Uwielbiam gadanie o niczym. To jedyna rzecz, o której coś mogę powiedzieć.
czwartek, 17 lutego 2011
Mój mózg to mój drugi ulubiony organ czyli Halo, Gabryśka?
Jestem mistrzem dostosowywania się. Jestem Zeligiem w spódnicy. Wrzuć mnie w środowisko intelektualistów, a będę się mądrzyć, rzucać cytatami, otworzy mi się wewnętrzny słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, a elokwencja będzie mi szła nosem.
Posadź mnie w pubie między karkami a będę kląć, czkać i trzymać papierosa w kąciku ust. Wsadź mnie w środowisko męskie a będę mistrzem świntuszenia, dwuznaczności i plucia na odległość. Posadź mnie w ławce w kościele a będę śpiewać najgłośniej i bić się w piersi żarliwiej niż najżarliwszy wyznawca. To strasznie męczące, biorąc pod uwagę, że dużo czasu spędzam z mężem a on musi się codzienne golić.
Jedząc rosół z makaronem zerknęłam w lustro, i bardzo się zdziwiłam, że zamiast eleganckiej kobiety spożywającej wykwintną "zupę kurzajczą" zobaczyłam obrazek w stylu GORE -rozgorączkowanego wieprza wchłaniającego "cokolwiek" , któremu makaron wisi nawet na nosie a niezidentyfikowana substancja malowniczo kapie z brody. Stworzenie to siedziało przy biurku, po turecku, chlipiąc i siorbiąc niemiłosiernie. Jedną ręką trzymało toto wielką łychę, a drugą robiło notatki w dwóch różnych notesach, łypiąc jednocześnie na ekran komputera. Przypuszczam, że gdyby owo dziwo miało dodatkową rękę lub oko, tez by je natychmiast wykorzystało w jakimś wiadomym sobie celu.
Zmarszczyłam brwi, dziwo też zmarszczyło, a malownicza strzecha chwycona spinką na czubku głowy zjechała mu nieco na czoło czyniąc go podobnym do świeżo wyewoluowanego australopiteka . Wysunęłam język, ono też wysunęło gubiąc przy okazji część makaronu i chlapiąc na notatki.
Jeśli czas się nie rozciągnie to przeczuwam, że w najbliższym czasie zobaczę w lustrze zarośniętego wieprza, jedzącego prosto z koryta ale za to robiącego notatki w dwóch różnych notesach jednocześnie, kwiczącego z zachwytu nad własną mądrością i machającego beztrosko tłustymi, nieco zarośniętymi i przykurzonymi raciczkami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Już myślałam, że piszesz o mnie. Nie tracę jednak złudzeń, pocieszające jest to, ze nie jestem jednak sama jak palec!
OdpowiedzUsuńZapisałaś się na jeszcze dwa inne kierunki? :)
OdpowiedzUsuńPrzed Toba kariera polityczna! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje notki :)
OdpowiedzUsuńszkoda, ze mnie nie widzialas ostatnio podczas pracy, az bym cie poprosila o opis, bylby niezapomniany!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
P.s. Chcialabym tak znac angielski!
I jak tu nie kochać Takiego owego dziwa???
OdpowiedzUsuńja kocham je wszystkie, wszelakiej maści:DDD
Proszę mi tu nie malować obrazków wziętych jakby z mojego ostatniego czasu ;)
OdpowiedzUsuń:DDDDDDDDD o matkoś ;] chyba przeczytam sobie raz jeszcze :DDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńCo poradzić, teraz tak trzeba. Być kierowcą tira, kucharką, naukowcem, nianią. Cudny dystans! Pochlapane notatki są bardziej intelektualne ;DDD
OdpowiedzUsuń:)Myślałam,że to o mnie :)
OdpowiedzUsuńRozśmieszyłaś mnie, chociaż wiem, że Tobie nie jest do śmiechu :)) Ale ten rosół... nie da się inaczej go jeść!
OdpowiedzUsuńZarośniętym wieprzem pewnie nie będziesz, wszak golisz się z mężem?!
OdpowiedzUsuńhihih
Ależ się za tobą stęskniłam :)
Oraz podziwiam podzielność uwagi. Ja jestem w stanie tylko jeść, pisać na kartce i zerkać na komputer. Chyba że udzielanie odpowiedzi młodocianym marudom, można również uznać za czynność rozpraszająco-absorbującą . A jak jem, dziec mi same podają serwetki do wytarcia paszczy - dobrze że w pokoju nie mam lustra :)
Pozdrawiam cieplutko
Długo jeszcze ta sesja? ;) Uściski i smacznego chlipanego:)
OdpowiedzUsuńA to wszystko wina LUSTRA !!!!! Kobieto !!!!Powiem Ci jak matka corce . Jak sie je to sie nie patrzy w lustro, po co sobie burzyc wizje samego siebie?? Ja tez uwielbiam takie podjadanie w roznych miejscach- wtedy jedzonko jest smaczniejsze, wiec to rozumiem doskonale, ale lustra od paru lat nie sa moimi przyjaciolmi , im mniej na nie patrze tym lzej mi na duszy,bo ja to wcale nie ta osoba , ktora sie na mnie z niego gapi. Wiec , drogi Pieprzu- lusto -won, jedzonko- taaak!
OdpowiedzUsuńO rany jaki obrazek :D. jestem pewna, że tak źle nie będzie. A jak będzie, to wiesz, zamówić dostawę ludzi pięknych i błyszczących i sama też tak będziesz natychmiast wyglądała, jak się dostosować to dostosować :D. Swoją drogą cieszę się, że tak masz z tym dopasowywaniem się. Myślałam, że tylko ja jedyna jestem takim dziwolągiem (wybacz, myślę tak tylko o sobie) bo czasami to się wręcz zastanawiam czy nie mam rozpięciorzenia jaźni ;).
OdpowiedzUsuńjesteś kameleonem . z jaką szybkością wysuwasz język ? :D
OdpowiedzUsuńO raju!!! :))))
OdpowiedzUsuńTo ja Ci jeszcze roboty dołożyłam, bo u mnie czeka niespodzianka!
Sniadanie poniewaz jestem sama jem przed kompem i obok mam lustro. Jem, czytam, czasem wyciagam lapy i pisze obejmujac jednoczesnie talerz wyciagnietymi rekami. W czasie tego wszystkiego zerkam w lustro. Ja chbya kocham siebie, bo moglabym siedziec przed lustrem caly dzien. Bez wzgledu na to jak wygladam, bo bardzo rzadko wygladam przyzwoicie. Takie mam lustrzane zboczenie:)))
OdpowiedzUsuńto pewnie na Wiejskiej też byś się zadomowiła :)
OdpowiedzUsuńU mnie nadal Twój mózg szczytuje.
OdpowiedzUsuńBuziole, nie daj sie-lustra kłamią.
To zdecydowanie nie było o mnie. Leżę na kanapie i robię nic;)
OdpowiedzUsuńZupa Kurzająca jeszcze gdakała ??? ;))) Lustro ... hmmm lustro to taka rzecz , co nam zniekształca rzeczywistość ;))
OdpowiedzUsuńHej@ roszę przestać opowiadać o dziobach i pazurach wystających z zupy - kura to jedyne mięso jakie jeszcze jem. Bo kury nie lubię, reszty żywizny mi szkoda. No bo jakże tak takiego wesołego cielaczka spałaszować, albo świnkę taką różową, tudzież krówkę fioletową co robi muuuuu.
OdpowiedzUsuńA kura? A kur... mi nie żal.
Cieszę się, że znalazłam tyle sióstr w cierpieniu. Oczywiście oprócz obrzydliwej mistrzyni pióra Nivejki, ta sobie nic nie robi tylko leży. Mam nadzieję, że się nabawi od tego jakiejś odleżyny(bo pewnie ma ziarnko grochu pod materacem) i będzie musiała stać przez następne dwa dni. Aż się zasapałam z nerw.
doskonale:)...oczywiscie komentarz tez!!!
OdpowiedzUsuńnajpiękniejsze jest nie wyczesane fotoszopą;)
OdpowiedzUsuńja wygladam na ten przykład jak wielokrotna ekspozycja Terminatora i rysia ( ze szczególnym uwzglednieniem pędzelków przy uszach)
Mój słodki skarbie! Całuję Cię w ryjek, nawet jeśli jest nieogolony. I wciąż nie mogę się nadziwić, że są wieprzki - masochiści...
OdpowiedzUsuńTo nie ryjki się goli, tylko wąsy i nogi! :D
OdpowiedzUsuńLubię Twoje poczucie humoru :)
OdpowiedzUsuń\
Czyli na drugie byłby schab :):):):) Czasami po kilku tygodniach w pracy 24 godziny na dobę , boję się spojrzeć w lustro , żeby nie zobaczyć odbicia prosto z filmu ,, Powrót życwych trupów " . Wolę wieprza :):):):)
OdpowiedzUsuńMoja Droga, zapraszam Cię serdecznie do mnie po odbiór wyróżnienia, na które zasłużyłaś w całej rozciągłości! :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne!!!
Z lewej strony scenek czeka "Słoneczne wyróżnienie" :)
OdpowiedzUsuńA ja rosól to tylko przy stole z rodzina....chociaz raz w tygodniu razem......Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńzapraszam po wyróżnienie:)
OdpowiedzUsuńhttp://idyprzy-w-padki.blogspot.com/2011/02/wiecej-sonca.html
Sam czasem zastanawiam się gdzie mój....ale ostatnio częsciej proszę go by odpoczął..Zaczyna dominować nad resztą ciała:):)
OdpowiedzUsuńdobrze, niedobrze, kto wie:)
Do wieprza to raczej jeszcze daleko. Ale w sumie jeżeli świat nadal będzie się zmieniał w takim tempie to 1/2 zamieni się w wieprze, 1/4 w bydło a prawie cała reszta wymrze ;D
OdpowiedzUsuńPodziwiam podzielność uwagi.
A tak swoją drogą gdzieś w tym zabieganym życiu musiałby znaleźć się czasem czas na prawdziwy spokojny obiad, z kimś na kogo miło spojrzeć.
Pozdrawiam serdecznie.
a ja właśnie przystopowałam :)
OdpowiedzUsuńi żyję :)
I co tam u Ciebie? Nadal w takim pędzie i stresie?
OdpowiedzUsuńBo ja od mojego się nawet trochę pochorowałam...
pozdrowienia i miłego weekendu życzę!