Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

wtorek, 12 stycznia 2010

...są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu.


Moja najlepsza przyjaciółka Kasia, którą na użytek prywatny nazywam Mizią Uhaha [z racji cech jej charakteru] zawsze miała szalone pomysły. O dziwo, szalone były one jedynie dla otoczenia bo dla Kasi nigdy.
Dwa razy w życiu rozum mnie przy niej całkowicie opuścił i dałam się namówi na podróż autostopem.
Rok 1985, zima stulecia. Spędzamy z Kasią ferie u jej cioci w Rabce. Ponieważ jednak Rabka dwóm nastolatkom zbyt wielu atrakcji zapewnić nie mogła, postanowiłyśmy wybrać się do Krakowa. - Nie będziemy czekać na pociąg -stwierdziła Kasia z niezłomną pewnością w głosie -jedziemy autostopem!!!
- Autostopem? - jęknęłam, przypominając sobie wszelkie przykazania i zakazy mojej mamy, w których słowo autostop dość często się przewijało, i jeśli dobrze pamiętam to zazwyczaj w pobliżu słowa gwałt i morderstwo. Często wrzucane było też do jednego worka z ulubionymi przestrogami jak - seks przedmałżeński czy niechciana ciąża.
- Jasne! Ja ciągle jeżdżę autostopem do kuzynki w Pszczynie, zobaczysz jaka to frajda. - Kasia była w swoim żywiole.
Nie chciałam wyjść na nudziarę, która psuje każdą zabawę więc z bólem serca kiwnęłam głową.
Dwie długowłose i zgrabne nastolatki nie muszą długo czekać na chętnych do tego, żeby je podwieźć gdziekolwiek i kiedykolwiek. Jeszcze dobrze się nie ustawiłyśmy na poboczu, kiedy z wizgiem i bryzgiem spod kół zatrzymała się tuż za nami stara zdezelowana ciężarówka. Drzwi się otworzyły i ujrzałyśmy dwóch panów, w wieku naszych ojców, którzy uśmiechali się do nas zachęcająco.
Załadowałyśmy się do środka. Kierowca, jego kompan, Mizia i ja - tuż przy drzwiach. Przy drzwiach, bo przecież łatwiej będzie uciec gdyby okazali się mniej przyjaźni niż myślałyśmy.
Auto ruszyło. Oparłam się o drzwi, rękę położyłam w pobliżu klamki i zaćmiłam papieroska starając się myśleć pozytywnie. Kasia cwierkotała coś o Rabce, cioci i wakacjach a ja pogrążyłam się w czarnych myślach o gwałcie. Nie ujechałyśmy nawet 5 kilometrów, gdy kierowca wyciągnął coś z kieszeni kurtki i podał kumplowi, ten przechylił się przeze mnie i Kasię, a następnie wetknął TOTO w drzwi po mojej stronie.
- Blokują drzwi żebyśmy nie mogły uciec! - jak zwykle w takich wypadkach przerażenie zupełnie mnie sparaliżowało. Nawet nie popatrzyłam na Kasię, ze strachu. Siedziałam zupełnie cicho, z oczami utkwionymi w drodze przed nami przysłuchując się zdumiona niekończącym się trelom mojej przyjaciółki.
- Jej głupota nie zna granic - wściekałam się w myślach słuchając tego traj-traj-traj-traj. Każda ścieżka, która wiodła od głównej drogi w bok wydawała mi się tą ostatnią ścieżką mego życia, na której stracę cenne dziewictwo a może i życie! Nie miałam wyjścia, zaczęłam się modlić. Powtarzając w myślach, jak mantrę "Zdrowaś Mario.." po raz 8, usłyszałam jak jeden z morderców - zwyrodnialców pyta :
- A twoja koleżanka co taka nie w sosie? Jakieś kłopoty? Chętnie pomożemy ..chłe, chłe, chłe...- zaśmiał się, jak mi się wydawało - szyderczo- pryskając na boki mieloną w ustach kanapką. Kasia szturchnęła mnie w bok. Wydawało mi się przez moment, że porozumiewawczo. Może ona ma jakiś plan? - myślałam gorączkowo rozglądając się po szoferce, w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mi służy do obrony. Niestety oprócz sterty papierów, brudu i kurzu nic więcej tam nie było.
-Łatwo im ze mną nie pójdzie! -obiecałam sobie w duchu i zacisnęłam prawą rękę na wielkim kluczu, który miałam w kieszeni. - Klucz w oko, a nogą w przyrodzenie! -zadecydowałam, wracając do modlitwy.
Paląc jak lokomotywa i modląc się żarliwie zauważyłam ze zdziwieniem tabliczkę z napisem Kraków.
-No, dziewczyny. Tu was wyrzucimy, bo nie wolno nam zabierać nikogo obcego do auta. Chyba dacie sobie dalej radę same?
Rzuciłam się do klamki i zaczęłam ją szarpać ale drzwi nadal były zamknięte.
- Co panienka taka nerwowa, chwilkę tylko śrubkę wyjmę.
Jak powiedział, tak i zrobił.
Wyskoczyłam z szoferki w mgnieniu oka.
- Do chrzanu ten twój autostop! Całą drogę się modliłam żeby nas nie zgwałcili, po co on tą śrubę wpakował w te drzwi? Nigdy więcej autostopu, nigdy. Rozumiesz!??? Kretynko!- chwilę później darłam się na Kasię, już całkiem bez strachu ale za to wkurzona do potęgi n-tej.
- O co ci chodzi? Przecież było fajnie? A śruba..mój tata też tak robi żeby się drzwi nie chwiały w czasie jazdy. - spokojnie powiedziała Kasia, robiąc zdziwioną minę.
Natarłam ją śniegiem do wiwatu.
Ponieważ jednak nie każdy uczy się na własnych błędach, dwa lata później zgodziłam się, że będzie nam szybciej z Goczałkowic do Katowic autostopem. Przecież wcześniej napisałam, że rozum opuścił mnie przy niej dwa razy.
................................................................
Znowu zima. Wracamy z Goczałkowic. Niestety za diabła nie mogę sobie przypomnieć po co tam w ogóle pojechałyśmy. Czeka nas długie czekanie na pociąg albo nie mniej długie na autobus.
- Autostop? - szczerzy się Mizia, niepewnie popatrując w moją stronę.
- Autostop?..Hmmm...Na twoją odpowiedzialność! - zgadzam się szybko, bo butki które miałam na sobie wyglądały bardzo ładnie ale niestety ich uroda nie szła w parze z funkcjonalnością. Czułam, że palce u stóp przymarzają mi do podłoża.
Przesuwamy się parę metrów za przystanek i Kasia robi charakterystyczny ruch dłonią uśmiechając się przy tym prześlicznie do kierowców. Za chwilę staje przy nas dziwny osinobus. Jego niezwykłość polega w głównej mierze na braku okien. Otwierają się drzwi i ze środka "puszki" bucha ciepłe powietrze.
- Chłodnia to to na pewno nie jest - myślę z ulgą i pakuję się za Mizią do pojazdu, zamykając drzwi. Odwracam się i... staję oko w oko z wesołą kompanią żołnierzy wracającą z ćwiczeń. Na sznurku suszą się czyjeś galoty, ktoś zawodzi i przygrywa sobie na menażkach, po prostu atmosfera luzu i rozprężenia.
- Noooo..wreszcie jest się z kim zabawić! - słyszę gdzieś z przodu.
Wepchnięta się w kąt, z mrozem i mordem w oczach patrzyłam jak moja przyjaciółka świetnie się bawi, roztaczając swój urok osobisty na lewo i prawo, a ja po raz kolejny zostaję "kilerem nastroju" tym razem odmieniając słowa '"gwałt zbiorowy" przez przypadki.

24 komentarze:

  1. :))) Pieprzu, teraz to się już nie dasz, bo prawdziwy wojownik kung fu potrafi zabić napastnika nawet kartką papieru :) Mówię Ci, tak jest!
    Ja też się wyjeździłam stopem swego czasu jak Polska długa i szeroka i uważałam, że to bardzo zabawny i bezpieczny środek transportu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. haha, ale mnie ubawiłaś od świtu... uprawiałam autostop z przyjaciółką, tyle, że ona jeszcze targała ze sobą gitarę... moi rodzicom nigdy nie wpadłoby do głowy, że mogłabym jechać autostopem, więc o żadnych zagrożeniach nie było mi wiadomo, ale co się uśmiałam na tych wypadach w kraj i nie tylko to moje... do dzisiaj z koleżanką wspominamy te czasy i nasi partnerzy patrzą na nas z obłędem w oczach, żeby nie powiedzieć, że ostatnio chcieli nas związać, kiedy stwierdziłyśmy, że może w ferie wybierzemy się do Paryża...a czym - autostopem, moja córka bardzo ożywczo zareagowała, oczywiście powiedziała, że jedzie z nami, trzy na stopa to już tłok... więc widzisz, mordy, gwałty i inne takie nie odstraszają przed przeżyciem tej jedynej przygody...

    OdpowiedzUsuń
  3. a tak w ogóle, to dziękuję, ze mi przypomniałaś... buziak

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie miałam nigdy przyjemności... W ten sposób podróżować. A szkoda, bo jak widać może to być zabawne...Właśnie mi się coś przypomniało w związku z Twoim postem. Idę to zapisać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeżyło się podobne historie a jakże.Nawet czułam w takich wypadkach dokładnie to samo nafaszerowana przez rodziców przerażającymi opowieściami z drogi... hehe. Ale opowiedziałaś swoje przygody tak obrazowo i przezabawnie, że nic tylko podziwiać styl:)pozdrawiam po raz pierwszy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno się tak nie uśmiałem. Dziękuje :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. szczerzonego Pan Bóg szczerze, wiadomo:) pamiętam jeden autostop, jaki złapałyśmy kiedyś z koleżanką - a mianowicie super wygodne autko z parą potężnych, prawdziwie aryjskich Niemców. jak ja się wtedy bałam! bo przecież powszechnie wiadomo, że wszyscy Niemcy handlują żywym towarem z tureckimi burdelami. no, ale ci widocznie stwierdzili, że się nie nadajemy:))
    ej, ale by było, jakbyś Pieprzu się autostopem czarną wołgą przejechała:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Magenta - bo gdyby nie zdjęcie, to pomyślałabym, że to Mizia twojego bloga prowadzi.:))
    Miło mi, że was rozbawiłam.:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale, że o co chodzi? Uśmiech nie tak cudny jak u Mizi? Idę przed lustro poćwiczyć :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. chaaaaaaa, z pewnością ciekawiej byłoby, gdybyście obie panikowały :) (a propos panikowania w takich momentach, to mam to samo)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja to sobie myślę , że nasze pokolenie to pokolenie szalonych pozytywnie i szkoda , że tak niedocenione :):):) Tez jeździliśmy stopem i chociaż ja miałam podobne wizje do Twoich to jednak zabawa była przednia i jakoś nigdy się nic złego nie wydarzyło . Może jednak ludzie wtedy byli inni , albo może mniej było tych ,,nie-innych " :):):)Dziekuję za dawkę śmiechu i garść wspomnień :):):)

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisane po prostu rewelacyjnie...aż mi głupio tak Cie chwalić ale to się pochłania nieczyta.Przeczytam 1000 razy wszystko co napiszesz:):)serio:)a jeśli chodzi o stopa...sam zawsze podziwiałem kobiety które wsiadały jak się zatrzymywałem...zawsze mówiły-"panu dobrze z oczu patrzy". Bardzo wiele z nich pewnie już nigdy tego powiedzieć nie może:)wszystko z głową.!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedne chłopy się początkującej feministki przestraszyły i nici z gwałtu tudzież mordu :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. ja też kilka razy autostopowałam, ale na krótkich odcinkach tylko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. super się czyta...nawet gdybyś tu kiedys odmieniała przez przypadki cokolwiek to pewnie i tak koń by się uśmiał...

    OdpowiedzUsuń
  16. czy Ty nie piszesz przypadkiem książek, które sprzedają się w milionach egzemplarzy i tylko udajesz, że jesteś zwykłą kobietą? ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. ;))))))Co to za przyjemność jeździć własnym autkiem ... ehhhh taka dawka adrenalinki to by mi się przydała ;))))
    Czekam na pikantną opowieść o kuszącym wujku ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurde, Pieprzu, byłeś młodszy ode mnie, jak zacząłeś!!!
    Mój najlepszy wyczyn to zatrzymanie autostopu z dwoma klawiszami z więzienia w Moczarach (Bieszczady). Niestety, nie wsiadłam, bo nie chcieli zabrać dodatkowo mojego chłopaka i jego kumpla, co dosadnie uświadomili wyłażącym z rowu chłopakom.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj, to miałaś ostrą jazdę bez trzymanki!
    Mnie nikt jeszcze nie namówił do takich przygód, pewnie dlatego, że nie znałam żadnej (takiej) Kasi :)
    I w takich momentach też zawsze obmyślam sobie strategię wykluczenia wroga ze skutkiem prawie śmiertelnym (to z kluczem i kolanem w przyrodzenie - bardzo dobre!)

    OdpowiedzUsuń
  20. witaj:) bardzo u Ciebie fajnie, zostanę na dłuzej i dodam do ulubionych:)

    OdpowiedzUsuń
  21. haha ha :))))))))
    jak widać strach ma wielkie oczy... :)
    podoba mi się tu!!! Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Poszła fama o pikantnej notce u Pieprza Czarnego to czekam cierpliwie :):):):)

    OdpowiedzUsuń