Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
środa, 18 lutego 2015
Myślę, że z kimś mnie pomyliłeś. Jestem kobietą bez serca, nie bez mózgu czyli wyciśnięty post.
Dlaczego podjęcie decyzji jest sprawą tak bolesną?
Siedzę przed lustrem i zastanawiam się co zaproponować fryzjerowi?
Wszyscy fryzjerzy, kiedy mnie widzą mają zawsze takie samo rozwiązanie - tniemy króciutko i farbujemy na kasztan. Swędzą ich nożyczki na sam widok moich włosów. Kiedyś nieopatrznie się zgodziłam, podkusiło mnie i dałam się namówić...zdjęcia z
tego okresu ukrywam w najgłębszej szufladzie piwnicznej. Nie mogę się ich pozbyć całkowicie, bo tę
zmianę zafundowałam sobie prowadząc własne dziecko do pierwszej klasy - dziecko z tytą i w pierwszym garniturze, a obok blady wypłosz z oczami wielkości spodków i gniazdem orła na głowie - mamutek w przebraniu babci.
No więc co jest modne? Co mam sobie pozwolić zrobić na głowie?
WOB-a, koniecznie WOB-a krzyczą gazety przekonujące mnie, że każda szanująca się kobieta w tym sezonie musi mieć na głowie właśnie to, jeśli chce w ogóle istnieć, a o lśnieniu nawet nie wspominajmy.Przeżyłam już BOB-a i LOB-a, ale WOB-a jeszcze chyba nie miałam...
Zwróciłam się więc o pomoc do internetu. Cóż, moi drodzy - wyjaśnienie jest proste - WOB to to samo co LOB czy BOB , tylko skropiony słoną wodą morską.
Okazało się więc, że zupełnie niechcący ja już tego WOB-a od dłuższego czasu pozwalałam sobie nosić. Niestety, okazało się też, że absolutnie nie powinnam tego robić. Gazety krzyczą, że WOB pasuje wszystkim tylko nie kobietom, które zamiast twarzy mają księżyc w pełni - czyli pisząca ten post, w rzeczy samej, Przeczytałam też, że jeśli nie przestanę natychmiast robić dzióbków do zdjęcia, to mi tak zostanie i oblegną mnie zmarszczki palacza. O żesz...wszędzie robię ten dzióbek...samo się jakoś tak układa.
Zaczęłam siedem postów, i żadnego nie mogę skończyć. Nie mogę wybrać lakieru do paznokci i filmu, który chciałabym obejrzeć. Osiołkowi w żłoby dano...
A na zdjęciu ja z dzióbkiem i WOB-em - grzeszę podwójnie. Na szczęście niebieski jest modnym kolorem w tym sezonie!Ufff...
*post wycisnęłam z siebie z pomocą wyciskarki do soków i odkurzacza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
AAAAA!!!!! To ja nie wiedziałam, że mam LOB-a!!!! Sam się zrobił, jak BOB odrósł (i dalej rośnie, bo ja się boję fryzjerów). A jak pójdę spać z mokrą głową, to mam nawet WOB-a! Ale tylko rano, potem wraca do LOB-a. Skąd się bierze spray z wodą morską? Nie można by rozrobić soli morskiej z wodą? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDodo = kocham Cię:)))ja też się boję fryzjerów, szczególnie, że dane mi było pracować w branży fryzjerskiej i oglądać ten świat od podszewki. Lata temu wprowadzałam na nasz rynek firmę Matrix, ach...niezapomniane wrażenia...Spray taki bierze się ze sklepu!
UsuńNo, ja mam za sobą heroiczną decyzję o ścięciu kołtuna do pasa jakoś tak w listopadzie. Ale pani nie ukrzywdziła :)
UsuńP.S. Do sklepu mi się nie chciało (chociaż już wiem, że w Rossmannie taki spray sprzedają), psiknęłam sprayem do nosa z wodą morską. Dopóki nie wyschło, w istocie miałam fale surferki. Ale potem wyglądało to jakbym włosy w rosołku płukała. A tak w ogóle, to w istocie, woda morska całkiem dobrze fryzuje, znam to z pływania łódką, przy racjonowaniu wody słodkiej.
krótko i na kasztan? tobie??? NIE. nie, nie, nie. czy jestes pewna, ze fryzjerzy, do których chodzisz, maja oczy?
OdpowiedzUsuńDiable:))) - obawiam się, że nie! Ale mam jedną dobrze wytresowaną fryzjerkę, która ma do mnie cierpliwość - na szczęście!
UsuńAle babski post... Wiem, co to MOP, ale WOB, LOB, BOB? Na MOPa miałaś takie dwa zdjęcia wcześniej ;), teraz zaś lśnisz jakby zielonkawo, jednakowoż z firmowym dzióbkiem w kolorze malina/pomidor. No dobrze.
OdpowiedzUsuńOve:) tym bardziej fajnie, że coś napisałeś. Ten post jest próbą napisania czegokolwiek bo mi wena odjechała gdzieś w dal i męczę się sama ze sobą. No...fakt, na mopa też już byłam uczesana:))))) zielonkawo - czyli lśnię nieświeżo, i tak też się czuję!
UsuńAle po co zmiany?! Ja tam lubię w sumie zmiany, zmieniam fryzurę co 15 lat.
OdpowiedzUsuńMoniu - bo ja kurna lubię zmiany. We wszystkim. Nawet przestawiam meble w mieszkaniu. Miałam już epizod życiowy typu - 5 lat w jednym spodniach i bluzce i nie wracajmy do tego!
UsuńAleż przeciwnie, dziubek należy do zestawu ćwiczeń przeciwko starzeniu okolic ust. Jaki tam znów zmoczony morską wodą bob? Po mojemu to normalne loczki bądź fale. Noś co tam chcesz, poza babciową trwałą (brr, kto to paskudztwo wymyślił, chyba producenci płynu) we wszystkim Ci do twarzy. Sorry, ryjka, znaczy.:))
OdpowiedzUsuńErrato----polałaś miód na moje stargane nerwem włosie. Fale, fale -- stąd właśnie to w na początku:))) Ten post urodziłam w bólach niemocy twórczej,,,jakoś rozpisać się należy:)
UsuńMargarithes - kochana, Twojemu lśnieniu to ja do pięt nie dorastam!!!
OdpowiedzUsuńja niestety ciacham sama odkąd sąsiedzki fryzjer uciekł w długą ( latałam z ręcznikiem- bo juz umyłam!) idla tego NIGDY nie będę elegancką damą:(
OdpowiedzUsuńOLQUA - dla Ciebie mam dobry adres:))))) ( taniutko, fajniutko!)
UsuńChyba od nowa wszystko przemyślę, bo w piątek idę do fryzjera i chciałam się na krótko ciachnąć....
OdpowiedzUsuńanonimowa72 - nie nie nie ! włosy są ważne w lśnieniu! Hoduj i dbaj!
UsuńJak mówią - damą trzeba się urodzić. Nie miałam tego szczęścia, do fryzjerów szczęścia też nie mam, ale zgrabnie nazywam to "artystycznym nieładem" i jakoś to leci... ;)
OdpowiedzUsuńKarolina - a to znaczy, że masz taką fryzurę jak ja, Moja fryzjerka zawsze mówi, że noszę się jakbym właśnie z łóżka wyszla, ale że mi pasuje:)
UsuńAlez, no wlasnie - kurna chata!!! - to moje marzenie od zawsze bylo! taka fryzura w artystycznym nieladzie. We wczesnej mlodosci dawalo rade, ale potem klaki nie dosc, ze mi szybko posiwialy (25 lat i juz bylam w polowie biala) to jeszcze zaczely smetnie zwisac - i nie bylo rady. Na krótko i na kasztan ;) (no, na ciemny braz)
UsuńWiec uzywaj, czego ci natura dala, jak najdluzej.
Diable - siwienie ma dobre strony - dyscyplinuje! Ponieważ ja dla odmiany nie siwieję( tatuś nie osiwiał do 70-tki, mam nadzieję że przekazał mi ten gen), więc potrafię fryzjera odstawić na trzy miesiące i później wyglądać jak zarośnięte yeti. Wierz mi...tak właśnie wyglądam każdego ranka teraz...fryzjer jest musem, nie przyjemnością obecnie.
Usuńa ja tam jestem za zmianami nawet ... krótko i w mahoniu i w buraczkach i w ogóle )))
OdpowiedzUsuńnatomiast jestem przeciwko - nudno !! od pięćdziesięciu lat tak samo,
kitek sritek, blond albo za każdym rogiem bob albo włosiny już nie te, ledwo wiszą ale długie... bo damą być )))))))))))))))))))))))
Teatralna:)) - to tak jak ja, choćby kolor...! lubię zmiany
UsuńJa tylko raz sie odważyłam na radykalna zmianę fryzury. Białego jeża. I nawet podobało mi sie tylko te co 2-3 tygodniowe ciecie i farbowanie.... Nie dla mnie :(( nie lubie chodzić do fryzjera. To jedna z nielicznych rzeczy ktorych nienawidzę, i nie da sie ich zrobic przez internet. No i praca ofkors.
OdpowiedzUsuńToya:) dla mnie też nie - mnie włosy rosną w tempie ekspresowym:) białe by mnie skusiło ale jeż? brrrrrr
UsuńDo fryzjera lubię:) kiedyś się bałam
Jak biale to tylko jeż! no taki taki prawie jeż, cos a la Kora ...
UsuńCo potwierdza moja teorie, ze fryzjerzy to klony, to znaczy ich zmysł wzroku jest klonem widzącym w każdej kobiecie jeden typ fryzury. Ja zawsze dostaje wyprostowane włosy i wycieniowane boki... A gdy następnego dnia je umyje to mam na głowie siano z lokami..
OdpowiedzUsuńNajlepiej bedzie,skoro niechcący podążylas za moda, nie zmieniać zbyt wiele ;)
Kochana, nad dzióbkami to Ty musisz jeszcze popracowac, bo go nie widac. Taki ukryty? ;)
OdpowiedzUsuńSoków to ja zresztą tez ostatnio duzo wyciskam, na zdrowie sobie i dziecinie :)
OdpowiedzUsuń