Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
wtorek, 2 marca 2010
Francja - kraj, w którym strych nazywa się mansardą czyli Rira bien qui rira le dernier.
Lubię się uczyć języków obcych. To mój konik, moje ukochane hobby, które po latach stało się moim zawodem. A wszystko dlatego, że uwielbiam czytać w oryginale. Jest jednak język, który spędza mi sen z powiek. Język, którego się nie nauczę – francuski.
Francuski to jedyny język, którego próbowałam nauczyć się sama, a którym płynnie mówi mój mąż. No, tak ale pół jego rodziny to Francuzi w 3 pokoleniu. Efekt studiowania masy podręczników jest taki, że słowo pisane w tym języku do mnie trafia, natomiast z trudem potrafię się w nim przywitać, a o zrozumieniu mowy nawet nie wspomnę.
Zdarzyło mi się znaleźć na głuchej francuskiej prowincji i na dodatek mieć sprawę do załatwienia w tamtejszym merostwie. Nie załatwię – dalej nie pojadę. Ponieważ mam nadzieję, że i tu na głuchej prowincji uczą się czegoś po za własnym narzeczem rzucam z desperacją jedyne pełne zdanie jakie umiem wypowiedzieć po francusku, a które przez lata wyszlifowałam do perfekcji :
- Proszę mi wybaczyć ale nie mówię po francusku. Czy zna pan angielski lub niemiecki?
Francuz wyraźnie się ucieszył.
-Yes! Great! Parleparleparle….
- Nie mówię po francusku. Mówię po angielsku!
A Francuz swoje. Parla i parla, i nie zamierza przestać.
Jeszcze raz wspinam się na wyżyny swojej francuszczyzny i wystękuję:
- Przepraszam, nie mówię po francusku. Mówię po angielsku.
Francuz wlepia we mnie swoje balzakowskie ślepia i zaczyna od początku:
- Krakręmija i tulismanorę.
- English! – wrzeszczę całkowicie już pozbawiona wszelkich ludzkich hamulców.
Przestał gadać, popatrzył na mnie badawczo i na kawałku koperty napisał ładną angielszczyzną.
- „Ja mówię po angielsku, głupia krowo.”
Kilka dni temu, leżąc leniwie na sofie, w stanie agonalno – zmęczeniowym i oddając się wieczornemu, leniwemu przeskakiwaniu po kanałach /rodzina twierdzi w takich wypadkach, że przeładowuję mózg/ trafiłam na jakąś francuską stację. Czterech przystojnych i bardzo trendy panów rozprawiało o czymś zawzięcie, byli tak przystojni, że nie mogłam oderwać wzroku, nie miałam tez siły nacisnąć palcem na pilota. Postanowiłam popatrzeć, a może nawet wytężyć umysł i coś zrozumieć z tego parle-parle. Leżę, oddycham, patrzę i słucham. I nagle cud –– wszystko rozumiem - każde słowo wypowiedziane przez nich trafia w mój mały móżdżek . A tematyka była paskudna – zanieczyszczenie środowiska, plamy po ropie, elektrownie atomowe i inne kwiatki. Zaczęłam się nadymać w sobie, trzeć nosem po suficie i puszyć wyniośle, chociaż ze zmęczenia puszenie wychodziło mi bardzo mizernie. Na tą chwilę chwały wpadł do pokoju mój mąż:
- Ależ ci Francuzi mówią po angielsku – nic nie można zrozumieć. Dajesz radę?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jedynym godnym przeciwnikiem Francuza mówiącego po angielsku jest Anglik mówiący po francusku. Za obiema wersjami przepadam, choć rozumiem w sposób ograniczony, ale co za radość, co za radość :)
OdpowiedzUsuńparla parla - to prawie po włosku, może on jednak italianckim zajechał :)tudzież hiszpańczyzną
OdpowiedzUsuńale wiemy wsiem, że Francuzi mówią angielskiemu stanowcze NIE!
Musiałabyś posłuchać mnie po francusku, sama siebie nie rozumiem :)
Francuski uwielbiam... choć nie rozumiem ni w ząb...:)
OdpowiedzUsuńFrancuski... cudny!
OdpowiedzUsuńPo 4 latach nauki licealnej (pani psor się ubzdało zrobić z nas klasę francuską, ot tak dla sportu, poza 4h obowiąkowymi w tyg. były tez 2 tzw. nieobowiązkowe - nieobecność groziła katastrofą) niestety francuskim nie władałam biegle, ani nawet niebiegle w mowie, a w piśmię przyzwoicie. Nie przeszkodziło mi to w podróżowaniu stopem po Francji. Dzień pierwszy. Miła rodzinka. Znajomi znajomego. Dwie milusie dziewczynki lat 8 i 10. "Parle parle" (młodsza). No zupełnie nic nie kumałam. "Nie mów nic do niej, ona nie rozumie."(starsza) A to na złośc zrozumiałam doskonale:))) A jakie było zdziwienie dzieci, że nie rozumiem, nie mówię a czytam płynnie:)))) Bezcenne. Po miesiącu już byłam w stanie się dogadać. Rece były niezbędne:)))
Hahahahaha :) świetna historia :) ubawiłam się :)wykorzystuj męża ;D do nauki oczywiście :)
OdpowiedzUsuńA moje dziecię właśnie mi śpiewa "Vive le vent". I jeszcze każe bić brawo. A ja już mam tego venta z hiverem do spółki po dziurki w nosie.
OdpowiedzUsuńhhihih
OdpowiedzUsuńBo języki to ważna rzecz!
ihihihih
Przypomniało mi się słynne wypowiedziane przez Przyborę zdanie: "Języki obce? Osobiście nie znam, ale wiele dobrego słyszałem" :D
OdpowiedzUsuńa ja wręcz przeciwnie, francuski i portugalski mi wchodzą jakby podświadomie, nawet jak słyszę i widzę pierwszy raz jakieś słowo, zdanie itp., to intuicyjnie, bezbłędnie WIEM! natomiast niemiecki... ;))
OdpowiedzUsuńHihi:) Przypomniałaś mi moje francuskie przygody z językiem angielskim:)Może są i tacy ,którzy "rozkminią" co po angielsku mówi przeciętny Francuz ,ale ja osobiście takowych nie znam.Przynajmniej jest się z czego śmiać wspominając nasze potyczki językowe:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa jestem rozbawiona całą historią, ale moje serce podbiły zwłaszcza 'balzakowskie ślepia', no i 'Krakręmija i tulismanorę'. :-D To brzmi prawie jak poezja Tuwima. :-)
OdpowiedzUsuńteż uwielbiam języki obce ( w przyzwoitym sensie), wielu próbowałam się uczyć i przydało się ,gdy 20 lat temu na Węgrzech usłyszałyśmy z kumpelą "schone madchen" a zaraz potem "20 mark" ( na pociechę zostało mi tylko to,że "miałam branie")...No dobra, przyznam się-taką propozycję złożyło nam dwóch na oko 70 letnich dziadków ( ale chyba "dowidzący, bo w okularach":)
OdpowiedzUsuńWniosek z tego taki, ze jak człowiek się nauczy zbyt wielu języków to w pewnym momencie zaczyna się gubić w jakim słucha a w jakim mówi a może i słuch i mówi w kilku na raz :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfrancuski przecież jest taki zmysłowy dla ucha :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że mówię po angielsku mniej więcej jak Francuz ;) Czyli też biegle, a że nie wszyscy łapią...;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam melodie francuskiego, niemiecki kojarzy mi sie ze szczekaniem, sorry nic na to nie poradze. Francuzi mowiacy po angielsku - makabra, ale ja juz sie nauczylam rozumiec:)))
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPopieram, popieram naukę języków.Ja dokształcałam swój angielski już jako stateczna kobita na kursach w szkole językowej.Jakoś tak nie miałam okazji spożytkować nowo zdobytej wiedzy,aż zdarzyła się zabawna historia: otóż w naszym mieście odbywają się potyczki małej ligi bb i co roku zjeżdża do nas "pół świata".W jakimś markecie jednej z opiekunek ekip , zgubiło sie dziecko.Kobieta zrozpaczona biegała w te i wewte poszukując zguby.Zadawała mnóstwo pytań po angielsku.Ale w tak małym miescie powiatowym tylko nieliczna młodzież coś tam gada płynnie.Myślę sobie _ a co tam pomogę udreczonej, coś tam pewnie wydukam.No i sobie pogadałam .Dzieciaka znalazłyśmy przy sporej grupce gapiów zaskoczonych moją elokwencją.A co!.Kurde, ale byłam z siebie dumna.
OdpowiedzUsuńJak miło się u Ciebie czyta:) Zajrzałam przypadkiem i zostaję:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, czasem języki płatają nam figle :))
OdpowiedzUsuńNiestety francuskiego też się nie nauczyłam, chociaż bardzo mi się podoba.
Ja to Ci powiem tak , że jak mówię po rosyjsku to mi mówią , że pochodze pewnie z Białorusi . Jak mówię , po białorusku to pytają czy jestem litwiniką , jak mówię po angielsku to podejrzewają żem walijka i dopiero jak mówię po irlandzku to wszyscy wiedzą że jestem Polką :):):):):):) Ciekawe czy jak mówię po polsku to mnie ktoś rozumie :):):)
OdpowiedzUsuńA ja mówię we Francji po angielsku , bo ich taki piękny wk..w bierze na to ;)))))
OdpowiedzUsuńznam czeski i słowacki i biegle "staram się" nimi posługiwać.
OdpowiedzUsuńniestety uparcie od 3 lat wszyscy wmawiają mi że mam ruski akcent. ja nawet nie mam przodków ruskich i nic takiego, nawet się go w szkole nie uczyłam...
porażka...
najzabawniejsze jest to że od 3 lat nikt nie rozpoznał we mnie Polki...
ostatnio nawet jeden Polak stwierdził że cytuję: Jak na Ruskę to po polsku nieźle mi idzie.... ????
Ja po 7 latach nauki nie wyszłam poza "bonjour" i kilka przekleństw... ;)
OdpowiedzUsuńuśmiałam się, lubie takie językowe historyjki :)
OdpowiedzUsuńfrancuskiego nie uczyłam sie nigdy ani nie miałam z nim do czynienia w życiu codziennym ale bardzo chciałabym kiedys chociaż zapisać sie na kurs francuskiego:) chociazby dla samej ciekawosci i lingwistyki:) mnie też raczej nie leży pisownia francuskich słów (w ang jest duzo zapożyczen z francuskiego), podobnie jak pisownia słow walijskich, ktorych aktualnie probuje sie nauczyc i jakos trafiam na wewnętrzą blokadę. cos tak gramatyka mi nie lezy, nie ta pisownia... pamieć wariuje...
pozdrawiam
Ach, zapomniałam dodać, że francuzi mają alergię na angielski :P niestety czasy francuskiego jako lingua franca juz przebrzmiały wieki temu, teraz czas na angielski.
OdpowiedzUsuńkocham jezyki, zwłaszcza germanskie :)