Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
piątek, 27 kwietnia 2012
"Lubię sobie powypierać" - czyli wielki traktat o wieszaniu firanek i wycieraniu kurzów z dyndającymi piersiami w tle.
Renatka została w mej pamięci,właśnie z powodu tego zdania. Właściwie zetknęłam się z nią tylko dwa razy w życiu - pierwszy raz kiedy goniła swojego psa, a ja pożyczyłam jej smyczy; i po raz drugi - kiedy przyszłam tę smycz odzyskać. Renatka własnie "wypierała". Jej ogromne, blade piersi wyskoczyły z cielistego stanika i wisiały nad balią jak dwa dzwony Zygmunta, klaszczące i ocierające się o siebie, a ja patrzyłam na to urzeczona, ponieważ tyle kobiecości w jednym miejscu to rzadkość. Interesującym dodatkiem do piersi była wielka, okrągła, uśmiechnięta pupa obciągnięta różowymi majtkami w zalotne motylki, rytmicznie poruszająca się w takt pluskania - tez mi się podobała, podobnie jak sama Renatka - duża, okrągła, różowa. Miałam wtedy 11 lat, Renatka około 10 więcej.
- Wypieram - powiedziała do mnie, dając mi subtelnie do zrozumienia, że to co robi jest dużo ważniejsze niż moja potrzeba odzyskania smyczy. - A ty lubisz wypierać? Bo jak ja sobie powypieram, to się lepiej czuję.
**
Wzięłam sobie jej dewizę życiową do serca i "wypieram" dla relaksu do tej pory. Rozbieram się wtedy do rosołu, robię wielką mydlinę w misce i wypieram, wypieram, wypieram...a wypierając pozbywam się z głowy wszystkich brudów, plam, zacieków i już w czasie wywieszania jestem jak nowo narodzona. Niestety tracę tez zainteresowanie samym praniem, które później smętnie zwisa na sznurkach przez kilka dni i schnie na wiór, wyciągając suche rękawy i błagając przechodniów o litość. Strasznie przygnębiające, ale po wielkim praniu bywam leniwa.
Z wiekiem wypracowałam sobie własna metodę sprzątania, której wszyscy dookoła nie znoszą. Mianowicie sprzątam od boków do środka, a to oznacza, że kiedy zaczynam wygarniam wszystko z kątów na środek pokoju. Kiedy na środku mieszkania pojawi się wielka kupa śmieci przypominająca dymiąca Etnę, to znaczy, że jestem w swoim żywiole.
Uwielbiam rzucić się na tą kupę, zapalić papierosa, popatrzeć w sufit i przynajmniej 20 minut nie robić nic, a jedynie cieszyć się wielkością kupy. Później zaczynam WIELKĄ SEGREGACJĘ - kosz - znowu do kąta - półka - co to jest do diaska?? - fuj - o! nareszcie znalazłam! itd.
Wielkie sprzątanie wcale nie odbywa się u mnie przed świętami, a przed i po WIELKIEJ ROBOCIE. Zanim zacznę pracować głową, muszę mieć dookoła wylizane środowisko. W czasie pracy nie sprzątam ale dokładam, wyciągam, rozkładam, rozrzucam, nie ściele, nie jem, nie myję się, nie żyję...Ale kiedy skończę...zaczynam wyciągać ze wszystkich kątów na środek wielka kupę, zapalam papierosa i patrzę w sufit...
....A TERAZ posprzątałam po WIELKIEJ ROBOCIE i idę czytać co się zdarzyło na blogach, bo tyły mam niesamowite!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kazdy sposob jest dobry !O tym aby robic pranie w rosole nie pomyslalam...moze ma to w sobie COS. Ja sprzatanie lubie robic jak jestem zla np. po jakiejs klotni. Tre wtedy i czyszcze jak szalona, az bola zacisniete szczeki !Poza tym robie to w samotnosci, z naciskiem aby tesciowa nie wpadla, no bo ona jako IDEALNA gospodyni nie wymiecie kupy z katow, nie wie ze w tych katach cos moze byc!
OdpowiedzUsuńPieknie opisalas ta Renatke !
Och, pamiętam, jak miałam się uczyć do sesji... wtedy 'wypierałam' -co prawda bez takich rozbuchanych atrybutów- i czułam się wyzwolona ;-)
OdpowiedzUsuńTwoja wizja sprzątania nie odpowiada mi o tyle, że - po pierwsze - sprzątam do od środka do kątów, a po drugie - nie mogę sobie zapalić ;-))
Ściskam Cię (w)Pieprzowinko ;-))
Po każdej większej robocie intelektualnej, droga Inkwizycjo, marzę o pracy w fabryce. Najlepiej na taśmie:)
UsuńKiedyś miałam okazję pracować dwa tygodnie na taśmie w fabryce - to faktycznie idealnie wyłącza wszystkie zwoje mózgowe (oprócz tych odpowiedzialnych za automatyczne przebieranie witkami). Intelektualna nirwana!
UsuńPieprzu Drogi, zatem zakończyłeś pracopisanie?:) Nie wyparłeś ze świadomości! ;)
OdpowiedzUsuńRenatka, cudo! Jakieś pierwotne i dość niezdrowe ciągoty budzi, nawet we mnie, kobiecie poniekąd... Taka cielesna, ze skórą mieniącą się kropelkami potu i klaszcząca rytmicznie piersiami przy tym wypieraniu!;)
Taki film kiedyś widziałam, ale... to może innym razem!;)
Idę swoje brudy z kątów wywlekać, co je tam pracowicie upchnęłam!
Pozdrowionka Pieprzu! :)))
A dziękuję Dzika Lokatorko:)Tak...ta Renatka miała czym oczarować:)
UsuńMoje wypieranie ma aspekt typowo psychologiczny, bo prania anie lubię, ale wypieram to skutecznie:)
OdpowiedzUsuńTakie wypieranie może tylko nas popychać do przodu :))
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis (jak zawsze!!!!), tylko że spowodował u mnie dziwne odczucia w okolicy jamy brzusznej i zwojów mózgowych. To chyba wyrzuty sumienia, bo już dawno nie wypierałam. Ledwo co widać przez moje okno. Jajks. Buziol!
za mnie wypiera pralka, obarczam ja takim balastem i nie wiem ile jeszcze zdzierży.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie twój algorytm sprzątania, analogiczny go kurczenia sie wszechświata, który ma podobnież miejsce. Sprzątanie jako powrót do źródła czasu i przestrzeni;) ...taka tam moja filozofia;P
Piękna filozofia Magdo, trzeba tylko uważać żeby nie wypaś poza horyzont zdarzeń bo wtedy kicha:)
UsuńMnie też pralka zastępuje, sam wysiadłabym szybko:)
OdpowiedzUsuńAle coś w tym sprzątaniu jest - u mnie zawsze napad występuje po zamknięciu jakiegoś rozdziału typu spłacenie pożyczki, itd. Mam wtedy satysfakcję mogąc wyrzucić jakąś korespondencję, niepotrzebne świstki.
Ja nie brudzę :))) A wypieram mózg biegając. Po pięciu kilometrach właściwie każdy problem powinien zostać rozwiązany. Jeśli nie został rozwiązany po kolejnych pięciu, to prawdopodobnie mam do czynienia z problemem nierozwiązywalnym :)
OdpowiedzUsuńA ja sobie swego czasu skutecznie wyparlam potrzebe samodzielnego wypierania i robi to pralnia. Metode na sprzatanie mam inna, nazywa sie Wspanialy:)
OdpowiedzUsuńA ja tylko siedze i mysle jakby tu jeszcze skutecznie urzadzic kolejne wypieranie i cos wyprzec... gotowanie?
Nie wiem czy sie uda?
Moze gdyby udalo sie popelnic bigamie i wyjsc za maz za takiego co lubi gotowac...
Jeden by sprzatal, drugi gotowal a ja bym tylko wypierala;))
jeśli wypieranie można zrobić w pralce automatycznej to i ja wypieram dwie pralki na tydzień. Nic rękami nie piorę.
OdpowiedzUsuńGdy sprzątam, też od boku do środka.
Coś kojarzę, że "czterdziestolatek" też wypierał, kiedy chciał zresetować umysł:)Oraz też tak mam z porządkami.Gdyż po primo wymiatam i wyciągam z kątów,wyrzucam z szuflad i szaf, odsuwam przy tym meble i sprzęty przeróżne na środek, potem się napawam bardachem jakiego świat nie widział, następnie przystępuję do walki z panem Bałaganem. jakoś strasznie nie lubię czyścić i pucować kiedy nie widać efektów mojej pracy. Dlatego najpierw totalna rozpierducha, a potem Nowy Ład:))Normalnie Herkules w stajni Augiasza:)ps.przy rysunkowej części posta oczywiście wymiękłam:)Warto było tak długo czekać aź coś napiszesz Wpieprzu:)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo myślałem, że będzie to jakiś traktat somatyczno-psychologiczny, a przeczytałem psychologiczny :)
OdpowiedzUsuńPodobnie mam w kwestii Wielkiej Roboty - wszystko idzie na bok, jeśli jest Wielka Potrzeba, a zazwyczaj bywa.
W sprzątaniu natomiast wolę metodę falową: idzie fala od jednej do drugiej ściany. Jak fala jest za słaba, to nie dochodzi :)
Powypierałabym sobie tak z kilka ostatnich miesięcy z mojej głowy.
OdpowiedzUsuńTez lubię wieszać, ale mam problem ze ściąganiem- dziwne jakieś.
Moze świadczyc o braku konsekwencji i niecheci do wypieronych rzeczy.
Ło matulu, jak ja lubie Cie poczytać.
Muszę sobie powypierać trochę...;D
OdpowiedzUsuńJa wypieram głownie z zasięgu świadomości. To się całkiem nie udaje, ale można przynajmniej tyle osiągnąć, że rzeczy znajdują się poza kręgiem światła, tam gdzie widzę ciemność, a jak czegoś nie widać, to prawie jakby tego nie było. Niestety nie do końca.
OdpowiedzUsuńOpowieść o Renatce przypomina mi moją własną "Renatkę". Też miała ok 21 lat, bujny biust i pośladki. Z tym, że ona nie wypierała, ona WYKASZAŁA. Elektryczną kosiarką trawniczek przy ulicy. Nie zapamiętałbym tego, gdyby nie wykaszała w białych, bieliźnianych, koronkowych majtkach, prawie-stringach i białym, koronkowym staniku. Pozorowałem jakiś czas pracę, by móc dłużej udawać, że się jej nie przyglądam.
Teraz też mam sąsiadkę Renatkę, drogi Ove, niestety czasy się zmieniły i obecna w najgrubszym miejscu ma obwód łydki dawnej Renatki. I nie ma czym klaskać przy pochyleniu, jedynie kośćmi grzechocze.
Usuńhahahahha Ty to chyba lubisz temat piersi bo juz drugą notke pod rząd są w temacie przewodnim:):):)O swoich skromnie nie napisałaś że klaskają:):):)
OdpowiedzUsuńI znów sie uśmiałem, zadumałem a przedw wszystkim...podziwiałem zreczność szermierką słowną:):)
Radku - bo moje nie klaskają - moje robią raczej bim-bom-bim-bom. Piersi trudno nie zauwazyć, w końcu sa od frontu:)
UsuńNo to widzę, że robota była ogromna! :)
OdpowiedzUsuńTwój cudny opis Renatki z różowymi wielkimi piersiami, majteczkami w motylki, oraz wypierania i jej pogodnej acz prostej dewizy zapamiętam na długo :)
Fajnie, że robota zrobiona, porządki w toku, a Ty jesteś z powrotem!
Uściski!
Ja wypieram wylacznie mechanicznie. Sprzatam metoda tornada; szybko i bezlitosnie ;)
OdpowiedzUsuńja lubie jak pralka mi wypiera:) choc część rzeczy wypieram sama. i podobnie jak Ciebie, mało mnie interesuje gotowy "wypiór"..;-)
OdpowiedzUsuńWypieram siebie, dzieci, i jak leci, też wypieram... siebie z siebie też czasem. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńNo to ja też dodam, że ubóstwiam wypierać! Pranie, wieszanie i jednak też ściąganie i segregowanie sprawia mi jakąś dziką radość, że aż czasami zastanawiam się czy jestem normalna. Prawdopodobnie nie jestem i nie tylko dlatego. Prasowanie zdecydowanie mniej mnie cieszy. I robię koło siebie straszny bałagan i nie reaguję na robiony przez innych domowników, gdy przysypie mnie robota, a potem, gdy już skończę, sprzątam, w szale sprzątam (i sprawia mi to większą radość niż ta robota mózgowa) i wypieram. Co się da! Teraz i robota i remont i budowa i już nie mogę się tego sprzątania i wypierania doczekać:-).
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za własne doświadczenia w wypieraniu:) W moim domu funkcjonuje "powypieranie" ukradzione od Renatki:) Tak nam jakoś weszło w krew.:) A na stres "wypieranie" najlepsze jest!A teraz będę wypierać bo temperatura ku temu:)
OdpowiedzUsuńczekam na dalsze Twoje pisanie...
UsuńJa lupię pranie, jesli pralka automatyczna zwaną czyni to za mnie. Moge nawet pranie rado snie powiesić. Ze zdejmowaniem prania mam jak ty - chronicznie nie znoszę, jak chowanie naczyć z suszarki. Zazwyczaj zużywam na bierząco, lub czekam az ktoś się zlituje i zrobi to za mnie.
OdpowiedzUsuńA na stres - lepię, lepię ...
Ja nie lubię wypierania, bo po nim czeka mnie wyprasowanie blee. No dobra, mogę wypierać w pralce majtki i skarpetki, bo tego nie prasuję :)
OdpowiedzUsuńJa sprzątam bez wypierania , ale świetnie mi idzie upychanie ze środka na boki ;))))) To mi oszczędza czas i kosztuje mniej wysiłku ;)))) Wczoraj widziałam panią biegnącą i jej też dyndały piersi , bo chyba upychała tak jak ja i zapomniała , gdzie upchała stanik ... a może go wypierała akurat ...hmmm ... no tak mogło też być ;)))))
OdpowiedzUsuńAż se poszłam zobaczyć, czy ja bym mogła tak... Ale niestety - nie mam wanny, umywalka za wysoko (nie chcą dyndać), kuchnia za ciasna (zresztą nie mam wystarczającego grotka do wypierania). No i wypieranie nieodparcie kojarzy mi się z parciem, co jednak mię nie kręci. Causki - Marzynia
OdpowiedzUsuńWidzisz Mamarzyniu...Renatce nawet przy umywalce by dyndały jak świąteczne dzwonki:)
Usuńwitaj w klubie tych co mają tyły, trochę real mnie pochłonął, i się wyżywałam, tyle, że ja nie przy wypieraniu, a raczej wykopywaniu, prze, za, pod, iiiiiii i powiem, że trochę ta trawa mnie wkur..nerwuje, to co ma bujnie rosnąć, z bujnością ma niewiele wspólnego, a trawa cholera jak pampasy;-) ale jak mam nerwa to najlepsza terapia;-) teraz chyba będę musiała nadrobić również zaległości;-) buźka
OdpowiedzUsuń:)) Zastanawiałam się co się z Tobą dzieje Jazz:)
Usuńno jazz jak to przystało na jazz, pełna improwizacja;-) trochę tam, trochę gdzie indziej, no i pora na tu;-) niestety funkcjonowanie na onecie nadal przysparza mi problemów, więc powoli muszę się przeprowadzić, a że techniczna ze mnie zdolniacha, to może trochę potrwać;-)
UsuńTo bardzo słuszna idea jest. Muszę sobie powypierać. Koniecznie:)Uściski:)
OdpowiedzUsuńWyjątkowo mnie ten real jakiś czas będzie cieszył po dwóch tygodniach w pracy :):):) A swoją drogą to moja przyjaciółka zwykła mawiać , że na dyndające piersi to sobie trzeba zasłużyć życiem :):):):):) Ja tu sobie gadu , a moja pralka wypiera za mnie :):):):)
OdpowiedzUsuńSuper! bardzo mi się ta historija podoba. Mądre i zabawne. Zawiało Hrabalem nawet :). To chyba Tischner powiedział, że na depresję najlepszym jest wymieść brudy spod łóżka.
OdpowiedzUsuń:) witaj Kropeczko, nie Hrabalem ale Kabanem, kabanem zawiewa:)
UsuńKabanem, kabanosem wieprzowym? Cholera, bo innego to ja nie znam ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń;) tak... sprzątanie odstresowuje :) bo to ruch :) endorfiny itp...
OdpowiedzUsuńP.S. Czyli, że drażliwa jesteś kiedy jest za ciepło ;D hm?