Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
poniedziałek, 25 października 2010
Nade drzwiami wilczy pysek dla prezerwatywy od czarów…
Moja przyjaciółka twierdzi, że nie rozpoznałabym ducha nawet gdyby kopnął mnie w przysłowiowe cztery litery. Ale kiedyś wcale tak nie było!
Wychowywali mnie dziadkowie urodzeni w końcu XIX wieku (A wychowującej mnie babci udało się jeszcze za życia zostać pra-pra-babcią i przeżyć z jednym mężczyzną lat 70). Ich świat był pełen sów zwiastujących śmierć, zjaw, utopców i strzyg. Całą wiedzą bardzo chętnie się ze mną dzielili. Z tego też powodu do 25 roku życia nie sypiałam w pokoju, w którym nie było dwóch osobnych źródeł światła (gdyby jedno padło), latarki pod poduszką i drugiego człowieka w promieniu 5 metrów . Można powiedzieć, że nie cierpiałam samotnie, cierpieli wszyscy, którzy dzielili ze mną pokój lub łoże, a także ci którzy weszli ze mną w bliskie relacje.
Bo ja… byłam mistrzem wywoływania nastrojów histerii, w czym znajdowałam wyraźne upodobanie. Oto kilka chwalebnych przykładów mojej działalności:
Postanowiłyśmy z przyjaciółką wybrać się wieczorem do biblioteki, do której szło się przez mały lasek. Ze śmiechem doszłyśmy na miejsce, wybrałyśmy książki i pożegnałyśmy bibliotekarkę, która z fasonem odjechała maluchem do domu. Przystanek tramwajowy znajdował się wśród złowrogo szumiących drzew, na co początkowo nie zwróciłyśmy uwagi plotąc trzy po trzy i śmiejąc się jak głupi do sera. Trzask gałązki spowodował, że zaczęłam uważniej wpatrywać się w krzewy i listowie ciemnawe, aby już po chwili zobaczyć lekko przygarbionego wampierza przytulonego do brzózki i wypatrującego ofiary – dziewicy. Widziałam wyraźnie, że puścił mi oko i obleśnie się uśmiechnął. Jako rasowa dziewica poczułam lekki dyskomfort, gdzieś w okolicach żołądka i pęcherza moczowego.
Oczywiście nie zwlekałam i podzieliłam się spostrzeżeniem z jeszcze roześmianą przyjaciółką, także dziewicą, która natychmiast starła uśmiech z twarzy i wbiła mi paznokcie w ramię. Przed nami las, za nami ciemny i opuszczony budynek w lesie, w prawo tez las, w lewo co? Oczywiście las, tyle że rzadszy. Nie umiejąc wybrać drogi ucieczki zaczęłyśmy biegać w lewo, i w prawo, w lewo, i w prawo wrzeszcząc jak cały tabun gonionych dziewic . Wampierzy przybyło, siedziały już za każdym krzakiem, wyraźnie znęcone naszą niewinnością.
- Ulica!- krzyknęłam odkrywczo.
- Co ulica? Do cholery, gadaj! – drapała mnie po plecach przyjaciółka.
- Z ulicy nas nie wezmą! ( nie wiem czemu mi się wydawało, że wampirze musza czuć niechęć do asfaltu)
I rzuciłyśmy się do biegu o życie, zupełnie bez sensu bo w stronę odwrotną od domu – niestety, panika miesza w głowie. Biegnąc drogą, wymachując rozcapierzonymi łapami i wrzeszcząc o mało nie wpakowałyśmy się pod samochód. Kierowca przystanął i zabarykadował się od wewnątrz, a my z szaleństwem w oczach szarpałyśmy za klamki i kładłyśmy się na masce niemal błagając o otworzenie drzwi. Myślę, że był ze strachu bliski szaleństwa podobnie jak my. Na szczęście (albo i nie) kierowca rozpoznał w jednym rozczochranym ogłupie córkę swojego sztygara i uchylił odrzwia. Wdarłyśmy się na tylne siedzenie z siłą oceanu i za żadne skarby nie chciałyśmy się przyznać co się stało. Miałyśmy wtedy…17 lat.
Skromnie dodam, że dwa lata wcześniej na koloniach udało mi się doprowadzić tą samą przyjaciółkę do takiej histerii, że trzeba było wzywać pomoc medyczna w postaci higienistki i zmieniać prześcieradło. A wszystko dlatego, że byłam pewna, że pod moim łóżkiem zaczaiła się strzyga. Widziałam nawet jej jeden paznokieć kiwający na mnie spod materaca. Jak wiadomo „w sytuacjach potwora pod łóżkiem” nogi na podłodze się nie stawia bo łatwo można ją stracić, resztę ciała też – nieodwołalnie i na zawsze. A przyjaciółka miała nowe dżinsy na dyskotekę i chciała żyć! Czy można ja za to winić? Karą dla mnie było to, że musiałam z nią na jednym usikanym materacu spać, bo z łóżka nadal zejść nie chciała chociaż pokazywałam jej prosty antylopi przeskok z jednego trzeszczaka na drugi i wyjaśniłam, że paznokieć okazał się być łupiną od słonecznika. Uparcie odmawiała współpracy, ale może to pod wpływem leków jakie otrzymała.
Moim szczytowym osiągnięciem było wywołanie histerii w 15 dziewczynkach na przyjęciu urodzinowym o godzinie 17 w biały dzień, podczas gdy rodzice solenizantki byli w pokoju obok. (niełatwe zadanie, co?) Tort z podłogi zjadł później pies, a ja przez tydzień miałam karę bo 12 latki są bardzo nielojalne i mają długie ozory.
Az pewnego wieczoru przestałam obgryzać paznokcie, rzuciłam cukier i zgasiłam wszystkie światła idąc spać.
Obraz nazywa się „Zagłada Sodomy” i został namalowany na prośbę dziecka, które chciało zobaczyć czy ojciec potrafi cos takiego machnąć żeby straszyło nocami . Obraz jest wielki i faktycznie jak się koło niego przechodzi to człowiek ma wrażenie, że coś spod tego kaptura zerka. No, tylko bez histerii proszę!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wyjatkowo halloweenowo mi sie zrobilo, zwlaszcza, ze przeczytalam dwie notki za jednym przysiadem, bo poprzednia przegapilo mi sie.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, ze na mnie nie patrzysz Pieprzniczko:))
Hehehehehe, ale jaki świat był piankny , zanim wyginęli ostatni wąpierze na skutek zanieczyszczenia przyrody duszy i ochłodzenia klimatu wyobraźni!
OdpowiedzUsuńtez miałam ARNOLFA w szafie- teraz straszy mnie ŚLUBNY:)
OdpowiedzUsuńStrachy, strzygi i inne wampiry mocno przemawiają mi do wyobraźni. Niby nie wierzę, ale na wszelki wypadek filmów z nimi w roli głównej nie oglądam;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że scenariusze do niektórych filmów grozy też piszą dziewice, bo zauważyłaś, że goniona ofiara przeważnie gna na złamanie karku na dach albo do piwnicy? No stamtąd niestety nie ma ucieczki :)
OdpowiedzUsuńA widzis, to szkoda żesmy się nie spotkały za młodu. Bo ja z tych, co jak cos zobaczyły, to musiałam wejść sprawdzić dotknąć pomacac, z dusza na ramieniu, ale mus to mus. CHmmm czy to oznacza że byłam wybrakowana dziewicą.
OdpowiedzUsuńBuziole w ryjka.
Zdecydowanie wolę wszelkie duchu, zjawy i wampiry od śmiertelników:) Są ciekawsze:)A na obrazie Dementor jak żywy;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńcóż, ja nie mieszkałam z dziadkami i choć miałam starsze rodzeństwo, to oni ze strzygami i innymi zjawami nie przyjaźnili się, bo nigdy o nich nie opowiadali... Może dlatego z przejęciem przeczytałam Twoje wspomnienia;)
OdpowiedzUsuńAż mi ciarki przepaputowały po pleckach
OdpowiedzUsuńBrrrrr
Warto pomyśleć o scenariuszach do gier towarzyskich albo prowadzeniu wyjazdów integracyjnych dla firm pod hasłem "Nie bój się Szefa swojego bo możesz mieć w krzakach wampierza do szyi przytulonego" :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHahaha...Czarny Ptaku hasło wywołało u mnie głośny rechot:)))Pomysł wart przemyślenia, nawet sama te dziewice z biur chętnie bym po lasach ganiała.
OdpowiedzUsuńMagenta - ja myślę, że one cierpia na to samo co ja (doszłam do tego po latach), uwielbiają się bać jeszcze bardziej, aż do zatrzymania akcji serca (w sposób ten czy inny). Wiesz...widzisz ścierwo jakoweś obrzydliwe i wpatrujesz się, wpatrujesz, a w końcu nie możesz wytrzymać i dotykasz albo nawet całujesz.
:) Mnie przez całe dzieciństwo straszył czający się w kącie pokoju (na pewno, na pewno!) krwiożerczy (?!) robot.
OdpowiedzUsuńDo tego kuchennego na wszelki wypadek też się nie zbliżałam. W końcu geny rodzinne to potęga, czyż nie?
:D
No tak, Halloween zagościł i u Ciebie :) Fajnie !
OdpowiedzUsuńnajstraszniejsze bestie to zwykli śmiertelnicy, żyją obok nas i to jest przerażające :/
OdpowiedzUsuńBosz, to dobrze, że się nie poznałyśmy ( heheheheh) bo ja z tych bojących jestem :D - niby herod-baba a w duszy omdlewająca ze strachu dziewoja.
OdpowiedzUsuńa ja taka zwyczajna, taka normalna..żadnej mocy nie posiadam. ech taka żiźń...
OdpowiedzUsuńJa raczej z tych niestrachliwych, ale poczytałam z ciekawością :)
OdpowiedzUsuńA teraz wracam układać dalej swoje sprawy!
pozdrowienia, tęsknię! :))
ja tam do tej pory się boję... ;-)
OdpowiedzUsuńOj robiło się za młodych niewinnych lat różne draki z duchami.Tak mi się porobiło,że na stare lata nie oglądam gatunku filmowego typu horror.Jak obejrzę jednym okiem z przymusu- tydzień nocek z głowy.Chyba,że to parodia.Wtedy tylko trzy.
OdpowiedzUsuńSuper klimatyczne dzieło :-)
OdpowiedzUsuńMogłabym takie mieć w sypialni, chociaż strachliwa jestem.
Happy Halloween! ;) Pozdrawiam z "Krainy Dreszczowców", lub "Deszczowców". Niepotrzebne skreślić ;)
OdpowiedzUsuń:D zjawiskowe wrażenia ;]
OdpowiedzUsuńTen świat wcale nie jest pozbawiony strzyg, zjaw i utopców...w przeciwnym wypadku po co chcieliby np. poświęcać autobusy??? (w moim miejscu zamieszkania "święci" się dosłownie wszystko, co dobrem naszym wspólnym jest ;)...chyba, że to ma zastąpić regularne przeglądy :(...
OdpowiedzUsuńNajgorszy jest pijany, wkurwiony na zgaszone na schodach światło wampir wyciągający cię z łóżka o czwartej nad ranem, żeby i ciebie krew zalała.
OdpowiedzUsuńHANNAH a ja się zawsze dziwiłam czemu te dziewice w horrorach same lezą w wampirze pazury :))))
OdpowiedzUsuńDrogie Panie wywoływałyście duchy w dzieciństwie? Tablica, talerzyk itp? Do tej pory się zastanawiam czy coś w tym było naprawdę...
Moniś, a Ty myślałaś, że te dziewczynki to czym wystraszyłam na imprezie. Toż wywoływaniem duchów własnie:)))
OdpowiedzUsuńnadrobiłem wszelkie zaległości w czytaniu...dobrze tak przed snem :)
OdpowiedzUsuńHie hie... ja też z tych strachliwych z wiecznie pracującą na najwyższych obrotach wyobraźnią :D.
OdpowiedzUsuńDługo się bałam dużego okna w ciemnym pokoju po tym, jak starszy brat mnie nastraszył jakimś zdjęciem z horroru - zawsze się spodziewałam w tym oknie zobaczyć właśnie taki obrazek.
Miałam też za dziecka kontakt na wiosce z sąsiadką, też urodzoną jeszcze przed obiema wojnami. Sąsiadka robiła mi za babcię i prababcię jednocześnie i często opowiadała o utopcach przy ulicy Dolnej oraz o facecie bez głowy siedzącym na pniaku koło starego młyna. Potem z koleżanką sobie dorabiałyśmy do tego różne historie, które z kolei wywoływały histerie. W rezultacie koło owego młyna bałyśmy się przechodzić nawet za dnia :D
Szczerze mówiąc obecnie bardziej boję się żywych niż zmarłych, jednak moja wyobraźnia nadal pracuje na wysokich obrotach, dlatego cieszę się, jak szmery niewiadomego pochodzenia w nocy mogę zwalić na kota :). Z tego też m.in. powodu nie oglądam horrorów ;).
Lubię takie dziewczynki :) też straszyłam i było mi z tym do twarzy :)
OdpowiedzUsuńBył sobie czarny, czarny las,a w tym czarnym, czarnym lesie był.....- itd. zawsze zastanawiało mnie, czy to ta podwójna czarność potęguje uczucie grozy. Pieprzu Ty to byłaś :DDD !!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie chciałabym mieć tego obrazu w sypialni;-)
OdpowiedzUsuńA pod łóżkiem miałam swego czasu kanibala.
;) mam słabe nerwy, więc byłbym dobrą osobą do wpadania w panikę ;p choć też raczej racjonalna jestem... więc duchami byś mnie nie nastrszyła ;p
OdpowiedzUsuń:D kiedy byłam "młodsiejsza" również bałam się do szaleństwa niemal... w dzieciństwie moja ulubiona Mama Króliczyca wyglądała w nocy jak okropna wiedźma i nic nie dało sie w tym zrobić. przez pewien czas [ok dwa lata] wydawało mi się, że ciągle ktoś za mną stoi. oczywiście panicznie bałam się zostać sama, ewentualnie sama w ciemności. widziałam miliony stworów czyhających na każdym kroku... aż pewnego dnia po prostu wszystko zniknęło. w samą porę, bo bliska byłam schizofrenii :)
OdpowiedzUsuńAuuuaaaa ( i nie mam tu na myśli halloweenowego straszenia Cię ;) ) a jedynie przyszłam Ci oznajmić, że omskła mi się łapa i zamiast opublikuj to wzięłam usuń komentarz :((((((( I to był Twój komentarz :((((
OdpowiedzUsuńMiłego dnia !!!
I nadal się zastanawiam dlaczego boimy się stukotu za oknem , a jednak idziemy do cholernego okna sprawdzić co za nim jest ;)))) Ja z tych dzieci jestem co niczego się nie bały i grały w pokera rozbieranego na cmentarzu ;))) Od strachu chyba zawsze byla silniejsza ciekawość i fascynacja , a adrenalina nadaje sens memu życiu ;))))
OdpowiedzUsuńno, od tej muzyki, której słucham, to by ludzie się w popłochu ewakuowali z pociągu, opędzając święconą wodą i różańcem;) ale wymyśliłam sposób - będę ze sobą wozić zapasową parę słuchawek i wręczać delikwentowi z niewinną miną i inteligentnie ciętą odzywką, którą jednakowoż muszę jeszcze wymyślić. tak sobie o tym marzę...
OdpowiedzUsuńUroczne oczy musisz mieć Pieprzu! Moja prababcia miała takie i wszystkie baby z wioski pluły przez lewe ramię na jej widok, a poza tym to ją lubiły:)
Poczytałam i uśmiałam się na zabój...A wiesz dlaczego? bo jakbym o sobie czytała na amen jakbym moich dziadkow widziała w opisie i siebie samą :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zostawiam słonko
Celia
No to miałyśmy podobne upodobanie :):) Moim największym sukcesem było wmówienie świetliczanym dzieciom , że na dachu szkoły czai się wampir , który kilka dni wcześniej zaatakował księdza w pobliskim kościele . Efekt był taki , że oni się bali wyjść ze szkoły , a ja za karę musiałam wysprzatać boisko szkolne . I tak się opłacało :):):)
OdpowiedzUsuńSwego czasu miałam podobny obrazek namalowany na kawałku płyty pilśniowej przez mojego znajomego w kolorach niebiesko-zielono czarnych i też coś zerkało spod kapturka ;P Zapodział się gdzieś z biegiem czasu i lat mi przybywających.Nie napawał mnie jednak strachem.
OdpowiedzUsuńFaktycznie jesteś panikarą,ale za to jak ciekawie to ujmujesz w słowa.