Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

niedziela, 16 października 2011

Geniusz to wynik 1 procenta natchnienia i 99 procent wypocenia czyli There is no great genius without some touch of madness.


- Jest niesamowity – opowiadała Teśka- Wiecie, że ziemniaki na jego talerzu mogą leżeć jedynie po lewej stronie? Po prawej stronie musi być sałatka, a w środku mięso.
Puściłyśmy tą opowieść mimo uszu, bo Teśka była akurat na etapie „ach jaki on wspaniały” i wczesniej miałyśmy okazję usłyszeć, jak tez ukochany trzyma widelec, a jak łyżkę, jak chrapie i jak cudownie pluszcze się w kąpieli. Znacie ten stan? Samo wypowiadanie imienia ukochanego sprawia jakąś niesamowitą przyjemność i ciężko się przed tym powstrzymać. Teśkę trzymało mocno, bo jej opowieści zdawały nam się nieco bardziej niż normalnie wyolbrzymione. W każdym razie chłopak był cudowny. Ba! Według Teśki był genialny, i przez tą swoją genialność nieco odtrącony przez społeczeństwo. Niezrozumiany.


Narzeczeństwo trwało w najlepsze, aż w końcu Teśka postanowiła się do nowego chłopaka przeprowadzić, i to nie sama ale z 6 letnią córką. Narzeczony miał dom, samochód, własną firmę i podobno dobrze rokował na przyszłość. Przez jakiś czas z Teśką trudno było się skontaktować, ale składałyśmy to na karb "miesięcy miodowych" i wicia gniazda. W końcu jednak zostałyśmy telefonicznie zaproszone na prezentację i z zaproszenia ochoczo skorzystałyśmy.

Był zimny, listopadowy wieczór, deszcz lał jak z cebra. Już od godziny biegałyśmy pomiędzy krzakami, wertepami, potykając się o kamienie i wpadając w kałuże. Znalezienie domu Teśki wydawało nam się zadaniem przekraczającym nasze umiejętności śledcze, już prawie się poddałyśmy kiedy Anka przedarła się przez gęste krzaki malin rosnące tuż przy drodze i z okrzykiem "Tu coś jest" wlała w nasze zmoknięte serca nieco otuchy. Za gęstymi krzakami zamajaczył nam pogrążony w ciemności budynek. Ruszyłyśmy biegiem.
- Chlup! - pierwsze chlup zaliczyła Anka, ja byłam następna.
- Co to jest? Rzeka? - darła się z daleka Ewa
- Nie wiem! Rów jakiś błotny. O rany! Kozaczki do wyrzucenia...- biadoliła Anka gramoląc się z dołu i przy okazji opryskując mi twarz cuchnącym mułem.

- Hej! Chodźcie tutaj! Tu jest jakiś most- krzyczała gdzieś z lewej suchonoga Ewka.
- Most? -zwątpiłam nieco widząc przerzucona przez rów chybocącą się deskę.
Trzymając się za ręce i dodając sobie otuchy dotarłyśmy na drugą stronę wąwozu Colorado.

Przed nami zamajaczyły drzwi, drzwi solidne, obite jakimiś drewnianymi listewkami w układające się wzroki. Zaczęłyśmy szukać dzwonka. Niestety po wymacaniu ścian musiałyśmy zgodzić się, że dzwonka nie ma. Nie było też klamki.
- Zapukaj - zakomenderowała Ewunia.
Zapukałam i zaraz tego pożałowałam, odgłos mojego pukania zaginął gdzieś w cholernych listewkach, które okazały się zakończone kantem.
- Rany! Kto nabija trójkąty na drzwi? I to na drzwi bez klamki i dzwonka - jęczałam rozmasowując poobijane kostki.
- Pukaj jeszcze raz!
- Sama pukaj!
- Może kopnąć?
- I zniszczyć buty? Udław się! To już lepiej walnąć w okno.

Niestety przy oknach posadzone były jakieś krzaki cierniste i stukanie nie wchodziło w grę. Zdesperowane zaczęłyśmy rozglądać się za jakąś gałęzią lub miękkim kamieniem, nadającym się do rzucenia w szybę.
- Może zrobić kulę z błota? - zaczęłyśmy się zastanawiać nad mniej konwencjonalnym rozwiązaniem.
- A kto będzie lepił?
- Nie wiem, wiem, że chce mi się sikać i jeśli zaraz nie otworzą to nasikam im tu pod drzwiami.
- Jeśli będziesz sikać głośno to może otworzą z ciekawości - poradziłam.
Zdesperowana Anka poświęciła kozaczki i zaczęła kopać podeszwą buta po drzwiach. Poszłyśmy za jej przykładem. Po minucie łomotania coś skrzypnęło i drzwi otworzyły się. Za otwartymi drzwiami panowały egipskie ciemności.
- Halo?! Halo?!! Jest tu kto?
- Teśka? Teśka!
Ciemność milczała głucho i wymownie. Po plecach przebiegł nam dreszcz.

c.d.n.

36 komentarzy:

  1. Nie wierze, ze nie moglas napisac jeszcze jednego zdania.. no nie wierze i juz.
    A teraz mnie bedzie ten dreszcz po plecach latal az do nastepnego odcinka;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurka, to teraz lecę do apteki po lekki nasenne, bo bezsenność gwarantowana... !!! PISZ !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ze do sekty ją wciągnął? Cisza, trójkątne listewki, bród i inne takie... matko i córko

    OdpowiedzUsuń
  4. dlaczego?? dlaczego nie napisałaś nic więcej ?!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że dozowanie emocji nie wejdzie Ci za bardzo w krew i c.d. skończy się na następnym odcinku ;) monsun

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeeejże, jak tak można?!To niehumanitarne !!!!!
    CZEKAM ns cd...!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. o matko..Ona znowu zaczyna i teraz na nasz ulubiony ciąg dalszy będziemy czekać wieki!!!
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie... serducho mi na moment stanęło.Jak to nazwać, dawkowaniem napięcia czy zwyczajnie sadyzmem ?:) kiedy jak się dowiem dalszego ciągu???

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty to umiesz ... przerwać w najbardziej dogodnym dla podtrzymania napięcia momencie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj coś zmęczone raciczki miałaś, tak długo nimi nie pisać!!! toż to skandal :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Taki wspanialy to musi miec i niesamowita skaze....

    OdpowiedzUsuń
  12. wRZucę jutro, nie chciałam zamęczać długim tekstem. Nie wiem co jest, tnę i tnę i zawsze za długie.

    OdpowiedzUsuń
  13. No kobieto! Jeszcześ nie zakończyła historii tej dziuni po upojnej nocy z cudzym mężem... a tu znowu takie dawkowanie emocji?!!! Wrzucaj c.d.!!!
    Ściskam (czule);-)

    OdpowiedzUsuń
  14. ja tam lubię poślinić paluchy przy takich podręcznikach. Wyraźnie mnie uspokaja schodzenie na głębsze poziomy jestestwa, życie formalne czasem mi bokiem wyłazi.

    "Korzeniec' prawie jak grzaniec...przeczytam bo ładnie pachnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. W takim razie czym prędzej cofam się do poprzednich odcinków:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cofnęłam się, a tam siusiaki, w takim razie czekam na cdn.:))) I pozdrawiam:)
    Ps. Masz rację , nie może być za długie:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja rozumiem, że się ludzie cywilizowani barykadują przed sikającymi im przed domem, wpadającymi do rowów (fos?) i kopiących w drzwi.
    Tylko ta cisza wymowna, brrr

    OdpowiedzUsuń
  18. no tak...w short stories w odcinkach jesteś mistrzynią ")

    OdpowiedzUsuń
  19. Super ... opowieść z dreszczykiem ;)))) To może Teśka zamieniła się w Roszponkę i siedzi w wieży otoczonej fosą , czekając na wybawcę ?;)))) Czekam na ten ciąg dalszy ;))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Roszponka z Cifem :D

    Pieprzu Drogi oraz Drogi Panie Pieprzu,
    odebrałam w galopie akwarelę z poczty. Jestem zachwycona i oczarowana oraz uchachana :D Pięknie tańczycie. Wieczorem będę latać po domu z haczykiem i przymierać, gdzie tancerzom będzie najbardziej do twarzy. Też będę musiała wleźć na coś. Piękne dzięki, ogromna frajdę mi sprawiliście :)

    OdpowiedzUsuń
  21. I co dalej, o cholera mam nadzieje ze juz napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  22. I stałyśmy tak struchlałe, aż nagle...

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozniósł się śpiew donośny.

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak nie wolno! Nawet dla krasnoludków za krótkie! Żeby już było jutro i następny kawałek, okrutnico, suspensistko....c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  25. ja też skomlę o ciąg dalszy! Długo jest dobrze jak jest dobrze, gorzej jak nie jest dobrze, a u Ciebie zawsze jest dobrze :).

    OdpowiedzUsuń
  26. Ewa P. pisze...

    Rozniósł się śpiew donośny.



    To siedmiu krasnoludków i ukochany Teśki śpiewając Marsyliankę wracali z kopalni.


    I co dalej?

    OdpowiedzUsuń
  27. w takim momencie ! Ale3 nie każ czekać długo !
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Trochę miałem przerwę, ale widzę, że się rozwijasz literacko :)
    No tekst kończy się tak, jak dobry serial - trzymając w napięciu do następnego odcinka. Mam nadzieję, że nie będzie to tydzień - oszczędź swoich czytelników :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Czyżby Teśka poznała hrabiego Draculę?!!!
    Umieram z ciekawości, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń