Powykręcałam Mrożka w tytule. Mam nadzieję, że Mrożek wybaczy.
Rok był niedobry, kończył się fatalnie. Miałam nadzieję na lepsze jutro. Los miał jednak inne plany na moje życie. Nowy Rok rozpoczął się cmentarnie. Do lutego 3 pogrzeby i hiobowe wieści o zgonach kilku znajomych osób. Atmosfera zagęściła się tak bardzo, że zaczęła przypominać krem. Zaczęłam się bać wstawać rankiem. Zamiast "zobacz no, zobacz no, czyje-czyje imieniny dzisiaj są?" już od świtu w moje ucho wpadało" a wiesz ty kochana kto nie żyje rym-cim-cim-cim-cza-cza-cza?". Po czarnej serii - przelot asteroidy, eksplozja meteorytu w Chabarowsku, brzoza o znamiennej wysokości 666, abdykacja papieża, piorun walący w Bazylikę św. Piotra nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Zdziwiłam się jedynie, że wszystkie te wydarzenia nie miały miejsca w moim ogródku.
Odkąd egzystencjaliści odkryli,
że człowiek umiera, już trudno nas czymkolwiek zaskoczyć.
Jeśli ktoś uważa, że śmierć jest końcem wszystkiego to jest w błędzie. Śmierć, moi najmilsi, jest początkiem długiego, bolesnego i skomplikowanego procesu nazywanego ostatnim pożegnaniem. Ja na wszelki wypadek przygotowałam już eleganckie pudełko po butach, w które przyszłości zsypie mnie prosto z przydomowego grilla najbliższa rodzina, w wielkiej tajemnicy przed rodziną dalszą, zachowując w sekrecie zarówno miejsce mojego pochówku jak i fakt samego zgonu. To uchroni tych, którzy zostają przed wizytą garbatych karzełków, huby tego świata.
Garbate gargulce zaczynają się gromadzić w ten sam dzień, w którym koścista, zakapturzona postać zastuka w nasze drzwi. Gromadzą się, kręcą szpiczastymi noskami i zaczynają całkiem niewinnie od zadawania pytań - a co się stało, a przecież wczoraj jeszcze żyła (no, popatrz pani!), a ja go tydzień temu widziałam na ulicy, chodził!, a ciocia tak dobrze wyglądała i tak nagle umarła?A córka mówiła, że mama rosół zjadła w niedzielę!Z kluseczkami! No, być nie może? Może to ten rosół tak..? Jak to tak?Żartuje pani? (haha...no jasne! taka ze mnie turpistyczna-psotnica - okrutnica! ) A babcia długo chorowała? A ile miała lat? Aaaa...no, to już..tak, tak...(już co? już czas?) Dziwią się niesłychanie jakby pośród ludzkiej rasy powszechne było noszenie daty swojej śmierci wypisanej na czole, tak żeby każdy mógł się na to spokojnie przygotować, kupić czarne buciki i uzbierać na wieniec. A ci złośliwcy, tak nagle trrrach, bez zapowiedzi!Ludzie to są!
Jest też frakcja garbato-paranormalna. "Wiedziałam, że coś się stało bo rano mnie noga swędziała pod kolanem, a to u mnie zawsze oznacza śmierć w rodzinie.( jeśli wdepnie w pokrzywę zginą narody). "A mnie nagle obrazek ze ściany spadł, ten co mi go wujcio podarował. I masz...zaraz ciocia dzwoni, że wujcio umarł"( i zaraz po śmierci, zamiast jak na szanowanego nieboszczyka przystało, podążać posuwiście, ruchem dostojnie przyspieszonym w stronę światła, wujcio w te pędy zmaterializował się u niej w przedpokoju, żeby bohomaza zrzucić z gwoździa ).
Następnie nadciąga fala karzełków - wujków -dobra-rada, które muszą podzielić się z nami mądrością tego świata i ulać nam nieco piekącego płynu z czary własnego doświadczenia - gdzie, jak, w jakim obrządku, ubraniu, przy jakiej muzyce/bez muzyki należy dokonać pogrzebania drogich nam zwłok. Tam chowacie? A po co? A z kim będzie leżeć? To niedobrze. Nie do pary. A koło kogo?Fatalnie.Nie lubili się. A na kim? Niedobry pomysł. A kto będzie leżał na niej? Hmmm.. A nie lepiej tu? Tu bliżej, tam dalej. Palicie? Zakopujecie? Mumifikujecie na zimno/gorąco?
Trzecia fala przychodzi po pogrzebie. Jest to najgroźniejsza fala karzełków, najgroźniejsza bo działa podstępnie, po cichu i zza węgła! Ta własnie sika do mleka nastawionego na kwaśne. Nagle dowiadujemy się przez osoby trzecie, że ciocia Hela na stypie nie była bo jak zobaczyła, że prochy drogiej siostry spoczywają w urnie, a nie w trumnie to nie mogła dojść do siebie, na stypę i do domu. Nawet to, że droga siostra życzyła sobie takiego zakończenia swej ziemskiej wędrówki do niej nie przemawia. Noga jej na cmentarzu i u tej wyzbytej moralności rodziny więcej nie postanie. I super. Ciocię Helę mamy z głowy na kilka lat.
Potem wujek Hektor zastanawia się na głos gdzie też zmarła ciocia swoje klejnoty trzymała bo szukają, szukają i znaleźć nie mogą. Kto to ją odwiedzał ostatnio? A ty chyba! A nie zabrałaś przez pomyłkę? (można przecież łatwo pomylić pierścionek z brylantem z fasolą typu jaś, starym biletem, zepsutym budzikiem ). Wujka Hektora wykreślamy. Na końcu dochodzi do nas, że stypa była w nieodpowiednim miejscu, rosół ze ścierek gotowany, makaron za chudy, my za mało płakaliśmy, inni za dużo. Ten przyniósł taki mały bukiet, a ci przytaszczyli wieniec jak snop słomy żeby się lansować.(cmentarni celebryci, psiakrew!)
I kiedy myślimy, że wszystko już za nami, że cały ten tłum pójdzie sobie w diabły i wreszcie będzie cisza...okazuje się, że płonne nadzieje nasze. Nasi drodzy zmarli nie są tam gdzie ich zostawiliśmy. Okazuje się, że zamiast spoczywać w spokoju, wypełzają podstępnie spod sterty świeżych jeszcze wieńców, bukietów, wstążek z napisem :ostatnie pożegnanie: i urządzają sobie wędrówki po całym kraju stukając, pukając, szurając, ukazując się z nagła i bez ostrzeżenia na kredensie, przy fajansie, za paprotką, na balkonie, przy biurku, w łazience...a karzełki musza natychmiast złapać za telefon i zadzwonić z wielką nowiną/pretensją, że nasz drogi wuj/ciocia/babcia/ojciec spać im nie daje.
Siedzę na progu, a w ręku mam kij sękaty. Czekam na garbate karzełki. Słyszę, że nadciągają czwórkami, śpiewając:
Gdy ktoś zbłądzi, to trąbimy,
Trututu, trututu,
Gdy ktoś senny, to uśpimy,
Lulu lulu lu,
Gdy ktoś skrzywdzi krasnoludka,
Ajajaj, ajajaj,
To zapłacze niezabudka,
Uuuuu.
Wyprostuję im plecki, oj...wyprostuję....ale przed nasikaniem im do mleka wstrzymam się z godnościOM osobistOM.
Wiele w tym prawdy, oj wiele. I to najbardziej przerażające, choć tekst jak zwykle świetny.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się mimo sfory karłów buszujących obok.
Serdecznie dziękuję Dani. Trzymam się kija!:)
UsuńŻe też ludzie nie potrafią uszanować żałoby milczeniem.Wybacz pieprzu..ale czytając uśmiechałam się pod nosem.To chyba znaczy,ze jestem jednak nieczuła, płytka sucz.
OdpowiedzUsuńi tak przytulam.
Nom,Niko- jam nieczuła sucz *as well* pisząc takie rzeczy ale jak to mówią...ulało mi się, oj ulało
UsuńDobre, bardzo dobre. Z rodziną tak to jest, najlepiej na zdjęciu. U nas też zawsze coś szurało w domu, przed zgonem w rodzinie, ja nie słyszałam ale reszta owszem. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńDroga Pani Misiowo, u nich szurało i przed i po:)Muszę zalecić zatyczki do uszu:)
UsuńOch Pieprzu Złoty,
OdpowiedzUsuńja w słoiku \ słoju (nie wiem, czy jeszcze uda mnie się schudnąć) typu twist off zażyczyłam sobie wylądować, także bliskim jest mi Twe pudło po butach,
"uwielbiam" ludzi (i to niestety najczęściej okazuje się być rodzina, sic nad sicami! a propos ;), którzy dywagują gdzie by tu kogo zagrzebać, do kogo pleckami, do kogo boczkiem, a śmierć traktują jak wielki show, kulminacja na pogrzebie, trza więc uważać, by nie wypaść z roli!
W trollowato-karłowatej kwestii polecam Ci, jeśli mogę, wiersz "Jak postępować ze skrzatami" by Morris Bishop ;)
Tak cza z nimi!
Czym się Pieprzu! Albo ogłuchnij, w momencie nalotu "śmierciożerców"!
Ja też czasem, jak mawiał wujaszek William, " miewam się lepiej dzięki wrogom, a gorzej dzięki przyjaciołom", fora ze dwora, kurka gwóźdź!
A ostatnio (pod wpisem poprzednim) nic nie napisałam, bo nie miałam wiele mądrego (czytaj nic) do powiedzenia, Cię przepraszam...
Dziki lokatorze:))) Ty żyjesz!!! Jak mi przyjemnie, że się odezwałaś:)) (wrócisz?)
UsuńNie znałam!!! Ale się częściowo zapoznałam i zamierzam poszukać reszty:)))
It gives me sharp and shooting pains
To listen to such drool."
I lifted up my foot and squashed
The God damn little fool!
Drogi Pieprzu,
Usuńwrócę lada moment, ale też wesoło się żem miewała (miewam i będę miewać póki co), choroba z gatunku kunkretnych ... dobrze, że na mnie padło, bo ja jestem lepsza do chorowania niż wspierania ;)
Się cieszę, że Ci do gustu wierszydło przypadło, oryginał jak i Barańczakowe tłumaczenie bardzo są fajne :)
Wszystkiego ino dobrego!!!
Cała prawda...
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że ja już rozporządziłam pisemnie sobą, co do sposobu i miejsca składowania. Jak sądzę wola ma zostanie wypełniona:)
Iva:))) ja też mam taką nadzieję. Bo jak nie...to zamierzam szurać, stukać i pukać przez następne 100 lat!
UsuńKijaszkiem ich, Pieprzu, kijaszkiem, po łbach robaczywych!
OdpowiedzUsuńJa tam mam, jak Iva Pas, wszystko dokładnie ustalone z córcią, jakby co, i żadna sukienka żałobna, tylko kolorowa... a prochy ma rozsypać. Jestem pewna, że spełni wolę mą. Ale skandal będzie ;)
Ściskam Cię czule; nie daj się karłom!
Sanepid ją zagnębi, droga Inkwizycjo!Nie ma lekko, nie można się rozsypywać w dowolnych miejscach w tym kraju.
UsuńWszystko można, tylko kosztuje i po cichu;) Wiem, bo zaprzyjaźnioną sąsiadkę teściów mój ślubny osobiście rozsypywał w lesie, gdzie sobie życzyła za życia i gdzie za tegoż grzyby zbierała. No, może nie całą, ale z pół urny odsypali.
UsuńPrzypomniało mi się przy okazji jak jedni znajomi w Moskwie Lenina chcieli zobaczyć, ale był konserwowany i nieczynny (ze 30 lat temu to było, albo lepiej). Za skrzynkę wódki "konserwatorzy" zapytali: " Budiesz gospodir sam się fatygował oglądać, czy ci go mamy przynieść?"
Wszystko można. Tu też wschód.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńkaprysiu, rozbawił mnie mobilny Lenin;)
UsuńInkwizycjo, u mnie skandalu nie będzie, bo sądzę, że już dawno uznano mnie i moich najbliższych za dziwolągi i zapewne każdy będzie chciał sprawdzić naocznie, czy dziwolągami aby na pewno jesteśmy/byliśmy, czy jak niektórzy - w obliczu śmierci cudzego boga będziemy wzywać. Niedoczekanie;)
A wytłuc zarazę garbatą!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko;-)
Kontrolerko, dziękuję za wsparcie:)
UsuńNiezmiennie obtulam.
OdpowiedzUsuńp.s. Pocztowka z losiem Wolfa Erlbruha spadla ze sciany. Po raz 5. Czyzby treafilo renifery?
Taaaak...na wszelki wypadek bebeluszku wszystkie rogacze powinny się mieć na baczności:)
UsuńA wiesz, już tyle razy to przerabiałam,że mi te karły obrzydłe jakoś za mgłą się rozmywają i ich ani nie zauważam, ani nie pamiętam.. A jak moi czasem wracają , to i milej, bo zwykle przed czymś ostrzegają. Głupie rozmowy telefoniczne kończę nieuprzejmie;)Co do mnie, to mi wszystko jedno, bo już mnie to nie będzie obchodzić, tylko za nim co, to muszę się zacząć dobrze rozkładać, bo nie mam przyjemności obudzić się w kostnicy, jak jedna praciotka moja 100 lat temu, ani tym bardziej gdzie indziej, zważywszy,że już się kiedyś paliłam jako dziewczę i smród jeszcze czasem mnie dopada, jak ktoś kurczaka opala, albo kości w piecu utylizuje. A jak Ciebie wkurzają to pogoń, spokój odzyskasz. Ściskam.
OdpowiedzUsuńnabrałam siły Kaprysiu, zmężniałam i jestem gotowa na konfrontację:))
UsuńPieprzu, olej ich!
OdpowiedzUsuńEsssta!! Siostro Aneto!:)))
UsuńW końcu sobie pójdą w cholerę, dziadygi parszywe!
OdpowiedzUsuńA wiesz Socjo...że jakby się rozbiegli w popłochu:)
UsuńPogrzeb to taka mała sensacja rodzinna. Dostarcza tematów do plotek i domysłów z gatunku "sensacja" albo "thriller".
OdpowiedzUsuńOby do wesela, chrzcin, komunii. Bo pogrzebu za nic nie życzę:)
Dzięks Nivejko, mam nadzieję, że limit na ten rok wyczerpany. Dziś tylko się dowiedziałam, że zmarła znajoma pani doktor do której właśnie się wybierałam.
UsuńCzekam na jakieś wesela i chrzciny, niech się los odmieni!!
Nie zgodzę się. Śmierć jest końcem. Przynajmniej dla tego który umiera.
OdpowiedzUsuńHmmm..? Jesteś pewien? A może jest dopiero początkiem?
UsuńMoże jest tylko zmianą? Jeszcze nikt stamtąd nie wrócił żeby opowiedzieć:)
Nikt nie wrócił więc nie możemy być pewni że jestem w błędzie.
UsuńAbsolutnie:) Nie napisałam, że jesteś w błędzie.
Usuńnie wracają bo po co, tam ciekawiej... również gdy jest się drzewem lub tylko kamieniem...a może małą zieloną żabką ?
UsuńJest też opcja, że wracają. Tylko nie chce im się z nami gadać:)
UsuńAktywna rodzinka. Barwnie opisujesz ten czarny teatr. Ludzie widocznie uważają, że należy coś mówić i robić. Jak nie mają nic mądrego do powiedzenia, gadają głupoty. A co można powiedzieć, ja ktoś umrze? Że smutno? To też nie jest mądre (a czasem nawet nieprawda), dlatego ja nie mówię nic. Tak mam.
OdpowiedzUsuńPo takiej serii powinno być, statystycznie, już tylko lepiej, czego Ci życzę. I chęci do pisania.
DzIĘKUJĘ Ove:) Ja też zawsze mam problem - co powiedzieć. Czasem rzucę banał, czasem nic nie powiem...to taka wyjątkowa chwila.
UsuńOby to był kiepski poczatek wspaniałego roku.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie wersja grila i pudełka po butach. Ja zawsze wyobrażałam sobie że mnie rozsypią pod jablonką, ale nie zastanawiałam się gdzie mieliby mnie spalić.
Logistyka Gosiu, logistyka...
Usuńponieważ smakowicie piszesz to podrzucę Ci tematyczna anegdotkę....pukanie do drzwi ... gospodarz wygląda przez "lipko" zwane judaszem nikogo nie ma...odchodzi...znów pukanie, sprawdza nikoguśko, ale pukanie się powtarza. otwiera drzwi, wygląda, a tam na wycieraczce stoi malutka, przepisowo w czerń ubrana i z kosa Śmierć. Zbladł, a ona do niego tymi słowy "nie bój, nie bój, ja po chomika"
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem czy chomiki mają swoje ciocie Hele , wujków Hektorów i swoje krasnoludki...garbate
Pozdrawiam
Adam?:))) Myślę, że każdy chomik ma swojego garbatego gargulca co go gryzie. Nie ma lekko, świat jaki jest każdy widzi.Świat składa się z kaprawych wad.
UsuńAle tego co wyprawiaja w Grecji to nie moglabys sobie wyobrazic !!
OdpowiedzUsuńhttp://kubek-agnicy.blogspot.gr/2011/01/w-glowie-sie-nie-miesci.html
Ciekawa jestem co Ty na to ?
Agni/1 Ja ten post DOBRZE ZNAM I POLECAM WSZYSTKIM!:)))
UsuńWieprzu- trzymaj się dzielnie, jakbys potrzebowała drugiego do kija- JESTEM ;-)
OdpowiedzUsuńHannah -wielbicielko ptaszków, z dziecięceim na ręku - dziękuję. Co dwa kije to nie jeden.
UsuńTo za Tobą. Teraz już bez tych gnomów obrzydłych przyszłość czeka:)
OdpowiedzUsuńNo i wiesz... z rodziną wychodzi się tylko dobrze na zdjęciu, kiedy staniesz z boku i się wytniesz:)
Jaskółko - mam nadzieję:) odczyniam słuchając tego co mnie uspokaja. Widocznie musi tak być, jednego dnia jesteś szczęśliwa, a drugiego grrruch...
UsuńRodzina, ach rodzina...lecz kiedy jej ni ma samotnys jak pies:)) To chyba Starsi Panowie:)
Pieprzu,
OdpowiedzUsuńwszystko to prawda i nie jest tak, że to nieprawda nic...
:(((
Marchewko! Jak miło, że wpadłas - zaglądam, zaglądam i jestem pod wrażeniem ostatniego zdjęcia cudu.A niech tam! Spojrzę raz jeszcze:)))
UsuńWiem, wiem, że prawda i dlatego tylko kij, tylko kij i emigracja z dala od ciotek Hel i wujków Hektorów:)
Widać, że nieważne, czy to ślub, czy pogrzeb - upiorności te same...
OdpowiedzUsuńA najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy nie powinni się odzywać.
no...to taka nasza świecka tradycja Antares:)
UsuńKoszmarki rzeczywistości, współczuję, bardzo, trzymaj się dzielnie :***
OdpowiedzUsuńMargo - stwardniałam.:)
UsuńSama prawda niestety. Do tego analizowanie jak kto był ubrany, jakie natężenie rozpaczy sobą przedstawiał i jedno z moich ulubionych - jak ładnie w trumnie wyglądał, szkoda że nikt zdjęcia nie zrobił. Chleba i igrzysk.
OdpowiedzUsuń:)) no, wiesz dokładnie o to chodzi Amebo:)))
UsuńSmutne te ostatnie pożegnania, a wydawałoby się, że rodzina jest po to, żeby wspierać.
OdpowiedzUsuńUściski!
No, Iw - nie wymagam żeby mnie zabawiali, chciałabym żeby szanowali, szczególnie w takich momentach:)
Usuńto ja tak w skrócie.. aj, aj........
OdpowiedzUsuńjazz...haha..nic dodac, nic ująć
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńach, ach rodzina..czasami lepiej z nią być tylko na zadjęciu:)
OdpowiedzUsuńLui - bo rodzina jest odważniejsza niż zna=jomi, wydaje im się, że więcej im wolno:))
UsuńI właśnie dla takich sytuacji {wyżej opisanych} warto pamiętać, że to milczenie jest złotem... ale ludzie bywają czasem tylko ludźmi... nie aż ludźmi...
OdpowiedzUsuńWspółczuję i przesyłam uściski...
P.S. ;) ja jestem fanką konstruktywnej krytyki, dlatego bardzo Ci dziękuję za poprawienie mojego błędu ;) czym prędzej naniosę poprawkę w tekście :)
dzięki, Mała Mi
UsuńPo tekście tak dojmującem chciałoby się napisać, że się odechciewa umierać (jakby się komuś chciało i jakby to od nas zależało:)... Zda mi się jednak, że rzecz jest głębszej natury: ot, drzymie w nas potrzeba wyrażenia jakoś w takiej chwili jakich uczuć, jakiej solidarności wykazania... A że wykazujemy je w sposob, że pożal się Boże, to już rzecz insza. A może tego jako winni w szkołach uczyć?
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu Drogi - miło mi, że zajrzałeś bo zgubiłam gdzies linkę do Twojej strony:) Uważam, że wystarczyłaby normalna rozmowa o śmierci w domu, podobnie jak rozmowa o seksie, zachowaniu w autobusie, na ulicy czy w kościele. Tak mało, tak mało trzeba...ale dla niektórych to i tak za wiele:)
Usuńno to teraz czekam na te wypełzanie zza szafy, no bo paprotki nie mam;)
OdpowiedzUsuńsza...nie zauważyłam tego wpisu. Teraz chyba sama wiesz, jak to jest...
Usuń