Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
sobota, 1 września 2012
Jak przestałam się martwic i pokochałam torbę czyli trzy w jednym - Dzień Blagiera, książki na wakacje i podróży ciąg dalszy.
Tak, pokochałam torbę. Właściwie dwie torby. Jedną uwieszam sobie na ramieniu, a drugą ciągnę za sobą. Razem ważą 21 kg jak obszył (z czego lektura wazy około 2,5). Przestałam sie przejmowac przesiadkami, biletami, zawirowaniami w podróży - staram się cieszyć chwilą, oglądam ludzi, miejsca, podglądam życie w mieszkaniach bez firanek, wytężam słuch w kolejkach, czytam ogłoszenia, buszuję w charity shops (oczywiście nie mogłam się opanować i już przywlekłam jedną książke do domu).
Jest ciekawie, oddycham Anglią. Saffron Walden bardzo mi się podoba, człowiek depcze tu średniowiecze i o średniowiecze się ociera. Łatwo sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało w czasach kiedy kat należał do najbardziej znanych celebrities w mieście, a wieszanie miało więcej widzów niż Mam Talent i Gwiazdy Tańczą na Lodzie razem wzięte, a rywalizowało jedynie z łamaniem kołem lub rozdzieraniem końmi. Pewnie zaliczałabym się do fanów wieszania, strasznie nie lubię jęków , a przy łamaniu kołem bez kilku godzin konania się nie obejdzie, rozrywanie końmi jest za to mało estetyczne.
Książki oczywiście ze sobą zabrałam. I niestety, musze przyznać, że wybór okazał się nieco chybiony.
Po pierwsze Nevermore:Kruk - narwałam się na tę książkę jak szczerbaty na suchary. Miał być gotycki romans oparty na dziełach Edgara Allana Poe, a wyszła kasza z ryżem. Nie wiem co poszło nie tak bo recenzje są bardzo entuzjastyczne. Dla mnie było nudno, bohaterka denerwująca, bohater trywialny (w czasach kiedy miałam naście lat podobnie wyglądających chłopaków było na pęczki), historia prowadzi donikąd. Następną część sobie daruję.
Po drugie otrzymałam, wraz z zapewnieniem, że od niej się nie oderwę - "Pretty Little Liars". Odrywałam się aż nazbyt często bo było nudno, a panienki na poziomie Paris Hilton i kiedy wreszcie akcja ruszyła z kopyta to okazało się, że jestem na ostatniej stronie i musze kupić następna część. Hm....nie wiem czy warto, a może jestem po prostu za stara na takie książki?
No, i wreszcie Yrsa. Oczywiście Yrsa mnie nie zawiodła, tym razem jednak...muszę przyznać, że nie był to dobry czas na czytanie "Pamiętam Cię". Własnie wróciłam z Brighton do domu treningowego, w którym spędziłam upojny czas na początku swojego pobytu w UK. Dom tętnił życiem, wielojęzyczył, był pełen strawy pochodzącej z różnych części świata, pachniał, szemrał, po prostu żył. A tym razem...
Wysiadałam z pociągu o 21.30. Na szczęście stacja znajdowała się niedaleko od domu, jednak w miarę przybliżania się moja radość zdychała w zarodku i na jej miejscu rodził się niepokój, z każdym metrem coraz większy. Ciemne okna wyglądały posępnie, a ogród zdawał się być pełen szeptów, szelestów, cmoknięć, chrumknięć i tym podobnych. Żeby dostać się do domu trzeba mieć klucz, a żeby zdobyć klucz trzeba znać szyfr do specjalnego schowka. Szyfr na szczęście znałam, niestety wystukać go w ciemnościach nie byłam w stanie, nerwowa atmosfera ogrodu za plecami nie była moim sprzymierzeńcem. Wyjęłam zapalniczkę i postanowiłam oświetlić sejf, smród palonego plastiku przywołał mnie do porządku. Jeśli spale to cholerstwo to spędze noc na ławce w ogrodzie lub na stacji. Nerwowo macałam przyciski i wreszcie się udało, dom stanął przede mna otworem.
Weszłam do środka, przeszłam się w góre i w dół, zajrzałam do szaf i schowków bo jeśli już jakiś wampirz dostał się wczesniej do środka to lepiej wiedzieć wcześniej niż dowiedzieć sie o tym w środku nocy. Dom był pusty i chłodny. Rozlokowałam się i zaczełam robić atmosferę - telewizor, tu światło, tam lampka, gwiżdzący czajnik. Tak się tym zmęczyłam, że musiałam wyjść na zewnątrz i zapalić. Zaciągnęłam się dymem po adidasy i zaczęłam się uspokajać, niestety nie na długo - ciemność dookoła zdawała się krzyczeć, ba! wrzeszczeć na mnie. W takich wypadkach moja wyobraźnia zaczyna żyć własnym życiem, z przodu przez trawę wyraźnie sunęła w moją stronę sina dłoń, zza krzaków na lewo coś mrygało bezczelnie, a z prawej słyszałam czyjś oddech. (dla przypomnienia - moje mistrzowskie osiagnięcia w sianiu paniki i ćwiczenia na koleżance Ance:
http://czarnypieprz.blogspot.co.uk/2010/10/nade-drzwiami-wilczy-pysek-dla.html ) - tak, z taka przeszłością w ogóle nie powinnam mieć wyobraźni dla własnego dobra. Zgasiłam papierosa drżącą ręką i natychmiast znalazłam się w środku, niestety okno sięgało od sufitu do podłogi, nie miało zasłon i wychodziło na ciemny, pełen dzikiego zwierza i grozy ogród. Przytuliłam twarz do szyby, ogród popatrzył na mnie i było mu łatwiej bo to u mnie świeciło się światło, i to on miał mnie na widelcu, wyraźnie śledził każdy mój ruch.
Postanowiłam zabarykadować się w pokoju. W tym celu dosunęłam do drzwi wolne łóżko, budząc przy tym smacznie śpiące za nim pająki. Natychmiast tez pożałowałam tego kroku bo ze strachu strasznie chciało mi się siusiu. Ledwo żywa z przerażenia, zmęczenia i wysiłku przebiegłam do łazienki, starając sie nie patrzec w stronę ciemnego ogrodu. Ale kątem oka wyraźnie widziałam, że zaczynają się tam niezłe harce i ilość morderców - zwyrodnialców wyraźnie się tam potroiła.
Leżąc bezpiecznie na łóżku postanowiłam odstresować się za pomocą Yrsy, zaczełam czytać książkę, która...Tu kawałek recenzji z Merlina, autorstwa "markietanki" : "
Dawno nie czytałam tak dobrego horroru. Przechodziły mnie ciarki po plecach i słuchałam odgłosów swojego domu, i oglądałam się za siebie - niezwykle wrażenie! Jeśli lubicie się bać - ta pozycja was zachwyci! "Pamiętam Cię" to dwie splatające się historie, które mają wspólny mianownik - zaginione dzieci. Przed wielu laty zaginął Bernodus, syn alkoholika, którego ojciec obwiniał o śmierć matki i młodszego brata. A całkiem niedawno zniknął bez śladu, Bennie, syn lekarza. Dzieci pojawiają się w snach i na jawie pacjentów lekarza psychiatry Freyra, ojca Benniego, a wszystko zaczyna się od włamania do przedszkola, gdzie na ścianach pojawiły się napisy. Takie same napisy widziano wiele lat temu podczas włamania do szkoły, do której chodził Bernodus. Kiedy zaczynają umierać jego koledzy szkolni, Freyr zaczyna badać i porównywać obie historie - wnioski go zaskakują. A kiedy zaczyna nawiedzać go syn - myśli, że sam stracił rozum.... W tym samym czasie na małą, islandzką wyspę przybywa trójka przyjaciół - małżeństwo Gadar i Katrin oraz ich znajoma wdowa, Lif. Kupili dom, który chcą wyremontować i zamienić na pensjonat. Pierwsze wrażenie nie jest jednak pozytywne - wyspa jest opuszczona i przygnębiająca, a dom zrujnowany, bez ogrzewania i elektryczności. Zabierają się za jego remont, kiedy zaczynają się dziać dziwne rzeczy - słychać głosy, widać ślady stóp, a nigdzie nie ma człowieka,, który je robi. W końcu dostrzegają dziecko, ale nie udaje się go schwytać. Jest przerażające.... Każda jego wizyta przynosi strach, a Katrin spada ze schodów, spadają na nią cegłówki - zaczyna obawiać się o swoje życie. Nagle przestają działać komórki i nie mogą skontaktować się z lądem. Grozą powiewa, kiedy znika nagle Gardar,a kobiety zostają same.... z chłopcem......
Czy to dziwne, że noc spędziłam przy zapalonym świetle, z oczami jak spodki, paląc elektronicznego papierosa i nasłuchując trzeszczenia schodów, szelestu liści, drapania, stukania, i rzężenia. O 5.00 wraz z pierwszym promieniem słońca padłam na łóżko i chrapałam jak zabita do południa. Do książki wróciłam dopiero kiedy już dobrze zadomowiłam sie w domu i kiedy odwaga mi wróciła na swoje miejsce.
XXX
I z okazji DNIA BLOGERA/BLOGA/BLOGOSFERY czy jak tam zwał, chciałabym napisać o blogach, które poznałam w ciągu ostatniego roku i które zrobiły na mnie największe wrażenie. Polecam!Starzy blagierzy- wybaczta, my się znamy jak łyse kobyły i ja was opisywać nie muszę bo nawet was już narysowałam!
W kolejności przypadkowej:
1. http://czterydych.blogspot.co.uk/
Z tą Zośką to mogłabym stworzyc całkiem miłą parę niemieszaną, jednopłciowa i wybuchowa. Bawi mnie to w jaki sposób opisuje angielska rzeczywistość, bawi mnie język jakiego używa i jej spostrzeżenia.
2. Wyjdzie na to, że jesteśmy Towarzystwem Wzajemnej Adoracji ale nic na to nie poradzę. Ten blog pozwolił mi przeżyć straszliwa noc w UK kiedy tabuny dziwadeł skrobały mi pazurami po szybach, martwe dzieci stukały do drzwi, a ogród patrzył. Wyczytałam go prawie do samego dna i znacznie poprawił mi humor. Jest niezwykle zabawny i w przeciwieństwie do mojego, każdy tekst na nim umieszczony jest wspaniale dopracowany:
http://szeptywmetrze.blox.pl/html#axzz25FYFfrrp
3. http://bebeluch.blogspot.co.uk/
Mozna czytać, a można skupić się na oglądaniu obrazków. Mnie zaczarowały.
4. Lubicie kryminały? Ja też! A tutaj można znaleźć sporo informacji na ten temat:
http://krimifantamania.blogspot.co.uk/
5. Wierchoł: http://zapisana-celuloza.blogspot.co.uk/
Po prostu lubię zajrzec i zobaczyc co u niej, ma poczucie humoru ale pisze krótko i rzadko.
Dziękuję za uwagę. Do wiadomości biedactwa, które dzwoniło do mnie, a zapomniało sprawdzić, że mnie nie ma w kraju - postaram sie skończyć Ediego do poniedziałku. Buźka!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kryste!! Wyobrazam sobie co przezylas w tym obcym ogrodzie!! Ja nawet jak wychodze wieczorem na patio to wolam Wspanialego, zeby mnie trzymal za reke, bo sie boje:))
OdpowiedzUsuńMoje wlasne patio, mieszkam tu 8 lat i za cholere nie moge opanowac ciemnosci;)
Moge zapalic swiatlo i oswietlic patio, ale wtedy wlasny cien przyprawia mnie o zawal.
Ja tam się nie znam pewnie, ale horrorów nie czytam i nie oglądam, bo potem nawet w domu pełnym ludzi nie mogę zasnąć i mam zwidy. Bardzo dobrze cię rozumiem, oj bardzo.
OdpowiedzUsuńO ranyyy, padła! Yrsa jest niezłą konstruktorką historii ,islandzka rzeczywistość frapująca, mi najbardziej podobał się "Trzeci znak".
OdpowiedzUsuńA "Pretty Little liars" -dziękuje ,postoję. Moja córka uważa to za "mega" i śledzi ,jak ja kiedyś Chmielewską. Cóż czas,obyczaje :-)) Z ciekawości ,co ona w tym widzi przeczytałam i nie przebrnęłam poza 15 stronę...
Tak to bywa jak się posiada bujną wyobraźnię:)
OdpowiedzUsuńNiejedna opowieść z krypty w sprzyjających okolicznościach doprowadzała mnie do panicznego wręcz strachu:)Co nie przeszkadzało mi wcale podobnymi historyjkami budzić grozę u innych:)Sama przy tym się nie mniej bałam, opanowana nastrojem horroru:)Autosugestia, kurza twarz:)
O rety, rety! Ale miałaś nocne przeżycia! Najgorzej to zacząć nasłuchiwać, wypatrywać i się nakręcać, wtedy to już oka całą noc nie da się zmrużyć:)
OdpowiedzUsuńTwoim gustom jakoś dziwnie i na ślepo ufam :)) ciekawe czemu ? :P
OdpowiedzUsuńJak Ci smakuje elektroniczny papieros ?
I po co Ci ten Edgar Allan Poe? Sama robisz za dwóch!
OdpowiedzUsuńOooo, uwielbiam się bać! Z masochistycznym upodobaniem czytam i oglądam horrory/thrillery, po których w nocy zawijam się szczelnie kołdrą ;-) Największe wrażenie zrobił na mnie Cube 1., wtedy bałam się iść ulicą nawet w biały dzień, słysząc za sobą świst spadającej siatki do krojenia... Sama nocą w obym pustym domu... brrr... nie zmrużyłabym oka! Ależ jesteś dzielna! ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Oj, jak odżyły wspomnienia z młodości... Powrót z dyskoteki dróżką, obok domu w którym ponoć straszyło. Północ, ciemności i ta głucha cisza, przerywana warczeniem i poszczekiwaniem. Właściciel domiszcza trzymał na podwórzu stado psów... Piękne to były czasy. Człowiek się tak szybko przemieszczał i to bez żadnego wehikułu. ;)
OdpowiedzUsuńjestem cykor, i wszystko w tym temacie;-)
OdpowiedzUsuńO ja cię! Strach się było bać!;)
OdpowiedzUsuńNocne przeżycia godne thrillera :)
OdpowiedzUsuńTu wszystko dodatkowo trzeszczy, jak się nie oddycha jakby mocniej, ale śpię jak zabita...
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego i dużo wody na myszach :P
OdpowiedzUsuńPrzez ciemny las sama przejdę bez strachu, a do własnej piwnicy i na strych boję się wejść. Czuję Cię :))))
OdpowiedzUsuńPieprzu, dzieki za wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńJa tam Cię mogę spokojnie adorować i cieszę się, że umiliłam Ci trochę wyjazd :))
Tylko nie wiem dlaczego bałam się wczoraj wyjść do ogródka by późnym wieczorem zabrać pranie? ;-P
Ps. komentarz nieco spóźniony, ale nie chciałam się ujawniać, ze już jestem w UK, ze względu na zagadkę (a to mógłby być trop :))
Podróże nie są męczące o ile potrafimy z nich wycisnąć coś dla siebie , wtedy nawet autobus pełen kur i sąsiad ze śmierdzącą rybą w koszu nie jest straszny :):):) Czytam i oglądam bardzo dużo horrorów , a potem sama napędzam swój strach obserwując i nasłuchując . Lubię ten stan :):):) Czasami myślę , że to skutek strachu jaki czuję w obliczu rzeczywistości , brutalnej i niestety rozgrywającej się często na moich oczach . Człowiek nie powinien bać się człowieka . O wiele normalniej jest , gdy boi się duchów , wampirów i strzyg , nawet jeśli rozum podpowiada , że tego nie ma , nie istnieją ...a może właśnie dlatego :):):):)
OdpowiedzUsuńJestem. Nareszcie mi się udało. Nadrobiłam zaległości (i się jak zwykle dobrze bawiłam :-)) i zostawię po sobie ślad nawet :D. A będzie on taki: jak to dobrze, że czytałam ten wpis za dnia, a nie nocą (a wczoraj go otwarłam!) - umierałabym, umierałabym ze strachu i pewnie musiałabym też odkopać "elektronicznego", żeby nie zwariować. Ściskam i życzę jednak pełnej chaty!
OdpowiedzUsuńLubię takie lęki, a miłośnikiem horrorów jestem od dziecka:):)Powiem Ci nawet, że gdyby nie mój wujek taksówkarz który namiętnie pożyczał ode mnie książki, zapominając zwracać, z pewnością miałbym bogatą biblioteczkę zawierającą kilka wydawniczych białych kruków:):):)
OdpowiedzUsuńNiestety...zostało niewiele..:)
Trzeba było piwko przyjąć, potem, ewentualnie, drugie, góra trzecie. Zmory pierzchłyby niechybnie.
OdpowiedzUsuńAlbo chociaż zmienić adidasy na welurki ;)
Koniecznie dokończ Ediego.
Z wakacji wracam pełna kiszonych i jagodzianek, a tu taka niespodzianka! Dziękuję Pieprzu! Normalnie, aż sobie zagryzę korniszonem tą zieloną herbatę! taka okazja :D :* Mua! Mua!
OdpowiedzUsuńNo i jak? Pada ci już na tej wyspie? Będę w październiku w samym jej środku. Pomacham łapką!
No to sobie wyobrażam, jak się musiałaś poczuć.
OdpowiedzUsuńAle chyba jednak lubisz się bać, skoro zabrałaś się za taki horror w takowych okolicznościach przyrody. Chyba, że naprawdę nie miałaś do czytania NIC INNEGO! :)))
Uściski,
p.s. rozumiemy i wybaczamy :)
My Ciebie też! :)))
Jeszcze tylko zostało mi napisanie 5 szkoleń online, wklepanie około 100 ankiet do programu statystycznego, księgowość za sierpień w mojej i Marcina firmie iiii, i wreszcie będę mogła utonąć w poleconych przez Ciebie blogach. Aż się zdyszałam od tej wymienianki ;)
OdpowiedzUsuńA czego tu się bać , jak z tej recenzji wiem już wszystko i nie ma sensu czytać książki hahahahahahahaha ;))))) Nie no sorry , ale po takiej recenzji ...no nie chce się czytać ;))))Mam nadzieję , że przeczytałaś najpierw książkę ;))))
OdpowiedzUsuńPo pierwsze..co Ty tam robisz?? chyba moje zaległości są większe niż mi się wydawało!!
OdpowiedzUsuńPo drugie,jeszcze czuje zimny powiew na plecach,choć jest dzień,świeci słońce,ale sama w gabinecie jestem i tylko zegar tyka..no i ta opowieść mrożąca krew w żyłach akurat teraz..brrr
Czekam na nową notkę, proszę czyścić raciczki i coś naskrobać nowego ;)
OdpowiedzUsuńUprasza się o nielenienie się i pisanie dalszych relacji :)
OdpowiedzUsuńOch dziewczyno, jak swietnie sie ciebie czyta. Jestes swietna na dobre i zle czasy!
OdpowiedzUsuńSciskam i pozdrawiam z mojej czarnej dziury- Ag
Gdzie zniknęłaś Czarny Pieprzu? Może miałaś bliskie spotkanie z Potworem z Loch Ness - posolił popieprzył i .... o rany.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Marzena
Rzucilam sie w amazon.uk, by zamowic Yrse, a oni mi tam, ze 'has not yet been released'. Foch!
OdpowiedzUsuńNie przesadzasz z tym obijaniem się? A może się gdzieś tam zgubiłaś? Chcę Pieprzu Czarnego!
OdpowiedzUsuńJuz tworze, tworze:D Musialam sie przystosowac do nowego nabytku!
Usuńpoczytałam hurtem, tęsknie za nowymi notkami!!!
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się , że po powrocie przeczytam Twoją nową notkę , ale chyba zostaje mi zrobić sobie powtórkę :):):)
OdpowiedzUsuńPowiadamiam o wyróżnieniu u mnie , Twojego bloga :):):):)
OdpowiedzUsuńNo to i u mnie też ;)))
OdpowiedzUsuńBrighton, to gdzieś niedaleko... Widaj "angielska" koleżanko :))
OdpowiedzUsuńBrighton, to gdzieś nie daleko... Witaj "angielska" koleżanko :))
OdpowiedzUsuńGdzieżeś Ty pieprzu wybyła:) Ckni mi się za Twoim poczuciem humoru.Wracaj już:)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że Twoje doświadczenie czytelnicze przewyższa recenzje dla początkujących zwolenników celulozy...
OdpowiedzUsuńA wyobraźnia może właśnie jest pochodną ilości pochłoniętych stron - więc nie ma się co dziwić. Masz całkiem niezłe archiwum scen różnorakich :)
Gabi, błagam, odbierz maila na gmailu i odpisz mi.
OdpowiedzUsuń