
Wyobraźcie sobie niedużą kobietę, skuloną w pół, ciągnącą za sobą na grubym powrozie ogromny wóz napakowany ludźmi.
Ludziska stoją sobie niedbale, podgryzają kiełbasę z chrzanem, uśmiechają się mile i wesoło strzelają z bata.
A któż tam wierci się na koźle?
W pierwszym rzędzie tańczący kazaczoka Rodzice Moi Kochani, mamusia z wielkim hasłem „Rodzinie trzeba pomagać” i tatuś poprawiający okulary z odezwą o wdzięcznym tytule "Należy" , następnie niosące potargane spodnie dziecię, zmarszczony i kręcący głową mąż, szczebioczące ciocie, ujmująco mili kuzyni i kuzynki, nieco nadęta teściowa, kilku szczerzących się pracodawców, wymagający studenci, i chlapiące śliną psy . Znajomi już spadli z wozu ale wciąż próbują się na niego dostać. O…jeden już się wspina. Spadł. Hihi…ależ wzniecił kurz. Nie, nie… trzyma się mocno, aż mu kostki u rak zbielały. O, już się sprytnie podciągnął na rękach i mimo, że nogi nieco mu się wloką po kamienistej drodze to nie puszcza.
Coś śpiewają?
Aaa…śpiewają – Czarny Wpieprzu ty nasz, kochamy cię!! Słoneczko ty nasze, zawsze uśmiechnięte, kochamy cię!
Ale można usłyszeć też basowe:
„A ty wołku, blond wołku, dobrze mi orzesz…od świtania jak do nocki stanęły zoooorzeeee”
Czarny Wpieprz wciąga powietrze i posuwa się wolno, noga za nogą…
- Co tak wolno córeczko? Szybciej tymi kulaskami przebieraj, szybciej!
A wóz rośnie i rośnie, co chwila wskakuje na niego jakiś nowy miłośnik, aż w końcu sznur pęka i wszyscy wpadają do rzeki. Czarny Wpieprz ogląda się do tyłu, prostuje się i uśmiechnięty odbiega w podskokach. Wie, że trochę to potrwa zanim się wszyscy wygrzebią, a że ręki nie podał, że po raz pierwszy nie pomógł? Powie, że się zamyślił.
Niestety, tak dawno nie biegał wolno, że zaraz złapał katar.
Rodzina ach rodzina, rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej ni ma samotnyś jak pies-że polećę klasykiem :)
OdpowiedzUsuńta metafora wozu mi się skojarzyła z metaforą plecaka z filmu "Up in the air". korzystaj z wolności, póki się nie wygrzebią:D
OdpowiedzUsuńKobieta nieduża, ale... ćmi peta i ma czachę na szyi :D znaczy się charakter nie do złamania.
OdpowiedzUsuńWidzę tylko potrzebę zmodyfikowania kilku elementów w tej bajce:
- do wozu zaprzęgamy silnego konia
- Męczysław siada na wóz, zrzuca jakieś niepotrzebne, co się pałętają, żeby mieć więcej miejsca
- niewolnicy podkładają Męczysławowi poduchy, żeby mu było wygodniej
- Wachlowanie zbiorowe
- pieśni na cześć
- Męczysław zostaje królem
- po koronacji wyjeżdża w piękne - w tym przypadku zimne kraje - żeby sobie odetchnąć świeżym powietrzem i nacieszyć się widokami fok
- jak zechce, to sobie Męczysław dopisze dalszy ciąg
:)
Hahaha...Magenta jesteś niezastąpiona! Bardzo mi się podoba, i te foki! Aż, ty znasz Męczysławę (bo to TA Męczysława). Chodź, ugotujemy sobie wrzącą pomidorówkę:)))hIHI...normalnie posmarkałam się z uciechy! Bo katar to ciągle jednak mam, i kaszel jak inspektor Chichot.
OdpowiedzUsuńLelenina - znaczy powinnam obejrzeć:))
Olqua - w moim wypadku to raczej Adziba, ach Adziba....lubię Starszych Panów:)
Raaany -- Lelevino WYBACZ!
OdpowiedzUsuńAaaaa no tak też się zastanawiałam, co Ty z tym Mączysławem, bo jakoś mi do głowy nie przyszło, żeby odmienić feministycznie. To się nie mieści w moim ciasnym światopoglądzie :D
OdpowiedzUsuńTy weź ich jakoś spij i wyrzuć za burtę ;D Dziecię tylko za frak i na barana ;D
OdpowiedzUsuńmagento :) tylko nie konia... one są takie piękne i takie męczone... żal mi ich...
OdpowiedzUsuńA Ty Pieprzowa Kobieto :) nie daj się!!! :)
Czasem trzeba się zerwać z zaprzęgu, inaczej człek nie pobiega. A zadyszka u nienawykłego normalna :)
OdpowiedzUsuńAle pobiegać trzeba! Więc miłego biegu!
To ja skorzystam z okazji , że Ty biegasz i sobie popływam w tej rzeczce :):):) Dla zdrowotności :):):):)
OdpowiedzUsuńLecz się lecz a potem z tego woza pogoń towarzystwo dali jazda i niech ono trochę pociągnie Czarną Męczysławę, a co należy się w końcu raz na jakiś czas. Jak by co to powołaj sie na nieoczekiwana zamianę miejsc :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo zrzucanie jak przypadkowe to pewnie mało bolesne, ale jak celowo ich z tego wozu, to przyszłość rysuje na odległość :) a konie to dobre są jednak w aucie :)
OdpowiedzUsuńMożna też na cudzy wóz wskoczyć albo zamienić się z teściową np ;)
OdpowiedzUsuńUrwałaś się, co? Cudownie, szkoda, że zwykle udaje się na krótko. Moja wolność trwała cudowny tydzień i to bez kataru. Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńNazbyt empatyczna jest. Jeśli się troszeczkę nie zmieni - sama "sława" po niej pozostanie. A co jej z tego?;)
OdpowiedzUsuńCzuję się dziś jak Męczysława, ale zupełnie zawodowo dla odmiany...:)
OdpowiedzUsuńPrywatnie mamy samozwańczą Męczysławę. Sapie, stęka, ale nijak nie pozwala się odpiąć z uprzęży, w imię "dzieciom należy pomagać" :)))
Taka Męczysława kojarzy mi się z kobietami z pokolenia mojej mamy. Współczesne babeczki są bardziej niezależne, żeby nie powiedzieć - cyniczne. Ja czuję się gdzieś pomiędzy, czasem odzywa się we mnie natura Męczysławy. Ale nie lubię być nią za wszelką cenę.
OdpowiedzUsuńU mnie końcówka grypy: jest jeszcze kaszel jak papier ścierny i katar. :-)
Kuruj się, Pieprzu. Zdrowiej nam szybko. :-)
Męczysława musi iść na odwyk od powroza.Bowiem nie łatwo perszerona zamienić w rumaka. Jak kobyłka większość życia chodziła w zaprzęgu to samopas daleko nie pobiegnie. Za pierwszym razem. Tu trenować trzeba samotny galop ,potem cwał...a trening czyni mistrza:))buziak:)
OdpowiedzUsuńLudzie z wozu Męczysławowi lżej ;))))
OdpowiedzUsuńJakżeż ja to dopże znam...brr
OdpowiedzUsuńoj znam ja te wózki..tez niedawno sie urwałam:) nawet bez kataru!
OdpowiedzUsuńA ja zwaliłam z wozu jednego. Pierdyknął, jeno ziemia zadudniła!!!
OdpowiedzUsuńMarzyniu - i kurna chata przylej konikowi z bata i odjeżdzaj! Biegusiem, bo jeszcze będzie próbował cię dogonić!
OdpowiedzUsuń