Są takie momenty w życiu człowieka, kiedy w skrzynce znajduje list powodujący, że strach gorącą strugą ciecze mu po kręgosłupie - wezwanie na komisariat.
Oczywiście, nie był to mój pierwszy raz. Mam w końcu trochę życiowego doświadczenia, i z niejednego pieca chleb jadłam. Rozdziewiczenie miało miejsce gdzieś około 2008. Zostałam wtedy zaproszona na jeden z naszych cudownie miejskich komisariatów, w charakterze świadka, Sprawa dotyczyła zakupu nielegalnego nośnika muzycznego, czyli pirackiego CD w 1998. Mimo najszczerszych chęci, nie byłam w stanie pomóc naszej władzy, ponieważ moja pamieć zakupowa nie sięgała tak daleko.
Prawdę mówiąc, nigdy nie jestem pewna czym tak naprawdę są wypełnione moje siatki kiedy wracam do domu ze sklepu. Zwykle ambitnie tworzę coś na kształt listy zakupów, ale ponieważ nie noszę ze sobą okularów to i tak nie jestem w stanie jej przeczytać. Wyraźnie widzę, że jest tam jakieś słowo na p...co to może być? Pularda? Piżmak? Podgardle? Pompony dla czirliderek? Paralaksa? Paralizator?
Męczę się okrutnie, a własna nieśmiałość nie pozwala mi biegać po sklepie w poszukiwaniu kogoś kto posiada oczy i jest mi w stanie pomóc. Jak już się bardzo zmęczę tym wymyślaniem, to po prostu chwytam pierwszą rzecz na literę P - na przykład piżmaka i pakuję do koszyka. Ilość produktów musi się zgadzać! Oczywiście męczą mnie też nieustanne pretensje męża - "Znowu piżmak? Po co nam dziesiąty piżmak w tym tygodniu?!!!"
Dlatego na wszelki wypadek to nie ja robię w domu zakupy, nie mamy już klatek dla piżmaków.
Następny kontakt z egzekutorami prawa miał miejsce około 4 lata później. Wtedy zaprosiła mnie do siebie policja skarbowa, w celu przepytania mnie na okoliczność zakupu przeze mnie samochodu od pewnej firmy. Na szczęście samochód był ciągle jeszcze w moim posiadaniu, nie musiałam więc grzebać zbytnio w swojej zakrzaczonej pamięci. Tak naprawdę, nie interesowała ich moja skromna osoba, ale właściciel firmy. Chociaż przeraziło mnie nieco oświadczenie jakie musiałam podpisać własną krwią, że wiem co mówię, jestem zdrowa na umyśle, i nikt za mną z kałasznikowem nie stał, kiedy odpowiadałam na pytania. Nie musiał. Torturą było samo przebywanie w tym przybytku.
Cztery panie z dymiącą trwałą, w kwaśnych swetrach i w oparach dymu z tanich papierosów. Wiało beznadzieją i brakiem perspektyw. Pomyślałam wtedy, że najgorszą kara jaka mogłaby mnie tam spotkać, jest spędzenie życia w tym miejscu, z tymi paniami i dzielenie z nimi trosk, plotek i radości oraz słomkowej herbatki, którą siorbały ze szklanek rodem z lat 80 tych. Wyobraziłam sobie nawet jak powoli przedzierzgam się w kobietę biurową, moje włosy zaczynają się skręcać , a trykoty zamieniam na kaszmiry. Przerażające uczucie...
Tym razem jednak sprawy miały się zupełnie inaczej. Na świstku jakim otrzymałam, stało wyraźnie - jako podejrzana. PODEJRZANA! To jakby list wzywający do natychmiastowego wstawienia się u bram gułagu ze szczoteczką do zębów .
Przejrzałam w głowie swoje wszystkie ostatnie wybryki, zastanawiając się czy nie ukradłam czegoś ze sklepu w ostatnim dziesięcioleciu. Problem w tym, że ze mną wszystko jest możliwe - mogłabym nawet kogoś całkiem niechcący zabić, a następnie o tym zapomnieć w natłoku innych zdarzeń lub ciekawej lektury. Może kogoś przejechałam i nawet nie zauważyłam? Może przemknęłam przez całe miasto na czerwonych światłach powodując ogólnomiejski karambol i katastrofę w ruchu drogowym? A może powiedziałam jakiś głupi dowcip, piętnujący nową władzę, może napisałam coś na drzwiach w publicznej toalecie w przypływie po-wypróżnieniowej euforii?
Żeby mnie zmiękczyć, i nakłonić do mówienia, zastosowano powszechną w takich sytuacjach - torturę niepewności. Zostałam zaproszona nie za 2, nie za 3, ale za całych 10 dni. 10 długich dni i nocy, spędzonych na oglądaniu filmów takich jak Skazani na Shawshank, Stawka Większa Niż Życie, Orange is The New Black i programu Cela nr 5. Dni pełnych wizji wyrywanych paznokci, oblewania zimną wodą, pozbawiania papierosów. Więzienie to nie wczasy, wiem bo bo znam kogoś, kto znał kogoś, kogo były chłopak pracował w takim miejscu.
W wyznaczonym dniu, o odpowiedniej godzinie stawiłam się grzecznie pod odpowiednim pokojem i nieśmiało zaskrobałam w drzwi. W środku znajdował się Brad Pitt przebrany za policjanta, i nawet przez chwilę pomyślałam, że może Szymon Majewski wznowił program "Mamy Cię", ale szybko przypomniałam sobie, że nie jestem jeszcze celebrytką i szkoda byłoby dla mnie czasu antenowego.
Przesłuchanie odbyło się całkiem kulturalnie, bez policzkowania i mierzwienia mi fryzury.
-Czy w dniu takim to a takim kupowała pani benzynę na stacji takiej to a takiej?
-Nie pamiętam, nie wiem...
-Ale władza wie - oto zdjęcie, była pani nawet w tym samym płaszczyku w pipetkę. Otóż, zatankowała pani swoje auto do pełna i zniknęła pani w tumanie kurzu. Co to? Kupować lubimy, płacić nie lubimy?
Spojrzałam na prezentowany materiał dowodowy - no, ja! Jak żywa. Och, gdybym wiedziała, że zrobią mi zdjęcie zdążyłabym stworzyć z moich ust elegancki dzióbek i wypięłabym pierś zamiast brzucha. Przynajmniej i panowie, i ja mielibyśmy więcej radości z patrzenia. Niestety, na zdjęciu przypominałam nieco skrzyżowanie uśmiechniętego Fernandela ze spoconym Einsteinem, szczególnie włosy podniesione wiatrem wyszły straszliwie niekorzystnie. Trzeba zacząć nosić kapelusz, najlepiej z woalką. Można będzie wyglądać tajemniczo i seksownie, a jednocześnie nie będzie się trzeba martwić o makeup czy fryzurę. Pilnujcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny. Skrzywiłam się straszliwie na widok prezentowanego mi dowodu mojej winy, mogli przecież zrobić kilka zdjęć i wybrać to najlepsze. Faceci bywają tacy niedelikatni...
Posterunkowy wziął moje skrzywienia za.oznakę bólu, spowodowanego złamaniem prawa i zapragnął mnie pocieszyć.
-E, niech się pani nie przejmuje, wczoraj tutaj w tej samej sprawie wizytował nas sam proboszcz!
Za wesołe brykanie trzeba płacić. Karą było udanie się na stację benzynową, pokajanie się i zapłacenie za występek. Pech chciał, że jest to najbardziej uczęszczana stacja benzynowa w moim mieście, przyklejona do największego McDonalda. Nawet w środku nocy jest tam tłum gości. Trudno, wzięłam byka za rogi i podeszłam do lady tłumacząc w jakiej sprawie się tu zjawiłam.
- Piooootrek! Przyszła ta pani z ucieczki spod dystrybutora!!!
Całe benzyniane audytorium zmierzyło mnie od stóp do głów, pięć tysięcy par oczu spojrzało z potępieniem. Uśmiechnęłam się głupio, i schowałam głowę między ramiona . Kątem oka dostrzegłam córkę sąsiadki, straszliwie skupioną nad półką z batonami. Ach, znów się rozniesie, że Xewska ma kuku na muniu i na dodatek jest złodziejką benzyny.
Pieprz, żałujący za grzechy popełnione, których niestety nie pamięta.
Czy wasze media są wolne?
nie no ciocia Kabanowa to mnie normalnie zaskakuje i przeraża nie mniej jak płaszczyk w pipetkę, ale że dopytam, to była jedna pipetka czy więcej? no bo jak więcej to ciężko się z tych przyczepionym do płaszczyka chadza... w głos się roześmiałam na tę wizję;) ale do sedna... spodziewam się podobnego wezwania, bo w ostatnim czasie jak się nie złapię na takim występku w sklepie czy aptece to przepadło... wczoraj np. schowałam do plecaka opakowanie magnezu nabyte u pani zacnej farmaceutki i tak zaaferowana byłam inną sprawą, że musiałam się cofnąć rachunek uregulować, a pani zacna farmaceutka to była tak zaaferowana swoją sprawą, że owego magnezu nawet nie zdjęła ze stanu aptecznego, że o wbiciu na paragon nie wspomnę... ale teraz już wiem jak reagować na powyższe w sensie;)
OdpowiedzUsuńSZA...JAK REAGOWAĆ? No...uciekać, uciekać szybko i zmienić makijaż!
Usuńno to drugie odpada, ale mogę założyć maskę i płaszczyk w pepitkę;)
Usuńps. taką prawdziwną zalewajkę to tylko moja śp. Ciotka Aniołowa zza Buga gotowała i obowiązkowo do niej placki ziemniaczane:)
Ależ mnie rozradowałaś tą publiczną spowiedzią:)).
OdpowiedzUsuńerrato - rozpieszczasz mnie:-)
UsuńAle że niby jak? Tak po prostu zatankowałaś i pojechałaś? Dzielna dziewczynka! ;)))
OdpowiedzUsuńMira:-))) jechałam do Rzeszowa, i cieszę się, że ta wpadka miała miejsce w moim własnym mieście, I nie musiałam jechać ze 200 km, żeby się pokajać i zapłacić.
UsuńMISTRZYNI :D ja bym chyba na zawał zeszła :D
UsuńMamy do Pogadania - no, leki wybitnie mnie wspomagały, a na dodatek muzyka - bez tego bezsenne noce i ucisk w klatce piersiowej murowany.
UsuńŻadna tam woalka, tylko stara, dobra kominiarka.
OdpowiedzUsuńPłaszczyk w pipetkę plus wlew do baczka, really?
Jak kraść to milijony i to w kaszmirowych wełnach!
;)
newa - z kominiarką to jesteś podejrzana już na wejściu. Jednak kapelusz, i udawanie paniusi co to pączki widelcem i w życiu na włamie nie była:-) Natępnym razem podjadę kradzionym tirem, może chociaż trochę się obłowię.
UsuńI jeszcze tylko zasłoń tablicę rejestracyjną oraz nalepkę na szybie z nr rejestracji bo media może i wolne, ale o wysokiej rozdzielczości są. ;-)
UsuńZdarzyło mi sie po wyjściu około 21 od lekarza nie uiścić opłaty w rejestracji. Ale uszłam 50 metrów i odzyskałam pamięć.
Izabelka - fakt, wiesz jak się chcę podnieść na duchu to odpalam mój TV co to ma trylion cali i oglądam jakiś polski serial. A potem klepię się po plecach i mówię - no, nie jest jeszcze tak źle z tobą stara:-) Ja sporo rzezy wyniosłam rzeczy ze sklepu w przeszłości, ale po wprowadzeniu piskaczy stałam się bardziej uważna.
UsuńRzecz o nadmiarze piżmaków mnie powaliła;-))))))).
OdpowiedzUsuńPłaszcz podniesiony wiatrem i fryzura w pipetkę, mówisz .... hmm. A jak ten niedelikatny policjant powiedział Ci o co chodzi, to naprawdę przypomniałaś sobie tamto zdarzenie? Może pracownicy tej stacji benzynowej, zgodnie i w porozumieniu z policją, w ten sposób dorabiają sobie do pensji? Może robią (niekorzystne i nietaktowne) zdjęcia klientom, którzy jak najbardziej zapłacili, ale potem mają nadzieję, że atmosfera komisariatu wymusi polecieć na tę stacje i płacić drugi raz?
zante - no, te piżmaki to są! Ja płacę tylko kartą, wiedziałam, że tego dnia faktycznie wybieraam się na wschodni koniec Polski i tankowałam. Na karcie takiego obciążenie nie odnotowano. Ukradłam, uciekłam. Ale miesiąc za darmo jeżdziłam na tym kradzionym baku:-) Takie paliwko na kredyt:-)
UsuńJak patrzeć z boku, to zabawne jak cholera. Jak się skupić, to wstydu się najadłaś, że na długo Ci wystarczy, co?
UsuńZante - uodporniłam się nieco rzez te prawie pół wieku:-)
UsuńJa przez ponad pół wieku nie uodporniam się :D
UsuńKurde¡ Do dzisiaj wystarczyło mieć czyste majtki bo - cytuję - ...nigdy nic nie wiadomo, a jak się coś zdarzy..., a od dzisiaj jeszcze kapelusz z woalką!!!
OdpowiedzUsuńEwa
Ewa - wychodzi na to, że teraz przyszły ciężkie czasy - kamery wszędzie (wczoraj podglądałam jakąś parę w czułych uściskach na kawce w Amsterdamie) i trzeba trzymać formę cały czas. Och, to chodzenie z wciągniętym brzuchem...straszliwie męczące.
UsuńDepresja? Chwilowa niedyspozycja intelektualna? Nigdy bym się nie spodziewała, że to TY zapomnisz zakryć tablice rejestracyjne od samochodu, gdy kradniesz benzynę! ;-)
OdpowiedzUsuńKalina - to się nazywa starość, po płaszcyku w pipetkę by mnie znaleźli!
Usuńooo! to jak juz mowa o policjantach i benzynie, to mnie sie przytrafilo nie zatankowac na czas i auto stanelo jakis 1 km przed stacja... coz bylo robic, z dwiema kolezankami, z ktorymi wowczas jechalam, zepchnelysmy auto w jakas boczna ulice, ktora na szczescie tam byla i musialam dralowac pieszo poboczem czteropasmowej drogi szybkiego ruchu (w godzinach porannego szczytu), gdzie wszyscy jada min. 80-90 km/h, a ochronne bandy sa tylko miejscami... a kiedy pijana swieza spalina dotarlam na miejsce i po zakupie porecznego kanisterka czekalam na obsluzenie, to na stacje zajechal-ot tak sobie-pojedynczy pan policjant w osobowej "suce" i uprzejmie zaproponowal podwiezienie (bo ja w USA mieszkam i tu policja przede wszystkim bardzo pomocna jest)... no, to te "suki" strasznie twarde i niewygodne z tylu sa... ale miny moich kolezanek - bezcenne!
OdpowiedzUsuńauuu...piękna historia! I nie musiałaś kraść:-)
UsuńIrytująca historia. Już sam fakt, że ktoś ma czteropasmowe drogi do dyspozycji jest wkurzający... ;-)
UsuńKalina, ja Cię proszę nie narzekaj. Ja Cię kiedyś zaproszę do UK żebyś się przejechała angielską wiejską drogą, mocne wrażenia gwarantowane!!! (szczególnie, że jesteś pewna ,że to MUSI być droga jednokierunkowa --a tu niepodzianka:-) )Koniecznie muszę obfotografować i wysłać.
UsuńDobrze, że wszystko rozejdzie się po kościach... proboszcz Cię rozgrzeszy :* kiss
OdpowiedzUsuńMargarithes - wUNtpia:-/0 ale pocieszyłam się kawałkiem chałwy, też rozgrzesza...
Usuńi to jest myśl, mam w lodówcę, też się poczieszę, na Twoje konto :)
Usuńzazdrazaczam odwagi. ja to mam na odwrót. osttanio skorzytałam z takiego urządzenia na zewnatrz co sie karta płaci. I zatankowałam, przesunełam auto co by miły Pan za na zatankował, pokłociłam sie z szanownym a na nastepny dzien zobaczyłam ze zmiast 18 eurosow, miły Pan dotankował chyba do 125 eurosów. Gest Polaka . UMarłam na zawał. Na sczescie sie wyjanilo, strat nie ma, ale co sie nawkurzałam, że ja taki Janosik co rozdaje , to moje.
OdpowiedzUsuńHanna - z takiego urządzenia w życiu bym nie miała odwagi skorzystać, omijam samoobsługowe stacje benzynowe i myjnie szerokim łukiem. Na wszelki wypadek:-)
UsuńHehehe, myślałam, że tylko ja mam tak wybujałą wyobraźnię. Jak dostaję awizo a list mam do odebrania dopiero na drugi dzień, to wtedy szaleję... jestem nagle złodziejką, dopuściłam się przestępstwa podatkowego, oszukałam ZUS, pójdę do więzienia a mój syn będzie wzrastał bez matki... a potem okazuje się, że to nadpłata podatku od nieruchomości. Ale za benzynę nie zapłacić - to mi sie jeszcze nigdy nie zdarzyło:))))
OdpowiedzUsuńsARAH - KIEDYŚ umarłam trzy razy w weeken, bo zastałam na swojej sekretarce nagranie siżowego głosu szefowej:
UsuńGabriela, chciałabym cię widzieć w poniedziałek rano w Warszawie, pilnie!
Dostałam podwyżkę i niestety nie wyciągnęłam z tego żadnych wniosków. Lubię horrory:-)
Bardzo mnie ciekawi, gdzie mozna nabyc pizmaki. W Tesco moze? Ale... no tak, pewnie zapomnialas ;) Znam ten ból, bo w zapominaniu i niezauwazaniu tez jestem miszczem.
OdpowiedzUsuń(mam zloty medal w przygotowywaniu zapiekanek z makaronu albo ziemniaków, posypanych serem. Bez sera. Który to zapieczony serek najbardziej w tych zapiekankach lubie.)
Ale jak sobie pomysle, jakie mysli nachodzily by mnie przez te 10 dni!!! matko bosko bolesno!
Co do wolnych mediów - wczoraj ogladalam jeden 40-minutowy odcinek serialu przez 2 godziny. Zanim stracilam cierpliwosc, bo przeciez nie obejrzalam do konca.
Diable - odpowiadam na szybko - piżmaki można dostać na Ryneczku Lidla. Czasem są zapakowane w jenoty, to się nie rzucają w oczy.
UsuńNiestety, przegrywasz Diable - mój popisowy numer : wysłanie 12 pocztówek świątecznych do rodziny na swój własny adres. To się nazywa bezmyślność konkursowa. 12 razy wpisać własne nazwisko i adres i nie zorientować się, że coś tu nie pasuje....
Tak, te 10 dni to jak katorga, a ponieważ ja w stresie jem to katorga bardzo droga. Bo ja nie źrę byle czego, mam cholerne wymagania.
:)))) wygralas 12 razy :)
UsuńNo ty kryminalistko, recydywistko :) Tegom się po Tobie nie spodziewała :) Ha haha ...padłam.... Gratuluję taktu i dyskrecji panom ze stacji benzynowej.
OdpowiedzUsuńJaga - to była pani na stacji, nikt Ci tak nie dokopie jak przedstawicielka własnej płci:-)
UsuńAleż ze mnie pierdoła saska - że się od razu nie domyśliłam - bo baby to są (...) tylko z cyckami :) Tak mawiał jeden ulubiony facet :)
UsuńJaga- OD zawsze t powtarzam!!!!
UsuńPieprzyku:ppppppp
OdpowiedzUsuńRozradowałam sie ja i dziecię me w mym łonie z Twojej opowiesci:ppp
Masz nauczkę,nim wysiądziesz z autka by zatankować "przede wszystkiem"popraw se wlosy,makijaż...bo po co masz sie znowu stresować,oglądając siebie na ekraniku?:-)))
A tak serio-no zdaża się:ppp
Kiedy ostatnim razem bylam u ginekologa,tak sie z nim zagadalam,ze łapiac za klamkę kapnęłam sie,ze nie zaplacilam..mowie,jaka ze mne gapa,a doktorek"no i co z tego,najwyzej by pani nie zaplacila":p...no najwyżej:)
Głodny Owocu - Cieszę się, że rozbawiłam maleństwo - niech się często uśmiecha! :-) Dobrze jednak, że łapnęłaś za klamkę, a nie za coś innego - to by dopiero było!
Usuńno Pani ))))))))))) to dla nie sytuacja jest wyjaśniona,
OdpowiedzUsuńznaczy gdyby mi sie przytrafiło takie roztargnienie to mnie złapią natychmiast ... a poza tym hehehe i cha cha cha
Teatralna - jak widzisz dzięki kamerom nie łapią natychmiast, dają pożyć radością złodzieja. A jak już przestaniesz się bać to wtedy łps!
UsuńNo i pięknie! Taki numer to mi się jeszcze nie zdarzył, ale ukraść komuś na wpół wypełniony wózek w dużym sklepie spożywczym to i owszem, na szczęście zostałam złapana na gorącym uczynku i szybko przepraszając i śmiejąc się z siebie mogłam oddać wózek i poszukać mojego :).
OdpowiedzUsuńiw - najgorsze to jak się w sklepie łapie całkiem obcego męża pod rękę i odchodzi w siną dal perorując zawzięcie, zostawiając w stanie osłupienia jego żonę i swojego męża. Tak...niezapomniane odczucie.
UsuńO, i chyba juz wiem, dlaczego nie prowadze auta... (a przynajmniej tak teraz bede to uzasadniac)- bo notorycznie dostawalabym takie wezwania:-) Brawo, Pieprzu, jestes miszczem!! Nie dosc, ze swietna opowiesc kryminalna, to jeszcze autorka w roli glownej podejrzanej! Boskie!
OdpowiedzUsuńlitermatko - to jest jednak CZARNY wieprz. To dużo mówi o moim podłym charakterze:-)
UsuńPiżmaki piżmakami, ale dobrze wiedzieć o tych jenotach;) I pomyśl - miałaś okazję poznać inną (bradopittową i bez trwałej oraz słomkowej herbatki, tudzież oparów beznadziei) wersję policji - może warto było!
OdpowiedzUsuńA z przykładów roztargnienia (wolę to tak nazywać;)) wczoraj spakowałam do kieszeni pilota od miniwieży i wyszłam z domu, będąc pewną, że mam przy sobie telefon;)))
Sunsette - warto było!!!:-) no, a jakbyś chciała posłuchać muzyki gdzieś na zewnątrz, to przecież bez pilota ani rusz! :-) Wracasz do blogowania? BO MOŻE PRZEZ POMYŁKĘ ZACZĘŁAŚ PISAĆ NA CUDZYM BLOGU?? sprawdz koniecznie!
UsuńHehe, dobre;) Chwilę się zastanowiłam;) Może wrócę, ale muszę dojrzeć;)
UsuńNiestety, pilot zamiast komórki okazał się dziś małym mykiem. Dzisiaj bowiem zrobiłam coś, co mi chyba o parę dni skróci życie. Otóż - robiłam - jak zwykle w biegu - zakupy w dużym markecie w galerii handlowej. Zapłaciłam, schowałam portfel do torby, wzięłam siaty z zakupami i w jednej z galeriowych alejek na ławeczce zaczęłam przepakowywać zakupy, żeby się do jednej siaty zmiesciły, w międzyczasie pomyślałam, że muszę bilet wyjąć, żeby już na przystanku tramwajowym się nie szamotać. Potem jednak stwiedziłam, że nie mam czasu, wzięłam torbę, siatę i wyleciałam z galerii na tramwaj. Na przystanku szukam portfela, żeby ten bilet wyjąć. Nie ma. Groza, zejście niemal. Biegiem do galerii znowu, w głowie gonitwa myśli - o matko, pal licho kasa, bo niewiele, ale karty! Dobiegłam na ostatnich nogach do wspomnianej ławeczki, widzę... leży... Obok stoją 2 dziewczyny. Podbiegam - a one, że już mmiały iść do ochrony, ale chwilę czekały, bo może ktoś się zorientuje, że zostawił, i pilnują. Normalnie zasłabłam. Ofiarowałam im kaskę, ale nie chciały nawet słuszeć, grzecznie się pożegnały i poszły. A ja pojechałam do pracy, kompletnie wyczerpana nerwowo. Dobrze, że Bóg nade mną czuwa.
Sorki za taki długi komentarz, ale nie mogłam się powstrzymać;)
Sunsette - to ładna opowieść, aż trudno uwierzyć - są porządni ludzie na świecie. Za długi komentarz zostajesz odznaczona dodatkowo! :-)
UsuńNo właśnie - w sumie, teraz, kiedy już ochłonęłam, to mam dobre wspomnienie tego... hm... przypadku;) Nie wolno zwątpić w człowieka, nigdy.
UsuńA ja muszę bardziej zająć się swoim hashimoto, bo to oczywiście tej przypadłości wina - mam na co zwalać;))
No no... takie gangsterskie zapedy i to jeszcze rozczohrana i w pepitke? hmmm :D
OdpowiedzUsuńO depresji - no, masz:-) Może to menopauza?
UsuńOooh siostro !!!! Tego bylo mi trzeba!
OdpowiedzUsuńJa tez musze cos wyznac.
W czwartek 24 grudnia robilam szybkie/ do szpitala dla taty/ zakupy w Lidlu ( kapcie, woda, losos, czekolada i owoce )
Maaasakrycznie dluga kolejka.
Na parkingu juz, zorientowalam sie ze za owoce nie zaplacilam bo torebecki z owocami jak mi dyndaly na nadgarstku tak dyndaja.
Mango, kiwi,, gruszki, banany i lychee.
Brat /wizjoner/ stwierdzil ze nie musze sie przejmowac, bo
1/ nie mialam wysjcia, on nie bedzie na mnie czekal,
2/ to niemiecki sklep, wiec spokojnie dostalabym rozgrzeszenie od jakiegojolwiek sedziego.
toya - tak, jeśli niemiecki to nie powinnaś czuć się winna. Ja się wstrzymam przed wyznaniem wszystkiego, bo mogłsbym otrzymać następne wezwanie na komendę. Wolę nie draźnić zwierza:-)
UsuńUsmialam sie jak chipmunk! :)))
OdpowiedzUsuńMnie tylko raz wzywali na policje, bylam jeszcze wtedy mloda studenta i spedzilam noc w schronisku w ktorym ktos komus ukradl spodnie z fredzlami. Tez umarlam ze strachu bo wezwanie przyszlo miesiac po powrocie z gor i sama juz nie pamietalam czy przypadniem, niechcacy gdzies prawa nie zlamalam, ale ze chlopak moj naowczesny mial ojca prokuratora to szybko mnie uspokoil, ze nie mam sie przyznawac do wszystkich zyciowych bledow, bo idzie tylko o spodnie z fredzlami. Policja byla bardzo wredna i na moje pytanie: kto normalny normalny w gorach nosi spodnie z fredzlami lub czy ja wygladam na kogos kto by dobrze wygladal w spodniach z fredzlami z kamienna twarza odpowiadali, prosze nie odpowiadac pytaniem na pytanie.
Lola - z frędzlami? Możed to były jakieś drogocenne frędzle? I żeby z tego powodu naszą władzę kłopotać?
UsuńKurde! No szacun Kobieto :) To ludzie kombinują całe tygodnie jak tu się natankować i zwiać, a Ty tak po prostu bez wstępów, trąbek i fanfarów zajumałaś benzynkę i pit, pit :) Z moich występów na stacji benzynowej mogę się tylko pochwalić oblaniem butów benzyną ;) Własnych butów, ale samozapłonu nie było ;)
OdpowiedzUsuńEve - a z moich występów na stacji, za najlepszy uznaję zatankowanie benzyny do baku ropniaka:-) się mi pomyliło!
UsuńCo dziwne...w życiu się tam niczym nie oblałam, aż niesamowite!
Moja koleżanka postąpiła dokładnie tak samo, tylko jeszcze z policjantem się próbowała wykłócać, że to nie ona :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla piżmaków, musy też jakiegoś nabyć drogą kupna :-)
Hegemonie - ja jestem zbyt mało asertywna na kłótnie, gdyby mi powiedzieli że ukradłam czołg to pewnie też bym kiwnęła głową i zastanawiała się gdzie go mogłam zaparkować.
UsuńPiżmaki dziękują. Nie kupuj stepujących, strasznie drogie w hodowli.
Uśmiałam się jak norka, choć ogólnie mi smutno, albowiem mój osobisty narzeczony Piotr wyjechał był właśnie do Wiednia po ponad trzech tygodniach pobytu u mnie. Twój fantastyczny wpis to kolejny argument za tym, aby nie wracać do pisania bloga , na co mnie różni namawiają. Gdzież mi tam do tak wspaniałych piszących, jak Ty.
OdpowiedzUsuńMarianno;-) Masz narzeczonego!To przecież fajny powód żeby się uśmiechnąć. Rozstania i powroty, chociaż bolesne, też mają swoje dobre strony. Ja też zaraz będę pakować manatki po 4 tygodniowym nieróbstwie. Trzeba się pożegnać, żeby móc się później przywitać.
UsuńDZIĘKUJĘ bardzo za przemiłe słowa, ja bym raczej powiedziała - zabawnie piszących, do wspaniale nawet się nie zbliżam.
Pisz. Pisz. Pisz. Pisanie to fajna forma dialogu z tymi, którzy czytają. Szczególnie jeśli tęsknisz, pisanie może przynosić ulgę. Do poczytania:-))))
Pisałam, ale jak zaczęłam również czytać, to wpadłam w kompleksy, że nie potrafię tak dowcipnie i interesująco ( a wtedy jeszcze nie znałam Twojego bloga, który jest mistrzostwem samym w sobie) jak inni pisać. Może jednak się skuszę na kontynuację, who knows :)
UsuńMarianno - koniecznie:-) Nie zastanawiaj się. Pisz!
UsuńJutro musze se kupić kilo paralaksów. Tylko nie wiem, czy w geesie mają świeże :-D
OdpowiedzUsuńCaUski!
Marzyniu, kup więcej i trzymaj w chłodzie. Jak przyjadę do Ciebie to sobie podpieczemy na ognisku na paryju-)
UsuńBycie krótkowidzem ma jednak swoje dobre strony, nie muszę się martwić jak zagospodarować nadmiar piżmaków, nie mówiąc już o paralaksach. Widzę wszystko, co mam zapisane na kartce ostro i wyraźnie, ale bynajmniej nie przekłada się to na zawartość koszyka :(
OdpowiedzUsuńWidzisz, Marianno - ja przynajmniej mam wytłumaczenie!:-)
UsuńPrzybij piątkę Czarny(w)Pieprz -u bo przecież wygrałyśmy na blogu u Eve :) Przyznaję z całą stanowczością, że wybór Ciebie jako laureatki jest nadzwyczaj słuszny... o sobie się nie wypowiem ze względu na wrodzoną skromność.. Powiem krótko.. się uśmiałam jak norka ... sorki, że tak z bliźniego się chacham... zastanawia mnie jedynie fakt, że nie nałożyli na Ciebie żadnej kary ( chociażby godzinę sprzątania głównej ulicy wraz z proboszczem ).. no i jeszcze, że policjant rozpoznał wzór pepitki... nie nooo.. oby więcej takich omnibusów w policji pracowało.
OdpowiedzUsuńConsek - i vice versa i vis a vis! Byłam już u Ciebie i poprawiłam sobie humor. Zamierzam tam wejść na dłużej i pobuszować z rozkoszą. I oczywiście polecić Cię większej gromadzie! Gratulacje - słusznie Ci się należało! Sam sex:-)
OdpowiedzUsuńGratulacje! super narracja, dwa w jednym: strasznie i zabawnie zarazem, chyba będę częściej zaglądać :-)
OdpowiedzUsuńJotko - serdecznie dziękuję i zapraszam:L-)
UsuńPiękna historia :-)
OdpowiedzUsuń