To jest post tymczasowy, pisany z telefonu komórkowego, ponieważ przy mnie każde urządzenie elektroniczne kończy żywot zanim się dobrze rozhula. Ostatnio zepsułam laptopa, tablet i jeden telefon, a także odkurzacz. Nie wiem jak ja to robię, to się robi samo!
Świat nie przestaje mnie zadziwiać!
Po pierwsze, dlaczego w punkcie obsługi klienta, jednej z dużych sieci komórkowych, zatrudnia się osobę z wadą wymowy. Wizytę w tym miejscu zaplanowaliśmy starannie, kierownik spisał 20 pytań na kartce, w tym każde pytanie z co najmniej dwoma podpunktami. Zabrałam umowy, zepsuty laptop, zepsuty telefon, i wszelkie inne niezbędne karteluszki. Czułam się profesjonalnie przygotowana do spotkania.
- Dzień dobry - wchodzimy kłaniając się już od progu (bo my ciągle trochę w PRL-u, gdzie pan za lada był niczym król na własnym zamku).
- Bżdzy - odpowiada nam z uśmiechem pan.
Niezrażeni, kontynuujemy przywitanie, wyłuskując jak fasolę z łupin, nasz powód zakłócenia panu spokoju przebywania w tak pięknym miejscu jak jego salon.
- Niemaproblemu -czyy-em-fym-miemy.Kszczy-y-siem-fonu-szej-eci? - uśmiecha się pan pytająco, a w kąciku jego ust zbierają się hektolitry białej piany. Wygląda jak wściekły wilk. Zaczynam się czuć jak Czerwony Kapturek, przyciskam torebkę do podołka i zerkam niepewnie w stronę drzwi.
Odwrócenie wzroku, jest jednak niemożliwe, bo wtedy traci się kontakt wzrokowy z ustami poruszającymi się z prędkością światła i zrozumienie czegokolwiek staje się zadaniem ponad moje siły.
Po beznadziejnej rozmowie, trwającej 10 minut prosimy o ulotki i wybiegamy. Pan wybiega za nami, w panice wpadamy do sklepu Tchibo i dla niepoznaki ustawiamy się w kolejce po ciastko. Mąż kuca i zawiązuje buta, ja studiuje ceny. Tam własnie nas łapie i tłumacząc się niezrozumiale, wciska nam w rękę dokumenty potwierdzające oddanie sprzętów do naprawy. Oddychamy z ulgą, i z tego wszystkiego kupujemy dwa rogale z wiśniami i marcepanem. Przez co natychmiast tyjemy koncertowo.
Po drugie, jestem mało domyślna.
Panowie naprawiający sprzęt zjawili się w domu z zaskoczenia, i na dodatek bardzo wcześnie. Zdążyłam wepchnąć psy do sypialni kierownika i narzucić na swoje chyboczące się kształty szlafroczek w niebieskie foczki. Panowie przyszli, położyli się prawie na zarzuconej sierścią podłodze i zaczęli naprawiać, jednocześnie marudzili coś o podniesieniu cen za usługi, o tym, że ludzie są niezadowoleni, że tyle trzeba płacić za naprawę itp. itd. Nie słuchałam, bo odcięli mnie od fajek, które leżały w mojej sypialni, i przez to mój umysł skoncentrowany był na jednej sprawie - czy wypada mi skokiem antylopim przelecieć nad ich ciałami, skoro nie mam majtek, a najbliższe majtki znajdują się tam gdzie papierosy? Z tego wszystkiego zrobiłam sobie kawy.
- Kto jest w pokoju obok?- zapytał ciekawie jeden z leżących.
- Mój mąż... - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Panowie wymienili się spojrzeniami.
- A dobrze się czuje? - natarczywie indagowali dalej.
- Nieszczególnie ostatnio... - odpowiedziałam, zastanawiając się do czego prowadzi to całe badanie. W razie gdybym chciała ich poszczuć psami, tez musiałabym wykonać ten bezmajtkowy skok. Kuchnia z nożami stała jednak otworem.
- A czemu ten pani mąż tak wącha i parska pod drzwiami?
No i zagadka się rozwiązała. Grzecznie wytłumaczyłam, że za drzwiami trzymam krwawe bestie, które normalnie skaczą ludziom do gardeł i wyżerają trzewia, na wszelki wypadek głodzone, żeby trzewia im smakowały.
Panowie się podnieśli, otrzepali z sierści Kluska, podali mi cennik i zaczęli coś marudzić. Że coś ten tego, że oni mi już więcej nie powiedzą, że muszę być domyślna, że mam się sama domyślić, że im n ie wolno mówić. Stałam owinięta w te foczki i czułam się jak kompletny idiota.
- Proszę pana, a gdyby tak jednak mógł pan powiedzieć o co chodzi, bo mnie to co pan powiedział nic nie mówi - zaczęłam inteligentnie.
Człowiek w uniformie zaczął nerwowo zwijać kabel i rzucać wzrokiem na cennik.
- Że płacić mam? No wiem! Ale to chyba z rachunkiem przyjdzie?
Widziałam, że facet jest u kresu wytrzymałości, od rzucania gałami oczy zaczęły mu łzawić.
A ja panie...nic. Stoję i myślę, myślę i stoję. I nagle plasnęłam się otwartą w czoło, że prawie oderwałam sobie głowę przy samych kolanach z tej radości.
- Aaaaa! Łapówkę mam dać!
Facet nie odezwał się nic, wypisał fakturę, zabrał kolegę i mówiąc "Dobrego dnia" - ulotnił się jak kamfora, albo zniknął jak brud pod Vanishem. A ja zostałam, taka bez majtek i 100 złotych.
No i trzecie zdziwienie. Takie artystyczne. Można obejrzeć całość, ale ja polecam od serca panią Żebrowską. Chyba od 12 minuty. Chciałabym wiedzieć, kto kiedyś zdecydował, że to jest sztuka warta pokazywania. Uprzedzam, że rzecz jest obrzydliwa. Kto obejrzy - nie zapomni. Ale po obejrzeniu całości rodzi się pytanie - co jeszcze jest sztuką, a co już nią nie jest.
Bo życie generalnie zadziwia i jak się pomyśli, ze widziało się już wszystko to nagle z sufity zaczyna spadać ...
OdpowiedzUsuńTo prawda:)) Świat jest tak urządzony Zośko, żeby nam się nigdy nie znudziło:))))
UsuńI to wszystko na telefonie napisałaś? Ale paluchem wskazującym czy "profesjonalnie" kciukami?
OdpowiedzUsuńJa na laptopie i mi uciekło...bo chciałam dopisać, że tekst jak zwykle bombowy!
UsuńAniukowe:))) Coś Ty, jednym palcem wskazującym, oczywiście:)) ale telefon mam nowy (ten żywy) taki dla ślepidrutów, wielkości laptopa.
UsuńNie ma drugiej takiej, co by tak pisała Internety :D
OdpowiedzUsuńAurora, no masz! Żebym jeszcze tak gotowac potrafiła:)))
UsuńCiekawe, czy "artystka" sama pozowała do swoich dzieł:-)).
OdpowiedzUsuńerrata, mnie to też nurtuje. Wydaje mi się, że tam gdzie mamy okazję przyjrzeć się z bliska defekacji na podłogę w galerii (znaczy dyskursowi feministycznemu), kudły wskazują na samą artystkę.
UsuńObejrzałam jakieś tysiąc miesięcy temu i ciągle pamiętam. Teraz już nie oglądam:)))) Ja ostatnio nic nie zepsułam czyli w sumie robimy dobra średnią:)))
OdpowiedzUsuńCasablanco? Nic? Nicunienko? To znaczy, że ja zebrałam Twoją śmietankę:)) Nie zapominajmy, że latem wyrwałam drzwi w lodówce:)))
UsuńPo obejrzeniu pani Żebrowskiej mam totalną sieczkę w głowie. Ta niby sztuka to chyba pokłosie Baumanowej ponowoczesności?
OdpowiedzUsuńPrzed kilku laty wybrałam się do teatru na "Portret Doriana Graya". Tam, wybrałam się. Męża zaciągnęłam, uczniów namówiłam. Siedziałam sobie w trzecim rzędzie, pośrodku, mąż u boku, szkolna dzieciarnia w rzędzie za mną, a tu na scenę wychodzi facet, goły, jak go Pan Bóg stworzył, staje na cokoliku na wprost mnie i prężąc się, zaczyna monologować, że jest Jimem Morrisonem. Jedna z uczennic powiedziała mi potem w kuluarach: "Gołego mężczyznę to ja sobie mogę w domu do woli oglądać. W teatrze chciałabym zobaczyć sztukę".
Tak, Moe...a ja się kiedyś dziwiłam, że moi znajomi mają pretensje, że mój mąż artysta a w dżinsach i koszuli chodzi. Oczekiwali, że przyprowadzę zarośniętego gada, okręconego pięcioma szalikami, w butach robionych na drutach, cylindrze, i jeszcze, że będzie tylko Witkacym gadał i półlitrówkę, w kieszeni płaszcza do kostek, chował.
UsuńPodziwiam kunszt autorki. Napisać taką zgrabną notkę przy użyciu telefonu komórkowego, to jak zagrać Campanellę Paganiniego, tańcząc na linie.
OdpowiedzUsuńTen film z Żebrowską oglądałem kiedyś i zdążyłem zapomnieć, a teraz znowu pamiętam :(
Jak można spać bez majtek!? Założę się, że Kozyra, Nieznalska i Żebrowska też śpią bez. Jak się z tym czujesz? ;)
Ove, ale wspólnie?
UsuńOve, ja się z bracią artystyczną bujam od 28 lat prawie. Artysta bez majtek mi nie dziwny, widziałam ich tabuny. Pewnie dlatego śpię nago, taki domowy performance dla siebie samej. No i ten dyskurs feministyczny może swobodniej oddychać.
UsuńWiesz, wolałam sobie zabezpieczyć tyły, gdyby notka była totalnie zjechana, to zawsze można zwalić na okoliczności
towarzyszące.
PandeMonia...no, masz:)))
Monia,
Usuńgrać wspólnie na skrzypcach, tańcząc na linie? Nie, nie, to za trudne. No chyba, ze każdy by miał swoje skrzypce ;)
Pieprzu,
a po plecach Ci nie ciągnie? :)
A ja tak cały czas na tę Monikę czekam!
OdpowiedzUsuńCo Ty tak wszystko psujesz? Mój dziadziuś zwykł w takich momentach mówić: Gówno chłopu, nie zegarek! :)
Poza tym, zaliczam. Celująco. Nihil novi :**
pandeMonia - Dziewczyno! Monika się spowiada przecież, nie możesz jej na chwilę w spokoju zostawić?
UsuńPsuj, łajza i szkodnik, Mam to psuję:)))
Tfórczości pani Żebrowskiej faktycznie nie zapomnę ... Ufff! Mocna sztuka!
OdpowiedzUsuńTwój opis wizyty w salonie też niezapomniany, a wizyta panów monterów od łapówki bez majtek (Twoich nie ich), też pozostawi niezapomniany ślad w mojej duszy, dziękuję Ci więc za przeżycia estetyczne :)!
Iw:))) mnie też już zawsze w sercu zostanie...szczególnie apogeum życia:)))
UsuńBdży!
OdpowiedzUsuń"A czemu ten pani mąż tak wącha i parska pod drzwiami?" - naprawdę, tak powiedział?! (W zasadzie, co - jest jakiś zakaz wąchania i parskania pod drzwiami, wewe własnym domu?)
W kwestii sztuki spółczesnej, to zapraszam do siebie, na herbatkę:
http://emiliaprosol.blogspot.com/2011/01/modern-art.html
Powiedział chyba - węszy i kicha...o, ile dobrze pamiętam:))) No, przychodzą, barykadują sypialnię i jeszcze się czepiają. Dzięki Emi, wpadnę z pewnością. Znaczy już wpadłam i przeczytałam ostatni post ale zrobię replay:)
UsuńNo to Polska właśnie dotyczy łapówek a co do wymowy to ja się skarżę że nie dosłyszę i proszę o powtórzenie szczególnie tam gdzie muszę coś jednak załatwić. U nas z dykcją są ogromne kłopoty ludzie łączą słowa, połykają końcówki lub początki :) i wychodzi bełkot. Prosząc by powtórzyli bo nie dosłyszę, mówią głośniej i zdarza się nawet że wyraźniej. Mówiąc głośniej oddzielają słowo od słowa, jak do głuchej wtedy mnie się uda co piąte słowo zrozumieć i jakiś konsens wyłapać, ale w żadną dyskusję nie wchodzę, uśmiechając się biorę nogi za pas i zmykam szybko. To nie wada wymowy żadna, to lenistwo powszechne i niechęć do skupienia się w paszczy swojej własnej.
OdpowiedzUsuńA opowieść Twoja spowodowała że jestem uśmiechnięta bardzo :)) bo dziś w wielkim pośpiechu wrzucałam na siebie szlafrok, krzycząc zaraz za chwilę już, już otwieram. Bo listonosz zadzwonił jak wyszłam spod prysznica jak zawsze. Co za zwyczaje obojętnie o której godzinie bym spode tego prysznica nie wyłaziła, :) zacznę chyba o piątej rano kąpiel. chyba nie przyjdzie wtedy?. wrrr
Elka:)z listonoszami już tak jest, mój też ma świetne wyczucie czasu:)
Usuńno proszę, najlepsze notki pisze się bez majtek, z tego wynika :)
OdpowiedzUsuńjeśli to notka poranna, to zawsze bez majtek Margarithes:)
Usuńz majtkami, czy bez- bosko piszesz! Filmik obejrzałam i ulżyło mi, bo dotąd myślałam,że to ja bredzę jak Piekarski na mękach a tu siupryza- prawdziwi artyści!
OdpowiedzUsuńhaha, OLQA:) Taaak....sztuka:)
UsuńCo do pracowników sieci komórkowych to wady mają przeróżne, nie tylko wade wymowy.. Także może wcale nie trafiliście najgorzej... Wada mojego doradcy klienta było na przykład mijanie się z prawdą. Uwierz mi na słowo, że to znacznie gorsze.
OdpowiedzUsuńA te ciacha w Tchibo to kocham. Nad życie choć bez wzajemności!
Pani M. - a to tak jak w banku, najważniejsze zawsze przemilczą albo napiszą atramentem sympatycznym.
UsuńTaka smakowita historia i niestety, Raciczko droga, odpłynęła w siną dal po obejrzeniu filmiku... Padre kilka razy pytał z niepokojem "co takiego oglądasz?"... masz rację, kto obejrzał, nie zapomni. Bardzo sexy odkurzacz z grubą rurą i kulminacja! i apogeum życia. Apogeum.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedna racja, z tą etykietą:"zadziwienia".
I jeszcze te bestie charczące... Nie wiem, czy zdołam unieść to wszystko...
Inkwizycjo, nie ma tego złego...przynajmniej wiesz, na czym to wszystko polega. Mnie chwyciło za serce wystąpienie Dwurnika. :) Takie od serca:)
UsuńPrzerwałam przy wypędzaniu kupców ze świątyni.... Generalnie to wszyscy artyści mają problem z płynnym wysławianiem się w poprawnej polszczyźnie. A w ogóle... takie tworzenie na siłę uzasadnień do swojej twórczości jest żenujące.
OdpowiedzUsuńJaskółko:)opuściłaś Apogeum Życia i Dwurnika:)))) hehe...no, ja wiem, nie każdy jest w stanie unieść ciężar współczesnej sztuki. Tak, sztuka się rzuca na mowę:)
Usuń;) ale żeby Kobieta była niedomyślna? ;D toż to się nie godzi :) Uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńP.S. Taa... coś ustaliliśmy... coś! Ale za wiele nam to w Życiu nie dało ;D
No...następnym razem, mała Mi, zacznę rzucać oczami w stronę sypialni. I zapytam - to który z panów pierwszy, Myślę, że zwieją bez wypisywania faktury.
UsuńNo to teraz się bojam obejrzeć filmik "sztukowany".I bez tego ostatnio źle sypiam i koszmary mam:)
OdpowiedzUsuńA ta stówa na minusie to mam nadzieje na legalu, podparta fakturą.:) Bo taki "cfaniaczek" co się nie oburzy i nie ofoczy, "honorem" unosząc jak się mu prosto z mostu i w oczy rzecze słowo "łapówka" to by osiągnął bezczelności szczyty.
Dotrwałam tylko do kameroodkurzacza.
OdpowiedzUsuń