Moja lodówka żyje. Siedzimy sobie czasem wieczorem i słuchamy jak gaworzy zawzięcie. Dla ludzi o słabszej konstrukcji psychicznej, takie gaworzenie może być nieznośne. No, bo siedzisz sobie wygodnie na sofie, obserwujesz na ekranie skradającego się mordercę, a tu nagle zza twoich pleców rozlega się "eeeeeeeeee"..."auauauuuuu". I zawał gotowy.
Na dodatek, prawdopodobnie w zemście za lodówkę, którą zamordowałam za pomocą wyrwania jej drzwi, obecna lodówka wyrwała mi paznokieć. Jest to bardzo okrutna lodówka, ponieważ nie wyrwała go całkowicie, a zostawiła w stanie filozoficznym, pomiędzy być a nie być.
Nie mogłam krzyczeć ponieważ miałam gości. Przyjechało potomstwo, z przyszłą synową i szwagrem. Przecież nie wypada biegać po domu z palcem uniesionym do góry, jak z ogniem w tyłku, i drzeć się niemiłosiernie, wysypując przy tym z ust najbardziej wymyślne przekleństwa. Nie, nie, nie...my tak nie robimy. Cierpimy w milczeniu, bo chcemy mieć kiedyś wnuki. W skrócie wyglądało to tak, że z niemym krzykiem na ustach podbiegłam do Pieprza, chwyciłam go (zdrową dłonią za jego dłoń) i pociągnęłam do łazienki żeby pokazać zgliszcza palczane. Poczułam się gorzej, kiedy zobaczyłam niemą panikę na jego twarzy. Musiał być w szoku, bo zapomniał swojego ulubionego powiedzenia, które zawsze pada z jego ust w takich momentach "Gabi, coś ty zrobiła?".
No, zrobiłam. A tu goście!
Posiadanie dwóch starych, dużych psów i gości w jednym domu jest bardzo stresujące. Po pierwsze trzeba stosować przyciemnienia, żeby ślady śliny na ścianach były mniej widoczne. Po drugie, trzeba pilnować żeby koty z sierści nie wyłaziły na środek pokoju. Po trzecie, trzeba mieć czysta ściereczkę na podorędziu, aby takiego gościa co chwilę wycierać. Strasznie męczące. Męczące....ale nie najgorsze!
Najgorsze jest to, że moje stare, duże psy...puszczają duże bąki. Takie, które odbijają się od drewnianej podłogi, i z hukiem przewalają się po domu. Nie, nie, nie jest to jakieś ciche pssssss, lub pufffff. Są tą wielkie, nabrzmiałe bączyska, które echem wędrują przez pomieszczenia. Takie...RYP -DU-DUM-DUM-BĘC! Wietrzymy, ale wygłuszyć nie jesteśmy w stanie . W okresie zimowym mdlejemy z niedotlenienia, w okresie letnim mamy zawsze okna otwarte na przestrzał. Dom jest otwarty, nie ma drzwi do kuchni, nie ma drzwi na górę do pokoju młodzieży. Bąki mają więc zupełną swobodę przemieszczania się, śmierdzą i huczą.
I nagle goście na noc. I z każdym bąkiem mój biedny mąż zgina się w pół, łapie za głowę i szepcze "Rany, rany...zrób coś". Ale bąki zagłuszają jego szept - ryp -dudududu- DUM! Co mam zrobić? Powkładać im szpunty w tyłki? Zresztą, rozważałam już kiedyś opcję ze szpuntem. Doszłam jednak do wniosku, że wkrótce psy napompowane niewypuszczonymi bąkami, wisiałyby jak dwa balony pod sufitem. A pęknięcie takiego balonu, byłoby mało estetyczne.
Wyobrażamy sobie ze zgrozą, jak przyszła synowa łowi lewym uchem takiego wędrującego bąka, marszczy śliczny nosek i mówi "Twoi rodzice są bardzo swobodni". A na to nasza progenitura, głucha na bąki z przyzwyczajenia, z wlepionymi w ekran komputera gałami, nieuważnie odpowiada "Tak, tak...lubią swobodę". I nieszczęście gotowe. Pozostajemy w jej pamięci, jako najbardziej pierdzący rodzice świata. Dramat.
A dla tych do doczytali do końca, świeżutkie selfie rannej z palcem bez paznokcia. Czaaad!
Ma dziewczyna klasę i dobre serce. Przeczytała i skomentowała:
:D .... nie no... niechże się uśmiechnę jeszcze raz :D :D :D
OdpowiedzUsuńBozeno:)))))
UsuńCzyli ja mam słabą konstrukcję psychiczną, bo nową, bardzo nowoczesną lodówkę zwróciłem po tygodniu i wymieniłem na starszy typ, który tradycyjnie, jednostajnie cicho warczy, ale nie gaworzy, jak tamto diabelskie nasienie. Ciekawa rzecz, że gaworzyła cichutko, ale nie dało się tego nie słyszeć. Więc wypieprzyłem cholerę w cholerę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że psy doskonale nadają się, żeby z Ciebie zrobić teściową. Teściowa zwykle posiada jakieś irytujące cechy. Dzięki psom przyszła synowa mniej będzie analizowała Ciebie. Przyszłość Waszą widzę świetlaną :)
Ove - nasza lodówka gaworzy jak dziecko, na początku nas to drazniło, teraz stanowi z resztą tzw. odgłosy domu. Znaczy - pokochaliśmy:)))
UsuńNie wiem jaką będę teściową, napiszę zaraz jak mi się przyjdzie zmierzyć z zadaniem!
Tak, tak, najlepiej zwalić wszystko na te biedne psy...
OdpowiedzUsuńHehehe...Skorpionie, zabezpieczam się na wszelki wypadek jak Ciebie zaproszę:)))
UsuńWpisuję w grafik, już mam kilka miast do objechania podczas tournee de blog!
UsuńW życiu nei czytałam tak soczystego i poetyckiego opisu puszczania bąków :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Aururo, tylko mało czekolady w tym poście...hmmm...a może to i lepiej, nie mieszać tych tam z czekoladą?
UsuńNo i super:-))) czyli zwyczajne życie w towarzystwie potworów - sucz Julka i kocur Fred - kłaki, mokre (zaślinione) pocałunki.... tak , tylko Fred jeszcze dodatkowo jak kogoś nie lubił to zostawiał danej osobie mokrą niespodziankę w butach:-))) i delikwent w najlepszym razie wracał do domu na bosaka....a trochę było tych przypadków przez 20 lat...
OdpowiedzUsuńmaty nama - uuu, to dopiero czad:)))) gdyby moje psy zostawiły coś w butach odwiedzającego, to musiałby sporo z nich wylewać. Ale Kostek, swego czasu polował na damskie torebki, które cichaczem wynosił i masakrował.:)
UsuńJak mawia moj przyjaciel, baki puszczac trzeba ! inaczej gazy wypelniaja cie az do glowy i ma sie posrane pomysly. Zaloze sie, ze psy tez tak maja ;)
OdpowiedzUsuńUmarlam:D:D:D
UsuńKobiety bąków nie puszczają Agnesha! Będę się przy tym stanowczo upierać:)))
UsuńOczywiste! Przecież wiadomo, że samice wszystkich gatunków wypuszczają motylki!
UsuńOczywiste:) samice są bardziej subtelne!
UsuńNajbardziej maciory! ;)
UsuńCo masz do macior? widziałam kiedyś jak maciory w piłkę grały! subtelnie, rzecz jasna!
UsuńProsiaczkiem?
Usuńo było okrutne!
UsuńNie, on już nie żył!
UsuńSkorpionie - ulżyło mi!
UsuńPies swoje prawa tez ma, wiec jakby tego, przyszla synowa sie musi przyzwyczaic bo to ona wchodzi w rodzine a nie pies:)))
OdpowiedzUsuńStardust - jak widać z tego co dodałam na końcu posta, ona hardcore jest - nie straszna jej psia morda:)))
Usuń:)))))) nasza kotka ZAWSZE wali w kuwetę najbardziej smrodliwe kupska, gdy akurat są goście
OdpowiedzUsuńOlqa - hehe...pomyślałam o czymś takim jak kuweta dla moich psów...mmmm...brytfanka na placek drożdzowy by nie wystarczyła, potrzebna byłaby mała miaskownica:) Wiem, bo należę do kupo-zbiorców.:)
UsuńMasz szczęście, że Twoja lodówka nie wybierała między BYĆ a MIEĆ :o)
OdpowiedzUsuńNasza lodówka Kijew nieco tylko młodsza od posągu Światowida i jego mniej więcej wielkości wydaje takie dźwięki, że zastanawiam się czy nie sprzedać jej producentom filmów grozy.My się przyzwyczailiśmy, ale nocujący u nas goście sztywni z przerażenia zawisają nad kanapą, by głucho runąć w dól.. A prastara wersalka ze względu na walory akustyczne nazywana jest fortepianem.
-E.W. :))))))))))))))))))))))))))
UsuńGabryśka, palec serdeczny, więc ja bym zwaliła te zamachy na ślubnego.
Synowa słodka :)
E.W. nasze kanapy nazywane sa wygryzami (chyba nie muszę tlumaczyć), przetrzymały 3 duże psy i odejda razem z nimi. U nas na dodatek skrzypi podłoga i schody, a dom stoi na terenie od, którym górnicy wydrenowali co mogli. Obrazki ze ścian same spadają, czasem drzwi same trzasną.../w tym domu tez straszy...
UsuńSkorpionie - nie sądzę, musiał przejąć zmywanie całkowicie:))))
UsuńMyślisz, że opis tego domu grozy mnie odstraszy, tak?
Usuńopis domu nie, moja teściowa na parterze - z pewnością:)))) chyba, że jesteś pogromcą smoków.
UsuńSynowa juz wpisana na liste rodziny, mam nadzieje. Po takim komentarzu nie moze byc inaczej:)))
OdpowiedzUsuńStardust - nooo, jasne!
Usuń:)))) baardzo śmieszne, baaaardzo :)))
OdpowiedzUsuńMam tak samo...gadającą lodówkę....do której już przywykłam (z konieczności)
i nawet polubiłam jej szmery i pomruki.....i pierdzącą bez krępacji 13- letnią sunię rasy bull..... Ach, no i ściany też pozostawiają wiele do życzenia: sunia zawsze była i nadal bywa baardzo rozbrykana, więc często zostawia ślady swych łap na ścianach.... Wszystko to,, uroki,, posiadania psa, KOCHANEGO przecież.... :))) Palucha współczuję...:(( synowej gratuluję.... :))
będzie dobrze...:)) Pozdrawiam.....
Psiaki wyglądają jakoś tak.....bardzo niewinnie....;))
UsuńOlka - dziękuję:)))) resztkę paznokcie oderwał mi dzisiaj samochód!:))) Zemsta za zostawienie go na światłach.
UsuńSynowa na razie cichutka, ale pewnie "przeskoczy " Cię, a jak we dwie ruszycie do akcji....
OdpowiedzUsuńPsy bździągwy to domownicy, a domownicy swoje prawa mają.
Serdeczne współczucia z powodu palca
Jaskółko - serdeczne podziękowania za dobre słowo:)))Może być, że mnie przeskoczy. W kwestii sprzątania nie dorastam jej do pięt, trzeba się będzie podciągnąć:)
UsuńTaaaa najlepiej na psy zwalic..:)
OdpowiedzUsuńA powaznie czym cie ta lodowka zaatakowala? Zaprogramowana na " ucinanie lap" jak sie podjada wieczorem. Czy jak ? Pytam bo sie o swoje obawiam, moja tez mruczy i steka, wiec ten....
Toya - złapałam za drzwi z siłą drwala i moje pazury nie wytrzymały żelaznego uścisku. :)
UsuńPtaszek postawiony. Ten aprobatywny, ma się rozumieć:-).
OdpowiedzUsuńPsy słodkie, owszem; tylko na kilometr ich słodkie minki pachną kamuflażem.
Już ja sobie wyobrażam, jak zadudnić potrafią. Znam to z autopsji - moja siostra ma ze swoim psiakiem podobny ambaras.
Natomiast palec to już hardcorowa historia!
O, Gabi! Wydało się:-))).
Errato - sąsiedzi mówią pani Gabi:) znajomi Gabi, mamusia - Gabrysiu, w pracy mówią Gabby, a mój były szef mówił - Gabrielo.:) Uważam, że to najładniejsze imię dla kobiety we wszechświecie:)
UsuńJa mówię zawsze Gabryśka. Może być? Bo jeśli Ci to sprawia perwersyjną przyjemność, to mogę się przerzucić na trele Gabrielllllo!
UsuńMosze byś:) Przypomniałam sobie, że przyjaciółka mówi do mnie Gabryś:) (jak ten głupi Gabryś, a wiecie co robił? Kiedy konie żarly, on im owies drobił)
UsuńA do mnie Moniś. Hm. One chyba lubią nas, chłopców.
UsuńJestem niereformowalny. Ileż to razy obiecywałem sobie żeby do czytania Pieprza siadać na czczo, nie ryzykując zadławienia. Moje postępowanie zakrawa na ciągoty samobójcze.
OdpowiedzUsuńGoście ostatnio u mnie kwitną niczym drzewka za oknem. Ciągle ktoś postanawia mnie zobaczyć jakbym jakowymś dziwem był, albo przewidują że znowu usiądę do czytania Gabi z piciem co może sprawić że więcej mnie w pionie nie zobaczą.
Kuruj paluszek. Nie idź na wymianę ciosów z lodówką bo Ci AGD urządzi domowy majdan.
I pisz więcej co?
Chory jestem...i egoistą jestem. Poczytałbym wygrzewając się w łóżeczku :)
Radku:))) Zdrowia życzę. A za każde miłe słowo serdecznie ucałowuję:)))
UsuńNasza lodowka ciurka. Nie mozna przy niej dlugo posiedziec, bo to stymuluje pecherz.
OdpowiedzUsuńA baki? Poszlam z noworodkiem do kawiarni. Noworodek wypuscil baka. Bak byl decybelem zblizony do startu odrzutowca, ale wyrownalo sie cisza jaka zapadla w lokalu po uwolnieniu baka. Kilka osob wstalo i wyszlo. Noworodek sie nie przejal, do mnie zglosila sie Ambasada Chin z prosba o probke czerwieni, ktora sie pokrylam po tym happeningu. Ponoc chcieli uzyc do produkcji swych flag.
Teraz nawet tesknie do tej eksplodujacej przemiany materii. Zwalnialy sie miejsca w zatloczonych lokalach :-)
Kaczko! Jesteś pewna, że Ambasadzie chodziło jedynie o panton Twego lica?
UsuńMoże pracują nad ekologiczną bombą wypłaszajacą? Rumiane matki uzbrojone w noworodki.... no właśnie, kobiety potrafiły by lepiej ten świat urządzić.
Kiedyś ostrą zimą chodziłam po bazarku z niemowlakiem (jak się okazało po powrocie do domu pardonsik obfajdanym równiutko po szyję) i dziwowałam się ,że tak strasznie wybija kanalizacja. Dopiero w cieple sklepów czuć było ten zapach. A sklepy były spożywcze...
Kaczko - Ach, ten czas, kiedy sie miało niemowlaka przy boku. Niestety, okazało się, że jestem jakoś mało odporną matką. Niemowlak robił w pieluchę, a ja przy przebieraniu go, musiałam mieć miskę na boku, której namiętnie używałam (biję się w pierś, że wbrew sobie). I tak przez cały pierwszy rok. Zresztą to samo miałam korzystając z toalet w pociągach, kawiarniach, dworcach itp. Wchodziłam, najpierw grzecznie zginałam sie w pół i oddawałam Toaletiuszowi co jego, a póżniej mogłam sie już odwrócić do toalety tyłem. A potem nadmiar psów mnie zahartował, teraz nawet do toalety publicznej wchodzę bez marszczenia nosem.
UsuńNasza lodówka ma ze 20 lat cichutka jest na razie mruczy słodko tylko :). Pies niespodziewanie przybył nam dziś, koleżanka znalazła w rowie, karmiła przez 4 dni wrobiła nas. Sunia ma 3 miesiące mleczaki w pyszczku, kocik nasz nie zachwycony wcale, przynajmniej na razie. Jest fajnie a może będzie fajniej?
OdpowiedzUsuń:)) Synowa szykuje się z poczuciem humoru psy wspaniale się zachowują zmień karmę na na mniej bakątwórczą. :) Z ostatniej chwili: - zamiast lodówki warczy u nas kot. :))
Elko - gratuluję psiaka! Jestem ciekawa, jak Wam się wspólne życie potoczy.
UsuńNowa karma została wprowadzona w życie. Czekamy na brak efektów dzwiękowo - węchowych.
Moja lodówka natomiast nie gwarzy a ćwierka jakbym w niej trzymała dwa wróble i kurę.
OdpowiedzUsuńA lodówce wtóruje zegar, który akurat z takim zadaniem przyszedł na świat.
I tak sobie teraz w mej kuchni gadają i tylko ja nie wiem o czym.
Chciałabym poinformować przemiłą zapewne autorkę bloga, że borykam się z tym samym problem co Pan Radek piszący powyżej. Skutkiem czytania Pieprza przy obiedzie jest popluty marchewką ekran i jeszcze ciągle podrażniona trachea.
Nakłaniam do ostrzeżenia kolejnych czytelników bo przecież nie chcemy by ktoś czytając wyzionął ducha, prawda ?
Pozdrawiam
Qka
Qka:))) przemiły momentarz - dziękuję bardzo.
UsuńNasza lodówka wydaje czasem dzwięk gdaczącej kury, takie kooooooo, koooooo...nie wiem...może to te piersi w zamrażalniku? W końcu, jakby na to nie patrzeć - jest to kurzy trup!
Przymocowałabym im baloniki pod ogon. Zamiast szpuntów. Po napełnieniu czynności powtarzać. I otworzyć sklep z balonami/bronią biologiczną?
OdpowiedzUsuńAgniecha - podoba mi się Twój praktyczny pomysł. Jeśli da się jeszcze wykorzystać sierść na końskie derki, lub do wypychania sienników - zostanę milionerką!
UsuńNo i stało się, co stać musiało od dawna, ale czas leci, młodość nie wieczność, zwieracze już nie te. Posikałam się ze śmiechu. Pieprzu!
OdpowiedzUsuńPaluszka ze zdartym paznokciem bardzo ale to bardzo współczuję (przeszedł mnie najprawdziwszy dreszcz, to zanim się posikałam) i życzę, żeby się jak najszybciej zagooooił.
Kochana Mamo Ammara:))) dziękuję, dziękuję. Mam nadzieję, że piękno Twojego mieszkania nie ucierpiało ani troszkę. Pokłony stokrotne:)) Paluszek doszedł do siebie - włosy i paznokcie rosną mi jak oszalałe.
UsuńA teraz szczerze... To Wy z mężem te bąki, prawada A niewinne, słodziutkie pieseczki się bronić nie mogą przed pomówieniami... ;-)
OdpowiedzUsuńKalino! - masz nas! Wygrała pani pół świniaka i tonę węgla:))) Siedzimy wieczorami, słuchamy disco - relax i popuszczamy w takt muzyki. W końcu jak relaks, to relaks!
Usuńno wez,
Usuńnawet tak nie zartuj Pieprzu..... bonie moglabym ci spokojnie wybaczyc, ale disco relaks..? no nie wiem....
I tak będzie na Was a nie na psy :P
OdpowiedzUsuńpaluszek... no przykry wypadek, wywal lodówkę :P
Margarithes - no coś Ty:))) brand new jest! I taka ładniusia, i takie ma fajne te tam, i takie na butelkę. Nie...nie mogłabym. Kiedy pomyślę o tej bidulce, której wyrwałam przez moja pazerność serce, kiedy widze ją biedną, leżącą na wysypisku i wydająca ostatnie tchnienie, to łkam w poduszkę. Bo ja wrażliwa jestem.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńdobrze, że jest takie na butelkę, nie łkaj :*
UsuńJakaś krwiożercza ta lodówka. A kwestię bąków opisałaś precyzyjnie i dosadnie. Nasze psy puszczają tylko cichacze...
OdpowiedzUsuńps
Lektura komentarzy w niczym nie ustępuje tekstowi głównemu pod względem ilości śmichów i chichów ;-))
Inkwizycjo - Ty wiesz o czym ja mówię:)))
Usuń...nom, takie psy potrafią dać się we znaki. Ale raciczki do góry (mogę pozwolić sobie na takie określenie, prawda?) - mój znajomy ma dwa amstafy i podobny problem. A więc jest źle, ale stabilnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Narzeczona - jest źle, a będzie gorzej bo młodość się psom nie wróci. Zwieracze już nie te:)
UsuńA w mojej lodówce (to znaczy w chwilowo wynajmowanej, wraz z kuchnią i przyległościami) przelewa się i bulgocze jak u olbrzyma w brzuchu. W nocy to mi straszno i śmieszno czasem.
OdpowiedzUsuńNa paluszek podmuchamy, do wesela się zagoi ;)
A nieszczelność zwieraczy i nas (sz)czeka ha ha!
Pozdrawiam
Co powiesz na wspolna obserwacje?:)
OdpowiedzUsuńshootingdiamond.blogspot.com
A w moje lodówce straszy...coś w niej co raz wyje, bulgocze i burczy. Strach się bać.
OdpowiedzUsuńCo do pierdzących futrzaków, to jednak masz farta, że nie puszczają cichaczy. Jak ktoś ma dobre ucho to zlokalizuje źródło hałasu:)
Nasza sunia puszcza bonie bezgłośne, a potem pali głupa, że to nie ona tylko Kazik:) I vice versa zresztą:)
No tak. Nic nie boli tak jak życie. Bo mój kolejny misterny plan w pizdu. Pieprzu odrzucił plan ucieczki do Holandii celem zawarcia monopłciowego związku małżeńskiego już w 2008 roku. KAŻDE moje kolejne oświadczyny też odrzucał, czemu się nie dziwię, poznawszy nieco lepiej (aczkolwiek wirtualnie) Pana Pieprza (ukłony).
OdpowiedzUsuńWięc kolejny plan chociażby spowinowacenia się miał już być mistrzowski: sześć lat intensywnego chowu córki!!! wykształcenie, uroda, figura, sztuka kulinarna perfect itp. Wydobywszy podstępnie od Pieprzowej info, że Potomek studiuje na Politechnice wysłałam Martika humanistkę na politechnikę. I żyłam nadzieją.
A teraz już wiem - lasciate ogni speranza! Pieprzu ma wspaniałą "synową"...