Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
niedziela, 27 listopada 2011
La-la-la-la love is crazy! czyli Roses are red , Violets are blue, we have NO mutual friends, so who the fuck are you?
W poprzednich 2 odcinkach:
Biśka, Ania i Ewunia wizytują koleżankę Teśkę w celu poznania jej nowego narzeczonego, z którym od jakiegoś czasu zamieszkuje. Narzeczony jest bardzo tajemniczym człowiekiem, a według Teśki blisko mu do geniuszu. Po pełnej przygód podróży trzy przyjaciółki docierają pod dom Teśki, a właściwie pod twierdzę jaką okazuje się domiszcze, i po wielu perypetiach dostają się do środka, a następnie ulegają masowemu zdziwieniu, na które wpływ ma zarówno wystrój, jak i niebieskie wiadro za firanką służące domownikom za toaletę.
Musiałyśmy poczekać z dalszą inwigilacją Teśki, mimo że było wyraźnie słychać, iż Anka starała się jak mogła. Początek kompozycji przypominał mi coś jakby "Nad pięknym, modrym Dunajem" a dalej poleciało coś z Bethovena...
- Czemu tak długo nie otwieraliście?
- Jakieś figo-fago kochanków? – zarechotałyśmy swoim zwyczajem, jak to w kobiecym towarzystwie bywa.
- Nieee…- nic z tych rzeczy – pokręciła głową Tesia - Piotr musiał pójść się ubrać.
- A co? Chodził nago?
- Właściwie tak….wiecie, on zwykle chodzi po domu nago. Mówi, że to dobre dla zdrowia.
Spojrzałyśmy na nią w niemym zdziwieniu, a za firanką ucichło.
- A nie przykleja się czasem tyłkiem do tych kanap ze skaju?
- Albo czasem nie zostawia… - Ewcia zamknęła się z trzaskiem rezygnując z dokończenia zdania, bo i tak zdążyłyśmy już zabrać dłonie z kanap i zaczęłyśmy siedzieć na ich brzeżku.
- Przyklejał ale podkładał sobie gazetę codzienną.
- Aaa…nie mogłas mu jakos tego dziwactwa wybić z głowy?
- Próbowałam. Powiedziałam, że farba drukarska jest szalenie niezdrowa i łatwo dostaje się przez skórę. Efekt był taki, że zaczął nosić pod pachą kartki z bloku technicznego i to na nich siada.
- No...ale ..Iwonka? – zapytała Anka wyłaniając się w końcu zza firanki.
- Iwonka siedzi w sypialni i ma nakaz czytania na głos. Piotr chce wiedzieć co ona robi, ale w sumie na dobre jej to wychodzi, szalenie podciągnęła się w czytaniu. I poznała masę nowych słów.
- A co ona czyta za książki?- zapytałam z ciekawością, jak to typowy robal książkowy.
- Nie, nie czyta książek. Piotr twierdzi, że książki powodują alergię. Wiecie...kurz..roztocza.. A ponieważ Piotr interesuje się budownictwem, to w domu co miesiąc jest nowy "Murator". No to sobie czyta….
Stopień zdziwienia osiągnął tak wysoki poziom, że przestałyśmy się dziwić czemukolwiek.
- Słuchaj, ale czemu wy tak w ciemnościach, bez okien, bez klamki i dzwonka?
- Och, to wszystko dlatego, że Piotr..
Teśka umilkła bo w tym momencie na schodach dało się słyszeć człapanie, i do pomieszczenia wszedł chudy, wysoki mężczyzna w okularach i amarantowym szlafroku.
- O rany! Chrząszcz!! – szepnęła ze zgrozą Ewunia.
- Nieeeee...szepnęła pozostała trójka, tym razem łącznie z Teśką.
- Iiiii -- zapiszczała ze strachu Ewunia prawie łamiąc mi dłoń w trzech miejscach uściskiem godnym Pudziana.
A więc, to był Chrząszcz....
*******
Chrząszcz był niewypałem, na jaki wdepnęła Ewunia decydując się na pierwszą w życiu randkę w ciemno. Była wtedy w wieku zegarowym i poddała się presji otoczenia - znaczy - ciotek, wujków, babć ciotecznych i sąsiadek, które przestały pytać "to kiedy jakiś kawaler?" , a zaczeły na jej widok szeptać złowrogo "Tik-tak-tik-tak". Straciła głowę i dała się namówić, a właściwie umówić.
Myślę, że do tego stracenia głowy przyczynił się czteropalczasty sąsiad, który pewnego dnia dogonił ja na schodach i chuchając przetrawionym alkoholem w kark wyszeptał:
- Pani taka sama, ja taki sam, to może by jakiś bzyczek wieczorem żeby nam się organa nie marnowały?
Żeby zapobiec marnotrawstwu organów, Ewunia zdecydowała się na spotkanie z kolegą-koleżanki-jednego kolegi.
O określonej godzinie pod dom Ewuni podjechał błyszczący samochód, a z jego czarnej czeluści wyłonił się wysoki, chudzieńki mężczyzna z wąsem. Ewunia od pierwszego spojrzenia nazwała go Chrząszczem.
W drodze do restauracji próbowała nawiązać jakąś nic porozumienia bredząc coś o pogodzie, wietrze i takich tam.
- Przepraszam ale nie rozmawiam kiedy prowadzę - przeciągając nieco sylaby Chrząszcz ściął Ewunię tuż przy korzeniu.
Podjechali pod elegancką restaurację, po pięciominutowym chaotycznym poruszaniu się po parkingu (którego Ewunia nie rozumiała ale bała się zapytać) zaparkowali, wysiedli. Chłopak przeprosił, wsiadł do auta raz jeszcze i przeparkował. Wysiadł, dołączył do Ewuni. Przy wejściu przeprosił, wrócił do samochodu i zaparkował inaczej. Ewunia stała i mokła bo siąpiło wyjątkowo. Wreszcie weszli.
W środku chłopak szybko znalazł odpowiedni stolik i poprosił żeby Ewcia usiadła. Zniknął na moment, a Ewa mogła oglądac przez wielką szybę restauracji jak miota się po parkingu ustwaiając samochód w różnych miejscach i kierunkach. Wrócił i przeprosił. Nie minęła minuta, kiedy grzecznie poprosił żeby usiedli gdzie indziej. Usiedli, przeprosił i poprosił żeby wybrała inne krzesło.
Skołowana Ewuś miała ochotę uciekać ale był wieczór, do domu było daleko, a ona była piekielnie głodna. Zgodziła się zmienić miejsce raz jeszcze, a później raz jeszcze i znowu, w końcu nadszedł zniecierpliwiony kelner i musieli zamawiać. W czasie kolacji chłopak wydawał się nieobecny, ciągle zerkał przez okno i nerwowo kręcił widelcem przesuwając jadło ze strony prawej na lewą i na odwrót. Ewunia czując grozę sytuacji postanowiła przemówić.
- Przepraszam - jękliwe rzucił Chrząszcz - ale w czasie konsumowania nie rozmawiam.
I tu uśmiechnął się po raz pierwszy. Trzeba przyznać, że uśmiech miał miły.
Kolację zjedli w milczeniu , a w drodze powrotnej w samochodzie panował mróz. Na drugą randkę Ewunia nie dała się namówić. Miała dość wariatów na długo.
*******
Etykiety:
historie prawie miłosne,
kobiety,
mężczyźni,
sex dla ubogich
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:))))świat jest taki mały ( juz przy gazecie wymiękłam:)
OdpowiedzUsuńCzytając złapałam się na tym, że mi się robią coraz...większe...OCZY O.O
OdpowiedzUsuńSłusznie. Życie jest zbyt krótkie żeby się zadawać z wariatami.
OdpowiedzUsuńJa tylko wpadłem ze swoim :D
OdpowiedzUsuńZ wieloma dziwacznymi facetami randkowałam w ciągu 25 lat mojego życia, ale takiego freaka to ja nie miałam zaszczytu poznać ;P
OdpowiedzUsuńale jednak na kolejna randkę się skusiła i ciekawam dlaczego?
OdpowiedzUsuńA swoją drogą odwaga Ewuni jest godna podziwu, bo zakładam, że to nie była głupota;) Gdybym ja znalazła się w towarzystwie osoby, która wciąż wszystko poprawia/powtarza to czym prędzej bym uciekała gdzie pieprz rośnie!;) No i dziwie się, ze przyjął Was w szlafroku, a nie z kartonem pod pachą;) Alę model!!!
A ja myslalam, ze moje randki w ciemno byly zwariowane:))
OdpowiedzUsuńno no..zaostrzyłaś moja uwagę do potęgi!! ale wciąż mam nadzieje, ze ten dom i dziwne obyczaje to tylko jakaś ściema!! ;-))
OdpowiedzUsuńSchabiku, błagam dawaj dalej jakoś szybciej niż ostatnio. Ten Twój serial emocji mnie wykończy. Martwię się o Teśke coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńChudy, w okularach, małomówny i goły...Zdecydowanie nie w moim typie ;)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i niniejszym dziękuję za zapoznanie sie z powyższym tekstem. Odpowiadam co następuje:
OdpowiedzUsuńOLQA - twardym trza być, nie miętkim!
Antares - ze strachu? Drżyj! Chrząszcz ma brata...
Nivejka - ale trzeba przyznać, że wariaci urozmaicaja krajobraz:)
Bazyl - wariatem...?:)) To brzmi ciekawie...
Aurora- nie ma sprawy, wciąż jest kawalerem...hmmm..?
Iva - absolutnie. Ewunia na randce w ciemno była tylko raz, i od tamtej pory Chrząszcza na swe modre oczy nie widziała.
Stardust - a ja nie miałam ani jednej, a szkoda...
el -hehe...tak myślisz?
Hannah - taaak, wpadła biedaczka jak wiśnia w kompot
Beatta -:)) na szczęście:))))
dobrze,że ja nie mam takich natręctw...co by to było gdybym na przykład dobierał muzykę do tego
OdpowiedzUsuńco na obiad :)
No to Chrząszcz ma przerąbane :D
OdpowiedzUsuńI słusznie za te kartki z bloku technicznego!
kiedy prowadzi-milczy,kiedy je-milczy...hmmmm ciekawe wiec w jakich sytuacjach nie milczy?:)
OdpowiedzUsuńMówisz, że wciąż jest kawalerem... A mnie dziwi, że jeszcze żyje. Ja bym zamordowała przy drugiej zmianie krzesła. ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, wyobraziłam sobie dźwięk odklejającego się od sofy, nagiego... tyłka. ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhahaha dla bezpieczeństwa to goście powinni ze sobą jakieś podkładki pod pupę przynosić... generalnie opowieść rozbudza wyobraźnię i strach nawet na brzeżku kanapy siedzieć.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą człowiek z natręctwami to koszmar. Nie da się go zrozumieć, ani naprawić. Ale historia przednia ;]
Wrócę tu...
OdpowiedzUsuńIle podobnych historii w życiu... ech te nerwice, choroby cywilizacyjne!
OdpowiedzUsuńnerwica natręctw i blok techniczny pod zadkiem - nominuje Chrząszcza do osobowości roku!
OdpowiedzUsuńczekam na cd....
Gazeta jako element tej historii zawala z nóg :)
OdpowiedzUsuńLove is crazy, a miłość ślepa... a każda potwora znajdzie swego amatora...??
OdpowiedzUsuńTylko błagam, nie dozuj tak napięcia i dawaj nasz ulubiony ciąg dalszy ;-)
Ściskam czule!
Teska lubi freak-asy, ponoć chrząszcze smażone w głębokim oleju smakują jak frytki.
OdpowiedzUsuńmarnowanie organów - tego jeszcze nie słyszałam
moja teściowa np marnuje pieczarki;)
mówi - zmarnowałam pieczarki
ja na to - oj, szkoda
ona - dlaczego, dobre są
Matko... a ja myślałem, że z tym moim bieganiem po świecie z aparatem jestem trochę nienormalny... :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Rachunek za chusteczki do monitora wyślę pocztą :)))
Widać takie Chrząszcze są cierpliwe i znajdą to czego szukają ;)))) Prawie jak wampiry , więc daleko od prawdy nie byłam ;)))) Matko spłakałam się , a przy Muzyce płynącej z wiadra padłam ;))))Moment na kanapie być może skażonej zapamiętam na długo i teraz idę sprzedać Twoją opowieść kilku znajomym ... zapatrzonym w Chrząszcze ;)))))
OdpowiedzUsuńCóż.... zbyt wiele słów tytułem komentarza na usta, a raczej pod palce mi się ciśnie. Powiem więc tylko lakonicznie. Warto było czekać:) ps.Gdy oczy mojej wyobraźni ujrzały owłosiony męski zad pokryty drobnym gazetowym druczkiem nie wytrzymałam i zarżałam:)A potem było jeszcze gorzej:)
OdpowiedzUsuńno tak, mnie to wygląd na parę: chrząszcz + desperados, no ale presja rodziny, przyznaje doprowadza niektórych do desperacji, mam nadz. że nie na długo;-);-);-)
OdpowiedzUsuńNo tak, gdyby to mój Tata kazał mi na głos czytać muratora, to pewnie bym zrozumiała, skąd u mnie to zamiłowanie do remontów.
OdpowiedzUsuńAle nago też nie biegał po domu i w ogóle...
Historia pełna grozy, czyta się świetnie!
Czy jest jakiś gatunek który łączyłby horror z farsą? Wysmienite. Mniam.;-)
OdpowiedzUsuńNiebieskie wiadro za firanką ...
OdpowiedzUsuńUmarŁam!:D:D:
Blok techniczny w charakterze antyperspirantu do PikUŚ!:):D:D
Pięęękne i takie qwa- życiowe!:D
..Spragniony lud czeka..Autor, autor...;):P:D
OdpowiedzUsuńw łikend - rzecze autor:)
OdpowiedzUsuńZniechęcona , miewam myśli o zamordowaniu bloga , ale jeszcze chyba nie teraz ;))) Czasami tylko ręce mi opadają w życiu i takie dziwne notki wychodzą ;)))
OdpowiedzUsuńPrzy czytaniu tylko kiwałam głową i czekałam z niecierpliwością na happy end, który - chwała wszystkim świętym i nie świętym też - nastąpił. Ewa, w przeciwieństwie do jej absztyfikanta - jest zdrowa psychicznie i wiedziała, co zrobić! Never ever next time! :D
OdpowiedzUsuń;) przynajmniej od razu stało się jasne dlaczego Chrząszcz też był sam... ;p
OdpowiedzUsuńP.S. Pieprzu ;) ja w tym roku też ogarnęłam to szybciej i dzięki temu parę rzeczy w Sieci zakupiłam :) taniej i mniej obciążając neurony ;p A karty płatnicze gdzie nosisz? Tak poza tematem ;p
I jedynie pozostaje żałość że piszesz tak mało tych notek...Opis chrząszcza doskonały, wypunktowano tu chyba wszystko co nie powinno charakteryzować faceta...Zjadliwie, ale jak uroczo:):):)!!Mi się podoba, notka, nie chrząszcz..:):)
OdpowiedzUsuńO kurczę, mój mąż zaczytuje się w 'Muratorze', i to systematycznie... ale brak niebieskiego wiadra za firanką - mam nadzieję - nie kwalifikuje go do kategorii chrząszczy. ;-)))
OdpowiedzUsuńW który weekend- zapytał lud spragniony ???:D
OdpowiedzUsuńPrzyganiał Pieprz... :D
OdpowiedzUsuńZaraz po egzaminie w sobotę:)
OdpowiedzUsuńHahahahahahahaha ... a ja znam takiego chrząszcza i teraz się zastanawiam , czy nie mamy wspólnej koleżanki :):):) Piszesz tak , że nawet chrząszcz wydaje się sympatyczny :):)
OdpowiedzUsuńAdnotacja do Twojego komentarza u mnie:
OdpowiedzUsuńPieprzu :) czyli u Was szał dzikich ciał! A raczej ciała męskiego ;p Mąż stanął na wysokości zadania, skoro piecze, sprząta... a jak śledzie? Dobre wyszły? :)
Będzie prywata: uciekłam dzisiaj od pewnego szalonego mężczyzny, nie Chrząszcza nawet, a Modliszki wpędzając się tym samym w posępność i chandrę, ale już mi przeszło, tak się ubawiłam. Dziękuję, jakże mi to było potrzebne!
OdpowiedzUsuń:)))) jestem zachwycona. Modliszkom także mówimy NIE!
OdpowiedzUsuńOj dawno nie byłam, ale jak już zaczęłam czytać to z emocji rozdłubałam pryszcza na brodzie i zeżarłam pół paczki pierników. Teraz wydłubuję okruszki z klawiatury.
OdpowiedzUsuńAleż historia! Swoją drogą - ja miałam kiedyś przyjemność z osobnikiem stroniącym od białych potraw (bo był to kolor traumatyczny). Innych dziwactw nie pamiętam, ale Chrząszcz i tak bije wszystkich na głowę.
Muszę jeszcze raz: przeczytałam akurat losowo wylosowany wpis z lutego - ten o psach. Ratler: (przepraszam, że się wyrażę) sukinkoci, szczekający nietoperz pozostał za mną. Po przeprowadzce, za ścianą mam obecnie tylko pół przedszkola. Ratler, o którym wspomniałam, robił siku na ręcznik zostawiany pod stołem w pokoju (ja też bym nie dała rady wytrzymać przez dobę bez toalety). Z tego co wiem, kupy znikały tajemniczo do momentu, kiedy nietoperz nie wszamał jednej wychodząc zza kanapy.
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego od ludzi nie potrafiących dbać o zwierzęta. Takim nie dałabym nawet sztucznej rośliny.
Wesołych świąt Gabriello
OdpowiedzUsuńWesołych , radosnych , ciepłych i spokojnych Świąt dla całej rodziny ;))))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest tu bardzo ciepło i miło. Też już złożę życzenia świąteczne, bo potem... spokojnych, radosnych Świąt, pełnych życzliwej atmosfery, no i kupę prezentów pod choinką :)))
OdpowiedzUsuńPieprzu :) a widzisz, ja o tej naszej ulubionej czynności (czyt. sprzątaniu) nie pomyślałam w kategorii tradycji!! Ale masz rację! Toż to przecież Mega Tradycja! :) Na szczęście ortodoksyjna nie jestem... ;p
OdpowiedzUsuń