śniadanie w łóżku. Dziwne. Teraz dowiaduję się, że niektórzy jedzą w łóżku kolację. Ciekawe. Znam też osobę, która wyłazi w nocy na żer do kuchni. To dość pospolite. Czuję się łóżkowym nudziarzem, bo ja nic... prawda, ani wieczorem, ani rano, ani w nocy. No nie jem.
OdpowiedzUsuńA żeby oglądać filmy w łóżku??? W życiu! Capstrzyk! Cisza nocna!
Ove - to była pokolacja albo nocna przekąska. Taki duży chłop i taka mała kolacja? Coś Ty! Obudziłby się w nocy i zjadł całą lodówkę na surowo.
UsuńDrogi Czarny Pieprzu- jeżeli Ty i mąż kładziecie się na noc do łóżka o różnych porach, a Ty jesteś zbyt dobrze wychowana by budzić śpiącego, to rozumiem, że "te figlarne rzeczy", to w dzień. Czy w nocy czy w dzień, najważniejsze żeby jak najdłużej(jednorazowo i na przestrzeni nadchodzących lat). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIwono - o różnych porach, w różnych łóżkach, i różnych sypialniach, ALE MOŻEMY SOBIE POSKROBAĆ DO SIEBIE PRZEZ ŚCIANĘ. A te tam figlarne rzeczy, to ja w łóżku robiłam może ze 3 razy. Łóżko służy mi tylko do spania, jak tylko znajdę się w pozycji poziomej - zasypiam, bez względu co ktoś inny w tym łóżku robi. Ale są przecież schody, podłoga, stół, parapet, prysznic, taboret, fotel, sofa... Dziękuję i też pozdrawiam.
UsuńWstawanie z łóżka przed godziną 7.30 ma dla mnie zawsze coś z tortur, a jeśli ktoś budziłby mnie o tej porze bez potrzeby, naraziłby się na różne nieprzyjemności. Jeśli już czasem muszę wstać przed tą godziną, chętnie sobie potem dosypiam w ciągu dnia. Mój M. sypia jeszcze dłużej i na szczęście nie budzi mnie zbyt mocno, kiedy wstaje do pracy.
OdpowiedzUsuńIw...ależ dlaczego? O świcie tak pachną kwiaty...:-0/ Wszyscy śpią za długo. Co za naród!
UsuńAż mi się przypomniał mój wieczorny obrządek za czasów gdy psa miałam. Zawsze identyczny: ostatnie, jak najpóźniejsze wyjście z psem, prysznic, kolacja, TV, książka w łóżku "na dobicie" i nyny. Teraz mam kłopot z czytaniem książek np. w celu zdobywania wiedzy tudzież na ławeczce w parku - zaraz robię się senna :P
OdpowiedzUsuńAle nigdy nie przyszło mi do głowy bicie poduszek, zresztą śpię na płaskim, małym jaśku bo inaczej nie da rady. Poduszka pełnowymiarowa leży obok i wygląda :)))
Antares - ja śpię na piersiach, to lepsze niż poduszka.
UsuńUwielbiam spać! Popołudniowe drzemki to moja specjalność (zaznaczam, że popołudnie nie musi koniecznie być akurat po południu...)!
OdpowiedzUsuńKalino - popołudniowe drzemki wynalazłyśmy z Mizią w czasach liceum, na studiach były już musem. Dzień bez drzemki to dzień stracony...
UsuńJak to "były musem"? To Ty, Pieprzu, jesteś już po studiach? W Twoim wieku możesz być najwyżej na drugim roku! ;-)
UsuńTak się sensualnie wciągnęłam w te przygody, żem się drzemnęła między 3 a 4 akapitem, nie masz mi chyba za złe? Hihi :)
Usuńnewa - to rolowanie pomarańczowej szmatki Cię tak wzięło? Szybko! Jeszcze poduchy!
UsuńZnaczy, Pieprzu, śpisz tylko 4 godziny na dobę i do tego wyskakujesz z łózka zaraz po obudzeniu. Ja pierdzielę!!
OdpowiedzUsuńzante - plus dwie godziny drzemki w ciągu dnia:-) Bez drzemki mogę zasnąć przypadkiem nawet w kolejce do kasy w sklepie. Po drzemce dziennej też dobrze wstaję. Drzemka jest między 15-17. Wtedy można nawet grać obok na puzonie, może przyjechać straż pożarna, i mogą runąć ściany. Śpię.
UsuńA to drzemka w ciągu dnia też mnie bardzo lubi. Na odwrót też. Ale to tak z 45 minut najlepiej. Jak dłużej, to już do wieczora trudno ze mną nawiązać komunikację.
Usuńno ja wiedziałam Pieprzu, że gdzieś jest haczyk, drzemka w ciągu dnia?!!!toż to luksus, ja w tych godzinach tyram na pełnych obrotach.
UsuńW ogóle jestem od 9.00 na pełnych obrotach do 19.00 tak więc potrzebuję się wyspać w nocy jednak ...
drzemka jest cudowna, bez drzemki mogę paść nieopodal jak brzózka cięta siekierą przez pęcinę.
UsuńDo mnie rano bez kija nie należy podchodzić, a tym kijem to tylko tak z daleka sprawdzić czy już można. A "rano" to dla mnie pojęcie względne. Ale bez przesady, najdłużej do 9.30 daję radę. Pieprzu, ale masz rację fajnie jest wstać wcześnie, świat taki jakiś inny się wydaje. Popełniłam parę takich "wstań" w życiu. ;)
OdpowiedzUsuńVenus -śWiat jest najfajniejszy wczesnym rankiem i późną nocą, sąsiedzi nie zdążyli jeszcze wyciągnąć elektronarzędzi, psy śpią spokojnym snem, śmieciarze nie zaczęli jeszcze szychty---tylko ptaszki i ja!
UsuńMnie to zawsze dziwi, że można mieć zły humor po wstaniu. Jakże to tak?? Koniecznie trzeba spać ze mną, ja pokażę jak to się robi!
Och te sąsiedzkie elektronarzędzia, jak ja to dobrze znam :/ Znowu masz rację, rano jeszcze nie słychać wyjących kosiarek, wyrzynających bezlitośnie wszelakie życie z trawników. Miętlących w swoich wnętrzach ślimaki, owady i inne stworzonka, którym nie udało się zwiać. Kosiarki nie tylko ryczą jak szalone, ale pozostawiają nasze trawniczki smutne, żadnego mlecza nie uświadczysz ani stokrotki. Zdecydowanie warto wstać przed nimi.
UsuńSiostro :) mam tak samo!
OdpowiedzUsuńMargarithes = to możemy sypiać razem, wespół zespół.
Usuń:) też o tym pomyślałam
UsuńNo dobra, a kiedy mycie zębów?!
OdpowiedzUsuńUwielbiam spać, to jedna z lepszych rzeczy , jakie człowiek sobie może zafundować. Podróże, swobodne posługiwanie się ośmioma językami, żyjący zmarli, umiejętność gry na klarnecie, Nobel, szampan i kochankowie. Tyle Cię omija!
Ablucje, najpiękniejszy truskawkowy Skorpionie, to jest temat na osobny post, a może i dwa. :-)
UsuńZdążę, zdążę kochana - ten właściwy sen ze snami to tylko parę minut.:-)
Poczucie humoru podziwiam :)Ja też kładę się i zasypiam raz dwa, rano jestem wyspana, prawie skoro świt mogłabym wstawać tylko po co teraz? Gdy byłam młoda zawsze niedospana byłam. A w ciągu dnia krótka drzemka obowiązkowa i jestem jak nowa. :)
OdpowiedzUsuńelka - drzemeczka jest cudownym kosmetykiem odmładzającym:-)
UsuńOwszem, wstawanie jest fajne. Ale tylko w wolne dni. W dni pozostałe fajniejsze jest 'niewstawanie'.
OdpowiedzUsuń;)
Widzi Się:-) ale tak leżeć i leżeć? W tym wieku to już niebezpieczne, można zapomnieć wstać całkowicie.
UsuńKolacja w lózku?! Ja nie potrafie zasnac jak nie umyje zębów... Moge byc cala wytarzana w blocie po górskich szlakach, wszystko jedno, ale zęby musze umyc.
OdpowiedzUsuńA wstaje tak wczesnie, ze caly swiat jeszcze spi, wiec nie ma co podziwiac i czym sie zachwycac za bardzo. Ale ogólnie tez nie lubie za dlugo spac - chociaz klasc sie spac uwielbiam! Ten moment kiedy sie po calym dniu klade i przykrywam kolderka jest chyba najpiekniejszy z calego dnia.
Ja też:-) ale ablucje tu pomijam, no kto byłby w stanie wytrzymać jeszcze opis mycia ząbków przez luego bo oczywiście to nie jest normalne mycie, trwa wieki...)
UsuńAle ja wstaję sama z siebie, bez budzika i potrzeby. Naet siusiu mi się nie chce! Prawdziwa bohaterka!
to najpierw je i przysypia, a potem wstaje umyc zeby? gdzie tu sens i logika?
UsuńNo ale jak tu wymagac logiki od artysty ;)
opis obyczajów męskich przedsennych WYBORNY )))
OdpowiedzUsuńotóż ja jestem typem, który śpi dużo lubi dużo i o 2.30 ta ja już na trzeci boczek , a o 6.30(o zgrozo) to ja jeszcze na czwartym boczku zakutana z łbem pod kołdrą, żeby nie słyszeć nic. Wstaję o 8.00 co i tak jest progresem, bo mając do szkoły na różne pory wstawałam kiedyś i o 11.00, a raz zaspałam na 13.00. Teraz, na stare lata chodzę spać o 24.00, a wstaję zawsze o 8.00 a w środę bywa, że o 7.30.
No chyba, że literatura mnie wciągnie wtedy jestem niewyspana, bo mój organizm zaprogramował tę 8 rano.
Musze spać 8 godzin inaczej kicha i rozpierdol.oraz piasek pod powiekami.
też kiedyś spałam 8 godzin, kiedy miałam grypę, droga Teatralna:-/) Ale to prawda, że organizm się przyzwyczaja do godzin wstawania, a potem trudno przestawić.
UsuńŚwietny ten Twój tekst! Fragment o dziadku,zajmujący! Wszystko barwnie przedstawione! Masz talent!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
tajemnezapiski -czuję się dopieczczona, dziękuję:-)
UsuńCo osobnik, to obyczaj... Ja często zasypiam przed telewizorem (co fajniejsze filmy nastawiam na nagrywanie, żeby wiedzieć, jak się skończyły). Budzę się około północy, albo drugiej w nocy, i idę z moją sunia na spacerek. Człapię półprzytomna, Karmelcia buszuje po zaroślach,na ulicy cisza, czasem jakiś jeż podrepce i zatrzyma się na nasz widok oburzony, bywa, że sowa przeleci obok. No, fajnie jest. Po powrocie biorę ciepły prysznic i zasypiam w łóżku właściwym, obok Mężczyzny. O, tak ło wygląda moja koncepcja.
OdpowiedzUsuńbila - no popatrz, a ja po ciepłym prysznicu to bym spokojnie koło osobnika płci odwrotnej nie leżała:-)
UsuńNa nic więcej niż leżenie nie ma szans- mój Osobnik jest w fazie głębokiego snu i musiałabym uprawiać niemal nekrofilię...
UsuńUmarłbym po tygodniu. Kłaść się spać o 2:30... Zgroza!
OdpowiedzUsuńI jeszcze jak nie daje się zasnąć? 5:20 pobudka i nie ma że boli - wstać trzeba. A boli, oj boli!
Zasnąłbym w dzień, gdybym prowadził taki tryb życia. A tego mi nie wolno.
Nitager - współczucia gorące. Szczęście jest wtedy, gdy nie trzeba nastawiać budzika:-)
UsuńNIe ma takiej opcji żebym nie wyspała się, jeśli rano jestem nieprzytomna bo mus wstać, popołudniu drzemka koniecznością jest.
OdpowiedzUsuńLubię spać, ale tak naprawdę, ze 8 to dopiero wstaję.. nawet 9 się zdarzy w niedzielę, oj potrafię ja oddać się morfeuszowi. a z drugiej strony zazdroszczę tym co tyle spać nie muszą i sa gotowi rześcy i z pędem w nowy dzień!
Ellen - ja też lubię spać, ale choćbym się zawzięła to długo nie pośpię. Czasem do 5 godzin dociągnę!
UsuńCałe życie czuję się jak w ciąży - nic tylko bym leżała, niekoniecznie spała..choć zwykle tak się to kończy. Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńMagda, fajnie masz. Kiedy ja osiągnę pozycję płaską, zasypiam natychmiast. Niestety nie na długo.
UsuńZasypiam też najdalej po trzech minutach, ale mojego ojca nie jestem w stanie doścignąć, on śpi idąc do łóżka :-)
OdpowiedzUsuńA drzemka w dzień jest jak najbardziej wskazana, gdy jej nie ma, jestem nieżywy.
Wiesz, że nie wszystkie lodówki mówią? Moja jest niesłychanie gadatliwa (ale tylko zamknięta) - piszczy jęczy i wzdycha. Pół bloku się zastanawiało, co my za ekscesy w kuchni wyprawiamy :-)
Z wiekiem upodabniam się do Twojego ojca. Na dodatek - byle gdzie, byle szybko.
UsuńCzy to Beko?:-))
Mogę spać nieprzerwanie 24 h i nic mi w tym nie przeszkadza :) Ze względu na brak odpowiednich warunków (praca, życie i inne męczące pierdoły:)) spie ok. 10h i ledwo,ledwo mi to wystarcza :) Słyszałam, ze to się z wiekiem zmienia, gdyby tak było, powinno mi się jakoś dekadę temu przestawić, a tu dupa, nic. Do tego mam psa, który tez może chrapać nieprzerwanie do dziesiątej rano czyli tandem idealny:)
OdpowiedzUsuńAmber - lubię wcześnie wstawać, bo raczej nie muszę. To owocuje radosnym snuciem się w koszulce z kawą w ręku:-) Gdybym musiała, możliwe, że nie lubiłabym.
UsuńGratuluję po raz kolejny niesamowitego poczucia humoru :)..opis "uklepywania poduszek"- Mistrzostwo Świata ! z pozdrowieniami. M.
OdpowiedzUsuńM. - dziękuję, każdy taki komentarz odmładza mnie o 3 lata;-)
UsuńWszystko pięknie, ładnie i wogle super się czytało, ale ale... małe pytanko... - Kim był Twój dziadek Kochanieńka ?
OdpowiedzUsuń