I used to think that the day would never come
I'd see delight in the shade of the morning sun!
Jeśli katastrofa już całkiem mnie przytłoczy, za każdym razem uparcie nakładam słuchawki na uszy i zaczynam śpiewać z panem Sumnerem. Właściwie śpiewa on, bo ja głównie się wydzieram. Po 30 minutach czuję się dużo lepiej, stres idzie precz. Nic nie poradzę, że jestem dzieckiem lat 80 tych i New Order mam w żyłach.
Tym razem wszystko zaczęło się od ciepłej kąpieli. O~! czy jest coś piękniejszego niż poranna kąpiel? Staff twierdził co prawda, że wysokie drzewa ale pamiętam, że i tak wody było w tym wierszu co niemiara. Radio śpiewa wesoło, ja namydlam wszystkie moje różowe i miękkie członki i pieję z zachwytu; zamykam oczy i medytuję podczas gdy woda ciepłym strumieniem spływa sobie po wszystkich załamaniach mojego ciała pluskając wesolutko. I nagle trach! Stoję pod biczem wodnym prosto z Grenladii, skurczyłam sie co najmniej o 50 cm i jednym antylopim skokiem znalazłam na zewnątrz. Przebiegłam z krzykiem pół mieszkania zrywając na nogi cały zwierzyniec, pogrążony w porannej, upojnej drzemce. Lecąc tak jak wicher przez mieszkania mego dal zupełnie zapomniałam, że w okolicach psiej miski biegać nie należy i już za chwilę sunęłam po kafelkach w zupełnie niekontrolowanym stylu, by zderzyć się czołowo z lodówką. Czy ktoś z was kiedyś słyszał jaki odgłos wydaje nagie ciało przy zderzeniu z tym elementem wyposażenia kuchni? Było to coś między plaśnięciem, a cmoknięciem. Zresztą można sprawdzić samemu rzucając w szafę chłodniczą surowym kotletem - efekt zapewne będzie ten sam. Potłukłam sobie co tam miałam, skręciłam nogę i złamałam 3 paznokcie.
To niestety dopiero początek nieszczęść. Ktoś wpadł na pomysł, że braki w ciepłej wodzie są wywołane przez nieposprzątane kominy, a więc należy wezwać natychmiast kominiarzy. Nawet nie zdążyłam się do końca ubrać kiedy zadzwonili do drzwi. Na wszelki wypadek przygotowaliśmy stosy worów aby zasłonić mieszkanie przed ewentualnymi szkodami. Kominiarze podeszli nas lisio. Jeden z nich niczym zwinna kuna wydostał się na dach, a następnie złapał za komin i zaczął krzyczeć zupełnie nieprofesjonalnie:
- "Boże! Jak ja teraz z tego zejdę!!!"
No, fakt sytuacja była nieco patowa - dach spadzisty i mokry, a on w trampkach. Zdjęliśmy go później przy pomocy drabiny sąsiada, tymczasem jednak czymś do tego komina się przypiął i znienacka, bez zapowiedzi gruchnął jakąś kulą do środka. Z wnętrza domu dobiegł głuchy łomot i oknami na zewnątrz posypała się sadza.
"I przetkane" - rzucił wesoło drugi z kominiarzy stojący w ogrodzie.
Z domu wybiegło coś na kształt tłuściutkiego,postawnego, kuśtykającego murzynka, w damskiej spódnicy i z łacińskimi sentencjami na ustach. Przed domem rozgrywało się żywe piekło z jednym kominiarzem krzyczącym na dachu, drugim wrzeszczącym w ogródku i murzynkiem na ganku. Uciekłam do środka szacować straty. Były wielkie. Wszystko pokrywał czarny kolor, a na dodatek wiedziałam, że tylko ja nadaję się w tym domu do użytku czyli do sprzątania.
Założyłam strój jak najbardziej roboczy, zakasałam rękawy i wzięłam się do roboty. Tymczasem pod okienko przybyli czyściutcy i dobrze wychowani panowie z serwisu term grzewczych. Ponieważ jako jedyna w domu miałam jako tako zdrowe nogi, a więc wylazłam z lochów i otworzyłam drzwi. Muszę przyznać, że odwykłam już od robienia aż takiego wrażenia na mężczyznach. Sadzę miałam nawet na zębach i języku, twarz była oblepiona czarna tłustą mazią, z włosów kapał mi pot, a bluzka postanowiła rozpiąć się do pępka. Z falującym biustem na wierzchu (także czarnym) ruszyłam w ich stronę kuśtykając pędem i potykając się na schodach.
Nie ma jak dobre wychowanie. Panowie nawet nie mrugnęli tylko zeszli ze mną w czarne czeluście piwnicy i rozglądając się po gruzowisku powiedzieli.
" Prosilibyśmy tylko o jakąś ściereczkę bo nie chcielibyśmy nabrudzić"
W tym samym tygodniu miałam mnóstwo zajęć zawodowych, weekend w szkole co oznacza kolokwia, młodego inżyniera na wyżerce, urwała się rynna, dwie osoby zachorowały, urwała się druga rynna, ukradli kable od telefonu, zepsuł się livebox i dvd.
Ale ogólnie jest ok!
A teraz sobie pośpiewam:
Listen
I may be wrong but you're missing
There's something wrong you could say
Ruined in a day!
Dziś zagadka literacka jedynie dla hardcorów,najlepiej dla takich, którzy mogą zwiedzać farmę nieboszczyków nie przerywając przy tym chrupania jabłka. Resztę zwiedzających prosimy o opuszczenie niniejszej strony i zobaczenie czy śnieg czasem nie pada.
"Im bliżej sypialni, tym więcej much, od bzyczenia zaczynało mi się kręcić w głowie. Czułam jak się o mnie obijają i wzdrygałam za każdym razem, gdy któraś dotknęła mojej twarzy albo odkrytej skóry ręki. W czasie tej drugiej odsłony doszłam do łazienki. Była ohydna, nawet niespuszczona kupa w toalecie czegoś znieść nie mogła."
Pytanie - czego nie znosi niespuszczona kupa w toalecie?
Z całych sił próbowałam poczuć się przez moment takim pływającym kawałkiem ale niestety wyobraźnia mnie zawiodła. I skąd bohaterka wiedziała, że kupa nie jest zadowolona? Czy to jakoś rzuca się w oczy albo nozdrza? Czy kupa robi focha? A jeśli tak to czy wydyma usta? Podnosi w górę oczy w pozie mdlejącej czapli? Czy tupie kupią nóźką? Bije w wodę kupimi rączkami?
Ależ mam trudne zadanie na ten tydzień. Jakieś sugestie?
A w ogóle kto dał radę doczytać do końca oprócz Magenty?
hmm to tzw seria niefortunnych zdarzen... a temat kupowy.... ach to fascynacja mojego niespelna 3 letniego synka, który chyba zna odpowiedz na Twoje pytanie w zwiazku z samopoczuciem kupy, otóż ostatnio kiedy ta wlasnie wylądowała na nocniku , synek wstał, spojrzał na nią i z uśmiechem na twarzy mowi; Mamus , zobacz jaka ta kupa jest usmiechnięta!!!! :))))
OdpowiedzUsuńJa! I gdybyś łaskawie nie zadał tego pytania (wrednego) to pewnie zaczęłabym wrzeszczeć że chcę więcej... Pewnie po jakimś czasie dzikich wrzasków zorientowałabym się że moje żądanie jest egoistyczne do kwadratu i zrobiłoby mi się wstyd. I zamiast pożądać nieszczęść bliźniego swego powinnam mu współczuć:D
OdpowiedzUsuń:D poezja :))))
OdpowiedzUsuń"Takiego"! Kupa nie znosi czegoś takiego! :))) To "takie" sprawia, że kupa spuszcza się sama,w akcie totalnej rozpaczy.
Faktycznie nie powiem działo się. Na szczęście są też plusy: nie uszkodziłaś atakowanej lodówki, kominiarz nie urwał komina i nie oderwał się od niego, a mógł spaść i bez sensu, bo sezon na krasnale ogrodowe pewnie jeszcze nie został rozpoczęty, więc demolowanie na nic by się nie zdało.
Ale dlaczego nie polowałaś na noplisY??? Była okazja :)
Za to wiosenne porządki już z głowy, ha! :))
Niesława - uśmiechniętą jestem sobie w stanie wyobrazić:)
OdpowiedzUsuńNivejko - tak, to była skrócona wersja ale mam nadzieję, że lepiej się czujesz:)
Magenta:))) - pominęłam litościwie opis kupy, który następował tuż, tuż. ( autorka z troską nazywa ją "maziowe biedactwo")Skoro biedactwo to faktycznie mógł to być akt rozpaczy.
Skróciłam też sprawę z kominiarzami - urwali tali kogucik co tam normalnie wierzga z wiatrem na kominie, a podobno jest niezbędny. Urwali i wpadł do środka. Mimo prób nie wydobyli go bo zjechał niżej i się zablokował, podobno powinniśmy rozebrac ścianę na poddaszu i oczyścić komin w ten sposób. Hurra!
Odpowiadam: kupa nie mogła znieść widoku.
OdpowiedzUsuńtaki, taki kogucik - Tali nie urwali nic bo była zamknieta na czas kominiarzowania, a szkoda bo mogłabym poszczuć niechcący.
OdpowiedzUsuńRealisto - tej brudnej łazienki?
OdpowiedzUsuńNie - widoku.
OdpowiedzUsuńBrudną łazienkę mogła znieść, w końcu była kupą. Ale widoku już nie - czy ktoś widział kiedykolwiek kupę znoszącą widok?
OdpowiedzUsuńa! I w tym cos jest!
OdpowiedzUsuńCo wygrałem?
OdpowiedzUsuńhmm...chciałabym pozostać kobieco kusząca i delikatna jak ten nenufar ale na usta ciśnie mi się pewne słowo....
OdpowiedzUsuńNiech zgadnę: "SKUTER" ???
OdpowiedzUsuńTeraz na ten kogucik spadnie wronie gniazdo, wszystko się zatka i faktycznie trzeba będzie rozebrać pół chałupy. Przy okazji (skoro już będzie huk i kurz) może warto też pomyśleć o rozbiórce domu sąsiada? Hurtem taniej wyjdzie.
OdpowiedzUsuńDoczytałam do finału i przypomniałaś mi nocne rozważania o gównie w czasie szkolnych wyjazdów. Ze też człowiek zamiast spać zastanawia się nad mózgiem w gównie, a to przecież odmóżdżenie :P Idę pośpiewać :)
OdpowiedzUsuńMózg powiadasz? Hmm...warto rozważyć...
OdpowiedzUsuńMagenta - bez problemu, mamy jedną wspólną ścianę:)
doczytałam i nie mam pomysłu na kupę. Poza tym brzydzi mnie obca kupa niespuszczona. I już.
OdpowiedzUsuń:))))))))))) wystarczy przeczytać,że by żyć 1000 lat dłużej a kupa nie mogła znieść jajka , bo nie jest kurą!:)
OdpowiedzUsuńNieszczęścia nie chodzą parami, a grupami i wesoło śpiewają piosenki. To tylko my kwilimy z żałości na ich widok i nigdy się nie cieszymy ;). Boże, co za tydzień miałaś. A kogucik, który zleciał i zatkał... Kominiarze podobno mieli komin odetkać a nie go przytkać :D. Życzę Ci w tym tygodniu zadość uczynienia :).
OdpowiedzUsuńmiło się podczytuje:-)))))
OdpowiedzUsuńjak zwykle dużo się działo...choć jak dla mnie za mało...nie życz drugiemu co tobie niemiłe ale mógłbym jeszcze tak czytać z półgodziny
OdpowiedzUsuńTo była czarna seria, a teraz to już kompletnie nudne "szare życie", błe ;)
OdpowiedzUsuńZapewne nie mogła znieść samotności, do bólu ;)
Autorka "Małej książki o kupie" na pewno by znała odpowiedź. :) http://www.empik.com/mala-ksiazka-o-kupie-stalfeld-pernilla,prod1060546,ksiazka-p
OdpowiedzUsuńJa, ja dałam radę i spłakałam się ze śmiechu :)) Pomyślę nad kupą, choć bardziej skłaniam się ku literówce, "ś" się korektorom przypałętało :DDD
OdpowiedzUsuńŁzy lały mi się ciurkiem. Prosto do piwa w kufelku. Przypomniałaś mi identyczną akcję z moim plaśnięciem w kuchni (może każdy w życiu musi coś takiego przejść). Niewielka różnica polegała na tym, że ja plasnęłam biegnąc do czajnika, który gotował wodę już dobrze 15 minut i wywinęłam orła jak na starych filmach, kiedy to nogi uciekają w przód a reszta znika z pola widzenia. Lecąc próbowałam chwycić się czegokolwiek (tutaj: noga od stołu) z efektem marnym - stół rżnął z hukiem o podłogę zaraz po moim plaśnięciu. A 10 cm nad moją twarzą zatrzymał się wiszący na kablu ekspres do kawy. Pierwszy raz dziękowałam za to, że wtyczki mają takie grube bolce, które nie dają się wyciągnąć z kontaktu. I popłakałam się. Ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńJak i teraz :)
Co do kupy to nie orientuję się. Ale w domu często dyskutujemy o pryczkach.
Nie mówi się murzynek , tylko afrokominarek ;))))) Nie chcę wyjść na rechoczącą z cudzego nieszczęścia , ale nie mogłam się powtrzymać ...I jutro sprawdzę jak to jest z nagim ciałem i elementem wyposażenia kuchni ;)))) A kupa ? Czegoś znieść nie mogła , ale tylko najstarsze kupy pamiętają czego ... ;))))))))
OdpowiedzUsuńPopieram, choć głosu do wydzierania nie mam ;) Muzyka koi nerwy, niekiedy - leczy duszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Doczytalam do konca, z dwoma przerwami na sikanie (bardzo moczopednie piszesz) i z 3 przerwami na umieranie ze smiechu:))))))))))))))) Wybacz, ale nie moglam:)))
OdpowiedzUsuńI tez bym chciala wiedziec jak sie zachowuje niezadowolona kupa, ktorej granice wytrzymalosci zostaly przekroczone:))
Od dziś sprawdzam jak się zachowuje zawartość kociej kuwety podczas sprzątania :D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to umarłam ze śmiechu, leżę, kwiczę i do końca dnia się nie podniosę :))).
Dzisiaj przeczytałam jeszcze raz ten odchodowy fragment. Pasuje mi tam słowo "fetoru". Czy kupa może nie znosić fetoru? Rytmicznie pasuje mi to "fetoru". No i merytorycznie szczytem szczytów będzie nieznosząca smrodu kupa!
OdpowiedzUsuńNie daj Bog takie historie z sadza !!!! Dobrze ,zenie stracilas poczucia humoru !!! Usciski- Ag
OdpowiedzUsuńjestem w temacie kominiarskim , lepię kominiarza z masy solnej.
OdpowiedzUsuńw sprawie kupy ? czasami dla innych jesteśmy tylko kupami, więc teoretycznie każdy powinien wiedzieć co kupa czuje :D
zapewne zastanawia się głęboko, czy... lepiej być gównem w czymś, czy czymś w gównie :D
lub zadaje sobie pytanie i udziela odpowiedzi...
tak retorycznie...
-a co ?
- a gówno !
-a gdzie ?
- a w dupie!
ps .
nie oczekuję nagrody :D
Zabawnie, zabawnie, ale tak plasnąć o lodówkę, uch, hard core.....
OdpowiedzUsuńMoj najmłodszy zaleciłby obserwację rzeczonej kupy w celu rozpoznania zagadnienia , ale mam nadzieję , że Ty nie wpadłaś na taki pomysł :):):):):) Z kominiarzami będziemy mieli bliskie spotkania w piątek i oby mnie omineły takie atrakcje hahahahahahahaha Super jest wpaść , wuluzować i pośmiać się głośno ( absolutnie nie z Twojego upadku ) :):):):):) Wianki z tulipanków powiadasz ? Chciałabym , ale chyba trzeba mi poczekać jeszcze ze dwa tygodnie na zakończenie pracy :):):):)Potem mogę nawet robić wianki dla wszystkich Twoich kransnali :):):):)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem do końca i zacząłem raz drugi, niezmiennie z tym samym efektem,...
OdpowiedzUsuńTo nie fair, i powiem Ci ze przeginasz na maksa, rujnujesz mój własny image, moje własne o sobie zdanie, moje ego macho....bo chłopaki nie płaczą..
A ja płaczę...I to przez Ciebie..
Co z tego że ze śmiechu..:):):):)
Niniejszym dziękuję Państwu za udział w debacie pt" Czego kupa nie znosi". Wiem, że temat trudny ale wiedziałam, że mam do czynienia z elitą intelektualną blogosfery, która łatwo się nie poddaje:))
OdpowiedzUsuńKupa pochodziła z książki "Nie bierz do ust ręki umarlaka" - Następnym razem za rozwiązanie tak trudnej zagadki postaram się przyznać nagrodę:)
Wszystkim, którzy się uśmiechnęli dziękuję podwójnie. W sumie urodziłam się, żeby poprawiać ludziom humor. I głównie do tego się nadaję:)
To się nazywa świadomość misji! :))
OdpowiedzUsuńA nie stękanie, że życie jest jak ten papier do kupy.
szkoda że juz ta kupia debata podsumowana, bo mi się tyle ciśnie;)
OdpowiedzUsuńDotarłam dopiero teraz, co nie zmienia faktu, że uśmiałam się, jak norka :)
OdpowiedzUsuńa podobno kominiarze szczęście przynoszą ;-) no w sumie to chyba i racja ;-)
OdpowiedzUsuńo mamo, a ja się przymierzałam do kupna tej książki. nawet odłożyłam sobie... ale chyba zrezygnuję :D
OdpowiedzUsuńprzyznam, że niezwykle trudno wczuć się w role kupy, a już nie powiem jak trudno w rolę kupy pływającej;) Zresztą to temat śmierdzący i może wyjść bokiem. Z drugiej zaś strony literackie podejście do tematu może wydawać się niezwykle odważne, ale i wielce niebezpieczne. Lepiej unosić się na powierzchni, niż popłynąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ale mialas dzien!!!! Co do kupy.....nigdy sie nad nia nie zastanawialam.....Pozdrawiam.,
OdpowiedzUsuńGdybym dobrnęła do Ciebie wcześniej, moje dołkowe nastroje ustąpiłyby niczym sadzą odjął, o przepraszam :)))
OdpowiedzUsuńAle moja plastyczna wyobraźnia pozwoliła mi zobaczyć Ciebie w tej opisywanej akcji i umarłam :)) ze śmiechu.
Po czasie to pewnie i Ty się śmiejesz, co nie znaczy, że w tamtym momencie było Ci do śmiechu.
Co do kupy, muszę najpierw poczytać sugestie innych czytelników, bo po tej sadzy i plaśnięciu gołym ciałem o lodówkę i biegu z miską na nodze już mi się przepona zmęczyła...
Ewentualnie proponuję temat "Czego nie mogła znieść kupa" jako temat dowolny na najbliższe matury. Młodzież z pewnością odnajdzie w tym jakieś znaczenie liryczne i boguojczyźniane!
Dzięki, idę do najnowszej notki! :)))
Po przeczytaniu Twoich sugestii co do fetoru, odoru albo smrodu stwierdzam, że ta kupa musiała być bardzo wrażliwa! :)))
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj z polecenia Iw::) zaspokoić ciekawość co tutaj się działo::) A działo się dużo. Sorry, ale ubawiłam się bardzo. Wiem, że to nieładnie się śmiać z bliżniego al nie mogłam. Wybaczysz ?
OdpowiedzUsuńCzego nie lubi kupa..a żeś, ale pytanie...grzebiącej rączki małego urwiska::)) ?
Nie może znieść, że ktoś burzy jej strukturę !
Pozdrawiam serdecznie
Wiosennych świąt:):):)!!!
OdpowiedzUsuń