Są kobiety pistolety
i kobiety jak rakiety
chude, długie i wysokie
z wydepilowanym krokiem
Są kobiety bezzmarszczkowe
fit kobiety luksusowe
pielęgnacji wciąż oddane
z samych siebie odessane
Nie wpasowuję się w żaden sposób w to co powiedział o kobietach Picasso. Miał ich całe tabuny ale to zdanie przekreśliło go w moich oczach jako znawcę kobiet. Już dawno doszłam do wniosku, że prawdę o kobietach znają jedynie same kobiety, li i jedynie. Mężczyźni o kobietach nie wiedzą nic; dzielą nas zwykle dla swojej własnej wygody na jakieś dwie kategorie - wysokie-niskie, grube-chude, cycate i płaskie, głupie i mądre, nudne i interesujące, miłe i agresywne itp.itd.
A my istniejemy przecież wielowymiarowo i potrafimy być interesująco nudne, mądrze płaskie lub chudo agresywne. Istnieją przecież niesamowite kobiety - kotlety, kobiety - corvetty, kobiety - kastaniety, są bluszcze i snuje gwiaździste, naparstnice purpurowe i blekoty pospolite, jest knieć błotna i mięta polej i ostróżka wyniosła i wilczomlecz obrotny, mamy przecież ciemiężyk, przywarkę czy dławisz do wyboru, do koloru. Prawda? Nie będę gołosłowna i rzucę kilka przykładów:
Moja sąsiadka z lewej jest typowym ciemiężykiem. Jej mąż, mimo bajpasów, podeszłego wieku, wielu innych kontuzji, których nabawił się jako ratownik górniczy - tyra! Na zewnątrz 37 stopni, żar leje się z nieba, a sąsiad kładzie na dachu papę. Ciemiężyk siedzi pod gruszą, z zimnym napojem w ręku i rzuca komendy - "Z lewej Tadek, z lewej...cholera, co..nie widzisz! Z lewej mówię!" Tadek pewnie nie widzi, bo ubrany w roboczy kombinezon kąpie się we własnym pocie, pewnie dlatego, tez nie słyszy ... w uszach ma jedynie potu plusk...
Sąsiadka z prawej to psianka dzióbkowata. Typowa sześćdziesięciolatka z dymiącą trwała na głowie, dzierganą na drutach pomarańczową bluzeczką "wypal-oko", podkolanówkami i dzióbkiem. Dzióbek nie zamyka się od rana do wieczora..."Kaziu, może herbatki ci zrobię?".."Kaziu może kotlecika?"..."Kaziuuu, Kaziuuu, chodź na ciasto.."...a Kaziu zamyka się szczelnie w garażu i piłuje. Piłuje, szlifuje, maluje od rana do wieczora - jest to zapewne forma ucieczki od ciągłego dzióbkowania. Przez ostatni miesiąc konstruował coś w piwnicy, martwiliśmy się nawet bo ściana jego piwnicy przylega do naszej i z powodu drgań weki tańczyły tam twista .Na szczęście, okazało się, że sąsiad nie poszedł drogą Brunona K. ale wyprodukował w piwnicy swoją własna łazienkę, do której tylko on sam ma klucz.
Osobiście zaliczam się do bluszczowatych - gatunek tolerancyjny z dużymi zdolnościami przystosowawczymi, niestety potrzebuje podpory bo inaczej dziczeje. Bluszcz tym różni się od przywarki czy dławisza, że wspina się po drzewie nie czyniąc mu szkody i w normalnych warunkach nie powoduje jego śmierci. Zdarza mi się więc oplatać mojego męża, wykorzystując go srodze...Znacie ten typ kobiety, która płacze bo nie potrafi rozwiązać sznurówek i koniecznie potrzebuje do tego silnego, męskiego ramienia - to ja! Nurzam się w tej swojej własnej słabości, potrzebuje podmuchania na rankę i założenia plasterka, a jeśli mi gorąco to natychmiast trzeba biec po moje ukochane lody i odpowiednio ustawić wiatraczek, gdziekolwiek jadę w sprawach medycznych czy papierkowych, mój mąż jest elementem nieodłącznym i niezbędnym. Bez niego przecież zginę, świat mnie zgniecie, nie przetrwam...
No, tak...a potem pakuję czerwoną torbę i gnam na spotkanie świata. I załatwiam wszystko sama, i w nieznanym miejscu, i w obcych językach...bluszcz, bluszcz po prostu - jeśli nie ma podpory to daje radę i bez niej ale jak tylko czegoś się chwyci....
A Ty? Jaką rośliną trująca jesteś?
No, tak...a potem pakuję czerwoną torbę i gnam na spotkanie świata. I załatwiam wszystko sama, i w nieznanym miejscu, i w obcych językach...bluszcz, bluszcz po prostu - jeśli nie ma podpory to daje radę i bez niej ale jak tylko czegoś się chwyci....
A Ty? Jaką rośliną trująca jesteś?
O, już wiadomo, że trującą?! O?!
OdpowiedzUsuńMuszę pomyśleć nad tym. Coś z oplotka złośliwego. Albo męczyflory jadowitej. Na pewno nie dzióbkowiec. Raczej silna liana. Tak, Liana po której hasają moje małpy. Liana Helga. Raczej.
Znaczy jesteś czepna pandeMonio:)))
UsuńMyślę, że tak. Potrzeba mi tylko punktu zaczepienia, a dalej wydaje mi się, że rosnę i rozkrzewiam się sama, dając w efekcie oparcie innym. A na mnie epifity, phaleanopsisy, storczyki, dendrobia, żabki dendobates, węże i śmiercionośne skolopendry.
UsuńJasny gwint, słowem MONSTeRA/um!
Po namyśle - teraz czuję, że jestem purchawką.
UsuńA widzisz? Ja akurat jestem mimozą tego ranka, składam listki ale po kawie mi przejdzie pandeMonio!:)
UsuńWidocznie miałaś w nocy sex ;)
Usuńja nie jestem trująca,przy bliższym poznaniu nawet leczę,ja jestem pokrzywą :)
OdpowiedzUsuń:)) Agnieszko, to się tylko tak mówi...już ci powiedziałam, że mnie się też wydawało, że jestem rumiankiem:) Oczywiście, szanuję twoje bycie pokrzywą!:)))))
UsuńA faceci? Jakie to rośliny? Że dęby, to wiem, a inne? :)
OdpowiedzUsuńGrzyby trujące, drogi Ove! Grzyby. Tak z bliskiego podwórka:
UsuńBorowik grubotrzonowy, Gołąbek przydrożny, Goryczak żółciowy, Krowiak podwinięty, Kruchaweczka omszona, Skórzak krwisty, Strzępak strzępiasty (mój kuzyn Edi), Tęgoskór brodawkowaty, Łysiczka lancetowata czy też Zasłonak brodaty lub jeden z gorszych: Muchomor narcyzowy. I co? Widzisz się gdzieś tutaj?
Tak...
UsuńBorowik szlachetny, dnień dobry :)
Ja jestem kaktusem, mała i z kolcami ale w środku delikatna.
OdpowiedzUsuń:)) Antoni Kocie - ładnie brzmi ale uważaj na miękkie podbrzusze!
Usuńze mnie to już próchno;)) a byłam jak sosna
OdpowiedzUsuńKlarka ale dałaś,i myślisz że ktoś w to uwierzy??????dobre :P
Usuńnooo...droga Klarko, nie jesteś próchnem, jeszcze nie ten czas. Google podrzuciło mi twój rok urodzenia (pin do karty i hasło do sejfu pozostawiłam nieruszone), a ten rok urodzenia tylko ździebko inny niż mój, a ja się jeszcze nie rozpadam:)
UsuńJa kochana pieprzu jestem tym bluszczeczem winnym, czy jak on się zwie, szybko się rozrastam i niewiele mówię, stawiam na swoim, przytakuję jak należy i czerwienieję za siebie, za dzieci, za innych
OdpowiedzUsuństraszna jestem
Margartthes, zdałam sobie niedawno sprawę jaka ja jestem straszna:))))))
UsuńAle ja Ciebie bardzo lubię :)
UsuńMargarithes - wiem. Czuję to:)
Usuńzacznę od tego, o czym za każdym razem zapominam - grafika dodawana przez Ciebie mnie uzależniła mnie od jej ogladania i jak zawsze z niecierpliwością czekam na następną. Istne dzieła sztuki! Na teskst oczywiście też czekam;)
OdpowiedzUsuńJaką rośliną jestem? Byłam na pewno bluszczem, co potrzebował podpory, ale gdy jej zabrakło też radził sobie nieźle. Teraz też bluszczem, ale oplatającym zdrowy pień drzewa, bo stabilna podpora jest dla mnie podstawą:)
Iva:)) dziękuję w imieniu Pana Pieprza - przeczytałam mu komplement i roztopił się w fotelu!
UsuńRozumiem dokładnie twoją bluszczową naturę:)
nie musiał, nie musiał, jest fenomenalnym twórcą i nie piszę, by się Mu/Wam przypodobać. Zazdroszę Tobie, że masz takiego Pana Pieprza pod reką;) W dzisiejszych czasach, paradoksalnie, nie jest tak łatwo dotrzeć do prac, które nie potrzebują żadnych "ozdobników", by zachwycać odbiorcę. Ja zachwycam się nieustannie od pierweszej obejrzanej!
UsuńPS. Zapraszam na Odnowioną, wróciłam:)
Ja to glistnik jaskółcze ziele- niby jaksółka a z bliska glista! ( ale za to wypalam kurzajki!):)
OdpowiedzUsuńHmmmmmmmmm..........................:)
UsuńOlqa- haha...piękne określenie:)
Usuńjesssu, a mnie mąż wszystko to funduje- wiatraczek, lody, męskie ramię, bez mojego "marudzenia". Może ja jestem pokrzywą i on tak na wsiatkij słuczaj?
OdpowiedzUsuńMoże on Cię widzi Jaskółko jako tę Przywrę, co bez tego męskiego ramienia funkcjonowac nie potrafi albo jako ostróżkę wyniosłą, której hołdy się należą. Różnymi wszak drogami chodza męskie myśli:)
Usuńskrzyp pospolity, wszędzie mi dobrze, nie rzucam się w oczy. Lubię sobie zażartować stąd moje działanie moczopędne, no i antymiażdżycowe bo ograniczam innym masło;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jaka jestem rośliną ale zdaje mię się , że ze mię niezła cholera jest.
OdpowiedzUsuńoj, Zośka:) Znaczy...barszcz Sosnowskiego...ajajaj!
UsuńJestem tiritongą
OdpowiedzUsuńKurde, a może parurą?!
OdpowiedzUsuńNie. Przemyślałam. Jednak tiritongą. Z wydepilowanym krokiem ma się rozumieć. I wydłużonym, bo strzeleckim :-D
OdpowiedzUsuńczubek główkowaty - ta nazwa przemawia do mojej duszy;-) no i gromada wątrobowce, skoro nie ma gromady choleryków... Taki sobie mszak, co to drzewa nie potrzebuje na wyłączność, choć społeczny jest i otwarty na inne mszaki.
OdpowiedzUsuńŁadnie brzmi, Hermi:)) Do mnie przemawia snuja gwiaździsta ale kudy mnie do niej:)
UsuńNie wiem, czy od razu trująca, ale przyrównałabym się do niecierpka drobnokwiatowego - brzydkie toto, wszędzie go pełno, a jak dotkniesz w czułe miejsce, to wybucha ;)
OdpowiedzUsuńDalia zmienna - bo przecież kobieta zmienną jest;)
OdpowiedzUsuńTak myślę i myślę jaką jestem rośliną i nie wiem.Trudny temat zapodałaś. Jestem i pokrzywą, i bluszczem, i brzorzą, i różą,i rumiankiem, czasami niezapominajką aby za chwilę być ostem, tak naprawdę zależy od dnia i potrzeb:)
OdpowiedzUsuń:)) lui - jesteś więc zmienna. jak ta pogoda:)))
UsuńCiekawa klasyfikacja. :D
OdpowiedzUsuńPonieważ nie mam umysłu psychologiczno-typologicznego, dlatego poczekam na jakieś męskie zestawienia. A jeśli je przegapiłem przez czas mojej nieobecności, to będę grzebał w Twoich truflach blogowych ;)
Bibi - męskie grzyby trujące są umieszczone w odpowiedzi do Ove:))) każdy znajdzie tam coś bliskiego swemu sercu:)
Usuń:))) nie wiem.
OdpowiedzUsuńkiedyś byłam mimozą, może paprotnicą kruchą, żyjącą w cieniu..
teraz, to chyba rzepa :))))
hahaha,,,Ewa, brzmi mało romantycznie ale jakoś tak...zdrowo!
UsuńZe mnie byl bardzo ladnie zapowiadajacy sie kwiatek...Teraz czuje sie jak roslinka nie bardzo pasujaca do ogrodka, ktora chcialoby sie podcinac, aby sie dopasowala, ale i to tez nie wystarcza.Po bardzo dlugim mysleniu mysle ,ze jestem rumiankiem w trawie, ktory jest koszony czesto, stale odrasta i probuje podniesc glowke, leczy, jest swojski, mily, radosny i znow ciach- i skoszony... i znow wszystko od poczatku.
OdpowiedzUsuńAgni - radzę przemianę w coś płaskiego, trudniej kosić. Może jakiś ciekawy mszak?
UsuńBluszczem nigdy nie byłam, nawet mam problem z wyrażeniem swoich potrzeb wobec tego, co mi niby ma być podporą.
OdpowiedzUsuńAle jeśli z podporą nawiązuję nić porozumienia, tworzymy zgraną symbiozę, więc chyba jestem dość samodzielnym symbiontem (gatunków nie znam), który w sprzyjających okolicznościach i pod odpowiednim męskim okiem kwitnie i się puszy, a pod niewłaściwym wytrzymuje chwilę, po czym daje nogę i czmycha tak daleko, że już nikt go nie złapie! :)))
Siedzę teraz i myślę i "za Chiny" nie mogę wymyśleć. Nie ma rośliny znanej pod nazwą "witch", ponieważ tak pięknie nazywa mnie mój małżonek, jak pójdę za daleko w swych pretensjach. Sama o sobie powiedziałabym, że jestem jak trzcina, bardzo elastyczna, łatwo się przystosowuję, przez to czasami zapominam o swoich pragnieniach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChyba najbliżej mi do gazanii - zamykam się przed innymi i wycofuję gdy warunki nie sprzyjają. Za to jak wychodzi słońce, otwieram się i daję z siebie najwięcej by radować ludzi.
OdpowiedzUsuńA ja jestem mandragorą - pobudzam i podrażniam. Jestem też mimozą - nie lubię być dotykana, poklepywana, potrącana, obcałowywana. Bywam makiem polnym - zapalam się do czerwoności i szybko potem więdnę. Jak się dłużej nad sobą zastanowić, to dość gruby zielnik by wyszedł :)
OdpowiedzUsuńAmebo...jak Ty do licha w tą ciązę zaszłaś bezdotykowo:))))
UsuńOho... trafne spostrzeżenie... kobieta to roślinka... tylko jak tak siadłam i zaczęłam się zastanawiać jakim chaszczykiem bym być mogła - to mi wyszło, że większością... bo jak to zmienna kobieta, wszystkiego jest we mnie po trochu, zależy od humoru i dnia kolorów... Ale to chyba dobrze, co?
OdpowiedzUsuńMożemy być wszystkiem - i kwiatem, i pasożytem Karolino, prawda? Problem w tym żeby umieć wykryć w sobie tą roślinę trującą bo wszyscy raczej mamy skłonnośc do widzenia siebie jedynie jako lilii wodnej, ewentualnie pięknej i dumnej rózy, nooo...może czasem polnego bratka. Tak naprawdę nie ma ludzi bez wad:)
UsuńMarycha? chociaż ona z tym truciem to tak średnio, ale za to jakie fajerwerki;-)
OdpowiedzUsuńa ja jestem pokrzywą, lubię poparzyć, ale jakąś wartość leczniczą też mam :)
OdpowiedzUsuńNie jestem rośliną trującą i nie lubię szufladkowania według czegokolwiek, a już szczególnie wg płci. Takie same przykłady, jak opisałaś można znaleźć i po męskiej stronie. To tylko stereotypy.
OdpowiedzUsuńświetnie:) bo o tym właśnie jest ten tekst mini:)
UsuńJestem ziemniakiem: chcę leżeć w chłodnym miejscu i żeby przez kilka miesięcy nikt mnie nie ruszał ;)
OdpowiedzUsuńinwentaryzacjo ..jak ja cię rozumiem:) ja też mam coś z zniemniaka - asertywność:O)
UsuńjAM MUCHOMOR SROMOTNIK..Mnie zgryzie, pluje, przyzwyczaja się i odpala na wizjach majakach.. tak ma tylko ze mną haha
OdpowiedzUsuńAle widzę, że z Tobą to też pan ma wesoło haha
Świetna z Ciebie kreatorka
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Genialne opisane, niestety ja na roślinach się nie znam, ale chyba mam coś z pokrzywy (jak ktoś tu ładnie napisał), coś z kaktusa i coś z bluszczowatych :)
OdpowiedzUsuńJa jestem jak róża. Jak ktoś nie umie się z mną obchodzić może się poważnie ukłuć ;) Za to jak potrafi ... to rozkwitnę przy nim tak, że oczu ode mnie nie oderwie.
OdpowiedzUsuń