Dawno nie zaglądałam na półkę z polską literaturą kobiecą. Kobiecą, bo pisaną przez kobiety dla kobiet (ku pokrzepieniu serc niewieścich). Jak zauważyłam, literatura ta ma kilka kierunków:
Po pierwsze :
Cudowne miejsca, z dala od zgiełku wielkiego miasta, zazwyczaj pachnące wanilią, bzem lub ukryte w cieniu magnolii. Tam własnie nasza bohaterka osiada na stałe i poznaje - koniarza, rzeźbiarza, nadmuchiwacza rybek ozdobnych lub innego popaprańca ( w skrócie jest on wariacją Kusego z Rancza).
Po drugie :
Niekochana, zdradzana żona poznaje kobiety, które ustawiają ją do pionu i pokazują, że życie bez tego wieprzka Kazia może być piękne. I kiedy już nasza bohaterka zrzuci 50 kg, przebiegnie maraton, wespnie się na szczyt szczytów - pojawia się królewicz Staś (adwokat, lekarz, manager), który pokazuje jej , że w życiu jeszcze wiele się może zdarzyć. Pa-pa Kaziu, mam prawo do szczęścia ze Stasiem. (Liga broni! Liga radzi! Liga nigdy cię nie zdradzi!)
Po trzecie:
Powieść dla kobiet roi się od samotnych matek obdarzonych dziećmi o niesamowitej inteligencji, wnikliwości i znajomości savoir-vivre . Dzieci te już od najmłodszych lat cytują sentencje łacińskie, analizują ludzkie charaktery lepiej niż panna Marple , udzielają życiowych rad i sypią anegdotami jak z rękawa.
Pogubiłam się w tych dzieciach kompletnie, przyznaję. No, bo jeśli...Zosia to matka Marysi i Krzysia, Weronika jest matką Zosi i Rysia, Rysia ma w domu Weronikę i Zdzisia...to kim do licha jest Krzysia? Po dogłębnym wertowaniu notatek ustaliłam, że Krzysia ma tylko męża Rysia.
Po czwarte:
Chłopy, w większości to jętki jednodniówki. Podfrunie, zapyli i odleci w dal. Porządni są tylko ci co dopiero nadejdą. Ogólnie, chłopy to żłoby. Jeśli w powieści pojawi się jakiś porządny, to wiadomo, że gej albo zakamuflowany poligamista.
W sumie, ten sam temat można obrabiać na mnóstwo sposobów, dodając w razie potrzeby odpowiednią liczbę dzieci, psy, konie, koty, teściowe, koleżankę z problemem alkoholowym. I żeby sprawa była jasna - nie mam nic przeciwko babskiemu pisaniu, na babskie tematy, dla bab. Też lubię poczytać, bez obrzydzenia, z przyjemnością. Czytanie o miłości, i zwykłym życiu ma dla mnie działanie katartyczne po morderstwach, dewiacjach, nieszczęściach, antysemityzmie, którymi się zwykle napycham jak makaronem z sosem pomidorowym.
Tym razem odkryłam jednak trzeci wymiar babskiego pisania - powieść erotyczna. Polska powieść erotyczna podeszła mnie znienacka. Biorąc do ręki książkę (a raczej czytnik), przygotowałam się na jeden z wyżej opisanych scenariuszy.Czytanie powieści dla kobiet, to właściwie jak witanie się ze starym znajomym - spokojnie, bezpiecznie, niespiesznie. Leżę więc sobie na sofie, na dowolnie wybranym boku, siorbię kawkę i zagryzam ciasteczkiem...i nagle, jak mnie nie łupnie przez potylicę zdanie:
"Misiu jęknął, Michalina przełknęła jego smak, wstała z kolan i mocno się do niego przytuliła"
Niestety, Misiu nie był usatysfakcjonowany "Jeszcze trochę musisz się poduczyć - zarechotał"
Ejże - pomyślałam - coś ostro jak na babskie pitu-pitu. Ale feministyczny gniew, przesłonił mi myślenie o tym na całe 10 minut)
Nie wiem jak to jest u was, ale gdyby jakiś Misiu zarechotał w ten sposób po moim wstaniu z kolan, byłby to ostatni rechot w jego życiu. Bardzo możliwe, że byłabym też ostatnią kobietą, która "przełknęła jego smak". .
Podziwiam, że ktoś potrafi wyprodukować zdanie:
"Smak, który poczuła, nie był smakiem jego ust. Nie był też smakiem kropli deszczu. Był smakiem jego męskości"
"ich języki się splatały niczym wodorosty"
Gdybym ja coś takiego napisała, pewnie umarłabym ze śmiechu. Bez ironii - podziwiam. ( niestety, sama mam wizję biednych, splątanych jęzorami kochanków, którzy otwierają z przerażenia oczy i próbują ciągnąć jęzory, każde w swoją stronę, supłając jej jeszcze bardziej)
Przeczytałam książkę do samego końca (tyle sutków ile z bohaterkami powieści, nie wyssałam nigdy w życiu. Może dlatego, że nie jestem fanką ssania sutków?) i zasępiłam się nad mizerią języka Kochanowskiego w temacie seksu. Kobieta ma - kobiecość. Mężczyzna ma - męskość. I tyle.
Postawiłam sobie pytanie - Jak też w języku polskim można nazwać inaczej - męskość?
I udałam się po pomoc do Wikipedii, słowników synonimów, antonimów, słowników wyrazów obcych i googla aby uzyskać odpowiedź
Pomijając wyrażenia obelżywe i medyczne, mamy co następuje:
anakonda, bazyliszek cukinia, drąg, dropsik, dzida, flet, fred, frodo, fujarka, grucha, grzechotnik, grzyb, interes, jaszczur, pan Wacław, pan Strażak, pędzel, penetrator, pyton, sisiorek, siurek, trąba, tropiciel, szlaban, strzelba.
Czy któreś z tych słów nadaje się, żeby zastąpić MĘSKOŚĆ? Sprawdźmy;
Marysia przylgnęła ustami do jego podniesionego szlabanu.
Przesuwała dłonią po panu Wacławie, miarowo...w górę i w dół.
Marek zsunął bokserki, i jej oczom ukazał się nabrzmiały z pożądania grzyb.
Czuła jak rośnie cukinia w nogawce jego spodni.
.
Nie podziałało na mnie.
Z kobiecymi narządami jest jeszcze gorzej:
pusia, szczelinka, myszka, kuciapka
Zanurzył palce w jej kuciapce....No, tak...a kuciapka na to - kwak, kwak.
Wszystko brzmi okropnie. Pisanie o seksie w naszym języku jest naprawdę trudne. Lepiej pozostać w obłoku dwuznaczności, niż bawić się we wrzucanie dropsika do szczelinki.
Wieprzu, z podarowaną świnką Pusią. (dzięki Miziu)
U mnie/we mnie, polska literatura kobieca nie styka...
OdpowiedzUsuńMargarithes - no, ale i tak lepiej się czyta niż poradniki motywująco - wychowawcze. Na to mam całkowite uczulenie.
UsuńJasne, poradniki... to dział, który konsekwetnie omijam. Teraz czytam Pawła Huelle, Ucieczkę do Egiptu. Polecam :) kiss
UsuńSięgnę z pewnością Margarithes, a ja jestem na pierwszym tomie Malarstwa Białego Człowieka Łysiaka...mmmm, cymes:-)
UsuńRozumiem :) osiem tomów, nadmienię, że też chcę... chyba życia mi zabraknie :)
UsuńA jak skończę to muszę wycyganić od przyjaciółki Historię Piękna i Historię Brzydoty:-) I jeszcze podczytuje Warszawskie Kawiarnie Literackie....:-)
UsuńRumienię się...
UsuńGeneralnie takie opisy pomijam i nie ma to nic wspólnego ze skromnością (moją). A jaszczur mnie urzekł...
OdpowiedzUsuńr. - ja normalnie też pomijam, bo mnie nudzą. Ale co innego, kiedy książka tym tematem stoi, a na dodatek ciekawiło mnie, jak też my sobie w ojczystym języku z tym radzimy. A moja przyjaciółka głosuje na bazyliszka...
UsuńMuszę przestać puszczać dzieciom bezeceństwa. Właśnie słuchamy w aucie audiobooka z "Władcą pierścieni" i co drugie zdanie jest frodo :P
OdpowiedzUsuńBazylu - coś w tym jest...jak pomyślę, to Frodo też się straszliwie do szczelinki pchał.
UsuńŻe o pierścieniu nie wspomnę :P
UsuńDzięki, dzięki, dzięki za poprawienie humoru! :D
OdpowiedzUsuń:-))))))))))
UsuńMój siostrzeniec wymyślił nazwę : fiucisław. I tego oktreślenia się rodzinnie trzymamy.
OdpowiedzUsuńFiucisław -- to tak z szacunkiem brzmi. :-) Freud pewnie coś by ciekawego o tym powiedział.
UsuńJako wnuczce dziadka Wacława nie pozostaje mi nic innego jak zasępić się na ten bezecny przejaw impertynencji w stosunku do mojego zacnego antenata.
OdpowiedzUsuńObrzydliwe, zaiste ekolandio. Łączę się z Tobą w potępieniu, jako, że mój antenat nosił zacne imię -Alfons.
UsuńO, Pieprzu, tego mi było trzeba! To znaczy nie grzyba, pana Wacława, czy gruchy, ale porządnej dawki śmiechu!:-) No i koniecznie podziel się tytułami tych wspaniałych powieści erotycznych, bo może któregoś dnia będę potrzebowała jeszcze większego kopniaka dobrego humoru, to sobie po nie sięgnę...;-)
OdpowiedzUsuńlitermatko - Pensjonat Marzeń. Głownie znajdziesz tam tematykę z drugiego punktu. Skoro Grey miał taką popularność na świecie, znaczy, że zapotrzebowanie na erotykę jest w narodach.
UsuńJuz sam tytul brzmi obiecujaco:-)
UsuńOch! Jaka przenikliwa analiza rynku!
OdpowiedzUsuńNiby uprzedzalas, ale i tak bede sie niezdrowo rumienic kupujac cukinie!
Kaczko - właściwie, jakby tak głębiej pogrzebać na straganie w dzień targowy, to tam same świństwa leżą...Taki ogórek, na ten przykład. Bardzo wymowny.
UsuńNasz język został stworzony nie po to, żeby takie bezeceństwa opisywać. Mamy zamiast tego milion określeń na żołnierza, tysiąc na odwagę, pięćset na tęsknotę za wolnością... Może powinnaś sięgnąć do półki z powieściami patriotycznymi?
OdpowiedzUsuńKalino - sama prawda. Plus na to, na co anglicy mają jedno durne słowo F*** my mamy całą gamę...i na dodatek z przedrostkami do wyboru:-)
Usuńobok tradycyjnego uśmiania się z ugryzienia tematu ... zdębiałam nieco i zawiesiłam i tak wiszę już dłuuugo, nad myślą - kto czyta takie kurwa brednie??
OdpowiedzUsuńi kogo te brednie ruszają?? a czy to będzie kutas czy cukinia w tym bełkocie, to już mi zajedno!!!
t. - oj czytają, czytają:-) i potrzebują tego jak kania dżdżu. Moja mum czyta nagminnie książki o piersiastych dziewojach, których cnotę ratują umięśnieni, półnadzy herosi. 3 książki dziennie. Nie żartuję. Jestem jej dealerem.
UsuńTe polskie określenia męskości i kobiecości faktycznie są całkowicie nieprzystosowane do takich opisów. Jakby to brzmiało: jej kuciapka zwilgotniała pod wpływem myślenia o jego jaszczurze...
OdpowiedzUsuńz tego wszystkiego mi jeszcze wyszła dumająca kuciapka :)))
UsuńIw - słowo kuciapka, przywodzi mi na myśl rozjechany racuch. :-)
UsuńNo nie mogę, pewnie dostanę bana na jakiś czas na tę stronę, ale muszę inaczej się uduszę. Na widok rozjechanego racucha mam przed oczami rozchujanego wacucha vel rozruchanego jacucha i vice versa. Chłe chłe chłe. :-)
UsuńIzabelko - jeszcze rozjuchanego wacucha:-) ale wtedy rozch***** racucha.
UsuńPoryczałam się ze śmiechu!!! Dzięki!
Usuńmi sie kuciapka kojarzy z jakims malym, drewnianym młoteczkiem, którym sie w cos stuka, cos na ksztalt tego, co sedzia ma na biurku i stuka i wola "cisza! cisza!". nie pytaj czemu, bo nie wiem...
UsuńJa pólki z literatura tzw kobieca omijam szerokim lukiem, gdyz to dla mnie jeszcze gorsze niz morderstwa, dewiacje i nieszczescia, czyli ten makaron powszedni :) Ryje czache.
OdpowiedzUsuńAle musi sie chyba dobrze sprzedawac, bo ksiegarnie pelne tego, a nawet w mojej bibliotece dzial z powiesciami od jakiegos roku niepokojaco zmienil zawartosc... poznikalo tyle fajnych ksiazek, a zastapil je chlam. :(
Diable - to się czyta, pod warunkiem, że odpowiednio dozujesz. Prawda, że znalezienie fajnej, kobiecej i na dodatek zabawnej powieści graniczy z cudem. Ja sobie upodobałam panią o nazwisku Noszczyńska - UWIELBIAM jej "Pod dwiema kosami. Zapiski przedśmiertne Żywotnego Mariana" - uważam, że książce należy się dobra promocja, bo jest warta przeczytania. (chociaż to akurat pamiętnik z życia mężczyzny).
UsuńTak, czytalam, dobre! Mówisz ze warto wziasc sie tez za inne jej ksiazki?
Usuńdiable - langsam, langsam...możesz sięgnąć po Wszystkie życia Heleny P. - zaczyna się tym, jak bohaterka wygrzebuje się z grobu. Jak widzisz, oryginalne otwarcie:-)
UsuńPokusiłaś się na wnikliwą krytykę dzieł lierackich... Na maturze zapewne dostałabyś 5 :) :) , bilans wypadł koronkowo - jak dobrze, że na razie remont w chałupie i jedyne co mam czas czytać to godzinę na zegarze. Ale nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńJago - na maturze miałam piątkę, ale za krytykę w życiu bym się nie zabrała. Wiem, że ludzie lubią różne rzeczy i niekoniecznie musi się to zgadzać z moim gustem. To jak z muzyką:-) Niestety, mam wrażenie, że nasze autorki dotyka często brak pomysłów, powielają schematy, cytują same siebie. Są jednak perełki, albo prawie perełki. Dlatego nie ustaję w poszukiwaniach, i przynajmniej raz w miesiącu robię sobie relaks z babską literaturą. :-)
UsuńA ja nie mogę, po prostu nie mogę. Nawet kiedyś chciałam z ciekawości na siłę przez to przebrnąć, ale nie mogę.
OdpowiedzUsuńOstatnią kobiecą "powieścią" w moim życiu była Mniszkówna i wyobrażenie sobie zdenerwowanego ordynata biegającego wokół stołu w salonie i któremu ( znaczy Michorowskiemu) do tego ze zdenerwowania drżały gwałtownie nozdrza okazało sie dla mnie niewykonalne.
Współczesni twórcy są mniej pruderyjni i ordynatom drża nie nozdrza lecz cukinie, a kobietom wilgtonieją nie tylko oczęta, ale twardo trzymają się pierwowzoru. I też uwżają, że tworzą literaturę.
Ewa
Mauaija - a czytałaś parodię Mniszkówny napisaną przez Samozwaniec?
Usuń"Stefania zapłoniła się aż po białka, a nawet żółtka swych oczu.
— Nie tak gwałtownie, hrabio — rzekła hardo - to dziwi, boli i drażni. Ja z panem hrabią rozmawiać nie mogę, pan masz dziwny sposób patrzenia na kobiety. Ja się pana oczu boję, zawsze ich się bałam… ale ŕ propos — zaczęła mówić o czym innym z tym taktem wrodzonym osobom wyższego tonu — czy matka pańska, hrabina Kotwicz, jest w domu, to jest, czy wróciła już z Karlsbadu, gdzie z takim oddaniem i zaparciem się siebie pielęgnowała swą biedną, chorą nogę?"
No pewnie!
UsuńI widziałam film, którego jedna scena powinna znależć swoje miejsce w historii kina polskiego - jesli nie światowego.
Mianowicie biedna, niewinna Starostecka, zaszczuta przez towarzystwo spinkala z balu. Wybiega w parkową aleję i ( niespodzianka) oczywiscie leje. Jak z cebra. Ale co tam, ona biegnie zrozpaczona alejką w deszczu i na końcu ujęcia wypierdala się w kalużę.
Mocne.
Ewa
Ewa - bo Staefcia tak już miała, taka karma. Isaura polskiej powieści.:-)
UsuńZaśmiałam się, choć to wcale nie jest śmieszne. Tłumaczę ostatnio właśnie literaturę tak zwaną kobiecą i przeżywam katusze, próbując nazwać po polsku to, co w języku zagranicznym brzmi akceptowalnie, to znaczy nie wywołuje ataków śmiechu...
OdpowiedzUsuńAgnieszko - dla mnie jesteś superhero! "=)naprawdę!
UsuńNo umarłabym... umarłabym ze śmiechu niemal tak samo jak czytając Chmielewską, tyle że przy niej to ja się głośno rechoczę ze spójnej całości, a w przypadku owego "erotyzmu", to ja przepraszam, ale moja wyobraźnia za każdym razem podsuwa, albo czerwono-białe pasy, albo inne kotki, myszki i dział warzywno-owocowy, że o dorodnej hubie nie wspomnę... to nie na moje stargane nerwy jednak... póki tak będą opisywać,póty ja ogłaszam strajk "czytaczy" dla krajowej erotyki... no chyba, że tylko w celach terapeutycznych jako środek antydepresyjny... a już całkiem się w głos roześmiałam jak przypomniałam sobie, że onegdaj jedna z moich postrzelonych znajomych,użyła sformułowania pt." no pytę to miał jak wąż boa" od razu kręte ścieżki mego umysłu powlekły mnie do obrazu pana w szpilkach,z pierzastym szalem na szyi... na takie obrazy, to ja jednak za delikatna jestem, mimo posiadania kanarków pod kapeluszem;)
OdpowiedzUsuńsza...jedyna książka z działu erotyka, jaka faktycznie zrobiła na mnie wrażenie to Pamiętniki Fanny Hill. Głównie dlatego, że czytałam ją mając lat 12. Później jej czar już prysnął. Problemem jest, że rynek domaga się takich lektur...tyle, że opisywać zapasy na łóżku w naszym rodzimym języku to naprawdę trudna zabawa.
UsuńA ja tak sobie myślę, że jak w tej "kobiecej" powieści pojawia się "przełykanie jego smaku" i "ssanie sutka" to musiał to pisać facet pod pseudonimem. Nie myślisz, że połowa kobitek piszących dla kobiet to faceci?
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o nazewnictwo, to taki pokaźnych rozmiarów i mocy wacek ma u nas ksywkę "Wacław z szamotu" - tak nam się kiedyś w babskim gronie nasunęło gdy wspomagane sporą ilością wina przeszłyśmy drogą luźnych skojarzeń od polskiej muzyki epoki Renesansu do niemieckiego kina porno lat 80-tych.
Miro - cudowne:=) Niemieckiemu kinu porno z lat 80 tych poświęciłam nawet jeden tekst, ma wielki wkład w kształtowanie mojej kobiecości (auuuu...jakiez to dwuznaczne).
UsuńMyślę, że faceci bardziej świnią, kobiety starają się mimo wszystko być bardziej delikatne.
Z pewnym takim dreszczem zatrzymałem się na zdaniu "byłabym też ostatnią kobietą, która "przełknęła jego smak". Wyobraziłem sobie, że przełknęłabyś coś więcej niż jego smak i nasunęło mi się jeszcze jedno określenie na jaszczura - hot dog. To już byłby kryminał.
OdpowiedzUsuńTrudne książki czytasz, skomplikowane. Smak, który poczuła nie był smakiem jego ust, tylko męskości. To męskość miał w ustach, czy ona nie wiedziała, co całuje? Siusiumajtka, co? Bo jeżeli w ustach... Było takie dzieło "Głębokie gardło", tam pani miała kobiecość w gardle. Pytonika. Nie! Żmijkę. Jaszczurkę! Za trudne dla mnie :(
Ja w ogóle nie mogę czytać książek pisanych przez kobiety, nawet dla ogółu. Nie wiem, o co chodzi, ale coś mi nie leży. A przecież uwielbiam kobiety :)
Spróbuję może Noszczyńskiej.
Ove - to faktycznie była siusiumajtka, ach ta Twoja przenikliwość.Wiedziała jednak co całuje, tym bardziej, że Misiu zapuścił ostre porno na 40 calowej plazmie, co by mogła brać dobry przykład.
UsuńMoże uwielbiasz te kobiety jedynie rozrywkowo? :-)
A hot-dog jest ok, o ile w ubranku.
Ha! Ha, ha!!! jam tego posta, nie chwaląc się, sprawił!(a!), że tak polecę klasykiem, na co mam dowód w postaci pieprzowego esemesa! Dla niewtajemniczonych - Pieprzu szedł był sobie do kina, oglądać walory niejakiego pana Krejga (rocznik Pieprza, aczkolwiek lato tego roku było mokre, czemu Pieprzu zaprzecza, ale ŁŻE, JA JA ZNAM!), a mnie naszło na KONTAKT. I zgadałyśmy się o Wacławie z Szamotuł (bezcenne, pani Miro!), którego nie wystarczy mieć, ale trzeba czasami wkomponować w partyturę :-)
OdpowiedzUsuńPieprzu, kocham Cię!
P.S. Przedwczoraj oświadczyła mi się Mysza Baranowska, alem podała jej czarną polewkę, albowiem nie ustaję w dążeniach do sfinalizowania z Gabi romansu wszech czasów ewer (nie wiem dokładnie, dlaczego trzeba dodać tego ewera, ale mi H&C powiedziała, że to jest MASTHEJF, MEGA, WYPIERDOWO I Z PRZYTUPEM)
Marzyniu - I love you forever and ever. Będziemy sobie zyły w małym domku, ty mi będziesz gotowała, a ja Ci będę tyła:-)
UsuńFaktycznie ten David to mój rocznik, ale 4 miesiące starszy. Bo Ty mi w sms-ach takie bezecenstwa piszesz, że cały film tylko o jednym myślałam:P-)
Pewnie dziwna jestem ale najbardziej rozwalily mnie te samotne matki i ich wyjatkowo uzdolnione dzieci. :))
OdpowiedzUsuńLola - to były nad-dzieci, uber-dzieci, super-dzieci. Gorsze jednak, że występują też tam myślące po ludzku zwierzęta. A to już mi zgrzyta całkowicie.:-)
UsuńDlaczego nie Pan Górnik, Pan Policjant, Pan Prezydent?Nie ołówek i nie cyrkiel?
OdpowiedzUsuńWchłonęła jego interes całą sobą, do głębi.
Niestety, zbankrutowała.
Agniecha - ha! I Ty powinnaś zostać gwiazdą polskiej powieści erotycznej:-)
UsuńAuuuu! Nie wiem, doprawdy, czy to czasem nie jest komplement z podwójnym dnem. Ale dzięki za uznanie. Jak/kiedy ( nigdy nie wiem, którego słowa należy użyć ) mi się znudzi bycie chłopką, to może zacznę pisać p.p.e.
UsuńJęknałam na nazwy przeróżne i nieużyteczne i odpychające, mrożące.
OdpowiedzUsuńI serio kto czyta takie dewiacje co to ni to śmieszne ni wstrząsające a pośrodku jak gówno po kotku sie mienią.
???
Aj Ty to wnikliwa jednak bestia jesteś, i lubię TO!
Ellen:-)))) takie dewiacje czytają kobiety na głodzie:-)
UsuńPieprzu,przyczyniłaś się do bólu.brzucha mojego :pppppppppp
OdpowiedzUsuńDo "uroczych"określeń dorzucam "kapucyn"..lata świetlne temu moi rozrywkowi znajomi takiego właśnie określenia.używali :ppppp
Do tej książki żałosnej,którą cytowałaś z powodzeniem pasowałby wierszyk,ktory byl swego czasu b.popularny.:-)))))
Otóż niedaleko mojej miejscowości są wiochy o różnych ciekawych nazwach:Lubcza,Jodłowa(w której Maleńczuk mieszka)....a wierszyk.cytowali panowie "jak ze w Lubczy nie zadup....
.to w Jodłowy ni ma mowy"
:-)
Głodny Owocu - wierszyk przedni, i jakże wymowny. A ja pamiętam z dzieciństwa, że "kto sąsiadki/kuzynki nie prze*****, ten nie będzie nigdy w niebie". Co też ten rodzaj męski nie wymyśli, żeby dopiąć swego )
UsuńTego nie znałam,pacz Pani jaka poezyja:ppppppp
UsuńJeszcze wierszyk Fredry (ponoć)....
Ale on się już nie nadaje do zacytowania:-))))
Jednak kuciapka podobała mi się najbardziej :) hehehe, niezłe te opisy w Twoim wykonaniu ....
OdpowiedzUsuńKuciapka podobała mi się najbardziej, hahahha :)
OdpowiedzUsuń