Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

środa, 22 grudnia 2010

Z pokolenia na pokolenie dzieci są coraz gorsze, natomiast rodzice coraz lepsi, a więc z coraz gorszych dzieci wyrastają coraz lepsi rodzice.



No to świątecznie się zrobiło, na blogach życzenia, w skrzynce mailowej życzenia, w skrzynce pocztowej rachunki i życzenia. Kanikuła, rozpasanie (jak tylko skończę sprzątać) i wielkie żarcie (jeśli zdążę dobrać się do półmisków przed innymi). Dziecko postanowiło porzucić ścianę wschodnią, razem z krystalicznym jej powietrzem, którym nieustannie się zachwyca i wrócić do większego i brudniejszego city.

Jako dobra matka, robię to co matki robić powinny czyli tłumaczę anielskim głosem poprzez cudowny wynalazek pana Bella, żeby uważał w pociągu, zabrał ze sobą potrzebne rzeczy (ostatnio właśnie tych podstawowych zapomniał), żeby się nie zgubił, nie stał za blisko torów itp. W końcu robię to od serca, dla jego dobra i własnego sumienia.

I co dostaję w zamian. Fuknięcie i jęk " O Boszszsze...maaamooo!". Mimo, że nie mam go przed sobą dokładnie widzę minę jaką w tym momencie wykonał. Oczy w górę, ramiona w dół, niby omdlewająca czapla, i ten grymas ust. Widziałam to tysiące razy. Nie chcąc psuć świątecznego nastroju kończę rozmowę i w celu poprawienia nastroju dzwonię natychmiast do mamusi.

Mamusia natychmiast poprawia mi nastrój, bo od tego jest mamusią. Piekąc dwie pieczenie na jednym ogniu w trakcie rozmowy czyszczę lustro w przedpokoju. Poprzez barszcz, kapustę z grochem i grzyby dochodzimy do sprawy powrotu juniora. A powiedziałaś mu? A ostrzegłaś go, że..? itp. itd. - słyszę w słuchawce. Czuję, że dobry humor zaczyna mi sie ulatniać. W końcu nie wytrzymuję, z mojej piersi wyrywa się "O Boszzszszeee...maaaamooo!" i wyraźnie widzę w lustrze omdlewającą czaplę z oczami w słup i ustami w podkowę.
No to...niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Wczoraj przyszła do mnie książka, którą wygrałam w konkursie. Na dodatek z przemiłą dedykacją od tłumacza i szefa wydawnictwa. Książka jest grubiutka i smakowicie się zapowiada. Dla ciekawych : http://fukang.home.pl/Default.aspx?TabId=64&Tekst=Alicya

22 komentarze:

  1. Wesolych Swiat i przyjemnej lektury!

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Pieprzu, natchniona Twoim przykładem wytaszczyłam odkurzacz i nawet odkurzyłam chałupę. Więcej dziś nie dam rady w kwestii sprzątania. Uważam zresztą, że wcale tak strasznie nie brudzę, a ponieważ pozbyłam się piachu, który skrzętnie wysypują drogowcy, a ja podstępnie przynoszę do domu (i jak ma być dobrze w tym kraju??), więc jest porządek.
    "Mój" odpowiada: "Ależ oczywiście" i zamiast czapli widzę chytry błysk w oku :))
    Ściskam i cieszę się jak gupia, już Ty wiesz dlaczego :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja jako najstarsza matka najstarszego dzieciatka pociesze Was, ze z wiekiem jest latwiej. Ja juz nic nie musze mowic, bo jak tylko probuje gebe otworzyc to Potomek sam deklamuje wyuczone przez lata sluchania ostrzezenia z pamieci dodajac tylko "wiem... wiem.... wiem..." na koniec pyta "chcialas dodac cos nowego?" Jeszcze tylko przewracanie oczami zostalo takie samo. Pozbawil mnie bachor paskudny radosci bycia matka!!!
    Obedre ze skory jak sie pojawi w Wigilie:)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam to samo w stosunku do mojej mamy :D Ale kocham ją za to marudzenie, wyobrażasz sobie świat bez litanii przez telefon? Że nosić czapkę, szalik ciepłe gatki i dwie pary skarpetek, a jak jest wyjątkowo zimno to rajstopy pod spodniami i podkoszulek, a także nie gadać na mrozie? Teraz wywalam oczami i jęcze bosz... mamo... mam prawie 30 lat, ale gdyby nie marudziła czułabym się mniej kochana :/ Pozdrawiam Świątecznie. (a w tym roku u mnie dziadowsko - ani pierników, ani pierogów, ani pasztetu własnej roboty - praca w innym mieście jest pasqdna) I cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wniosek tytułowy poprawny pod względem logicznym :)
    A tradycje zachowane ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha ha, bo tak jest :D. Na "gadanie" swojej mamy reaguję tak samo, po czym te same rzeczy mówię najmłodszemu bratu, a on reaguje... tak samo - i nie ma w tym żadnej niespodzianki :). To ja Ci się dołożę do góry życzeń. Przede wszystkim pogodnych, odpoczynkowych, bezstresowych Świąt życzę :)). I dużo zdrówka (mówi zakatarzona) :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Najśmieszniejsze jest to, że oczywiście tak samo reaguję na przestrogi mojej mamy, a na moje - moje dzieci, rodzicielka również.
    Czyż to nie miłość?!

    Pieprzu, zdrowych, radosnych, cudnych i jakich chcesz jeszcze Świąt

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja dzisiaj właśnie tą książkę oglądałam w Matrasie, ale w końcu zrezygnowałam.

    :) Również życzę zdrowych i spokojnych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobre... założenia i wnioski :)

    Na najbliższy życzę tego wszystkiego, co potrzebne, żeby Święta były Świętami.
    W całym nowym roku wielu nowych, odświeżających dni oraz nieco szaleństwa (z właściwym sobie umiarem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja jestem w trakcie przyzwyczajania sie do-o Boszsze mamo.. i z trudem mi idzie!
    Gratuluje ksiazki! Wesolych Swiat, no i nie przypal czegos, ja jak robie wiecej niz jedna rzecz na raz, zawsze cos puszcze z dymem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie wiem czego ci ludzie chcą od młodzieży dzisiejszej. Że niby dziwna. Ja tez byłam dziwna jak byłam młoda. Co prawda jakimś cudem (nikt z dorosłych w to nie wierzył) ale wyszłam na ludzi. Tyle, ze dziwność pozostała;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Skąd ja to znam? :)))
    Nivejka ma niewątpliwie rację, sądząc po sobie i z mojego dorastającego jakieś ludzie będą :),ale dorastający są dziwni... Wół, co nie zapomniał jak cielęciem był!

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam Ci ja takie rozmowy :) Dobrych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  14. I ja się nie oparłam temu nastrojowi. Nie żeby w końcu przyszedł, ale ten cynamon wczoraj, to pieczenie i mycie podłóg... Święta są dla kobiet-masochistek;) Serdeczności i gratulacje:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Boszzze a mi nikt nic nie mówi, o BOszsze.
    No To abys sie wieprzowinko dostała do jedzonko, aby pod świerkiem moc trufli na Ciebie czekała, no i aby Ci się.
    Buziole w ryjek

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyż to nie paradoksalne Czarny Pieprzuniu?
    Jak sobie pomyślę, że mojej dziecko mogłoby być takie jak ja w jej wieku, to ooooo boooosze....lepiej nie :)

    No i ja też całuję w ryjek

    OdpowiedzUsuń
  17. A więc duuuuuużo książek, jeszcze więcej świętego spokoju i w ogóle wszystkiego NAJ!

    Ściskam świątecznie!
    Anulla

    OdpowiedzUsuń
  18. Czyli na wlasne, oryginalne westchnienie juz liczyc nie mozna, po dziecku osobistym bezwstydnie powielasz...Zero kreatywnosci, naprawde;)
    P.S. I tak Cie lubie :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam nadzieję że nie będę przypominać rodzicieli. Już się nieźle zapowiadam - gdy mama mówi "co powinnam" potakuję dla świętego spokoju i uniknięcia dyskusji: "mhm... mhm..." a potem robię swoje. Ja leniwa jestem toteż uczestniczę w "konfrontacjach" tylko w razie wyraźnej potrzeby ;)

    OdpowiedzUsuń