Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Wielka epopeja miłosna na puzon i waltornię3
Mieszkanie z Pepe pod jednym dziurawym dachem, nie należało do najłatwiejszych. Pepe był człowiekiem wolnym, wolnym od wszelkich nacisków i konwenansów. Nie wierzył w mydło, woda służyła mu jedynie do picia, a ciuchy wietrzył rozkładając je co wieczór na podłodze. Miał jednak jedną wielka zaletę – był współmieszkańcem cichym, prawie niesłyszalnym. Jego obecność w domu zaznaczały jedynie dwie rzeczy: zapach i naturalne odgłosy, którym dawał swobodne, nieskrępowane ujście. Mysia cierpiała. Cierpiała jednak jedynie w głębi swojego jestestwa, gdyż to właśnie jedzenie i kawa od czarnego pomogły jej przeżyć pierwszy tydzień. Pepe stał się dla Mysi matka karmiącą i aniołem stróżem, który zawsze był na miejscu i pomóc potrafił, a nawet chciał. Czasem nawet chciał bardziej niż musiał, ale zmarszczone brwi Mysi natychmiast prostowały jego skosmacone myśli. Własne jedzenie było dla Mysi nieosiągalne. Najbliższy sklep znajdował się kilka kilometrów dalej, a wleczenie się pustą drogą w upał jakoś się jej nie uśmiechało. Z pańskiego stołu nie spadł na jej talerz nawet mały okruszek. Za to pracy było aż nadto. Zaczynała ją o 8.00 i kończyła o 20.00, na szczęście w południe przysługiwała jej 3 godzinna sjesta. Do głównych zadań Mysi należało odkurzanie i mycie wszelkich szklanych powierzchni w domu, oraz odkurzanie kolekcji szklanych zwierzątek chojnie porozstawianych na wszystkich meblach. Gospodyni zajmowała się śledzeniem postępów Mysi w pracy i marszczeniem czoła z niezadowolenia. Próbując kuć żelazo póki gorące - Mysia postanowiła powalczyć nieco o swoje.
- Miała mnie pani uczyć hiszpańskiego – upomniała się już drugiego dnia nieco łamaną angielszczyzną .
Hiszpanka ściągnęła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Spanish.?. – Uśmiechnęła się pod nosem i kiwnęła głową, a następnie wysunęła palec wskazujący.
- Mooo-peeeee-ro- powiedziała pokazując na moczącą się w wiadrze szczotkę.
- Pueeee-rta – dodała wskazując na szklane drzwi.
- Cuuuu- bo – zakończyła na wiadrze. – Spanish! – podkreśliła dobitnie, odwróciła się na pięcie i odeszła pozostawiając Mysię z lekko otwartymi ustami.
Trzeciego dnia pracy nastąpiła apokalipsa, Mysia i 4 hiszpańskie dochodzące sprzątaczki, ubrane i uczesane dokładnie jak Mysia, otrzymały wielka listę spraw do natychmiastowego wysprzątania, wymycia i wyfroterowania.
Do domu miał zjechać młodszy syn gospodyni. Już od rana imię Enrike nie schodziło kobietom z ust, przygryzały wargi, poprawiały tłuste kosmyki, przygładzały szare sukienki. W końcu przybył i pech chciał, że zastał Mysię w stołowym z jedną noga na krześle a druga na kominku. Zdając sobie sprawę, że w tak wielkim rozkroku prezentuje się diabelsko niekorzystnie i wystawia na światło dzienne zwykłe, lekko już szare majtasy z bawełny, Mysia spróbowała połączyć obie nogi jak najszybciej potrafiła. Niestety, zdradzieckie hiszpańskie krzesło nie wytrzymało tej próby. Jej szukająca podpory ręka ściągnęła z kominka całą kolekcje szklanych słoników z trąbami uniesionymi w górę, ogromny brzęk tłuczonego szkła, pękającego krzesła i zlatującej Mysi odbił się echem po hiszpańskiej ziemi.
Enrike rzucił się na pomoc ale Mysi już nic nie mogło pomóc. Leżała w słoniowych skorupach, a zaraz obok leżał kawałek przedniego zęba.
Płacząc rzuciła się na łóżko i dała pełny upust swojemu nieszczęściu, pechowi i złości. Bębniła w barłóg pięściami aż zaczął się z niego unosić przykry zapaszek.
Drzwi skrzypnęły i w progu pojawił się Pepe. Nic nie mówiąc wszedł i cicho usiadł na swoim kraciastym kocyku. Mysia podniosła głowę i ze łzami w oczach powiedziała po polsku:
- Taka jestem nieszczęśliwa. Comprendo? Nie, ty nic nie comprendo…nikt mnie nie kocha i na dodatek straciłam zęba na samym przedzie.
I wyszczerzyła się na całą szerokość Mysinej twarzy dając jasno do zrozumienia, że w urodzie nastąpiły pewne zmiany. Pepe patrzył i nie reagował, jego brwi zbiegły się co prawda w jedna kreskę, a czoło dokładnie zdawało się odbijać jakąś wewnętrzna pracę myśli. Myślał i widać było, że ta czynność zaczyna sprawiać mu przyjemność.
- Kreton – westchnęła dziewczyna.- Spaniszki Kreton. Zawsze musze na takich trafiać.
Mówiąc to zwróciła się do poduszki, która zdawała się mieć więcej współczucia niż hiszpański współmieszkaniec.
Leżała tyłem do nieczułego Hiszpana, a jej plecami wstrząsały nagłe dreszcze. Pepe zniknął za lichą firaneczką i oddawał się tam z pełnym zapałem jakiejś pracy, o czym świadczył dzwięk dartego papieru i szczęk nożyczek. I spluwanie, duuuzo soczystego spluwania.
W świetle ostatnich wydarzeń mógł tam sobie pluć do woli, Mysi było już wszystko jedno, płacz pomału prowadził ją w objęcia Morfeusza. Gdy nagle Pepe delikatnie pogładził ją po ramieniu. Ta nieoczekiwana pieszczota sprawiła, że usiadła natychmiast i spojrzała zdziwiona na kudłacza z przestrachem.
.Pepe ubrany był w białe giezło, zawiązane dookoła obrośniętej szyi jak wielki śliniak. Mysia bez pudła dostrzegła w nim jego osobiste poplamione cieczą wszelaką prześcieradło. Pepe przyglądał się jej z uwagą, a jego wzrok wyrażał niebezpieczne uwielbienie. Szybkim ruchem ściągnał przepoconą gumkę z włosów dziewczyny, i założył jej na głowę papierową, mocno pogniecioną i trochę mokra na łączach koronę, drugą koronę założył na głowę sobie.
A potem sękatymi brudnymi łapami dotknął ust Mysi i delikatnie podciągnął ich kąciki w górę.
Z głośnika starego, przenośnego radia sączyła się cicha muzyka. Pepe i Mysia poruszali się pomału, jak w chocholim tańcu . W zakurzonym, opartym o jedną z szaf lustrze Mysia zobaczyła drgające do rytmu, pokryte czarną szczeciną gołe pośladki Pepe wymykające się spod prześcieradła, które to ich właściciel właśnie zawzięcie drapał, a wyżej rozanielony uśmiech Dziewczyny Bez Zęba Na Przedzie.
W starej pakamerze tańczyły w ostatnich promieniach zachodzącego słońca drobinki kurzu, tańczyli też przytuleni Pepe i Mysia. A muzyka grała, późno w noc..
………………………………………
- Enrike został w domu jeszcze tylko dwa dni- zakończyła swoje opowiadanie Mysia skubiąc rąbek sweterka.
- I co, i co, i co? – nie wytrzymywały dziewczyny trąc butami o wysłużony dywan perski produkcji tureckiej .
- I nic! Co się głupio pytacie? Przecież ja tam chodziłam bez makijażu i z tym idiotycznym kucykiem, no i w tych kremplinowych podomkach to skąd miał chłopina wiedzieć jak ja naprawdę wyglądam??!! Z pewnością coś by było, gdyby tylko był na to czas! – uniosła się Mysia teraz już w perfekcyjnie wykonanym makijażu i z elegancko wstawioną jedynką.
- Pech – skrzywiła się Anula.
- Kompletna kiszka kaszana – potwierdziła Joanka, wrzucając do ust zgrabną tartinkę.
- Ale jak to się stało, że już wróciłaś?
- Cóż, gospodyni stwierdziła, że kompletnie nie nadaję się do wycierania kurzów a cała moja pensja musiała pokryć stratę tych obrzydliwych szklanych paganów. Podobno były cenne. Sratytaty…. lepsze można znaleźć u nas na odpustach. Seniorina kupiła mi bilet powrotny i w tempie ekspresowym zawiozła na autobus. Nawet się z nikim nie zdążyłam pożegnać – bródka Mysi zaczęła drgać niebezpiecznie.
- A najgorsze, najgorsze..- chlipnęła nasza bohaterka zagłębiając nos w kawałek różowego papieru toaletowego.
- Co, co, co jest najgorsze? – krzyknęłyśmy unisono zagryzając z ciekawością wargi i wbijając sobie nawzajem pazury w dłoń.
- Najgorsze….
- Matko! Wykrztuś wreszcie bo padniemy trupem z ciekawości.
-…. że jestem w ciąży .
Ciszę można było rąbać siekierą.
- Z synem gospodyni? – pierwszą odblokowało Kasię.
- Nie. Z Pepe – sapnęła z zakłopotaniem Mysia i spuściła wzrok na leżącego przed nią różowego hot-doga, z którego wyciekał na talerz żółtawy majonez.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O Matko i Córko:)Nie napiszę nic mądrego ,gdyż jestem w szoku:)Taka "życiowa historia",bardziej niż "Trędowata" Mniszkównej.pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChyba się już uzależniłam od czytania ciebie ;))))
OdpowiedzUsuńNa szczęście mnie z pracy nikt nie wyrzuci i biletu do Polski też nie kupi za to że cały dzień tylko na twoim blogu siedzę ;)))))))
Super piszesz, myślałem że nie dam rady przeczytać trzech od razu, a ja je po prostu połknąłem i ciągle mi mało. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!!! należy wam się order za przeczytanie tego w całości. Jestem pod wrażeniem waszej cierpliwości i tego, że jeszcze na końcu chciało się wam komentarz zmieścić. Chylę nisko czoło i jeszcze raz dziękuję.:))))
OdpowiedzUsuńbo to wciąga jak telenowela! (ale taka dobra:) powinnaś zająć się pisaniem scenariuszy :D
OdpowiedzUsuńPowiem, że bardzo wciągnęła mnie historia Mysi i jej kumpla Pepego :) Nieźle napisane i chciałbym poczytać więcej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Czarny Ptaku:) Miły poranek:)
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo polubiłam Twoje słowa. Czytam dalej dalej
OdpowiedzUsuń