Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

niedziela, 6 grudnia 2015

My jesteśmy straszne zmory, bardzo groźne z nas upiory. Jeśli nie chcesz się nas bać, musisz nam buziaka dać.




Jak powszechnie wiadomo, w kraju czarnego  puddingu, jadowitych pająków i pleśni, mieszkam w miejscu do którego nie sposób trafić. Żadne dzi-pi-esy nie mają tu dostępu. Słodkie "in the middle of nowhere" czyli po polsku "miejsce, w którym psy dupami szczekają". Niestety, nie mogę tego sprawdzić, ponieważ w promieniu 10 km nie odkryłam żadnego żyjącego psa. Są za to wiewiórki, lisy, bażanty, sowy, zające i mnóstwo owadów ale ciężko je złapać. 

 Dojazd tutaj przypomina nieco filmy z dreszczykiem. Po pierwsze - miejsce to znajduje się pomiędzy trzema miejscowościami i posiada trzy adresy. Żaden nie działa. Po drugie - nazwa ulicy - haha! Jakiej ulicy? Po trzecie - dom ma jedynie nazwę, numeru nie posiada. 

Jedziesz przez jakieś miasteczko, potem telepiesz się polnymi drogami, lasami,  mokradłami, przepływasz bagniska, pokonujesz z wysiłkiem lotne piaski,  aż wreszcie wjeżdżasz w mgłę i po omacku, sam nie wiesz jak dostajesz się prosto na nasze podwórko. Kilka razy zdarzyło się, że taksówkarz poprosił żebym pomogła mu jakoś zlokalizować miejsce do którego jedziemy. Wyśmiałam go okrutnie. Jak można zlokalizować miejsce dookoła którego nie ma nic? To potrafią tylko narody mongolskie.

Widziałam kiedyś film dokumentalny o studentce wracającej z Ułan Bator do domu autobusem. Dookoła płasko aż po horyzont , nawet kamieni I krzewia brak. W pewnym momencie studentka krzyczy, że chce wysiąść . Myślałam nawet, że zrobiło jej się niedobrze od tej dojmującej zewnętrznej pustki. Błąd! Rozpoznała okolice rodzinne. Wyszła z autobusu, zarzuciła sak na plecy i przemierzyła dziarskim marszem, jakieś 20 km pieszo docierając wreszcie do rodzimej jurty. Uwierzcie mi, widziałam ten film trzy razy, próbowałam dostrzec cokolwiek w tej pustce, co pomogło jej odnaleźć dom. Nie było tam nic! Nawet mchu na drzewach, bo drzewa tam nie uświadczysz., a kamienie miały średnicę centymetra. 

Tam gdzie mieszkam jest podobnie, chociaż sytuacja jest nieco ułatwiona - mamy drzewa!!! Kiedy po dwóch tygodniach tego przymusowego odosobnienia, znowu przyjeżdża po mnie taksówkarz mam ochotę rzucić mu się na szyję, ucałować i pomacać, czy faktycznie należy do świata żywych. Nie ma u nas latarni, nie ma chodnika, nie ma nawet ulicy. Taksówkarz dostaje się do nas metodą prób i błędów, błądząc po rozstajach i dzwoniąc co chwila z pytaniami w stylu .

- Widzę duże drzewo, większe niż inne....
- A ma jedną gałąź bardziej ?
- Nie...
- A to się pan zgubił. Proszę jeszcze raz wrócić do tego miejsca, gdzie leży ten szary kamień, który wygląda jak martwy, bezgłowy zając przebity włócznią, i przejechać kawałek przez pole kapusty, koło stracha na wróble,  za dębem z dużą dziuplą w kształcie pępka dinozaura w lewo. 

Najgorzej jednak, kiedy trzeba kogoś wzywać w nocy. Mus jest bowiem,  wyjść na pole, lub wejść w gąszcz i błyskać telefonem, zapalniczką, papierosem, latarenką. Czyli produkować znaki świetlne jak błędny ognik...inaczej przepadło, ludziska będą błądzić kilka godzin, aż w końcu się zniechęcą. Tydzień zabrało pewnej firmie dowiezienie mi walizki do domu. Codziennie odbywałam z kierowcą wielominutowe rozmowy przez telefon (codziennie z innym) próbując wyjaśnić mu gdzie jestem. I codziennie słyszałam szloch, a później słówko 'tomorrow". Zwycięzcą okazał się nowoprzybyły do Anglii Senegalczyk. Widocznie niektóre narody mają wrodzone, wewnętrzne mapy Google. Nie dawałam mu żadnych szans, bo jego angielski był na tyle zły, że nie rozumiałam nic oprócz słówka 'Yes'. A jednak! Niestety nie wiem czy udało mu się trafić z powrotem, czy też nadal krąży gdzieś dookoła. 

A tu dokumentacja fotograficzna: tak wygląda w prawo, w lewo i prosto za domem:








I zagadka dla spostrzegawczych. Wytęż wzrok i znajdź mój dom!




A teraz proszę użyć wyobraźni i pomyśleć jak wygląda to miejsce po zmroku? W nocy? 
I o tym właśnie będzie ta historia, którą musiałam rozdzielić na dwa posty, bo zrobiła mi się z tego epopeja.

Pieprzu pomału pakujący manatki. 
Zapomniałam dodać, że teledysk jest świetnym wstępem do części drugiej. Serdecznie polecam obejrzenie:-)



35 komentarzy:

  1. No no, zaintrygowana.
    Co do tej studentki z Ułan Bator to myślę że zadziałał naturalny magnetyzm rodowy, swąd swojskich genów, ewentualnie jurty, niuch, niuch.
    Co do twojej miejscówki fluoroscencyjne paliki załatwiłyby sprawę, tymczasem możesz bezkarnie kręcić jakiś nielegalny biznes ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inwentaryzacjo - zastanawiałam się nad nielegalną uprawą rzepaku, ale pogoda niepewna. Paliki - ciekawa idea:-)

      Usuń
  2. Ale przynajmniej nie masz problemu z upierdliwymi sąsiadami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaga - no, jeśli nie liczyć tych strachów stukających w szybę, to faktycznie żadnych.

      Usuń
    2. Oj tam... Ale strachy Cię do sądu za za blisko bramy zaparkowany samochód nie podadzą.. Jak Ci żywy krzywdy nie zrobi to żaden "ducho-strach" nie straszny

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Jaga...prawie masz rację, prawie...

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Znowu posiali rzepak?
    No pięknie. Wiesz, warto to miejsce oswoić, nadać mu jakąś czułą nazwę. W moich okolicach piękne nazwy miały folwarki. Folwarki też nie miały ulicy, ani numeru, bo stały pośród pól. Pamiętam takie, odpowiednie myślę, nazwy: Pustopole, Siekierzyn, Boża Pomoc. Siekierzyn wydaje mi się idealną nazwą na noc. Jak już w ciemnościach zobaczysz oczyma wyobraźni psychopatę z siekierą, możesz zmienić nazwę na Boża Pomoc.

    Na razie ja może zaoferuję pomoc. Mam w piwnicy "koguta" z policyjnej nyski z lat siedemdziesiątych. Mogę Ci podarować. Zatkniesz na tyczce na dachu i w nocy nie trzeba będzie wychodzić z latarenką. Nawet Anglik trafi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Folwark Wieprzynski! To brzmi dumnie!

      Usuń
    2. Ove i Diable - to miejsce, ten dom ma już własną nazwę. Anagram angielskiego słowa jęczmień, czemu? Nie wiem. Ja nazywam to swojsko - Zabłocie, ale po ostatnich wydarzeniach zastanowię się nad Bożą Pomocą.
      Koguta biorę:-)

      Usuń
  4. no cudo! cuuudo! małe, białe, na prawo od słupa prądowego to z pewnością ten bajkowy, mały biały domek... no chyba, że gigantyczna studnia, ale to znaczyłoby, że jednak jest punkt odniesienia, który w ciemności też wygląda jak duże, czarne, nic... a dziupla w kształcie pępka dinozaura mnie urzekła!... onegdaj chciałam mieć mały domek na pustkowiu, ewentualnie w lesie i tak sobie pomyślałam, że jakby kiedyś się ten mój sen ziścił, to muszę koniecznie go wybudować kole "martwego" kamienia, bo to i łatwiej znaleźć, a i pocztę pod kamieniem można zostawić... ale po zmroku to tam u Ciebie chyba tylko wycia wilków brak i sleepy hollowa, chociaż może są, bo tako ta sceneria wygląda;) i już czekam na drugą część epopei, bo coś mi się widzi, że nocni goście Cię nawiedzą;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sza....dobrze przewidujesz:-)Po mieszkaniu tutaj utwierdzam się w przekonaniu, że mieszkanie na puskowiu jest świetnym pomysłem....na tydzień. Później masz ochotę całować ślad stopy ludzkiej odbity w błocie.

      Usuń
  5. Czarna nie mieszkasz tam chyba sama ?? .....
    masz zapewne hordę psów rzucających się do gardła, kotów wbijających jakiemuś przybłędzie-psychopacie pazury?? ...wiem wiem pisałaś, że nie ma w okolicy!ale TY MASZ??
    poza tym jakieś buraki tam uprawiają, to zielone zalegające wszędzie na polu?
    a tu ktoś napisał przede mną-Inwentaryzacja, że możesz legalnie, nielegalne uprawy prowadzić))
    czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teatralna - nie, jasne, że nie:-) Gdybym była tam sama, już pewnie straszyłabym tam jako zjawa. Żadnych psów, jeno koty...a z kotami to ja akurat na bakier:-) Z nielegalnym biznesem już raczej nie zdążę...

      Usuń
  6. https://en.wikipedia.org/wiki/World's_End,_Berkshire
    To o tobie? :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha...Kaczko, nie bo to całkiem inny -shire. Nie uwierzysz ale właśnie tam, koło Newbury też pracowałam w 2007 r, kiedy pierwszy raz przyjechałam do UK nie jako turysta:-) Całkiem ładne miejsce.

      Usuń
  7. Jedno jest pewne - macie tam spokój :)
    A z ciekawosci - to jak dlugo zajmuje ta droga z miasteczka poprzez lasy, mokradła, bagniska, lotne piaski i mgłę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrozumiałam, że tydzień. Co dwa tygodnie Pieprz się przeprowadza, czyli tydzień jedzie w jedną stronę, tydzień wraca... ;-)

      Usuń
    2. Diable - płacę 17 funtów jak mi fajek zabraknie, pomnóż razy 6 i masz w złotówkach, a to można podzielić na kilometry.

      Kalina - prawie...:-)

      Usuń
  8. Pieprzu a poczte otrzymujesz raz na kwartal?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Star - co tam poczta, najważniejsze, że znalazł się kierowca, który co środę nam dowozi jedzenie z sAINSBURY.

      Usuń
    2. Czarny jak heban, diable:-:

      Usuń
  9. Jak dobrze, ze dom pomalowany na bialo! Gdyby byl pomalowany na szaro to zaden Senegalczyk by was nie znalazl. :)
    Na pewno goscie nie wpadaja na kawe bez zapowiedzi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lola -Tak, w UK domy jakoś nieczęsto maluje się na biało - ten jest jak latarnia morska na oceanie traw. Inny kolor byłby maskujący:-)

      Usuń
  10. Dobrze, ze masz ten widok w lewo. Bo te w prawo i na prosto takie monotonne - a tak spojrzysz w lewo i od razu lepiej.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa o tak, lewo mnie ratuje przed wpadnięciem w wizualną depresję:-)

      Usuń
  11. Uwielbiam zadupia, no uwielbiam i już :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.filmweb.pl/film/Nic+osobistego-2009-508494

      oglądałaś?

      Usuń
    2. Marharithes - kochana, to zależy z kim się to zadupie dzieli. Nie oglądałam:-) już idę popatrzeć

      Usuń
    3. No tak, masz rację.

      Najważniejsze, że masz z tego wszystkiego satysfakcję finansową i jesteś aktywana na blogu :)

      Usuń
  12. Wzrok mi sie nawet pogubił... Myśli zostały gdzieś w okolicach kamienia, i chyba siedzę na tej gałęzi bardziej i wypatruję.
    Pomrugaj ogniskiem bo cos mi majaczy ze trafię, choć szlocham, to nie wiem czy jednak ...
    Ty naprawdę tak z własnej woli tak mieszkasz Pieprzu?

    OdpowiedzUsuń
  13. Faktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń