Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.

wtorek, 1 grudnia 2015

Kobieta potrafi zrobić z niczego trzy rzeczy: sałatkę, kapelusz i awanturę czyli Not all men are annoying. Some are dead.


Sprawdzać? Nie sprawdzać? Oto jest pytanie...

Moja współpracownica z tej samej postkomunistycznej niecki, ale z kraju o jeszcze niższym PKB (tak, tak, to możliwe) otrzymała zdjęcie swojego męża wysłane jej przez Życzliwego. Na zdjęciu można było podziwiać jej małżonka, co prawda  w samych spodenkach, ale za to z kobiecą dłonią zanurzoną w te spodenki po sam łokieć. Damę, do której ów łokieć należał, też można było podziwiać w całości, ponieważ dla odmiany zrezygnowała ona całkowicie z wszelkiej garderoby.


Moja koleżanka popadła w trzydniową rozpacz. Przestała jeść, pić i nakładać makijaż. Po trzech dniach udręki zadzwoniła do męża.

- I co? Rozmawiałaś z nim?
- Tak...chlip, smark, chlip...
- I co? Powiedziałaś, że wiesz o wszystkim?
- Nie...wolałam go nie denerwować...

Po trzech miesiącach:

- I co? Zapytałaś go wreszcie o to zdjęcie?
- Tak...
- Iiiiii????
- Powiedział, że to kuzynka kolegi, i że ona tak tylko do zdjęcia.,..dla zabawy....ciepło było...

Szczerze mówiąc, miałam nadzieje, że facet powie, że to była jednoręka dziewczyna, i że pomagał jej przejść przez jezdnię. A tu tylko tak ...do zdjęcia....Zaproponowałam nawet (w imię damskiej solidarności), że zrobię jej zdjęcie z naszym ogrodnikiem trzymającym rękę na jakimś wypukłym fragmencie jej nagiego ciała, bo u nas też było ciepło, ale zdezerterowała. My Słowianki......


Moja druga koleżanka, która pochodzi z cieplejszej części Europy, ma do swojego chłopaka podejście zgoła odmienne. Przez równe 48 godzin ma go na podsłuchu. Kupiła w internecie specjalne urządzenia do kontrolowania jego telefonu i komputera, a także mini kamerę, którą może obserwować lubego z odległości 400 km. 


Nie wiem czy to pomaga, ponieważ słyszę jej wrzask od rana do wieczora. Biega dookoła ze słuchawką przy uchu, a z jej ust wydobywa się :


Nunio!  Aszisz kaszisz żężężę em żem kszszsz (przejechanie palcem po szyi w wymownym geście) ażusz mażusz żu kill kill (wymowny gest wbijania sztyletu w serce) żęszę papausz tadeusz (trzy uderzenia pięścią w stół i rzucenie telefonem w ścianę). 


Nie-słowianka potrafi się obudzić o trzeciej nad ranem, tylko po to żeby zadzwonić do podejrzanego i sprawdzić czy aby na pewno śpi (kamera nie obejmuje całej chałupy). Jeśli nie odbierze, to wszyscy mamy nazajutrz zmarnowany dzień. Naindycza się straszliwie, łypie podbiegniętym krwią okiem,  rosną jej pazury, psują jej się zęby przednie i ja sama mam ochotę pierzchać w popłochu gdzie mnie oczęta moje poniosą, czyli na pole rzepaku, które rozciąga się u nas po horyzont. Trzy razy w tygodniu przyłapuje go na cyberseksie, lub na nocnym czatowaniu z tabunem eksi. 


Czy jest przez to szczęśliwsza? WUNTPIA...


Nie zostałam nigdy zdradzona. Nie zdarzyło mi się nigdy trafić na żaden ślad zdrady. Możliwe, że moi partnerzy byli sprytniejsi ode mnie. Chociaż, szczerze mówiąc, jestem tak naiwna i  tak czasami roztargniona, że gdyby mój wybranek uprawiał seks z całkiem obcą panią, patrząc mi przy tym prosto w oczy i tłumacząc, że właśnie przeprowadza defibrylację waginalną i "tylko niesie pomoc" - to....pewnie bym uwierzyła. Bo po co miałby kłamać?


Zaglądać do cudzej kieszeni się brzydzę, i to nie z powodu siódmego przykazanie ale od momentu kiedy włożyłam do jednej rękę i natrafiłam na zasuszoną, kruszącą się,  zużytą chusteczkę (w założeniu) jednorazową. Przeglądanie bilingów jest zajęciem nudnym, podobnie jak oglądanie historii odwiedzanych stron na internecie. 


Natomiast gdybym się dowiedziała.... no, cóż...jestem dużą, samodzielnie się utrzymującą dziewczynką, która już wie, że bez mężczyzny też można żyć. Tym bardziej, że świat jest nimi usiany. Nie potrafię robić awantur, ale potrafię się bardzo szybko spakować. 

(a przecież i tak Mizia mi obiecała, że starość spędzimy razem w zakurzonym, pełnym książek i kocich odchodów wspólnym mieszkaniu)

Dopóki jesteśmy silne (czytaj - wiemy, że facet jest do nas przyssany i żadne skoki w bok go nie interesują), możemy podrażnić się z nim, jak kotek z myszką. Niewinne "Ta pani w sklepie ciągle się na ciebie gapi i beż przerwy uśmiecha" podbudowuje nieco męskie ego, a nam krzywdy nie robi. Tylko nie wolno przesadzić, bo nóż uwierzy w siebie za bardzo?


Dygresyjka;
Tak bawi się z moim synem jego narzeczona. Bo może.  Gdyby jednak poczuła się naprawdę zagrożona, nie siliłaby się na dowcipne komentarze, ale nucąc pod nosem "Another one bites the dust" Queenów  załadowała kuszę i ukrywając się za najbliższym śmietnikiem czekała spokojnie na ofiarę, pociągając leniwie elektronicznego papieroska z liquidem o smaku wanilii i bujając nóżką odzianą w Manolo Blahnika.

Znając narzeczoną mojego syna, winowajcy nigdy by nie znaleziono, ponieważ ta dziewczyna ma czarny pas  i szóste QIU w sprzątaniu i zacieraniu śladów. Gdybym tylko chciała popełnić morderstwo z pewnością do niej pierwszej zwróciłabym się o pomoc. CSI z Las Vegas to przy niej dziecięcia zagubione we mgle. 

To co, zdradzać czy nie? Kontrolować czy nie?

Pieprzu zamyślony.


47 komentarzy:

  1. Genialna synowa :) też chcę taką... póki co, idę poczytać :*

    kisses

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh.... no ja wole jednak nie kontrolowac. I nie byc kontrolowana. Nie z obawy przed wykryciem, tylko po prostu wole wierzyc w obustronne zaufanie. Poza tym czulabym sie niewypowiedzianie glupio, sprawdzajac billingi czy wszczepiajac do komórki elektronicznego szpiega... No i ile to nerwów kosztuje, sama widzisz na przykladzie kolezanki " ażusz mażusz kill tadeusz".
    Z reszta, z takim, którego trzeba kontrolowac, bo zachodzi co i rusz ryzyko skoków w bok, to raczej bym nie byla dlugo, bo i po co.

    p.s. Umiejetnosci narzeczonej syna - bardzo przydatne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diable - a ja wychodzę z założenia, że co się ma zdarzyć to zdarzy.
      Let it be. ;-)

      Usuń
    2. No dokladnie, po co nerwy do tego tracic.A czas i sily w koncu mozna wykorzystac na calkiem inne, milsze sposoby, których nie brakuje normalnemu czlowiekowi.

      Usuń
  3. Piękny temat :) Rzeka.
    Jeśli ktoś chce się rozstać i potrzebuje do tego winy partnera, niech kontroluje. Jeśli coś wykryje, będzie miał, co chce. Jeżeli nie dąży do zakończenia związku, kontrolowanie nie ma sensu. Bo jeśli inwigilowany okaże się niewinną leliją, to związek i tak się spieprzy, a jeśli będzie winny, to też. I co wtedy, skoro się tego nie chciało? Przyjdzie wmawiać sobie, że tak ciepło było... Pomorek.
    Albo z innej strony. Jeśli zdrada jest incydentalna, nie zniszczy związku. Czy warto więc o niej wiedzieć? A jeśli to nie jest incydent, to nie potrzeba szpiegować, żeby widzieć, co się dzieje. Chyba, że ktoś nie myśli. Co nie jest wcale rzadkie. No i co komu po wierności wymuszonej groźbą bagnetów?

    Na poparcie wyżej zgłoszonych tez przykłady z literatury :)
    Jan Potocki. Rękopis znaleziony w Saragossie.
    Pewien szlachcic wyprzedził karetę innego szlachcica. Tamten zażądał satysfakcji, dobył szpady. Na co wyzwany wyjaśnił, że to nie jego kareta jechała zbyt szybko, tylko stangret wyprzedzanej karety ślamazarnie prowadził konie. Masz słuszność, panie, rzekł wyzywający. Gdybyś powiedział to minutę wcześniej, moglibyśmy się rozstać w zgodzie, ale teraz dobyłem już szpady i muszę ją unurzać we krwi.

    Stanisław Lem. Nie pamiętam tytułu.
    Jeden z konstruktorów, Trurl albo Klapaucjusz, zbudował maszynę czyniącą dobro. Tak ją zaprogramował, że czynić zła nie mogła. Kolega skrytykował konstruktora, mówiąc, że tyle w tej maszynie dobra, co w tramwaju, który nie najedzie człowieka idącego chodnikiem, bo nie może wyskoczyć z szyn, żeby to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi po drodze z komentarzem Ove:)))
      Ja za leniwa i wygodna jestem, zeby sobie dodatkowa prace narzucac jakims kontrolowaniem.
      Partnerem trzeba tak umiec sterowac zeby sie sam kontrolowal.
      Ot, to jest madrosc zyciowa, ktora wlasnie wymyslilam na uzytek potomnych:)))

      Usuń
    2. O, i ja się podłączę jako trzeci wagonik. Ja za leniwa jestem na takie micyje. Poza tym mam szósty, czy już siódmy zmysł. Poza tym number dwa- Małż jest tak przyssany, że byłoby bez sensu się też przysysać.

      Usuń
    3. Star i PandeMoniś- A ja jestem za leniwa i prostolinijna. :-) No i jeszcze korona by mi się zsunęła gdybym tak się bez przerwy nad tymi bilingami pochylała. I nie znoszę awantur.

      Ove - bardzo mi się podobają te fragmenty z Potockiego i Lema. :-) Myślę, że śledzona byłaby nie zniesienia.

      Usuń
    4. Pieprzu, ja to nawet poczty nie odbieram ze skrzynki z obawy przed naruszeniem korony. W zwiazku z powyzszym nie mam nawet pojecia co to sa te bilingi:))) Jakkolwiek byl czas, ze musialam sobie z nimi radzic sama, ale tez wtedy nie bylo kogo sledzic:P:P

      Usuń
  4. "Kontrola jest najwyższą formą zaufania. Im bardziej się komuś ufa, tym bardziej należy go kontrolować." Za cholerę nie wiem kto te mądrości na światło dzienne wywlókł, ale chyba nie jestem zwolennikiem tej tezy. Sprawdzanie, zaglądanie i przeglądanie śledzenie ?? Gdybym popadła w taką paranoje zamieniłabym swoje życie w koszmar - nie wspomnę o życiu wszystkich wokół ale jak ktoś lubi się tak bawić to czego nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaga - im bardziej się kogoś podejrzewa, tym bardziej paranoiczne pomysły przychodza nam do głowy. Taka droga do donikąd...

      Usuń
    2. Czyli jest tak jak mówię - jak ktoś popadnie w paranoje to się zapętla na amen....

      Usuń
  5. mówić, ze jak coś to się opisze na blogu i da adres rodzinie i znajomym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarka - dobry pomysł! Pod warunkiem, że wie co to blog:-)

      Usuń
  6. no z perspektywy tej "zdradzonej ino raz" zdecydowanie powiem nie kontrolować... bo i na co? się tylko człowiek zdenerwuje... jakoś nigdy nie kontrolowałam nikogo, chcesz idź na lewo, nie chcesz nie idź, źle ci ze mną to się wyprowadź... a jak naszłam inflagranti z zakupami w rękach, to pognałam artystę z jego domu, z rudą małpą pod pachą, ale tylko po to, żeby się szybko i na spokojnie spakować, i zdążyć na odpowiedni pociąg... może gdyby mi wpadł pomysł na zbrodnię doskonałą od razu, to bym wykonała go w 1000% pod wpływem chwili, ale przyszedł na myśl dużo później i tylko czyste lenistwo zadecydowało, że może jednak dam sobie spokój z głupotami, bo to tyle czasu zajmuje i wysiłku, ileż się naplanować trzeba, ileż namęczyć i wykonać, a później jeszcze posprzątać?to zdecydowanie nie moja bajka, a Leona czyściciela na podorędziu nie ma;) samodzielne, duże i niezależne dziewczynki już chyba tak mają, że umieją żyć bez chłopa, bo jak się raz na tyłek portki dzielnego rycerza z musu na rewers włoży, to się w cudowny sposób do tego rewersu kleją i ściągnąć je nie tak łatwo... a z perspektywy długodystansowej singielki powiem, że się człowiek do bycia samemu przyzwyczaja i nabiera wiedzy w zakresie nie tyle tego czego chce, ale raczej czego nie chce, no bo po co się męczyć z jakimiś trokami od kaleson w charakterze faceta? ani to wygodnie, ani przyjemnie, a już na pewno mało eleganckie, życie bywa wystarczająco przykre,że nie ma powodu by sobie je dodatkowo uprzykrzać zupełnie nie trafionym wyborem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sza...powiedziałaś jedną ważną rzecz - jak już się z musu portki dzielnego rycerza (woła roboczego) raz miało na tyłku, to człowiek staje się dużo mądrzejszy:-)

      Usuń
    2. A ja odkrylam jeszcze jedna wazna rzecz w Twojej wypowiedzi:)
      "... człowiek do bycia samemu przyzwyczaja i nabiera wiedzy w zakresie nie tyle tego czego chce, ale raczej czego nie chce,"
      Dokladnie tak to jest i to jest wlasnie bardzo wartosciowe, ze czlowiek nareszcie ma czas nauczyc sie czego nie chce, czego juz nigdy w zyciu nie bedzie robil, czego nie bedzie tolerowal itp.
      Ja na takiej nauce spedzilam nascie lat:)) bedac przekonana, ze juz nigdy wiecej zadnego malzenstwa, zadnego chlopa szwedajacego sie po moim kawalku podlogi... az tu nagle zycie splatalo mi figla stawiajac Wspanialego na drodze.
      Nie moglam sie z tym pogodzic, ambitnie zrywalam z nim dwa razy, a on nie rezygnowal... wreszcie dotarlo do mnie, ze jest w tym czlowieku tyle dobra i tyle potencjalu, ze naprawde szkoda tego nie przygarnac:)))
      I przygarnelam, w maju stuknela nam 10ta rocznica slubu i jestem ciagle przeszczesliwa. Ale oboje mamy ogromny szacunek do indywidualnosci drugiej osoby i to jest chyba clue.... ach i wielki dystans do siebie oraz niezuzyte poklady dobrego humoru.
      Slowem, nigdy nie mow "nigdy" w moim przypadku sie sprawdzilo:)

      Usuń
    3. Star - nigdy nie mów nigdy - to najprawdziwsza z prawd. Mnie też już życie tego nauczyło. Jedyne czego nie wiem to jak to jest być samotnym bytem. Bo ja to od jednego kierownika do drugiego, bez złapania oddechu. (znaczy od ojca do męża, a nie że byłam jak ten puchar przechodni)

      Usuń
  7. Gdyby nie to, ze osobiście znam TAKIE, to trudno by mi bylo uwierzyć.
    I czepiają się ich pazurami, i nie popuszczą,i w imię czego?

    NO W IMIĘ CZEGO?

    Ewa

    P.s. W drugą stronę działa tak samo.Też znam TAKICH.
    P.s.2. Fajnego masz blogaska:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa - dziękuję za komcia na blogasku, zajrzałam na Twój - widzę, że mogę tam podciągnąć mój niemiecki.

      A w imię czego? Ze strachu!!!! Ze strachu przed byciem samodzielnym, niepodległym bytem.

      Usuń
  8. Ja też tak mam - uwierzyłabym w wiele dziwnych scenariuszy, nie zawracając sobie nimi głowy. Natomiast gdybym wiedziała na pewno, też potrafiłabym szybko spakować. Jego. Myślę, że w drugą stronę byłoby tak samo. A samo namiętne, bezsensowne i bezpodstawne kontrolowanie to dla mnie też rodzaj zdrady. Fuj!

    OdpowiedzUsuń
  9. W przypadku niektórych panów to się po prostu czuje, że oni z natury wierni nie są i z nikim nie będą. Od takich trzymać się z daleka.
    Ja nie kontroluję, chociaż czasem pytam, a kto to dzwonił czy napisał, :)
    A kiedy się na to uśmiecha, mówię, że przecież to normalne, że chcę wiedzieć. W koncu liczba jego znajomych jest tak olbrzymia, że ja z moimi 3-4 koleżankami i tyluż kolegami wysiadam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iw - no, toż to normalne. Ja też pytam:-) Z ciekawości, po prostu.

      Usuń
  10. Nie będę komentować wątku głównego, natomiast śmiem wyrazić zachwyt nad dźwiękonaśladownictwem. Powinnaś pisać dialogi filmów o wschodnich sztukach walki... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Fantastyczne szemranie! Ściskam racicę, Gabi!!!!

      Usuń
    2. Kalina - a jak świetnie podkładam listę dialogową do niemieckich filmów pornograficznych. Meg Ryan ze swoim wzdychaniem może się schowa ć!
      Dzięki Moni :-)

      Usuń
  11. uśmiałam się, a to w sumie płakać powinnam...ech...zdrada to drzwi. nie mam wątpliwości, więc chyba lepiej nie wiedzieć, zwłaszcza jeśli to jednorazowy wyskok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. doroto - :-))) lepiej nie zaglądać do tych wewnętrznych kieszeni lepiej. Dla własnego zdrowia psychicznego.

      Usuń
  12. Znam przypadek, gdy nadmierna kontrola spowodowała wystąpienie mechanizmu "samospełniającej się przepowiedni" i w sumie...mnie to nie dziwi. Nie mam potrzeby kontroli, mam potrzebę zaufania. Każdy może określić to inaczej - albo naiwnością albo lenistwem...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobiecym okiem - bo akcja wywołuje reakcję. :-) I człowiek ma ochotę pokazać - ha! i tak mogę jeśli zechcę:-)

      Usuń
  13. Jak tak czytam o zdradach, jak tak o nich filmy oglądam, to ja się pytam, skąd ludzie mają tyle wolnego czasu na takie pierdoły? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bazylu - to się dzieje, jak ludziom się czytnik książek zatnie, albo kartę do biblioteki zgubią. :-) O cIEBIE JESTEM SPOKOJNA!

      Usuń
  14. Ja chyba wole nie kontrolowac, tyle emergii w to wkladac, chyba bym sie zdenerwowala gdyby sie okazalo ze niepotrzebnie. ;) To prawie takie wishful thinking.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lola - prosił, prosił, i wyprosił:-) No, lepiej pomalować paznokcie.

      Usuń
  15. Długo się zastanawiałem, czy zadać to pytanie, czy nie. Sprawa jest delikatna i może wyjdę na zbyt ciekawskiego, ale niech tam: dlaczego w notce krój czcionki się zmienia?

    OdpowiedzUsuń
  16. oj Czarna nie prowokuj do wynurzeń ... intymnych ekhmmmm
    ja tam nie śledzę, nie wnikam, bo też dostałam po łapach swego czasu i się nauczyłam, że nic się nie stanie, gdy nie wiem...ale gdybym się dowiedziała ooo
    to zupełnie inna sprawa i przykra dla delikwenta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teatralna - ach, mówią, że to co ukryte jest zwsze najciekawsze. Z drugiej strony można sobie paznokcie na tym kopaniu połamać. Też uważam, że luuuuz jest lepszy. Ale może do tego się z wiekiem dorasta?

      Usuń
    2. oj z pewnością, z wiekiem i doświadczeniem ;))

      Usuń
  17. Coz, ja tez tak o sobie myslalam. i ze to ponizej mojej godnosci i takie tam. A jak sie dzialo to najpierw wypieralam i to dlugo, potem zeby ratowac swoje poczucie niezupelnie straconych wladz umyslowych - zaczelam sprawdzac i to co znalazlam mnie pobilo. i nie potrafie pokazac drzwi, to znaczy nieustannie je proponuje jako jedyne sensowne rozwiazanie, ale nieszanujacy umaza ze mu dobrze to po co zmieniac. i niestety musialam w koncu zobaczyc ze mam wyprany mozg, ze pelzajacym robakiem jestem. jeszcze podryguje ale coraz slabiej a wszystko to strach co to bedzie jak nikt nie bedzie kochal - a przeciez nie kocha, tylko powoli ukreca lebek, wiec czemu? Tak ze tego, czasem nie znamy siebie wystarczajaco....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to trudne. Bardzo trudne. Bardzo trudno jest uwierzyć, że zasługujemy na więcej, i że życie z kimś kto nas nie szanuje jest mniej warte niż bycie singlem. Zresztą możliwe, że za rogiem czeka na nas miłość życia, a my z powodu załzawionych czu nie możemy tego dostrzec.
      i ZGADZAM SIĘ - czasem sami siebie zaskakujemy - nigdy nie mów nigdy...to prawda.

      Usuń
  18. A ciekawe, ze jak przychodzi do obrony mlodych to takie lwice jestesmy, a jak trzeba uwierzyc w siebie dla siebie to czesto tak kiepsko to wychodzi...
    i ta milosc za rogiem...bleee - nastepne uzaleznienie gotowe, co innego okazjonalny wielce satysfakcjonujacy seks bez zobowiazan - pod warunkiem ze to my boginie laskawie przyzwalamy by jakis smiertelnik dostapil zaszczytu... ;)
    pomarzyc tylko, a na jawie... coz, proza zycia
    Lubie Cie czytac, lubie ta pewnosc sadow i dosadnosc wnioskow...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no miłość jest fajna. Wygładza cerę i zostawia taki fajny połysk na włosach.:-)))) Tylko chodzi o to, żeby od początku wleźć na ten piedestał (jestem królową i basta) i nie dać się zepchnąć. Żadnych tam - "dam Ci wszystko kochany, będę leżeć u Twoich stóp" - to się kiepsko kończy bo jednak mężczyzna lubi gonić króliczka... Proza życia, prozą życia ale wszystko, całe myślenie o sobie mamy w głowie, jesteśmy czasem jak zaprogramowane i bardzo ciężko to zmienić. Zrozumienie tego zajęło mi prawie ćwierć wieku, ale to najprawdziwsza prawda. Po co marnować życie, czuć się nieszczęśliwą i czekać na cud przemiany u kogoś, komu na nas nie zależy?
      Dziękuję, że napisałaś:-)

      Usuń
  19. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń