Kuzyn Edi* nie należał do awangardy rodziny. Jego kręgosłup moralny był tak słaby, że chłopak giął się jak glista ludzka postawiona na sztorc. Żadna praca nie spełniała jego ambicji zawodowych, każda była w jakiś sposób niewygodna i zwykle nie przywiązywał się do niej na dłużej niż miesiąc. Najczęściej winni byli współpracownicy i szefostwo nie umiejące docenić wysiłku jaki wkładał Edi w codzienne lub prawie codzienne, zwlekanie się z barłogu o nieprzyzwoitych porach i maszerowanie do roboty jak kodeks pracowniczy nakazywał.
Miał niesamowitego pecha, właściwie można powiedzieć, że załapał się na króla pechów, pecha wszystkich pechów, nadpecha wybitnego. Robotę, która zaczynał z ogromnym entuzjazmem natychmiast tracił, zostawał okradziony, zrobiony w bambuko, pominięty w rozdawaniu poborów, które mu się należały, wystawiony, zrobiony w konia, wystrychnięty na dudka i popchnięty w błoto. Żona, która pewnego pięknego dnia uciekła z dziećmi w niewiadomym kierunku, rzucając na pożegnanie „Cholerny leniu i pijaku!!”, zdawała się nie podzielać wiary w przekleństwo losu.
I pewnie żywot Ediego dobiegłby swego tragicznego końca, gdzieś pomiędzy ustami a brzegiem gwinta, gdyby nie to, że Edi miał matkę, która całym sercem przekonana była o istnieniu światowego spisku przeciwko jej synowi. Dawała pieniądze, prała, gotowała pomagała i wysłuchiwała kłamstw kiwając współczująco głowa i skacząc do oczu ojcu Ediego przy jakiejkolwiek próbie męskiej interwencji. Edi egzystował w pustym mieszkaniu, zwykle bez prądu i wody, którą odcinali mu złośliwie inkasenci, przygarniany do ciepłego M3 na zimę przez mamę i wyganiany wiosna przez ojca, naciągający ciotki i wujków na pożyczki spłacane później przez zawstydzoną rodzicielkę. Znajdował prace i gubił ją za chwilę, i tak przez ostatnie 20 lat z haczykiem.
Zwykle kuzynów Edich ukrywa się w najgłębszych zakamarkach pamięci i udaje, że wcale ich nie ma, dopóki nie wyskoczą nagle jak diabeł z pudełka i nie rzucą wesołego „Hej,hej!!!Szukałem cię bo mam sprawę!”
Wiedziałam, że sprawa musi być poważna bo na pożyczkę nie miał co liczyć, moja odmowa dawno temu spowodowała mocne rozluźnienie się naszych więzów rodzinnych, i obrazę majestatu. Tym razem nie chodziło jednak o pieniądze.
- Ty masz tam takie różne koleżanki, co to nie? Nie umówiłabyś mnie z którąś? Wiesz…trzeba by ugotować, cos posprzątać, no i ten tego te sprawy co wiesz…- zakończył z rechotem- tylko, żeby jakaś ładna była, czysta i inteligentna! – wyciągnął w górę wątpliwej czystości paluch z obgryzionym, brudnym paznokciem.
Milczałam bo odjęło mi mowę, zresztą bałam się zaciągnąć głębiej tym samym powietrzem, które owiewało jego pachy.
- No, myśl, myśl… - przyjął mój szok za dobra monetę Edi.
Rozważałam przez moment czy któraś z moich znajomych może być aż tak zdesperowana, albo czy istnieje taka, której przyjaźń chciałabym stracić na zawsze i nieodwołalnie lub też zemścić się za cos okrutnie, boleśnie i długofalowo.
- No…nikt nie przychodzi mi do głowy…- wychrypiałam, bo faktycznie jakoś długo nikt mi nie podpadł.
- To jak wymyślisz to zadzwoń – uśmiechnął się wesoło i błysnął mi przed nosem nową komórką – Tylko, żeby czysta była!
Zaczęłam się zastanawiać skąd u Ediego brało się takie zamiłowanie do czystych kobiet, skoro sam większość czasu spędzał w barłogu, znajdującym się na środku śmierdzącej nory, a mył się jedynie w czasie okazjonalnych wizyt u rodzicielki.
Żonę, jak dobrze pamiętam, opisał mi w ten sposób:
„..i wiesz, ona jest taka czysta, że zanim jakieś bara-bara czy cos to mówi mi idź umyj nogi”
Zastanowiło mnie to, bo jednak według mojej znajomości technik bara bara nogi mogły nawet pozostać w kowbojkach, ja sama kazałabym umyc przede wszystkim cos zupełnie innego. Widocznie Edi stosował jakiś skomplikowany seks, w którym drapie się partnerke stopa po twarzy lub też cos w tym rodzaju.
Swoją pierwsza kochankę zachwalał, mówiąc:
„…ona mnie do łózka nie wpuści zanim nóg nie umyję, a po tym tam to też się myje, taka czysta jest…”
Dziewczyny w końcu mu nie naraiłam i o całej historii zapomniałam, a raczej zapomniałabym, gdyby nie drugie spotkanie, gdzieś tak dwa tygodnie po pierwszym
„…chodzę do urzędów żeby załatwić takie tam sprawy, i tam siedzi taka babeczka, niezła, niezła, cycek ma, czyściutka, fajna taka, studia ma…leci na mnie”- szepnął wionąc na mnie odorem skwaśniałego piwska.
Pokiwałam smutno głowa nad umysłowa degrengolada kuzyna, popatrzyłam w jego zapuchnięte oczęta, pewna, że to nie on a wódka z jego żył do mnie przemawia i sadzi duby smalone. Po miesiącu rodzinę obiegła wiadomość, że Edi opowiada jak to kobieta Urzęd-owa do niego wydzwania i usilnie pragnie spotkań z nim, fundowania mu kolacji, kupowania mu prezentów i w ogóle kochania go do szaleństwa, na dodatek daje wikt i opierunek.
- Ech…już całkiem rozum stracił – wzdychały ciotki
- Pie….li – ucinali krótko wujkowie.
Aż, pewnego dnia Edi zjawił się na zjeździe rodzinnym prowadząc ze sobą całkiem interesująca panią, z imponującym biustem, miłym uśmiechem i bujnym włosem.
Cała rodzina popadła w stupor, a niezrażony milczeniem grona okołosałatkowego, Edi przedstawił im narzeczoną.
Chudy kuzyn Marek, nieszczęśliwy i pracowity kawaler gryzł pięści z zawiści, owdowiały wuj Tadeusz łypał na Ediego zazdrosnym okiem, a ciotki próbowały wyciągnąć cos z narzeczonej – co jej zrobił, że zgodziła się grać w tej farsie albo jakie niedostatki charakteru lub umysłu posiada decydując się dobrowolnie na katastrofę życiową.
Panna okazała się jednak prawdziwie zafascynowana narzeczonym i o żadnej przebierance mowy być nie mogło. Zorientowałam się, że to na poważnie bo Edi pochylił się i szepnął mi do ucha pomiędzy kolejkami „ ..a wiesz jaka czyściutka…zanim cos ten tego to ona mówi, zdejmij skarpety i umyj się bo inaczej do łózka nie wpuszczę…”
Edi promieniał, nowa narzeczona znalazła mu prace i kupiła auto. Nie jakiś najnowszy model, zwykły Trupolew ale dawał pewnego rodzaju swobodę i poczucie wyższego statusu społecznego. Niestety autem Edi nie cieszył się zbyt długo bo odebrano mu prawo jazdy za jazdę po alkoholu. Tłumaczył, że upił się ze szczęścia bo życie w końcu zaczęło mu się układać. Nowa praca tez po dwóch tygodniach okazała się niewypałem, bo Edi znowu był w niej szykanowany przez mniej pracowitych kolegów, znękany rzucił więc robotę i zajął się oglądaniem seriali moszcząc się wygodnie na fotelu przed telewizorem narzeczonej.
Narzeczona była uparta, doszła do wniosku, że może Edi ze względu na skromność swojej garderoby czuje się niekomfortowo w towarzystwie kolegów robotników, wzięła więc mała pożyczkę i obkupiła amanta w nowe ubranie – od skarpet, przez koszulę, kalesony, aż po płaszcz bo właśnie nadciągnęła zima.
*Edi(Eddie) – imię kuzyna zony głównego bohatera filmu Witaj Święty Mikołaju. Edi nie mógł znaleźć pracy przez 15 lat ponieważ czekał na kierownicze stanowisko.
A nie chciałem wierzyć, jako mi przed laty mówili niektórzy, że każda potwora znajdzie swego amatora...:(( A to jednak prawda...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Drogi Wachmistrzu-Znajdzie, znajdzie:) nie raz - nie dwa")
Usuńjaja sobie z nas robisz jak nic. Inaczej tego wytłumaczyć nie potrafię. Takich glupich bab nie ma. Nie może być!
OdpowiedzUsuńKasiu - to nie akt fantastyczny ale fakt autentyczny:) Są głupsze, zapewniam!
UsuńKrystusie nazarenski, teraz nie bede sie mogla doczekac nastepnej czesci:)
OdpowiedzUsuńStardust, Ty nawet nie poczujesz bo i tak albo biegasz, albo jedziesz, albo pracujesz, albo piszesz:)
UsuńOoo nie, nie biegam i wypraszam sobie bieganie:))) O cala reszte oczywiscie mozna mnie posadzic:P
Usuńszkoda,że trafiony i zatopiony, bo miałabym może kandydatkę ( z grupy ZEMSTA!):)
OdpowiedzUsuńHehe...OLQA - on juz czyha na następną ofiarę, a jest jak huba
Usuń")
Och Edi, to postać charakterystyczna:)Swojska i znajoma. Każda rodzina ma takiego Ediego, ciężko doświadczanego przez Los, co to w żadnej pracy miejsca nie zagrzeje gdyż nie ma stanowiska dla pracownika z jego kwalifikacjami.ps. Tygodniami nie pościsz, a potem jak siekniesz posta to hoho:)No i te rysunki małżonka Twego:)Mniodzio:)
OdpowiedzUsuńNika - każdy ma swojego Ediego co go gryzie i owiewa:) Dziękuję ale pochwała niezasłuzona, rysunki zawsze lubię:)ale musze pozować jak chcę coś wybłagac.
UsuńMoje pochwały są ZAWSZE zasłużone. Więc proszę nie ściemniać:)
Usuńhehehehe :) biedny chłopaczyna... Iluż ja takich znam. No, bynajmniej jednego.
OdpowiedzUsuńByć może nie byłam zbyt czysta, bo mnie nie chciał (UFFF!!!) ;)
Aurora - haha...miałaś farta w życiu, ale wszystko przed Tobą:))))))
UsuńCały czas zastanawiam się nad tymi nogami, ich myciem i ich rolą w seksie - głowa mnie rozbolała :)) Chyba, że panie lubiły pana po stópkach cmokać:)
OdpowiedzUsuńŻmija37 - lubisz hardcore:))))
UsuńWłaśnie nie, ale widzę, że moja wyobraźnia nie sięga stópek :)))
UsuńNo, znam takiego Ediego, wyłazi od mamusi pobzykać, i się zabawić, ale jeszcze żadna nie dała się wrobić w utrzymanie, ale myślę, że to kwestia czasu. Hehe...
OdpowiedzUsuńNajlepszy target dla Edich, Margo, to kobieta po przejściach w wieku 40+, jeśli Twój Edi dożyje tego wieku to ma szanse na znalezienie jakiejś chetnej rówieśniczki,
UsuńJa wiem! Ja wiem! To nie to, że ona taka głupia. Ona go jeszcze doubiera, doczyści, i nawet wycieczkę do Tajlandii mu zafunduje, i powie, że ma tam koleżankę, i ta koleżanka da mu misia dla niej, gdyż jest romantyczna, a miś będzie przypominał coś tam. I Edi tego misia nie zapomni, bo miś będzie z narkotykami w brzuszku. I Edi już nie wróci...
OdpowiedzUsuńOve - chyba śnisz:))) Edi zawsze wraca, wraca i nie płaci")
Usuńo matko toz to wypisz wymaluj moj szwagier tylko ze on czysty chlop i to bardzo .no ale skrzywdzony przez los.w kadej pracy go nie lubia albo on pracy ne lubie. i zawsze wiem gdzie go znalezdz mozna ha.
OdpowiedzUsuńMajowa babciu:) Zaglądałam do Ciebie bo lubię oglądac zdjęcia Twojej wnuczki, jest przesliczna i ma w sobie cos optymistycznego:)
UsuńA to jak szwagier to juz zajęty? No, to pewnie żonę ma, a zona dba")
Zachodzę w głowę o co może chodzić z tą kobietą - bo nie wierzę, by na świecie były aż tak nieświadome desperatki! O.O
OdpowiedzUsuńAntares - taaak, niestety, niestety istnieją :) Wystarczy pooglądac kroniki policyjne, człowiek zachodzi w głowe jak ludziska mogą być aż tak naiwni.
UsuńBabeczka jest dobra i na pewno niebezinteresowna. Wyjdzie na swoje. Najpierw zainwestuje, a potem wydusi jak cytryny
OdpowiedzUsuńJskółko - jako inteligentna forma kobieca nie dopuszczasz myśli, że ktoś może być aż tak naiwny, i az tak łatwowierny....
UsuńNo jakoś ta moja forma tego nie dopuszcza. :)))już wiem, takie pieścidełko jej potrzebne- misio maskotka?
UsuńOdkąd poznałam jednego takiego Ediego osobiście oraz jego drugą wydawałoby się niegłupią połowę zaczęłam wierzyć że głupota ludzka oraz naiwność nie zna granic;)
OdpowiedzUsuńNo...Nivejko, a potem jest jak w "Kochaj albo rzuć" - "wierszem gadał, a jak się upił to bynajmniej nie piwem ale winem i w dodatku importowanym!"...
Usuńto się nadaje do rozmów w toku;)
OdpowiedzUsuńJak by Ediemu dobrze zapłacili to myślę, że sam by chętnie pojechał Magdo, z tym, że on bardziej się n adaje do Jerrego Springera:)
UsuńDrogi Pieprzu,
OdpowiedzUsuńto ja dziki lokator na moment,
wiem, że lipiec mamy, tylko nie pamiętam jak do tego doszło...
ale paczę, żeś jest i tekścior cudny opublikowany! :)))
przypomniała mnie się piosnka śpiewana przez Kazika Staszewskiego "inżynierowie z petrobudowy" z wątkiem czystych kobiet właśnie..."w zeszłym tygodniu miałem kobitę, co miała obie nogi umyte" :)bardzo a propos
ale i kolejny fragment tejże pieśni "kładziemy lachę, niech brzękną szkła" sądzę,że dość adekwatny ;)))
Sciskam Cię w pasię, jeśli pozwolisz za ten tekst,
pokaż mi polską rodzinę, a znajdę w niej Ediego,
ukłony i wyrazy uznania,
dziki l. (ewelina)
Cieszę się, że żyjesz Dzikusie Drogi:)))) Już się martwiłam, żeś sie tak wylaszczyła, że o zaglądaniu do blogosfery mowy nie ma:)
UsuńHej, no ja osobiście chyba takiego Ediego nie znam, co jest z korzyścią dla Ediego, bo bym ubiła.
OdpowiedzUsuńKobiety takie znam, z kronik policyjnych właśnie. I też bym pewnie ubiła - w czasie próby perswazji (jak mniemam bezskutecznej).
"zresztą bałam się zaciągnąć głębiej tym samym powietrzem, które owiewało jego pachy"
Ja się wykończę!
Nie pisz za często. Daj pożyć :)))
Fidrygauko - i strzeż sie tych Edich, strzeż...
UsuńA ja jakoś dziwnie przeczuwałam taką właśnie puentę dla tej historii ;-)) Znane są takie przypadki w życiu, oj niestety...
OdpowiedzUsuńSłuchy chodzą, ze się na chłodną Wyspę wybierasz, kiedyż to? Pięknych wakacji życzę!, ściskamy (ja i panienki mła) ;-)
jeszcze jej brak Inkwizycjo:))) będzie!
UsuńSłuchy dobrze chodza, bilet już mam, właściwie zaraz, zaraz...za uściski dziękujemy:)
Może owe czyste nogi przed "ten tego no wiesz", to jakiś symboliczny gest, odświętny. Jak bukiet kwiatów w darze. Ale chyba nie chcę nic wiedzieć na ten temat.:) Czekam na Część Drugą tego dramatu higieniczno-erotycznego!
OdpowiedzUsuńEmi (co kapitalnie rysuje) nie wiem, nie wiem co z tymi nogami - może matka go prała w dzieciństwie za nieumyte stopy? Taka trauma...
UsuńŻe też zawsze znajdą się takie kobiety-anioły, a raczej desperatki, które uwierzą w bajeczki takich Edich.
OdpowiedzUsuńWidzi mi się, że finał ta historia będzie miała tragiczny, chociaż tej kobiecie za jej dobro życzyłabym oczywiście pozytywnego rozwoju wypadków!
pozdrowienia serdeczne :)
Iw - oj, tak:))w dobie internetu i nowoczesnej TV wciąż chcemy prawdziwiej mniłości:)
UsuńKażdy chyba spotkał w życiu Ediego, w takiej czy innej formie:))) Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńCzy Edi ma być dawcą nerki może..???
Z drugiej strony znam niezłe desperatki:)
Casablanca - podoba mi się Twoje biznesowe podejscie do tematu:) Nerka jest mocna!
UsuńHistoria przednia:-) I tak absurdalna, że aż musi być autentyczna, bo takie to już pisze samo życie. Pozdrowienia dla Ediego! (Co on z tymi nogami, skarpetami, no naprawdę...)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - właśnie, najbardziej zadziwiające sa historie prawdziwe...
OdpowiedzUsuńJak to mawiał Tuwim: 'kobiety lubią mieć stopę wąziutką, a żyć na szeroką'.
OdpowiedzUsuńMinęło trochę czasu i okazuje się, że wystarczy już jak partner stopę umyje :)
Musza mu t stopy najzwyczajniej w swiecie strasznie kabanic skoro go wszystkie baby do mycia nog a nie innej czesci ciala gonia. Wiem co mowie, mam w bliskiej rodzinie Ediego.
OdpowiedzUsuńTekst pierwszorzedny. Poplakalam sie ze smiechu.Gratuluje talentu.
:)) Haha...to potwierdza regułę wystepowania Edich w każdej rodzinie:) Ciesze się, że przyczyniłam sie do usmiechu:))
UsuńCos mi zzarlo literke e.Mialo byc "te" stopy.
OdpowiedzUsuńPieprzu! Jesteś mistrzem słowa! Kocham Twoje teksty i jestem twoim najwierniejszym fanem!!!
OdpowiedzUsuńPieprzu wyciąga kraciastą chustkę i chlipie ze wzruszenia, wspomina także pierwsza wymianę postów na interii - pamieta, że było o czeskim maszyniście:)
UsuńYylko ta kapusta, ta kapusta...
Kurcze, kobiety to jednak głupie są (niektóre). Pierwsza matka Ediego, że mu pomaga. A teraz narzeczona kolejna naiwna.
OdpowiedzUsuńI ja się zastanawiam, jak tu nie zrobić z mojego synka takiego Ediego. Ostatnio nasza Health Visitor powiedziała, że jestem na najlepszej drodze do wychowania maminsynka, bo go za często noszę.
Świetny tekst!!! Pozdrawiam.
Viki
Świetnie napisane i przerażająco prawdziwe. Kiedy wydasz jakiś zbiór opowiadań w wersji papierowej? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńbrrrrrrrrrr;-)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się jak norka, choć problem jest poważny i wart rozpowszechniania. Kobiety robią takim nicponiom krzywdę pozwalając im trwać w takim chorobowym stanie, ale przy okazji robią sobie same jeszcze większą. Pewnie tatuś tej nowej tej pił, albo był destrukcyjny w inny sposób, stad u niej pociąg do takiego typu.
OdpowiedzUsuńPiszesz kapitalnie! Czekam na cd;)